Tę opowieść dedykuję Arachne (dzięki za najdokładniejsze naprowadzenie na to, na co mam zwrócić uwagę), Thalii, Chione, Eirene i Jez. Z góry przepraszam za powtórzenia i inne błędy, każdemu się zdarzają. Jestem otwarty na wszelką krytykę, więc czekam na komentarze.
Syn Wiatru Syn Wiatru (chyba tak 😉 )
Od śmierci matki i od tego dnia, w którym wszystko czym żyłem wcześniej straciłem minął tydzień. Ciągle mi się śni autobus z cyklopim kierowcą. Wciąż stoi mi przed oczami mój dom, cały w płomieniach i potwory zabijające matkę. Niektórzy mogą twierdzić, że powinienem się rzucić, żeby ją ratować, ale oni nie przeżyli tego co ja. Nie mogłem się ruszyć z mojej kryjówki w krzakach. Całą drogę do domu się kryłem i tam przycupnąłem.
W pewnej chwili potwory uciekły, a na zgliszcza przyleciał czarny latający koń z jakimś uzbrojonym w grecką zbroję (wiem, bo zawsze interesowałem się mitologią i uzbrojeniem greckim i rzymskim) chłopakiem. Na ich widok wyszedłem z ukrycia, myśląc „Pewnie następne potwory”.
-Idź sobie!- krzyknąłem.- Jesteś kolejnym potworem który chce mnie zabić? Zabiliście mi już matkę, więc czego jeszcze chcecie?
-Nie, nie jestem potworem.- odpowiedział spokojnie- Jestem takim jak ty. Herosem. Wiem, że ci ciężko, ale musisz polecieć ze mną. Zawiozę cię na obóz dla takich jak ty i ja, gdzie potwory cię nie dopadną, a ty nauczysz się z nimi walczyć.
-Rób co chcesz-odpowiedziałem obojętnie. Dałbym sobie zrobić wszystko. Było mi obojętne co się za mną stanie, bo po utracie najbliższej osoby, odechciało mi się żyć. Chłopak pomógł mi wsiąść na pegaza i odlecieliśmy na wschód.
W obozie mieszkam już od pół roku, stał się dla mnie jakby drugim domem. Już mogę normalnie żyć po tej stracie, ale ciągle miewam nawroty strasznych wspomnień. W całym obozie tylko Jake, z domku Notosa (wiatru południowego) może mnie zrozumieć, bo także przeżył śmierć matki. Jake ma brązowe włosy, błękitne, jak letnie niebo oczy i zawsze jest rumiany i roześmiany. Jest dosyć wysoki, szczupły i, jako syn wiatru południowego, ma piękne, brązowe skrzydła. Mnie ojciec jeszcze nie uznał, choć jako jedyny widziałem go znałem. Odwiedzał mnie i matkę co jakiś czas, zapamiętałem go jako poważnego, młodego mężczyznę, o dobrych, choć często zimnych oczach, i wesołych. Zawsze kiedy bywał u nas nie opuszczało go dobre samopoczucie. Matka mówiła, że ojciec pracuje daleko, dlatego nie może nas odwiedzać zbyt często. Kiedy po kilu dniowym pobycie wyjeżdżał, zawsze długo płakałem i jęczałem, ale na pożegnanie dawał mi zawsze jakiś prezent, raz dał mi nawet sztylet o brązowym ostrzu, mówiąc przy tym, że kiedyś mi się przyda, więc przestawałem płakać. Teraz kiedy trzymam ten nóż, już rozumiem.
Na obozie jestem dobry ze strzelania z łuku, radzę sobie z tym tak dobrze, że mogę rywalizować nawet z tymi złotowłosymi dzieciakami od Apollina. Z mieczem mi idzie gorzej, choć też dość dobrze. Percy, syn Posejdona, aktualny mistrz obozu, mówi, że to kwestia praktyki i że może niedługo będę równie dobry co on. Wiem, że to raczej niemożliwe, ale mile łechta moją próżność.
