[Opowiadanie prosto od Meli – bardzo dziękuję Mela napisała, że to raczej nie jest fanfik – ale bosko-olimpijska tematyka jest, więc publikujemy Pozdrawiam, Admin]
Prolog
Powstanie…
Przed kilkunastoma laty bogowie stworzyli dziecko. Ludzkie, acz nieśmiertelne od pewnego wieku dziecko miało strzec boskich mocy w razie kłopotów, a wychować je miały boginie na Olimpie. Jednakże tak się nie stało. Hades, jeden z trzech królujących nad światem bogów, zbuntował się przeciwko pozostałym dwóm braciom i chciał zgładzić owe boskie dziecko. Posejdon, panujący nad wodami całego świata, z polecenia Zeusa zabrał dziewczynkę i ukrył ją na Ziemi wśród zwykłych ludzi. Uświadomił ziemską parę, której kazał strzec dziecko przed złem. Wiedział, że Hades w końcu zechce zabić boskiego potomka.
Z inicjatywy bogów dziewczynie nadano imię Nike. Miała nieść zwycięstwo i, tak jak u boginki Nike, miała być ciemnowłosa, jednakże nie dano jej skrzydeł. W przyszłości miała być wysoka, a na jej głowie miał widnieć diadem z gwiazd, na podobieństwo Hery. W niej również swą cząstkę umieściła Atena. Cząstką tą miała być wielka mądrość, siła, niezłomny hart i honor. Miała być smukłą kobietą wielkiej urody o przejrzystych oczach i delikatnym wnętrzu na wzór Apolla i jego siostry, Artemis. W Hermesie zbyt wiele dobrych cech nie było, lecz umieścił w niej swą odwagę i w prezencie podarował skrzydlate sandały. Hefajstos zaś podarował jej pracowitość i wytrwałość. Pod jej stopami miały wyrastać najcudowniejsze kwiaty, a zewsząd otaczać najpiękniejsze rzeczy. Tego życzyła jej Afrodyta, racząc ją również delikatną cerą, uśmiechem godnym bogini i długimi, czarnymi rzęsami. A Eros? Czegóż mógł jej dać Amor? Wieczny mały chłopiec i psotny łobuz podarował jej uwodzicielskie spojrzenie, więc kiedy tylko zapragnęłaby i wyzwoliła w sobie tę moc mogłaby mieć każdego mężczyznę, choć Zeus wiedział, że honor, który otrzymała od Ateny nigdy, by jej na to nie pozwolił. Dzięki Charytom miała być pełna pogodnego wdzięku i radości, a Ares dał jej siłę i zdolność władania bronią, którą również jej podarował. Bogini Eos – Aurora podarowała jej piękny rumieniec na policzkach i szaty barwy szafiru. Selene oddała srebrzysty blask i umiłowanie tarczy księżyca. Jednak to Boreasz, Notos, Zefir i Euros, bogowie czterech głównych wiatrów: północnego, południowego, wschodniego i zachodniego oddali jej władze nad powietrzem, które było wszędzie i zawsze mogło stanąć w jej obronie.
Mimo wszystkich wielkich darów, które ofiarowali jej bogowie i boginie, żaden nie był tak wielki i potężny, co dar trzech boskich braci: Zeusa, Posejdona i Hadesa. Pan wszystkich bogów oddał jej cząstkę swego pioruna. Drugi z braci, pan mórz i oceanów podarował dziewczynie władzę nad wodą wszelkiej maści. Pan podziemi dał jej niechętnie i pod przymusem swój ogień. I tak powstała bogini bogiń, której oczy mówiły wszystko. Kiedy była szczęśliwa lub w jej emocjach panowała równowaga, w oczach widać było głębię oceanu. Jej smutek bądź rozżalenie, wywoływał w jej tęczówkach widok wirującego wiatr. Lecz kiedy wygrywała w niej złość, z oczu nie tylko „ciskała piorunami”, ale również odbijały się w nich ognie piekielne i czeluści Tartaru.
Więc boska Nike miała dorastać na Ziemi, wśród jej podobnych ludzi, a zdolności dziewczyny miały pozostać tajemnicą dla wszystkich ludzi za wyjątkiem jej opiekunów. Przeznaczeniem Nike było zostać tajną bronią bogów i ubezpieczeniem na przeżycie, choć ich cząstek w razie zagłady. I tak powstało prawdziwe Zwycięstwo. Dziewczyna, która miała do niego doprowadzić.
