Alice chodziła zmoknięta przed obozem. Kochała deszcz, uwielbiała, jak drobne krople wody, licznie spływają po jej twarzy i włosach. Jednak w obozie nie ma deszczu. Dlatego często wymykała się poza granice bez wiedzy Chejrona. Jeszcze nigdy jej nie złapano, choć próbowano tego dokonać wielokrotnie. Potrafiła oszukać Dionizosa, nikt w domku nie wątpił, że z innymi bogami poradziłaby sobie równie dobrze.
Każdy sądził, że jej ojcem jest Hermes.
Ale pewności nie mieli, gdyż nie znano ani ojca Ali, ani matki.
Trafiła do obozu przez zupełny przypadek. Zgubiła się podczas wycieczki z domu dziecka. Miała wtedy niecałe sześć lat.
Jutrzejszego wieczoru ma urodziny… To już jej siedemnaste urodziny. Wyrosła.
Jest wysoka i szczupła, ma piękne, długie, kruczoczarne włosy i jasną cerę. Jej delikatne rysy twarzy, krwistoczerwone usta i przenikliwe, srebrzyste oczy wzbudzają szacunek oraz zaufanie.
Wie o tym. Wykorzystuje to zawsze, gdy na jej drodze pojawiają się trudności.
Potrafi świetnie walczyć, jest szybka, niezwykle zwinna, sprytna, no i oczywiście dokładna. Kiedy zadaje cięcie swoim mieczem, robi to precyzyjnie. Strzała, którą wypuści zawsze dosięga celu. Nigdy nie chybiła.
Tego wieczoru w wielkim domu odbywa się narada. Oczywiście Alice jest również zaproszona.
W końcu narada ma dotyczyć przebiegu jej misji.
Była przejęta. Marzyła o tej chwili, ale była też przerażona. Dostała zadanie, od którego może zależeć los całego obozu.
– Ali! – Sonia wołała ją z oddali. – Gdzie jesteś!?
Alice pędem puściła się w stronę domków. Po kilku minutach dobiegła do domku boga złodziei. Wyszła zza rogu, jak gdyby nigdy nic. Jedynie rumieńce na policzkach zdradzały, że biegła.
– Tu jestem. – Wyszeptała. Dopiero teraz spostrzegła, że jej koleżanka nie jest sama. Towarzyszyła jej nieznana dwójka.
Jednakże Ali czuła, że nie są oni przeciętnymi, kolejnymi półbogami.
– Kim jesteście? – Zapytała niepewnie.
– Twoim ratunkiem. – Wyszeptał chłopak o zamglonych oczach.
– Waszą ostatnią nadzieją – Powiedziała pewnie nieznajoma. A na dźwięk jej głosu dziewczynę przeszył lodowaty dreszcz.
Już wiedziała, z kim wyruszy na misję…
* * * * *
Anet nie chciała brać udziału w jakichkolwiek misjach. Jednakże musiała. Wiedziała, że od tego będzie zależeć los jej przyjaciela.
Kiedy trwała narada ona siedziała w domku i pakowała swoje rzeczy. Uśmiechnęła się. Założyła na szyję swój łańcuszek z zawieszką w kształcie łuku oraz kołczanu. Zawsze, gdy potrzebowała zamieniał się on w pełnowymiarową broń. Dostała go od Marco w ten okropny wieczór.
* * * * *
– Wiesz, mam dla Ciebie prezent. – Chłopak wyjął z kieszeni kurtki małe pudełeczko i wręczył mi je drżącą ręką. – Na pewno nie raz i nie dwa będzie Ci potrzebny.
– Dziękuję, nie musiałeś. – Uśmiechnęła się zaczerwieniona. Z ciekawością podniosła wieczko, a jej oczom ukazała się zawieszka z łańcuszkiem. Marzyła o takiej, jednak nie mogła znaleźć takiej zawieszki w żadnej pasmanterii, czy też u jubilera.
– Podoba Ci się? – Marco, z zaciekawieniem spojrzał w oczy przyjaciółki. Były w nich znajome mu płomyki. Dziewczyna po chwili pocałowała go. On ją przyciągnął do siebie i delikatnie odwzajemnił pocałunek.
* * * * *
W Wielkim Domu trwała zażarta dyskusja.
– Nie jesteście nam potrzebni! – Alice ledwo opanowywała się od wybuchu. Zwróciła się do centaura. – Wątpisz w moje siły Chejronie? Nie potrzebuję ich. Są zbędni.
– Popieram Ali. – Od stołu wstał Percy. – Mograno, Aleksie. – Zwrócił się do siedzących obok gości. – Szanuję was i wiem, że macie dużą wiedzę oraz doświadczenie. Mimo to, nie możemy przyjąć waszej pomocy. To zbyt wielkie ryzyko dla dziewczyn. Nie są jeszcze gotowe na… – Nie dokończył, bo do pomieszczenia weszła Anet.
– Gotowe, na co? – Zadała oschle pytanie.
– Moje drogie. – Aleks najwyraźniej nie przejmował się tym, że może zaraz wywołać wojnę między obozowiczami. – Chcę dać wam obu prezenty, jakoż, iż znam waszych rodziców… – Tu zerknął na Alice, która kurczowo zacisnęła palce na rękojeści miecza. – Poczuwam się do obowiązku wyposażenia was w przedmioty i moce, które pomogą wam przeżyć tą feralną oraz skazaną na niepowodzenie misję.
Stwierdzam depresję, bo kolejne niesamowite opko.
Cuuudne 😀 zajebiaszczei wgl.
ale z tą zawieszką to hahahahahhahaha śmieszna historia bo u mnie jest podobna 😀 tylko że to bransoletka 😀 bd mialy coś wspólnego w opowiadaniu 😉
Super, jak już Ci mówiłam. CD, please 😀
Przecineczki tańczą, tańczą, tańczą…
Fajne, choć może trochę przeciętne ???
Ale fajne, podoba mi się 😀
Uwaga: przecinki!
Zobaczymy, co się z tego wylęgnie. Jak na razie zapowiada się świetnie.