– Ile ja się jeszcze będę szkolić, hm? – Katarina zadała pytanie w przestrzeń, bo jej nauczyciel właśnie zmienił kształt i jako skorpion zniknął w wysokiej trawie.
Wędrowali razem kilka tygodni, więc nie czuła się już zaskoczona, gdy Skorpi rozpływał się nagle w powietrzu i odnajdował w okolicy jej stóp. Gorzej jest z zamianą w drugą stronę, uświadomiła sobie, gdy tuż za swoim uchem usłyszała chichot.
– Aż będziesz najlepsza.
Dobrze, że już mi nie czyta w myślach, przemknęło Kat przez głowę. Odwróciła się i stanęła oko w oko z rozbawionym dwudziestolatkiem.
– Nie lubię, jak tak robisz Skorpi – wybuchnęła.
– A ja nie lubię, jak mnie nazywasz tym pretensjonalnym imieniem – chłopak skrzywił się lekko. – Widzę, że czeka nas jeszcze dużo pracy, zanim będzie cię można puścić między ludzi.
– Bo co?! Bo cię nazywam Skorpi?!
– Bo udało mi się wyprowadzić cię z równowagi…
Chłopak, który był skorpionem, wyglądał na zadowolonego. Zawsze go cieszyło, gdy wytknął Katarinie błąd. Dziewczyna czasami miała go ochotę udusić, tylko że nic by to nie dało. Po pierwsze dlatego, że nie miała szans w walce z nim. Po drugie – lubiła go. Był jej jedynym przyjacielem i opiekunem. Obie te rzeczy nie przeszkodziły jej teraz rzucić się na niego z pięściami.
– Aj! Ajaj! Żebyś sobie przypadkiem krzywdy nie zrobiła! – kpił chłopak, zgrabnie unikając jej ciosów.
– Nienawidzę cię! Nie znoszę! – Kat usiłowała podciąć Skorpionowi nogi, ale ten przewidział jej ruch i przeistoczył się w mgnieniu oka w swoją prawdziwą postać. Zanim dziewczyna zdołała złapać równowagę i zamierzyć się na przyczajonego w trawie pajęczaka, ten zmienił się na powrót w człowieka i delikatnie pchnął ją dłonią. Kat wyłożyła się jak długa.
– Powinniśmy jeszcze potrenować łapanie równowagi, nie sądzisz? – westchnął chłopak z fałszywym współczuciem w głosie. – Wstawaj, pokażę ci, jak balansować podczas walki.
Podskoczył lekko na jednej nodze, po czym pochylił się nad nią z wyciągniętą dłonią. Katarina dostrzegła nagle swoją szansę: silny kopniak w kolano, szarpnięcie za rękę i jednoczesny cios w szczękę. Trenowała te ruchy od kilku tygodni, ale dopiero tym razem udało jej się zaskoczyć nauczyciela. No prawie.
Upadł na nią już w półobrocie, gotów do dalszej walki. Cios z łokcia w żołądek pozbawił ją tchu, więc złapała go oburącz za szyję, skracając dystans.
– Sztylet, idiotko. Wyciągnij sztylet! – chłopak najwyraźniej nie miał zamiaru stracić okazji na lekcję praktyczną. Jednocześnie jeszcze raz uderzył ją łokciem, a Kat odruchowo przeturlała się w bok, co niewiele pomogło, skoro cały czas trzymała napastnika za szyję. I pewnie ta walka miałaby finał taki jak poprzednie – poobijana Kat i zadowolony z siebie skorpion usiedliby razem i omawiali każdy popełniony przez nią błąd – gdyby nie pewien drobiazg. Walczyli na zboczu a Kat przeturlała się w złą stronę.
Toczyli się dobrą chwilę, zmiatając po drodze bujnie porastające zbocze zielsko. Chłopak próbował wyrwać się z uścisku córki Afrodyty, ale ta miała do tego jakiś dryg. Zakończenie okazało się średnio przyjemne – z rozpędu uderzyli w drzewo i wstrząs zmusił Kat do rozplecenia dłoni. Lekko zdezorientowana usiadła i zerknęła na Skorpiona: leżał bez ruchu, a ze skroni spływała mu stróżka krwi. Dziewczyna natychmiast wyszarpnęła zza paska sztylet i zgrabnym ruchem przytknęła mu go do gardła.
– Miałeś rację z tym sztyletem, Skorpi – wydyszała.
Chłopak otworzył szeroko oczy i uśmiechnął.
– Ładnie. Całkiem ładnie. Idziemy do ludzi.
***
Hydraulik Mike zasiadł przy stoliku w przydrożnym barze: na talerzu leżała nagroda za cały dzień użerania się z cieknącymi rurami. Obiad. W maleńkim pomieszczeniu znajdował się tylko jeden stolik i brudna lada, za którą siedział naburmuszony właściciel – niejaki Soprano. Kompletnie nie mógł zrozumieć, dlaczego ten facet musiał mu przeszkodzić w prowadzeniu lokalu i zażądać hamburgera. Na szczęście to jedyny idiota tego dnia, pomyślał z ulgą Soprano, po czym zaklął w duchu – do pomieszczenia weszła młoda kobieta.
– Zamknięte – warknął.
– Taaaaak?… Naprawdę? – zagruchała klientka i uśmiechnęła się promiennie.