Bogowie nie przewidzieli jednak, że na jej drodze mogą stanąć tytani i herosi – bogowie półkrwi; dzieci, które bogowie mieli ze śmiertelnikami, często zbliżonymi ich sercom. Aczkolwiek niezbyt często zdarzało się dziecko, które miałoby dobre usposobienie. Ich zasadniczą wadą było przejmowanie najgorszych cech boskiego rodzica.
Wpis I
Marzec.
Wiktoria.
Czy ja jestem normalna? Moje tak zwane „koleżanki” mówiły, że mam nie równo pod sufitem. I może miały rację. Ja sama uważam, że jestem „inna”. No, bo, czy wszystkie zwierzęta mijają szerokim łukiem zwykłego człowieka? No właśnie, raczej nie. Więc można nazwać mnie normalną? Nie gwarantuję, że lektura tej książki nie zmieni Cię w kogoś takiego jak ja, choć to chyba mało prawdopodobne. Z tego, co wiem coś takiego dziedziczy się w genach. Jeśli o mnie chodzi to nie wiem, po którym z rodziców odziedziczyłam to „coś”. Czemu nie wiem, zapytasz. Proste pytanie – prosta odpowiedź. Nie znałam swoich rodziców. Odkąd tylko pamiętam nie żyją, więc raczej nie mam, za czym tęsknić. Bo jak można tęsknić za czymś, czego się nie znało, nie zna i nigdy nie pozna? Taaak…
Popatrzyłam ze znudzeniem na kawałek ciasta z bitą śmietaną i gruszką, który miałam na łyżeczce i unosiłam so ust. Skrzywiłam się lekko, przyglądając się mu jakby zaraz coś miało z niego wypełznąć. Wywróciłam oczami. A co mi tam… Włożyłam ciasto do ust i przeżułam je dokładnie, szukając w nim jakichkolwiek pozostałości gruszek. Może i jakieś w nim były, ale jak już, to jedna mała gruszeczka na całą brytfankę placka. Lekko zalatywał też stęchlizną, albo byłam przewrażliwiona. Zapewne zwykłemu człowiekowi by smakował, ale moje wyostrzone zmysły czasem dawały mi popalić. Postanowiłam nie kończyć placka nie tylko z powodu gruszek czy posmaku stęchlizny. Po prostu był za słodki, ale czego można się spodziewać po osobie, dla której za słodka jest gorzka czekolada Wedla czy niesłodzona zielona herbata? No właśnie. Dlatego jestem taka chuda. Nie toleruję cukru raczej z przyczyn smakowych niż dla zdrowia. Mnie raczej nic nie jest w stanie zaszkodzić. Nigdy w życiu nawet nie złapałam kataru! Czasem się zastanawiam, czy czasem nie jestem z innej planety i nie zostałam zesłana na Ziemię w celu zniszczenia jej mieszkańców. No bo jeśli nie, to co? Poco by mi były te wszystkie szmery bajery i fajerwerki? Do urządzania pokazów pirotechnicznych? Raczej nie sądzę. A może jednak jestem kosmitką? Z drugiej strony wszystko możliwe.
Wyszłam powoli z małej cukierni, w której przesiedziałam całe przedpołudnie, żeby tylko nie musieć iść do szkoły. Z plecakiem przewieszonym przez jedno ramie, ruszyłam ulicami miasta. Zaczynały się wiosenne roztopy, które i tak zaczęły się dość późno, bo po koniec marca i wszyscy zastanawiali się, dlaczego wiosna przyszła tak późno. Zresztą ja też się zastanawiałam. Przez myśl przeszło mi, że to może przeze mnie, ale to raczej nie możliwe, bo jak ja mogę na to wpływać. Przecież całe życie potrafiłam zapanować nad przyrodą. Wywoływałam deszcze, susze i inne takie, dopóki nie nauczyłam się panować nad mocą. W gruncie rzeczy władza nad wodą, ogniem i powietrzem (okazjonalnie wywoływanie wyładowań atmosferycznych) nie jest takie złe. Można do tego przywyknąć, ale to może być fajne do czasu. Chyba właśnie wtedy mijał ten czas. Coś się zaczynało ze mną dziać, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, co to było i jak to było ważne.
Objęłam się ramionami, zerkając w górę. Zanim wyszłam z cukierni i ruszyłam w stronę parku, zza puchowych chmurek wyglądało słońce, ale później nad moją głową stało się coś dziwnego. Na niebie rozciągały się popielate chmury. Wyglądały na burzowe, ale nie spadła z nich ani kropla deszczu, nie dobył się żaden dźwięk zwiastujący burzę, czy cokolwiek innego.
