Nigdy nie płakała… Smutek to przelotne uczucie, które z czasem zanika, by znów powrócić ze zdwojoną siłą. Nie przełamała się. Trudno… Odwróciła się od grobu swojego najlepszego przyjaciela. Gdyby nie to, że za dwa dni mieli razem wyjechać z klatki nazywanej „obozem”… Coś się w niej poruszyło, jak nigdy dotąd. Jej usta zaczęły drżeć.
– Nigdy nie wiedziałaś co to miłość? – zapytała młoda dziewczyna stojąca obok niej.
– Przecież nie mogłam – wyrzuciła z siebie dziewczyna i odeszła szybkim krokiem. Trudno było uwierzyć, że przecież to właśnie jej matka zesłała na nią to przekleństwo. Ta głupia obietnica, ale ona nie musiała jej składać.
Odwróciła się do dziewczyny.
– Artemido – bogini popatrzyła na nią – Jeśli ja też złamię przysięgę, to co się stanie?
– Obietnica spadnie na twoje dzieci.
– A gdy nie będę miała dzieci? – zapytała. Artemida zastanowiła się w ciszy.
– Moja droga Celin… Nie możesz oszukać przekleństw – powiedziała w końcu bogini.
– Ale to nie moja wina, że moja matka złamała przysięgę… – wydukała dziewczyna.
Teraz jesteście w kropce, nieprawdaż? Otóż… Matka Celin, Hanny, w przeszłości została jedną z Łowczyń. Wyrzekła się romantycznej miłości i chłopaków. Ale, jak to każda szesnastolatka… Złamała obietnicę. Pokochała ojca Celin, Marka, który po pewnym czasie stał się jej mężem i nieświadoma niczego Hanny zrzuciła obietnicę na córkę. Nigdy nie miała prawa urodzić chłopca. Za to jej córka nigdy nie będzie umiała kochać. Nie posiadałaby ciepłego serca.
– Pretensje do swojej matki – wyrzuciła z siebie bogini łowów. Celin odbiegła od niej. Nie miała ochoty na użeranie się z kimś, do kogo nie miała dostatecznego zaufania. Jej towarzyszki stały przed cmentarzem pogrążone w smutku.
– Kim był dla ciebie Michael? – zapytała jedna z nich.
– Przyjacielem – odparła szybko Celin. Łowczynie pokręciły głowami. Odepchnęła jedną na bok i pobiegłam szybko w stronę taksówki. Spojrzała jeszcze raz na cmentarz.
– O Bogowie – westchnęła, przeklinając się, że nie wpadła na pomysł by rzucić się pod samochód.
– Gdzie jedziemy panienko? – zapytał kierowca.
– Na lotnisko – wyrzuciła z siebie. Jechali tak przez pół godziny (korki w Nowym Jorku są niemiłosierne). Nie zamierzała wracać do Obozu Herosów.
– Głupi jest ten świat – wyrzuciła z siebie. Taksówkarz spojrzał na nią w lusterku.
– Myślisz, że mi odpowiada? – zapytał z sarkazmem. Na lotnisku Celin zapłaciła kierowcy i wyszła z niewiarygodnie ciasnej taksówki. Zapłaciła za bilet złotymi drachmami i po pewnym czasie odleciała. Nie wiedziała, gdzie leci, ani ile to będzie trwało. Wiedziała, że będzie to jak najdalej od cmentarza w Nowym Jorku. Nagle samolot zaczął zbaczać z kursu. Z kabiny pilotów wypadła stewardessa.
– Proszę o spokój! – zawołała piskliwie. Celin wstała i podeszła do niej.
– Siadaj dziecko – zganiła ją koleżanka piskliwej. Dziewczyna pokręciła głową, zaś pierwsza stewardessa powiedziała:
– Idź i zadzwoń Sally. Chyba mamy tu kłopoty – następnie spojrzała na młodą Łowczynię. – Celin, prawda? Chodź ze mną – dziewczyna chwyciła Cel za nadgarstek i pociągnęła za sobą.
– Wyskoczysz – zwróciła się w końcu do niej. Celin otworzyła szeroko oczy.
– Słucham?
– Polly… – jeden z pilotów zwrócił się do stewardessy.
– Tak Jack?
– Posłuchaj, niech mała skoczy a my już zlecimy – Polly spojrzała na nią przeciągle. Nagle do kabiny wpadła Sally.
– Już zadzwoniłam… – powiedziała do drugiego pilota. Samolot nagle zaczął spadać. Polly wręczyła mi spadochron. Druga stewardessa zaprowadziła mnie na tył samolotu.
– Skoczysz i powiesz Artemidzie, że nie chciałam jej zdradzić. – wyrzuciła z siebie.
– Mama? – zapytała Celin.
