Bitwa o sztandar jeszcze się nie skończyła. Ewodia pokonując Percy’ego umożliwiła nam wygraną. Kilka osób z naszej drużyny pobiegło po trofeum wroga, ale ja i moja towarzyszka musiałyśmy zatrzymać pościg i równocześnie strzec naszego sztandaru. W moją stronę biegły trzy dziewczyny, a do Ewodii zbliżali się trzej chłopcy. Przez chwilę nie wiedziałam co robić. Nagle w moją stronę poleciał grad strzał. Jednak na szczęcie byłam przestraszona i jak zawsze w takich sytuacjach udało mi się zamienić wszystkie strzały w stado małych, błękitnych ptaszków, którym kazałam atakować moje przeciwniczki. Dzięki temu zyskałam trochę czasu. Mogłam przez krótką chwilę obserwować zachowanie rudowłosej Ewodii. Atakował ją właśnie jakiś wielki osiłek z domku Aresa. Widząc kruchą dziesięciolatkę nie spodziewał się oporu z jej strony (widać nie widział jej poprzedniego pojedynku). Gdy był już jakieś niecałe pół metra od niej dziewczynka podskoczyła bardzo wysoko – za wysoko jak na normalny skok. Wylądowała w koronie ogromnego drzewa. Trochę zdziwiony chłopak zaczął wspinaczkę (wraz ze swoim przyrodnim bratem) po pniu drzewa. Gdy przeciwnik był już prawie na szczycie, Ewodia wypuściła ze swego łuku strzałę, która zahaczając o zbroję pierwszego chłopca zwaliła go na ziemie. Następnie dziewczyna skoczyła z drzewa i bardzo powoli lecąc miękko wylądowała na ziemi. W tym momencie zauważyłam, że moje przeciwniczki uporały się z ptakami, więc musiałam się nimi zająć – pobiegłam w stronę pobliskiego drzewa gęsto porośniętego bluszczem. Kiedy mnie dogoniły szybko wspięłam się na wysokość kilku metrów. Zamknęłam oczy i krótko pomyślałam. Następnie podniosłam rękę do góry, a wraz z nią podniósł się cały bluszcz unosząc mnie do góry. Uwielbiałam to uczucie panowania nad roślinami. Dziewczyny szybko rozpoczęły odwrót, jednak roślina unieruchomiła je na dobre. Wisiały teraz wysoko nad ziemią ‑ całe powiązane. Zeskoczywszy na ziemię szybko pobiegłam zobaczyć, co się stało z Ewodią. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam dziewczynkę ze sztandarem przeciwników w ręce. Niedaleko zobaczyłam mocno związanych chłopców.
– Chyba udało mi się wygrać – powiedziała Ewodia. – Ten sztandar zapewnia nam zwycięstwo, prawda?
– Tak, tak – odparłam, czując nagłe zmęczenie.
Nagle rozległ się głos trąbki i z lasu wyłoniły się obie drużyny z Chejronem na czele.
– Drużyna czerwona wygrała! – krzyknął
Wszyscy herosi z czerwonymi znakami na zbroi zaczęli wiwatować – podnieśli Ewodię na ręce i zaczęli chórem wrzeszczeć „Ewodia, Ewodia!!!” Dziewczynka mocno się zarumieniła, ale na jej twarzy była wypisana duma…
CDN
Hah! Niezłe!
Genialne!!!!!!
Dalej proszę!
Super ! 😉
kiedy następne?
Świetne xD
Czekam niecierpliwie na następne części 😉
Czy tylko ja nie znam narratora? Ze mną coraz gorzej xD
Nie jesteś sama ^^ A co do rodzica to mam podejrzenia 😉
jeszcze !!!!!!!!!
Seleno, co się z tobą stało? Czemu nie piszesz???
Selio pisz więcej a mam pytanie czy boski rodzic to Artemida??
Seleno pisz prosze, mi się zdaje że to albo Artemida tak jak Atenie lub Gaja(tak jakoś :P)
Pisz!Pisz!Pisz! Jesteś genialna!
zgadzam się z kłamczuchem ;)bardzo możliwe że jest ona córką Gaji lub jakąś jej wnuczką :p
Matką narratorki może być Hekate, ale to tylko podejrzenia…
A opowiadanie jak zawsze świetne
Ja obstawiam Demeter (o narratorkę chodzi, ofc). Co do Ewodii nie mam pojęcia
nie wiem czy ktoś kiedykolwiek przeczyta ten komentarz, ale matką Ewodii jest bogini zwycięstwa Nike.
Przepraszam, że 10 trzymałam was w niepewności
Ja przeczytałem! Ha! CZEKAŁEM TYLE, ŻE NAWET ZAPOMNIAŁEM, ŻE CZEKAŁEM, CZY TO SIĘ KIEDYŚ WYJAŚNI 😀