Rzuciłam się niemal biegiem przez miasto, tylko co jakiś czas odrywając wzrok od nieba i starając się nie potrącić żadnego przechodnia, których i tak na chodnikach było niewiele. A jeśli już kogoś mijałam, śpieszył się do domu, żeby jak najszybciej schronić się przed nadchodzącą nawałnicą, którą zwiastowały chmury. Szłam szybkim krokiem, a chmury szły za mną, nie odstępując mnie nawet na krok. Dokładnie tak jakby czekały na mój ruch. Jakbym miała dać im znać, czy mają odejść czy zostać i spustoszyć miasto błyskawicami, deszczem lub silnym gradobiciem. Może i na mnie czekały, ale ja nie zamierzałam im odpowiadać. Dlaczego nie mogę mieć problemów jak każda inna nastolatka, tylko muszę uciekać przed jakimiś strasznymi chmurami, które towarzyszą mi na każdym kroku? I gdzie tu sprawiedliwość?! Zadaję głupie pytania. WSZĘDZIE, TYLKO NIE TAM GDZIE JEJ NAJBARDZIEJ POTRZEBA!
Obejrzałam się za siebie i nagle wpadłam na kogoś, niemal go przewracając. Spojrzałam na chłopaka, który trzymał mnie w ramionach. Na głowie miał kaptur granatowej bluzy i na pierwszy rzut oka na jego twarz zalaną cieniem wyglądał trochę jak młodociany bandyta, który za chwilę miał wyciągnąć nóż z rękawa, a uścisk miał nienaturalnie silny. Przełknęłam ślinę, kiedy uniósł rękę, ale on zrobił to tylko po to, aby zrzucić z głowy kaptur. Miał średniej długości, dokładnie przyczesane, kasztanowe włosy z grzywką na dwie trzecie czoła, i nawet nie zdziwiło mnie to, że po zdjęciu kaptura, nie były nawet w najmniejszym stopniu potargane czy naelektryzowane, a na jasnej cerze (w szczególności na zgrabnym nosie) widniało sporo ledwo widocznych piegów. Miał również nieco zbyt długie usta, ale pewnie głównie, dlatego wydawał mi się słodki. I mogłam się założyć, że miał śliczny uśmiech. Ciasteczko, jakby to określiła moja najlepsza i jedyna przyjaciółka. Może dla innej dziewczyny byłby przeciętny, ale dla mnie był po prostu boski. Serce zaczęło mi szybciej bić, na widok jego srebrnych oczu. Wyglądały jakby ktoś wylał na nie rtęć.
– Najmocniej przepraszam – odsunęłam się od niego zakłopotana. Przez jedną, krótką sekundę, wydawało mi się, że nie chciał mnie wypuścić.
– Nie szkodzi – odparł, wpatrując się w moje oczy, jakby były czymś magicznym. Po chwili otrzeźwiał i wyciągnął do mnie rękę w geście powitania. – Jestem Adam.
?- Wiktoria. – Ujęłam jego dłoń, a moje ciało przeszył prąd. Kiedy to się stało aż podskoczyłam, ponieważ z nieba dobył się grzmiący odgłos i pojawiła się na nim błyskawica.
?- Boisz się burzy? – Uśmiechnął się do mnie. Tak jak myślałam. Jego uśmiech był piękny, a oczy zaczęły mu błyszczeć.
– Nie, właściwie to nie ?- odparłam, starając się być swobodna i nie zacząć się rozpływać. – To było niespodziewane – dodałam nieco zakłopotana, a w myślach przeklinałam tę zasraną burzę, czy cokolwiek to było.
– Zawsze uważałem, że najfajniejszych ludzi spotyka się przez zderzenie z nimi. – Zaśmiał się, co wywołało uśmiech również na mojej twarzy. W jego srebrzystych oczach migotały iskierki. Po chwili spojrzał na mój plecak przewieszony przez lewe ramie. – Wagary?
Również na niego spojrzałam, ale tylko na chwilę.
– Ta, nie miałam ochoty siedzieć w szkole.
– Wolałaś siedzieć w cukierni w taką pogodę. – Zerknął na niebo, a ja zdałam sobie sprawę, że nie jestem zdziwiona tym, że wiedział, iż całe przedpołudnie spędziłam w cukierni. Przez głowę przemknął mi obraz przedstawiający jego postać, kiedy minęliśmy się, jak wchodziłam do cukierni. Wtedy nawet się nu nie przyjrzałam.
