Rin:
Nikt nie chciał udzielić mi informacji o akademikach, więc latałem z walizką po szkole jak głupi. Postanowiłem poszukać gabinetu dyrcia, no ale chyba mnie znacie, nie? Nie znalazłem. Pomieszczenie, które uznałem za ten gabinet okazało się salą do treningów walk… Była tam ta dziewczynka ubrana na różowo z mojej klasy. Wymachiwała kijem. Obok stał jakiś facet. Pewnie nauczyciel.
-Przepraszam, ma pan może informacje o akademikach?- Spytałem.
-A z jakiej jesteś klasy?
-Z pierwszej…
-Ale a, b, c czy d?
-Tej mieszanej normalnej ze specjalną.- Odparłem zmieszany.
-Czyli z mojej.- Uśmiechnął się.- Jak się nazywasz?
-Jestem Rin Destroyed.- Tymczasem blondyna uciekła.
-Przepraszam, ja muszę już iść. – Zawołała
-Destroyed… Tak, wiem gdzie jest twój akademik. Zaprowadzić Cię?
-Tak!- W końcu. I zaczął prowadzić mnie przez korytarze. Po pięciu minutach zgubiłem drogę, i już nie pamiętałem skąd wyszliśmy… Będę się musiał trzymać współlokatora. W końcu dobrnęliśmy do męskich akademików.
-126 to twój pokój. To tam.- I pokazał drzwi. – Muszę iść.- Tym razem się nie pomyliłem. Otworzyłem drzwi do 126. Siedział tam na łóżku… Ten idiota!
-Ej to mój pokój!- Zawołałem zezłoszczony.
-Boże znowu ty. Ale jesteś uparty. To mój pokuj głupku.
-Ale powiedzieli mi, że mój.
-Wytłumaczymy to u pani.
-U tej cholernej zdziry od matmy? Nie lepiej u wychowawcy?
-Bardzo ja lubię. A wychowawcy nie ma.- Spojrzałem na niego jak na wariata.
-Jest. Zaprowadził mnie tu.
-Dobra idziemy do niego.- Wyszedł z pokoju, a ja za nim. Szedł dość szybko. Oczywiście nie zauważyłem jakiegoś papierka na ziemi i poślizgnąłem się. Po chwili leżałem na podłodze. Mój współtowarzysz zaczął się śmiać.
-Jak ty w ogóle się nazywasz?- Spytałem próbując się podnieść.
-Dan.
-Ja jestem Rin, jak coś…- Wstałem, ale nie utrzymałem się długo na świeżo umytej posadzce. Dan śmiał się jeszcze bardziej. –No co? Może byś mi pomógł?
-Mowy nie ma.- Doszliśmy do schodów. O nie! Tylko dwa razy w życiu pokonałem schody, nie turlając się. Kurczowo złapałem się poręczy i pomału postawiłem stopę na pierwszym stopniu. Dan dziwnie na mnie patrzył, ale udało mi się pokonać schody bez upadku! O wielki sukces. Doszliśmy do tablicy informacyjnej. Stał tam nasz wychowawca i wieszał jakieś kartki. Niestety byliśmy razem.
-Proszę pana, czy aby na pewno mamy razem pokój?- Spytałem
-Destroyed i Gray? Tak na pewno. I idźcie się rozpakować to pokoju.
-Pamiętasz drogę?- Spytałem go. Zaśmiał się.
-A ty nie?- Pokręciłem głową. Zaprowadził mnie do pokoju. Tym razem nie miałem tyle szczęścia i zanim wdrapałem się na schody to 3 razy zleciałem. Dan zwijał się ze śmiechu, ale czekał na mnie. Potem doszliśmy do pokoju.
-Gdzie masz walizkę?
-Tu.- Pokazałem mu swoją malutką walizeczkę.
-Masz tak mała walizkę. Wiem, że masz mało forsy ale nie, aż tak.- Nie zwróciłem na to uwagi. Wiedziałem, że tak będzie. Ale kurna, przecież nie wszyscy maja kasę. Dalej mówił coś o moich ciuchach i oraz mangach (tak jestem otaku), nazywając je komiksami dla dzieci. Spojrzałem na parę tomików ulubionej serii, które tak naprawdę ukradłem koleżance z byłej szkoły. Nie były dla dzieci! Postanowiłem odwdzięczyć się pięknem za nadobne.
-A to co to jest?- Chwyciłem ohydnego misia, który leżał na szafce nocnej Dana.- Co to za obrzydliwa zabaweczka?- Wyrwał mi go.
-Nie dotykaj! To pamiątka!
-Pamiątka!- Przedrzeźniłem go. Chwyciłem zdjęcie przedstawiające jego i jakąś małą dziewczynkę.