Zostałem uznany! Wreszcie! Po prawie roku mieszkania na skrawku podłogi, o powierzchni mniejszej, niż powierzchnia stania w zatłoczonym autobusie w domku Hermesa. Nawiasem mówią, komunikacja miejska, nie jest zbyt wysoko na mojej liście, ale i tak wyżej, niż mój nauczyciel, o trochę śmiesznym nazwisku: Biegała. Na jego lekcjach nie da się ziewać i czytać pod ławką z nudów. Jeden z moich kolegów ze szkoły, przespał nawet dwie lekcje z rzędu. A właśnie! Wiedziałem, że zapomniałem o czymś powiedzieć. Jak wyglądam i czym się interesuję. Nazywam się Admet, a raczej Admet, mam 14 lat (Percy mówi, że to dziwne, że mój ojciec mnie jeszcze nie uznał, ale jego dziewczyna Annabeth, powiedziała mi , że mieli już takich), jestem wysoki, Mam ciemno-brązowe włosy i, jak wszyscy mówią, lekko zimnawe niebieskie oczy z odcieniem zielonego. Oprócz tego dwie nogi, dwie ręce, jedną głowę, parę oczu i uszu, usta i nos. Jestem miły, przyjacielski, mam dysleksję i ADHD (jak praktycznie każdy heros), lubię informatykę, mitologię grecką, oraz dobrze mi idzie greka i łacina, ze sportów najbardziej lubię szermierkę, łucznictwo, pływanie oraz latanie na lotni.
Ale wróćmy do mojego uznania. Podczas lekcji latania na pegazach, która jest jedną z moich ulubionych, Jake dla zabawy zaczął na mnie nalatywać swoim wierzchowcem. Normalnie dobrze wytrzymywałem jego ataki, ale dzisiaj byłem rozkojarzony, bo znów śnił mi się dom. Przez to nie utrzymałem się i spadłem. Zwykle nie mam nic przeciwko wysokościom, ale spadanie z lecącego konia, nie jest przyjemne.
-Admet!!!-wrzasnął z rozpaczą w głosie Jake.
Wszyscy biorący udział w lekcji, rzucili się aby mnie pochwycić w locie, ale żadnemu z niewiadomych przyczyn nie powidło się. W pewnej chwili, gdy wszystko wydawało się stracone, coś na kształt podmuchu poderwało mnie i postawiło delikatnie na ziemi. Po chwili, gdy trochę ochłonąłem po upadku, zobaczyłem, że wszyscy wgapiają się na coś nad moją głową. Także tam popatrzyłem i zobaczyłem tam znak przedstawiający głowę o dwóch twarzach, na tle wielkiego płatka śniegu. Nie miałem wtedy wątpliwości. Wiedziałem, że jestem synem Boreasza, bo to jego symbol unosił się nad moją głową. Kiedy hologram znikł, jego miejsce zajął inny, przedstawiający trójząb Posejdona. W pewnym momencie poczułem coś na plecach, okazało się, że to złote skrzydła, takie jak, według mitologii greckiej wyrosły po jakimś czasie moim braciom, Kalaisowi i Zetesowi. Odkryłem, że mogą znikać i pojawiać się kiedy chcę.
-Witaj wśród nas, synu Boreasza- rzekł Chejron.
-Ej!- krzyknął Jake.- To nie fair, ja mam brązowe, a ten… chłystek, który spada z konia, ma mieć złote skrzydła!?- mówiąc to , Jake rozwinął swoje, a wszyscy się roześmieli.- A tak poważnie, to się cieszę, że nic ci się nie stało- rzekł po chwili i mnie serdecznie uścisnął.