Mike podniósł głowę znad talerza. Właściciel lokalu powoli założył okulary. Kobieta wyglądała nieziemsko pięknie. Jej uroda nie dała się opisać, za to najwyraźniej zatykała dech w piersiach. Obaj mężczyźni jak na komendę zakrzyknęli:
– Oczywiście, że jest otwarte! po czym spojrzeli na siebie i poczuli wzajemną nienawiść.
– Ten facet już wychodzi, mamy wolny stolik – Soprano usiłował jednocześnie warczeć na klienta i słodko przemawiać do klientki. Niepotrzebnie. Kobieta nie wyglądała na zniechęconą.
– Nigdzie nie wychodzę! – oburzył się Mike. – Ale oczywiście ustąpię pani miejsca, pozwoli pani, że pomogę z krzesłem…
– Wynocha! – właściciel odzyskał rezon. W końcu to jego lokal i jego klientka. Miał ochotę udusić faceta od hamburgera.
– Ależ panowie, proszę się nie kłócić – zagruchała piękność. – Pan mi pomoże z krzesłem, a pan mi przyniesie kartę dań, dobrze?
Mężczyźni rzucili się do pomocy: Mike pochylił się nad krzesłem, Soprano nad stolikiem. Jak na komendę obaj się podnieśli. I jak na komendę obaj upadli. Piękna klientka uderzyła Mike’a kantem dłoni w szyję a właściciela poczęstowała silnym ciosem w splot słoneczny. Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie: z jej rękawa wytoczył się ogromny skorpion. Spadł na podłogę po czym natychmiast zmienił się w młodego mężczyznę.
– Nie no, Kat, jak mogłaś to tak spaprać? – w jego głosie słychać było irytację.
– Co spaprałam, co spaprałam?! Miałam ich unieszkodliwić i zrobiłam to! – wrzeszczała piękność o imieniu Kat.
– Unieszkodliwiłaś?! – chłopak czubkiem buta trącił pana Soprano. – Przecież on się rusza! A ten drugi? Nie trafiłaś! Ile razy ja ci mam powtarzać, że człowiek ma inną budowę niż skorpion?!
Mike myślał gorączkowo. Dlaczego ten facet uważa, że ona nie trafiła? Przecież on, Mike, miał początkowo wrażenie, że złamała mu szyję. Naprawdę świetnie biła.
– Jak nie trafiłam, popatrz na niego! Leży? Leży. Nie rusza się? Nie rusza! Czy ty choć raz nie możesz mnie pochwalić?! – piekliła się ślicznotka.
– Mam cię chwalić za zawalenie roboty?! Czyś ty rozum postradała?! Takie kawałki to można odstawiać w przedszkolu, a nie podczas wojny bogów! – skorpionowaty najwyraźniej szalał ze złości.
Mike uznał, że powinien się wtrącić.
– Proszę nie obrażać damy – wydusił z obolałej krtani. – Ona naprawdę ma talent…
Kłócąca się dwójka zamilkła i spojrzała na Mike’a. Wydawali się tak zdumieni, jak gdyby przemówiło do nich krzesło. Chłopak westchnął ciężko.
– Na Otchłań! Dlaczego muszę uczyć właśnie ciebie?
– Nie przeklinaj przy kobiecie – wyszeptał z podłogi Soprano, który najwyraźniej już wracał do siebie.
Ślicznotka przewróciła oczami a skorpionowaty parsknął śmiechem.
– Chodźmy stąd, zanim się zaczną oświadczać.
CDN
PS Będą jeszcze dwie części: w następnej będzie Percy, a w ostatniej zaroi się od znajomych z drugiego tomu 😉
No ciekawie, ciekawie ^^
O fajnie, jeszcze dwie części!!!!
Czekam!
Adminie… mogłeś nie zdradzać 😀 . I mam małą rewelacje! Nie będę czekał do premiery książki – zamawiam przez internet, nie chce mi się czekać całego tygodnia
swietne 😀
mam nadzieje, ze dalej bedzie juz tylko coraz ciekawiej ^^
Super… czekam na dalsze części.
Fajna ;D Ciekawe jak sie skończy..
Przecudne! 😀 Czekam na dalszy ciąg…
Mam pomysł! A to taki: Ja skończysz opowiadanie (adminie, bosko) to daj na, już zaprzyjaźnioną stronę, a dokładniej forum, będzie bosko, heroicznie i potwornie zarazem
Hm… a myślisz, że zaprzyjaźniona strona będzie chciała? oni tam fików mają własnych od groma i to bardzo fajnych, polecam
Będzie chciała, oj będzie. To tez jest bardzo fajne. A kolejne opowiadanie nie zaszkodzi.
I do tego polecania – przeczytałem dwa lub trzy, będę czytał dalej
cute ja też jestem skorpion ze zodiaku
Ja także. Adminie znalazłem błąd;
,,- Oczywiście, że jest otwarte! po czym spojrzeli na siebie i poczuli wzajemną nienawiść.”
A zapomniałeś dać ,,-” pomiędzy ,,otwarte” a ,,po czym”.
Najlepsza częśćXXXXDDDDD
Fajnie, fajnie, choć na koniec wyszło komicznie (ale taki chyba była zamiar ^^).
Kolejne części jak najbardziej pożądane