Pamiętam dzień, w którym dowiedziałem się, że jestem herosem… Właściwie, to jeszcze się wtedy nie dowiedziałem. Ale naprawdę dało mi to do myślenia. Bo widzicie, podczas klasowej wycieczki do Metropolitan Museum of Art zniknąłem nauczycielkę matematyki.
Było tak: pojechaliśmy na wycieczkę do muzeum oglądać różne starożytne greckie i rzymskie posągi, wazy i takie tam. My, to znaczy dwadzieścia ośmioro dzieciaków z Yancy Academy (to taka szkoła z internatem dla dzieci z problemami) i nauczyciele – pan Brunner od łaciny i pani Dodds, matematyczka. Na tej wyprawie miałem być wyjątkowo grzeczny, bo groziło mi… no groziła mi śmierć przez zawieszenie w prawach ucznia, gwarantowana przez dyrekcję. A że Yancy była moją szóstą szkołą w ciągu sześciu lat nauki, to i starałem się, naprawdę.
Bo widzicie, ja jestem dzieckiem z problemami. Mam ADHD, dysleksję i talent do wpadania w kłopoty – tak jakby wszystkie dziwne/niewiarygodne/straszne wydarzenia czekały z utęsknieniem, aż pojawię się na horyzoncie i będzie można zrobić „bum”. Jak na przykład armata z czasów wojny o niepodległość, której wcale nie wycelowałem w szkolny autobus. Ale to było w innej szkole.
No więc na TEJ wycieczce chciałem być grzeczny. I właściwie większość czasu byłem. Aż do przerwy na drugie śniadanie.
Zaczęło się od tego, że Nancy Bobofit (taka wredna kleptomanka z mojej klasy) uwzięła się na Grovera (mojego najlepszego kumpla). Uwzięła się już wcześniej, ale dopiero podczas tej nieszczęsnej przerwy nie wytrzymałem i zrobiłem COŚ. Dokładnie nie wiem, ale nagle Nancy znalazła się w fontannie – chociaż naprawdę mógłbym przysiąc, że wcale jej nie dotknąłem.
Oczywiście to się nie mogło dobrze skończyć – natychmiast zareagowała pani Dodds (ona mnie już wcześniej nie lubiła, a teraz się jej tak okropnie, okropnie podłożyłem). Zresztą o tym można przeczytać w książce Złodziej Pioruna, więc… A co tam, zacytuję Wam:
– Pójdziesz ze mną – oznajmiła pani Dodds.
CDN
Pani Dodds.
Z nią matma nabiera nowego znaczenia.
Taa…pani Dodds to dosłownie demoniczna nauczycielka XD
Ja bym nie nazwał ją nauczycielką! Jeszcze by mnie zjadła czy coś!
Na Zeusa, będę mieć koszmary
Nie zjadłaby cię…najwyżej rozszarpała na strzępy…^^”
Nie ma to jak pocieszenie, no nie?
ej, tak się spytam, bo nie pamiętam – pani Dodds była Erynią? XD
Tak, Erynią, tylko nie wiem którą bo są trzy i są takie:
Alekto – (gr. Ἀληκτώ) – niestrudzona
Tyzyfone – (gr. Τισιφόνη) – mścicielka, wymierzająca karę, szczególnie prześladowała zabójców
Megajra – (gr. Μέγαιρα) – wroga, zawistna
wow…O.O…nie wiedziałam, że one maja imiona XD
pani dodds byla alekto. bylo o tym w ostatnim olimpijczyku