Zbliżały się moje urodziny. Już od 2 tygodni mieszkam w domku Boreasza, razem z trójką rodzeństwa: Anne, Blake’iem i Georgem, zwanym Sroką, z powodu tego, jego „lepkich” rączek. Oprócz Jake’a od Notosa i Anne z mojego domku, najlepiej dogaduję się z Percym, ponieważ, jestem wnukiem Posejdona, i tak jak on (Percy, nie Posejdon) uwielbiam pływać, oraz . Możecie uważać, że to dziwne i niebezpieczne połączenie, woda z powietrzem, ale trudno, to nie moja wina, tylko taty i dziadka. Nie mówiłem tego nikomu, ale podoba mi się Julie z domku Zefira, wiatru wschodniego. Ma wspaniałe srebrzyste i smukłe skrzydła, piękne złote włosy i ciepłe zielone oczy.
W dzień urodzin, dostałem mnóstwo prezentów. Od dziadka dostałem pegaza, a od mojego rodzeństwa i kuzynostwa (ludzi od Notosa, Zefira, Apeliotesa,Kajkiasa,Eurosa, Skirona i Lipsa, wiem dużo ich, ale stron świata jest osiem: N, E, S, W, NE, NW, SE, SW) pełne greckie uzbrojenie. Jednak najlepszym prezentem był ten od taty, ponieważ przyniósł go osobiście. Dał mi łuk i strzały (które, po wystrzeleniu wracają do kołczanu, jak miecz Percy’ego do jego kieszeni) z drzewa, które rośnie w świętym lesie Artemidy. Nic o tym nie wie, a ja nie zamierzam jej informować. Cięciwa została upleciona z włosów ogona Pegaza, ale nie takiego obozowego, tylko od tego nieśmiertelnego. Ojciec powiedział mi, że nie łatwo było to zdobyć. Złapanie Pegaza jest nie lada wyzwaniem nawet dla boga wiatru, musiał go gonić przez tydzień, i dopiero wtedy Pegaz, z podziwu dla jego szybkości ofiarował mu te kilka włosów. W każdym razie łuku nie da się złamać, a cięciwa nie może pęknąć, oraz rzadko się z niego chybia i nie da się go zgubić.
-T-tato, nie wiem co powiedzieć- wyjąkałem.
-To nic nie mów- odpowiedział.- Będę się starał wynagrodzić ci to, co sam straciłeś. Twoja matka była niezwykłą kobietą- zakończył z melancholią.
-Wiem, dlatego tak za nią tęsknię.
-Ja też-rzekł ze smutkiem.- Uważaj na siebie! Masz niezwykłą moc, więc wiele potworów będzie chciało ciebie zabić. Zeus zastanawia się co z tobą zrobić, bo jeszcze nigdy nie było herosa, który złączył te dwa żywioły: wodę i powietrze, więc postaraj się nie zrobić sobie wrogów wśród bogów.
-Zrymowało ci się- zauważyłem z braku czegoś mądrzejszego do powiedzenia.
-Masz rację! Wrogów-bogów. Ja nawet nie czuję jak mi się rymuje. Może nawet po jakimś czasie przebiję Apolla.-odpowiedział ze śmiechem.
-O, to nie będzie trudne. Słyszałem jego popisy, a jest to gorsze gdybym walczył po raz trzeci z Minotaurem-powiedział Percy.
-Ej, ludzie! I bogowie, oczywiście. Skończcie te pogaduchy i zacznijmy wreszcie ucztę! -zawołał zawsze pamiętający o jedzeniu Jake.
Roześmieliśmy się i na tym okrzyku skończywszy rozmowy, wszyscy rzucili się na żarcie.
Tydzień później rano na śniadaniu Pan D. ogłosił:
-Dzisiaj po południu będzie bitwa o sztandar, a jutro, w sobotę wyścig rydwanów. Tak oczywiście świetnie, świetnie, wszyscy się cieszą, hura. A teraz wracać do zwykłych zajęć!- tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy śniadanie i zadowoleni pobiegliśmy sprzątać domki przed inspekcją.
