Część 2
– J-jak to? – odezwała się zdziwiona Bree. Nagle poczuła zawroty głowy. – Przecież to był tylko sen.
– Drogie dziecko – uśmiechnął się Chejron. – Przecież jesteś córką Apolla, boga wyroczni, prawda? Chyba nie myślałaś, że nie daje ci to żadnych nadprogramowych umiejętności?
– Chejronie, nawet jeżeli ten sen był prawdziwy, to skąd wiesz, gdzie znajduje się Pan?
– To oczywiste. Znajdowałaś się na górze, prawda? Widziałaś przed sobą świątynię i szałas. To była starożytna góra Parnas. Kilka tysięcy lat temu, Zeus wkurzył się na ludzi. Poprosił Posejdona, żeby urządził ziemi mały prysznic. A Posejdon z rozpędu wywołał powódź, która zabiła wszystkich ludzi. Oprócz dwojga staruszków – Pyrry i Deukaliona. Oni byli na tyle cwani, że weszli na swoją łódź i dopłynęli aż do szczytu góry Parnas. Tylko ta góra nie została całkowicie zalana, więc postanowili rozbić tam obóz. A że, no cóż, w pobliżu akurat nie kręcili się żadni budowniczy, staruszkowie musieli zbudować sobie szałas. Właśnie go zobaczyłaś w swoim śnie. A że Parnas był poświęcony Apollinowi, świątynia też tam była.
– Czyli, że Pan jest uwięziony na Parnasie? – spytała Bree, wciąż nie dowierzając centaurowi. – Ale gdzie jest teraz ta góra?
– No i tu mamy problem – Chejron zmarszczył czoło.- Nie wiem. Chyba będę musiał poradzić się moich starych znajomych tam na górze.
– Chejronie… – Bree się zawahała. – Czy będę mogła udać się na tą misję, kiedy już się dowiesz?
– Bree… – odpowiedział Chejron z zakłopotaniem. – Przykro mi, ale nie. Tu potrzeba kogoś wyszkolonego, a ty jesteś na Obozie zaledwie od kilku tygodni. Muszę wysłać kogoś bardziej doświadczonego.
– To nie fair! To była moa wizja! – wykrzyknęła Bree i wybiegła z Wielkiego Domu trzaskając drzwiami.
Wściekła na centaura pobiegła na plażę. Tylko tam mogła w spokoju pomyśleć i ochłonąć. Lecz kiedy tam dotarła, okazało się, że na plaży już ktoś jest. Był to chłopak średniego wzrostu. Wyglądał na 14 lat. To, co zauważyła już w pierwszym momencie, był niesamowicie zielony kolor jego oczu. Chłopak patrzył prosto na nią.
– I co się gapisz – warknęła na niego Bree.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
– Przegrany pojedynek czy Chejron?
Bree nie miała pojęcia, w jaki sposób się domyślił, ale nie zastanawiała się nad tym długo. Opowiedziała nieznajomemu cało historię o Panu.
Kiedy skończyła swoją opowieść, chłopak nadal się uśmiechał. Potem spytał się jej, czy ma komórkę. Bree przytaknęła i podała mu ją, choć nie miała pojęcia, po co jest mu potrzebna. Chłopak odszedł od niej na chwilę, po czym wrócił. Oddał jej komórkę.
– No to załatwione. Życzę powodzenia. – i pomachał jej ręką na pożegnanie i odszedł.
– Poczekaj! Nie powiedziałeś mi jak masz na imię!
– Percy! – usłyszała głos dobiegający z daleka. Bree miała przeczucie, że już kiedyś słyszała to imię, ale nie mogła sobie przypomnieć kiedy i skąd. Po chwili ze strony obozu usłyszała stukot kopyt.
– Bree! – Nate zatrzymał się przy niej próbując złapać oddech. – Bree, szukałem cię wszędzie…
Przerwał mu odgłos pracującego silnika samochodu. Nagle oboje zobaczyli zbliżający się do nich szybko znad strony morza czerwony samochód. Bree i Nate odwrócili wzrok, kiedy parkował na plaży w oślepiającym blasku. Po chwili z auta wyszedł chłopak wyglądający na mniej więcej 18 lat.
– Tak, tak, dziękuję za oklaski – uśmiechnął się olśniewająco. – Wiem, że świetnie parkuję. A więc, czego potrzebujesz córuś?
– Yyy… – Bree zaniemówiła. – Ty jesteś moim ojcem?
– Tak. – nastolatek wydawał się nieco urażony. – To ja jestem tym słynnym Apollem: opiekunem wyroczni, synem Zeusa, najprzystojniejszym bogiem świata według magazynu „Olimpix” i gwiazdą telenoweli „Moda na Apolla” w stacji O.L.I.M.P., która ma największą oglądalność w tym sezonie. Jestem również…
– Tak, tak, wiem przecież – Bree przerwała mu. – Skąd się tu wziąłeś… ojcze – dodała z lekkim wahaniem.
– Jak to? Przecież zostałem wezwany – Apollo ponownie się uśmiechnął.
Bree tknięta nagłym przeczuciem sprawdziła w komórce ostatnie wybierane numery. Nieznajomy chłopak dzwonił na numer 0700APOLLO OLIMP. Bree uśmiechnęła się. Ciekawe, ile kosztują połączenia międzyświatowe.