Skinęłam głową, nie dając po sobie poznać zamyślenia.
Przez chwilę miałam wrażenie, że nie chciał oderwać wzroku od moich oczu, ale to musiało być tylko złudzenie. Spojrzał na zegarek na lewym nadgarstku.
– Wybacz – rzucił. – Muszę już iść. – Zastukał palcem w szybkę chroniącą tarczę zegarka. – Czas mnie goni. Może się jeszcze kiedyś spotkamy.
Uśmiechnęłam się, ale w głębi serca byłam strasznie zawiedziona.
– Jeśli tak, to do zobaczenia – odparłam, a Adam ruszył w kierunku przejścia dla pieszych. Już miałam iść dalej w kierunku domu, kiedy rozległ się przeraźliwy pisk. Mimowolnie odwróciłam się w stronę ulicy i natychmiast, nie myśląc, wyciągnęłam przed siebie rękę, skupiając w niej całą koncentracje. Sama nie wiedziałam, co konkretnie chcę zrobić. Zawiał silny wiatr i uniósł centymetr nad ziemię samochód, który kilka sekund wcześniej jechał rozpędzony wprost na Adama. Teraz jego koła kręciły się coraz wolniej w powietrzu, a chłopak stał jak sparaliżowany i patrzył na jego przedni zderzak będący tylko kilka centymetrów od niego. Koła się zatrzymały, a ja niewiele myśląc, rzuciłam się do ucieczki. Wbiegłam do jednego z zaułków i obrałam kurs na osiedle, na którym mieszkałam.
CDN
Łał, Łał…
Kto pisał???
😉
A sory jest;)
kolejne opowiadanie z
percyjackson.fora.pl
rządimy !
Jej, jedno z najlepszych jakie jest na tym blogu oO 😉
Dziękuję 😉
Ma ktoś jakiś pomysł na CD??? BŁAGAM! POMOCY!
Pozdrawiam
tak
ty pójdziesz do szkoły pokłócisz się z kimś a potem okaże się ze ten chłopak jest nowy w waszej klasie
standard, ale dobry. Może być 😀 myślę, że jeszcze dzisiaj coś napiszę.
juhu !
ja już napisałęm i wysłąłem
ale ty jesteś mistrzynią !
wow…
O.O
G-E-N-I-A-L-N-E!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Po prostu C-U-D-O!!!!!!!!
Mela, zrób z niego herosa i czarny charakter jednocześnie Na przykład syna bogini niezgody!
Dziękuję wam
adminie, czy ty czytasz mi w myślach przez internet??? chce, żeby chciał ją zabić, bo (jak twierdzimy razem z Perseuszem) w każdej książce musi być miłość, fantastyka i śmierć, choć niekoniecznie musi do niej dojść, ale ból ma być.
W każdym razie nadal czekam na pomysły, jeśli ktoś jakiś ma
ok
oni się w sobie zkahają ale on będzie musiał z nią walczyć
świetne
S Z O K!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Najlepsze jakie dotąd czytałam. Lepsze niż niejedna książka a wiedz że czytałam wiele. Kiedy CD?
P.S. Może z powodu daru Artemidy powinien towarzyszyć jej jakiś dziki zwierzak? Nie wiem jakiś sokół czy wilk…xp
Fajne.
Będzie cd??? Błagam, powiedz, że tak!
superowe daj CD
trochę mi zajęło wymyślenie, co w ogóle mam dalej zrobić z tym opowiadaniem xD właśnie jestem w trakcie przepisywania 2 rozdziału i pisania 3. Jeszcze dziaj wyślę. Bynajmniej tak mi się wydaje 😛
Super! Wysyłaj to opowiadanie jak najszybciej!
SUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUpEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEr
genialneeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee
Nie wyobrażam sobie dziecka, które łączy cechy wszystkich bogów.
Musiałoby być bardzoooooooo wybuchowe! Poza tym Posejdon nie dał jej raczej władzy nad wodą wszelkiej MAŚĆI.
Poza tym barzdzo fajny pomysł.
SUPER!!!
świetne!:)
„Wiktoria znaczy zwycięstwo” super 😀
Boski potomek…
Nie, mam zbyt bujną wyobraźnię.
Czekam na ciąg dalszy i… <3 Adam