Właśnie kończyłem zamiatać podłogę, gdy przyszedł Leo Valdez, grupowy domku Hefajstosa i zarządził zbiórkę na dworze. Potem poprosił Anne, ze sobą na inspekcję domku. A właśnie! Wcześniej wam nie powiedziałem, więc teraz mówię: Anne jest naszą grupową. Jest z nas najstarsza i to właściwie dzięki niej otrząsnąłem się po śmierci mamy. Ma tak jak ja niebieskie oczy, złote skrzydła i ciemno-brązowe włosy. Zachowuje się wobec nas jak naprawdę dobra, starsza siostra. Gdy Leo skończył inspekcję, dał nam 4 pkt na 5, bo znalazł pod łóżkiem Blake’a puste puszki po coli, jakie przemycił dla nas George. Oczywiście nasz Sroka dostał burę od naszej kochanej przywódczyni, ale nie przejął się tym zbytnio, i żeby ją udobruchać dał jej sześciopak 7 up’a.
O 13:00 poszliśmy na obiad, a po nim zaczęliśmy przygotowania do bitwy o sztandar. Założyłem swoją zbroję, przypasałem miecz, przypiąłem do pasa kołczan (Tak jest wygodniej, nie wiem jak można nosić go na plecach), wziąłem do ręki łuk i razem z resztą dzieci wiatrów polecieliśmy (dosłownie) do strumienia granicznego. Obóz podzielił się na dwie drużyny, jedna: wszystkie osiem wiatrów razem z domkiem Demeter, Ateną i Posejdonem (jakżeby inaczej, przecież w jednym jest Percy, a w drugim Annabeth), a w drugiej reszta. Chejron jak zwykle przypomniał zasady, a po chwili jakiś satyr zadął w róg. Bitwa się zaczęła.
niestety nie dodają się napisy pisane inną czcionką więc w tytule jest masło maślane, a miała być piękna czcionka
Fajny pomysł ze skrzydłami. Opko też fajne i jeszcze prośba czy mógłbyś/mogłabyś skomentować i przeczytać moje opko?
O wiele lepsze od poprzedniego :). Bardzo mi się podoba. I długość w porównaniu z Syn wiatru (1) jest powalająca ;). Celahirze muszę przyznać, że bardzo się postarałeś i….wyszło ci super opowiadanie ;). I bardzo ci dziękuję za dedykę :D. Życzę szczęścia i weny w dalszym pisaniu
Chione
Fajne opowiadanie 😀
Genialne!!!!!! Te skrzydła wspaniałe! Czekam na CD!
Poprawa KOLOSALNA!!! Nadal są błędy (znikające przecinki, zdania, które wyglądają jakbyś je przerabiał, nie wywalając tego, co było wcześniej, np. „o dobrych, choć często zimnych oczach, i wesołych”, a czasem po prostu szeroko pojęty bałagan i chaos, np. w akapicie, w którym poznajemy jego imię… ogólnie rzeczy, na które jest tylko jedna rada: SPRAWDZAĆ DZIESIĘĆ MILIONÓW RAZY), ale większość nie wali po oczach i da się czytać. Ba, lektura jest nawet całkiem przyjemna!
Jeśli z każdym opowiadaniem będziesz robić takie postępy, to pod częścią piątą będę mogła spokojnie napisać „ZA*EBISTE”.
Staraj się! Walcz z przecinkami! Zwyciężaj!
PS: Szkoda, że nie ma różnych czcionek
Świetny pomyls tyle ze ten opis Admeta w środku mi zupelnie nie pasuje. Chaos to gowna wada.
Ty byc bardzo zly, chaotyczny i za szybko sie uczacy i poprawiajacy czlowiek! Ja Cie nie lubic, bo ja byc w depresji, a ty nie pozwolic mi sie poznecac nad tym czyms. Oficjalnie strzelam focha 😀
Nawet nie zauważyłem kiedy to dodali 😀 Fajnie, że wam się to podoba.
Szkoda, że nie działają czionki Miało być napisane w kilku miejscach greką
why dopiero teraz ja to przeczytalam??? opowiadanie jest świetne i lepsze od poprzedniego 😀
Noo, naprawdę duża poprawa. Są małe błędy, ale treść je wynagradza