– Skacz! – krzyknęła Sally i wypchnęła ją z samolotu. To była jej mama. Gdy Cel znalazła się już w zimnym oceanie samolot wybuch głośnym trzaskiem. Celin zaczęła płakać. Pierwszy raz w swoim życiu.
– Będziesz tu pływać? – usłyszała znajomy głos. Obróciła się i zauważyła Artemidę razem z najlepszą Łowczynią. Celin wdrapała się na platformę, na której stała bogini. Hillapoid (Łowczyni) dotknęła jej klatki piersiowej.
– Ciepło – rzekła ze strachem. Artemida popatrzyła na mnie ciepłym wzrokiem i powiedziała:
– Znalazłaś lekarstwo na przysięgę. A zgodnie z tym, o czym rozmawialiśmy na radzie… – Hilla szybko się odsunęła.
– Możesz sobie zażyczyć wszystkiego, ale tylko raz – Celin westchnęła. Bardzo chciała, żeby jej matka wróciła, ale coś podpowiadało jej, że jakby zażyczyła sobie powrotu Sally przekleństwo znów by na nią spadło. Nagle przypomniała sobie, dlaczego wyleciała z Ameryki.
– Chciałabym, żeby Michael ożył – wypowiedziała szybko lecz stanowczo. Hillapoid prawie spadła z platformy.
– Twoje życzenie się spełni. A teraz udawaj jedyną ocalałą. – Artemis mrugnęła do Celin porozumiewawczo, jakby była w jej wieku. Bogini zniknęła wraz z Hillapoid, a dziewczyna udawała, że się topi.
– Przecież umiałaś pływać! – usłyszała krzyk. Otworzyła zamknięte oczy i ujrzała Michaela płynącego na fali. Jej życzenie się spełniło. A nawet dwa.
– Mich! – zawołała z nutką radości.
– Słyszałem o wszystkim – powiedział chłopak, gdy wciągnął ją na falę. Celin podrapała się po głowie.
– Szkoda mi twojej mamy – rzekł. Dziewczyna zdenerwowała się.
– Nie potrzebuję współczucia – wyrzuciła z siebie. Michael popatrzył na nią swoim opiekuńczym wzrokiem.
– Naprawdę? – zapytał podejrzliwie.
– Nienawidzę cię za to – wypaliła Celin.
– A ja właśnie odwrotnie – zaśmiał się chłopak. Dziewczyna spojrzała na niego szybko. Jej serce, które dotychczas sprawiało wrażenie kamiennego zabiło szybciej. Zamyśliła się. Gdy byli w obozie Michael był nieokreślony.
– Jesteś synem Posejdona? – zapytała szybko.
– Nie, Ateny, wiesz? – odpowiedział sarkastycznie. Celin wiedziała, że żartuje. Trzeba było porównać jak ona czyta po grecku, choć nie jest herosem, a jak on rozszyfrowywuje literki. Nagle coś do niej dotarło. Była śmiertelnikiem. Głupią śmiertelną istota, która nie ma prawa wejść na teren obozu.
– Nie mogę z tobą iść do „herosowa” – powiedziała cicho.
– A skąd wiesz, że idziemy do obozu? – zapytał ze śmiechem Michael. – Zabieram cię tam, gdzie zawsze chciałaś pojechać – Celin zamrugała i zapytała:
– Do Paryża? – chłopak pokiwał głową.
Nagle dziewczyna zrozumiała, że on nie może być tylko przyjacielem. Zabierał ją do tak odległego zakątka.
– Nie musisz – wypaliła.
– Ale chcę – powiedział do niej i przyspieszył falę. Uśmiechnęła się do niego i poklepała go po ramieniu.
– Tylko się za bardzo nie podnieć, gdy zobaczysz Sekwanę.
– Ha ha ha. – wypalił Michael i spojrzał na nią – Myślałem, że Sekwana jest w Rosji.
THE END
fajne opowiadanie. i skończyło się szczęśliwie a ja lubię szczęśliwe zakończenia.
Też mi się podoba opowiadanie, tak jak Kaiserin kocham happy endy, więc jestem bardzo zadowolona zakończeniem :).
bardzo fajne 😀
ej, ktoś wie jak wstawić opowiadanie na bloga proszę pomóżcie
Super!!!
Dalej proszę!
fajne !!!
super
bardzo fajne, szybkie, miłe, przyjemne ;D napisz coś jeszcze 😉
Szkoda, że to koniec, ale napisz coś jeszcze
Do Artemidy: Jeżeli chodzi o bloga to na którym teraz napisałem ten komentarz to na zakładce „opowiadania” powinno być co masz zrobić.
Upps…. tam powyżej w moim komentarzu zamieniam to „napisałem” na „napisałam” – nie jestem facetem.
Extra
Btw, to Sekwana NIE JEST w Rosji…?! XD