– To wsiadacie czy nie? – Apollo wydawał się trochę zniecierpliwiony. – Mam jeszcze do załatwienia mnóstwo spraw. Muszę wpaść do Łowczyń. Dziewczyny nie dają sobie rady ze swoją robotą bez mojej pomocy.
– A wiesz, gdzie podrzucić mnie i Nate’a? – spytała Bree.
– No jasne – wyszczerzył się Apollo. ‑ Przecież jestem bogiem wyroczni. A jak myślisz, po kim odziedziczyłaś swój dar?
– Eee… – Bree nie wiedziała co powiedzieć. – To może już jedźmy?
– Jasne. Wsiadajcie – Apollo wskazał swoje auto.
Bree i Nate usiedli na tylnych siedzeniach. Bóg natomiast usiadł na miejscy kierowcy.
– Sorry, Bree, że nie zaproponuję ci, żebyś prowadziła – odezwał się Apollo zapalając silnik. – Ale ostatnio, kiedy moje auto powadziła nastolatka, dziwne zjawiska pogodowe pokazywali nawet w śmiertelniczej telewizji.
Ruszyli. Bree aż wcisnęło w fotel. Nie spodziewała się aż takiej prędkości. Chociaż żołądek podszedł jej do gardła, próbowała nawiązać rozmowę ze swoim ojcem.
– To gdzie się teraz znajduje Parnas? – wykrztusiła.
– Ach tak. Parnas to teraz staruszek McKinley – wyjaśnił Apollo. – Często tam wpadam. Wiesz, ktoś musi nadzorować moje kapłanki. Jak mam czas, to udzielam im korepetycji z przepowiadania przyszłości.
– Ale przecież McKinley znajduje się w Kanadzie – zdziwiła się Bree.- Myślałam, że bogowie przeprowadzili się do Stanów.
– No niby tak… – odpowiedział bóg.- Ale przy Wielkiej Przeprowadzce, czy jak to się tam nazywało, nawalił samolot z Parnasem na pokładzie i wyłożył się przed celem. Ach, tym nowoczesnym technologiom nigdy nie można ufać…
– A kiedy tam dotrzemy? – spytała się Bree.
– Już prawie jesteśmy.
Trzy minuty później Bree zobaczyła na horyzoncie zaśnieżoną górę. Apollo zaczął lądowanie.
– Eee… tato? – Bree uważał, że dziwnie to brzmi, bo przecież mówiła do nastolatka, no ale cóż. – A jak będziemy oddychać tak wysoko w górze?
– Ach, te śmiertelnicze problemy Myślisz, że Pyrra i Deukalion mieli na sobie maski tlenowe, jak rozbijali tu swój obóz? Nie. Nie martw się o to.
Samochód wylądował. Bree i Nate zaczęli z niego wysiadać.
– To do zobaczenia. – Apollo się uśmiechnął. – Niestety dzisiaj nie będę mógł zostać długo u Łowczyń znając moje dzieci. – mrugnął do Bree.
Kiedy Bree już wyszła, bóg ruszył. Dziewczyna nie wiedziała, o czym mówił Apollo, ale już zdążyła się przekonać, że ojciec żyje w swoim własnym świecie. Odwróciła się i spojrzała na Nate’a.
– Czyli ruszamy, nie? – I razem z satyrem zaczęła iść przed siebie.
CDN
Kapitalne! A „Moda na Apolla” mnie rozbawiła do łez 😉 Ina, ja chcę następną część!
hej
fajne opowiadanie, ale wszystko trochę za szybko się dzieje. Od razu się przyzwyczaja, ze jest heroską i w ogóle. Ale fabuła fajna. Czekam na dalsze części!
fajne było z tym opiekunem wyroczni, synem Zeusa, najprzystojniejszym bogiem świata według magazynu „Olimpix” i gwiazdą telenoweli „Moda na Apolla” w stacji O.L.I.M.P.
next please !!!
😉
Opowiadanie kapitalne, nie powiem 😉
A ty wiesz, że „Hunter” to jest rasa konia? No raczej typ. 😉
Olimpix, najlepszy! OStatnio ciągle opowiadania zlewają mi i=się w jedno, bo jest ich tak dużo, ale to jest jednym z nielicznych, które pamiętam doskolnale 😉
Genialne…po prostu booooskie!
Apollo jest genialny!
samolot nawalił XD
bomba
next please
Bomba 😛
Napisz ta telenowelę „Moda na Apolla”! Będzie hicior wszechczasów!
ha ha no niezłe ;D
Ina mam do Ciebie jeszcze taką prośbę – czy mogłabym wykorzystać Twoją postać do opowiadań o Calebie? Bo wolałabym nie wymyślać nowych postaci skoro mamy już ich całkiem sporo na blogu
Jasne, Fenix, nie ma sprawy 😉 W związku z tym ja też mam pytanie: czy mogłabym „pożyczyć” do mojego opowiadania Caleba? ;P
oczywiście ;D widzę, że razem z Roxy będziemy sobie nawzajem pożyczać postacie ;P
Świetne.! xDD
Mega świetne
Super. Cudne. O by tak dalej! 😉