Byłem kiedyś bardzo mały. To się zdarza nawet herosom – chociaż niektórzy ograniczają ten etap życia do paru godzin. Ja niestety nie mam takiego daru, więc bardzo mały byłem dosyć długo.
Ale do rzeczy: jak byłem kilkuletnim brzdącem, to mama wysyłała mnie czasami do pewnej staruszki. Wtedy myślałem, że to moja babcia. Ta niby babcia miała duży dom z ogrodem, w którym mogłem się bawić całymi dniami. Dodatkową atrakcją było towarzystwo innych dzieciaków – babcia zawsze spraszała całą chmarę dzieci znajomych i sąsiadów, żeby się ze mną bawiły. W efekcie biedna staruszka zajmowała się jednocześnie przynajmniej tuzinem rozbrykanych kilkulatków, a ja czułem się prawie jak na koloniach.
Niestety „prawie” robi wielką różnicę No bo wszystko byłoby super, gdyby nie to, że babcia nie wypuszczała mnie z domu, jeśli nie byłem ubrany w sukienkę. Ba! wyraźnie starała się, żebym wyglądał jak mała dziewczynka. (Wyobrażacie sobie? Wyglądałem jak pulchna pięciolatka z loczkami). Staruszka była nieugięta, więc w całej gromadce kilkuletnich brzdąców nie wyróżniałem się niczym szczególnym, poza tym, że byłem jedynym chłopcem, który udawał dziewczynkę.
Z tą kiecką to mi do dzisiaj trochę wstyd, ale nic nie dorówna temu uczuciu, które ogarniało mnie wtedy. Moja pięcioletnia godność została zdeptana. Czułem się upokorzony i wściekły. I oczywiście byłem ciężko obrażony na cały świat, a szczególnie na babcię i te jej głupie wymysły. Do czasu. Bo to właśnie sukienka uratowała mi życie, gdy spotkałem po raz pierwszy potwora.
Przyszedł któregoś wieczoru, niespodziewanie, właściwie trudno określić skąd. Po prostu nagle się pojawił, ciągnąc za ogon krowę. To byłby śmieszny widok, gdyby nie był straszny, bo facet miał trzy głowy. I dałbym sobie głowę uciąć, choć mam tylko jedną, że gdy mówił z jego ust dobywały się płomienie – takie małe języczki ognia, jak z gazowego palnika.
Jak babcia go zobaczyła (a siedziała właśnie z nami w ogrodzie i dziergała szalik na drutach), to natychmiast zerwała się na równe nogi i popędziła do domu. Widzieliście kiedyś staruszkę biegnącą na autobus? Widok był podobny, tylko moja babuleńka biegła, jakby ten autobus jej uciekł 5 minut temu. Dopiero niedawno zrozumiałem, że pobiegła zadzwonić do mojej matki. Tymczasem facet podszedł do ogrodzenia, stuknął w nie palcem i zwyczajnie wywrócił cały płot. Niezły widok, swoją drogą. A facet szedł dalej.
– Wwwwiiitaammm… – z jego ust dobył się płomień, co zaszkodziło nieco artykulacji. – Ssssszukam chłopca. Maaaałego chłopca. Obiecaaałem jego mamie, że zzzzzabiorę go do domu. Który zzzzz wasss jessst chłopcem, na którego czeka mamusssssia?
– Ja! – wrzasnąłem głupio, ale w końcu ile można w kiecce po drzewach łazić? Poza tym bardzo tęskniłem za mamą.
– Bzzzzzdura. Nie jestesssss chłopcem, a tym bardziej TYM chłooopcemmm…
Chciałem zaprotestować, ale nagle z domu wychynęła babcia. Wydało mi się wtedy, że jakoś urosła i w ogóle się zmieniła. Stała się… eee… Mniej sympatyczna?
– Witaj Kakusie. Nie za daleko odszedłeś od swoich stad? – zapytała.
– Pan ma stada? Czy pan jest kowbojem?! – wrzasnęła Miley, niezbyt rozgarnięta córka sąsiadów. – Może nam pan pokazać, jak się rzuca lasso?!
Gość zwany Kakusem uśmiechnął się. Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję zobaczyć uśmiechającą się hienę, a w dodatku hienę, której z pyska strzelają płomienie, to będzie to w miarę podobne. Pod warunkiem, że wasza hiena będzie miała trzy głowy do uśmiechania.
– Osssszywiście – odrzekł, zanim babcia zdążyła mrugnąć okiem.
Akcja potoczyła się szybko: Kakus szarpnął mocno prowadzoną za ogon krową i nagle zaczął nią wywijać nad naszymi głowami. Dzieciaki (ja też) ze strachu zbiły się w gromadkę i zaczęły głośno szlochać, a wirująca krowa przesłoniła (nie wiedzieć czemu) całe niebo. Zapowiadał się koniec świata, ale babcia tylko prychnęła z pogardą:
– Dość tych popisów, Kakusie. Ta sztuczka z krową przestała być śmieszna jakieś tysiąc lat temu. Od czasu, gdy unieszkodliwił cię Herakles, stępił ci się dowcip.
CDN
Biedaku…. w kieckę cię wcisnęli
Jakoś nie słyszałem o tu Kakusie. Ale poszperam w necie to coś znajdę
Świetne! Naprawdę!
Zgadzam się z Jordin!!!
Nakładanie na chłopca kiecki to zniewaga… XD
ten tu kakus to z pewnością jest Geryon od wołów
zaczęłam trochę szperać w starszych opowiadaniach (: świetnie napisane adminie (:
Dzięki
Fajne
Ciekawa historia .
No, ciekawa. 😉
Fajne.
Interesujące, ja tam zawsze sobie wyobrazałam chłopaków w sukienkach 😀
heh niezle …:D czemu tak dlugo nie ma nastepnej czesci???
Ccllaarriissaa mówi:
heh niezle …:D czemu tak dlugo nie ma nastepnej czesci???
Bo nie ma Admina
Wtopił się gościu, ale przynajmniej w dobrym towarzystwie (Achilles też przechodził przez etap sukienki). 😉
Potwornie śmieszne!