– Mmnie? Nieprawda, mój dowwwwcip jessssst nadal ossstry jak brzzzzytwa! – wycharczał Kakus, plując ogniem. Wyglądał na urażonego i to było jeszcze dziwniejsze niż jego uśmiech. Ale najdziwniejsze było to, że krowa, którą chwilę wcześniej wymachiwał, zaczęła… tracić powietrze. Z chwili na chwilę coraz bardziej flaczała, aż stała się tylko gumową powłoką. A przed momentem była żywą, wierzgającą krową!
– Widzisz Kakusie? Nawet mgły nie potrafisz utrzymać dłużej niż parę minut – babcia wyglądała na rozbawioną. – Mów, czego chcesz i znikaj.
– Ssssszukam chłopca. Czuję, żzzze tu jesssst!
– Oczywiście, tu jest kilku chłopców. Zajmuję się dziećmi znajomych przez weekend. O którego z nich ci chodzi?
Kakus rozglądnął się wokół bezradnie. Kilkanaścioro dzieci kłębiło się wokół staruszki i ta sytuacja wyraźnie go przerosła. Chyba nie miał zadatków na przedszkolankę. Zrezygnowany popatrzył na babcię i niespodziewanie wysyczał:
– A sssssemu TY zzzzajmujesz się dziećmi zzzznajomych? Co w nichhhh takiego jesssst, że aż TOBIE je powierzają?
– Nic. Sam widzisz. Zwykłe dzieci. Przeszłam na emeryturę i nie zajmuję się już sprawami wagi olimpijskiej.
– Nie wieeerzę ci! Tu jesssst chłopiec, którego poczułem ażżżżż w mojej noooorze.
– Przysięgam na Styks – powiedziała uroczyście babcia – że żadne z obecnych tu dzieci, które nosi spodnie, nie jest chłopcem, którego szukasz!
Zapadła cisza. Kakus wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować wewnętrznym ogniem. Z uszu unosił mu się dym a ustami wyciekała lawa. A potem nagle uspokoił się.
– Jeśli TY przysięgasssssz na Sssstyks… to w porządku. Przeprassssszam, zzzze przeszkodziłem.
Odszedł równie szybko, jak przybył. Zostało po nim rozwalone ogrodzenie, resztki tego czegoś, co było krową i gromadka przerażonych dzieci. Babcia głośno odetchnęła.
– A teraz czas sprzątnąć – oznajmiła, po czym energicznie pstryknęła palcami.
I nagle ogrodzeni znowu stało na swoim miejscu, zniknęły resztki pseudokrowy, a dzieciarnia wróciła do przerwanej zabawy, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Staruszka też jakoś zmalała.
– Babciu, kto to był ten pan? – wyszeptałem, ciągnąc ją za nogawkę farmerskich spodni.
– Pasterz. Na szczęście głupi. A teraz chodźmy się spakować, bo za chwilę przyjedzie po ciebie twoja mama.
Na pożegnanie staruszka dała mi do wypicia kubek wody. Tak jakoś się stało, że gdy ją wypiłem, to natychmiast zapomniałem na wiele lat o potworze, krowie i sukience. Dopiero niedawno, gdy czytałem o przygodach Heraklesa, ta historia wróciła do mojej świadomości.
Już nigdy więcej nie pojechałem do tej niby babci. Ciekawe, kim ona była?
Zarąbista babcia…
Z taką pójść do piaskownicy to żadne dziecko nie wydębi od ciebie wiaderka XD
Dobry pomysł babci z sukienką! Ha ha! On szukał chłopca
No cóż może kiedyś się dowiesz…fajnie by było XD
Bo taka babcia to skarb ^^
Najgorsze to, ze potem jej nie spotkał
No szkoda, że jej nie spotkał…pogadaliby sobie o starych czasach i popili herbatkę XD
kakus to Geryon?
Nie Kakus to Kakus, ale skojarzenie z Gerionem i 10. pracą Heraklesa bardzo zasadne. Znalazłem Kakusa w opisie wędrówki Heraklesa z trzodą Geriona – „potworny pasterz imieniem Kakus. (…) Korzystając z tego, że Herakles zasnął, ukradł dwa najwspanialsze byki oraz cztery jałówki, które zaciągnął za ogony do swej nory” (cytuję za „Mitami greckimi” R. Gravesa). Oczywiście ciąg dalszy był do przewidzenia – Herakles odnalazł złodzieja i ukarał go zgodnie z ówczesnymi zwyczajami.
„żadne z obecnych tu dzieci, które nosi spodnie, nie jest chłopcem, którego szukasz”- Nieźle to sobie wymyśliła
Fajne 😀
Super
nie źle
Zaczynam od starych opowiadań
W pewnym momencie pomyślałam o Hestii, ale energiczna babcia jakoś mi do niej nie pasuje ;). Cóż, jej tożsamość najwyraźniej zostanie tajemnicą