-Nie za młoda ona jak na twoją dziewczynę? I jak w ogóle ją zmusiłeś by z tobą chodziła? Gdybym był dziewczyną w życiu nie pozwolił bym Ci się do siebie zbliżyć. – Zarumienił się.
-To moja siostra. Siostra bliźniaczka…- Wydusił z siebie.
-A to dlatego jest taka brzydka…- Walnął mnie.
-Nie mów tak o niej!- Wrzasnął.
-Chcesz się bić?- Spytałem beztroskim tonem. Uciekł. Wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami. Tchórz. Uśmiechnąłem się triumfalnie. Tą rundę wygrałem ja. Stwierdziłem, że jestem zmęczony więc umyłem się. Siadłem na łóżku i cały dzień czytałem po raz setny moje mangi. Potem położyłem się spać. Kiedy obudziłem się rano, okazało się, że jest już 8. O 8 zaczynały się lekcje. Nie! Spóźnię się. W olbrzymim pośpiechu włożyłem mundurek, wziąłem torbę z książkami i pognałem… No właśnie… Gdzie jest sala do angielskiego? O kurka wodna… Szukałem jej przez całą lekcję. Na przerwie na szczęście natchnąłem się na Mallory. Zaprowadziła mnie do sali. Była to nowoczesna klasa, pomalowana na biało. Ławki i krzesła były wykonane z białego plastiku. Mam nadzieję że są wytrzymałe… Potem przerwa się skończyła, dostałem opier za to, że mnie nie było na pierwszej lekcji…
Potem oczywiście bujałem się na krześle, które się załamała. Wyrżnąłem na plecy. Auu… Dan oczywiście się śmiał. A ja dostałem kolejną uwagę… Świetnie. Za nieobecność na pierwszej lekcji też dostałem. Nasza nauczycielka była świrnięta. Ubierała się odblaskowo, miała ohydne pomarańczowe kłaki, kawę chlała chyba litrami i była po prostu dziwna.
Reszta lekcji też była nudna jak licho. W końcu pomiędzy piątą a szóstą był obiad. A wiecie, nie byłem na śniadaniu… Stołówka była olbrzymim pomieszczeniem. Okazało się, że przy stoliku byłem z nikim innym jak Danem, Mal, jakąś kujonką i panienką, która nie stroniła od różu. Musiałem siedzieć obok Dana. Wychylił się do różowej i coś powiedział pokazując na mnie palcem. Zaczęła się śmiać. Poszedłem do stołu szwedzkiego po jakieś jedzonko… Oczy mało nie wyszły mi z orbit. W życiu nie widziałem takich rarytasów! Nałożyłem sobie troszeczkę wszystkiego (a było tego dużo) i wróciłem do stolika. Zacząłem wcinać, nie zważając na innych… Po jakiś 10 minutach 3 wielkie talerze zostały spożytkowane przeze mnie. Kujonka gapiła się na mnie zza swoich szkieł.
-Jak ty to zjadłeś?- Spytała, ale zaraz zamilkła.
-Normalnie.- Odparłem z uśmiechem. – Nigdy nie jadłem lepiej.
Dan patrzył z lekkim lękiem na Mal, które grzebała w swoim kotlecie. Różowa jadła zupę. Chciała coś powiedzieć, ale Gotka powstrzymała ją skinieniem ręki.
-Daruj se, nikt tu nie lovcia Zjeberka.- Dziewczyna spojrzała na nią z wrogością, ale nic nie powiedziała.
-Owszem.- Dodał Dan.- Chyba, że on.- pokazał mnie.
-Nieprawda. Zjeber to ciota!- Zerwałem się, wrzeszcząc na całą stołówkę.
-Ale za to on ogląda chińskie bajki i czyta komiksy dla dzieci.- Dodał.
-To anime i manga!!!- Wydarłem się jeszcze głośniej. Cała stołówka zaczęła się śmiać. Dan tylko lekko chichotał.
-Też jestem otaku!- Wydarł się ktoś i wszystkie spojrzenia skierowały się na niego.- No co?
Potem wstałem od stołu i udałem się na kolejne lekcją, jaką była biologia. Podążyłem za kująnką. Dzięki temu się nie spóźniłem. Biolożka była grubą facetką około pięćdziesiątki. Miała lekko siwe, krótkie włosy i lekko świńską twarz.
-Witajcie kochani! To zrobimy dziś sobie małe pytanko?
-Przecież to pierwsza lekcja!- Zawyła Gotka.
-Właśnie. Zrobimy małe powtórzonko. Do tablicy przyjdzie Gray.- Dan wstał. Niechętnie podszedł do tablicy. Pani zadawała proste (jak dla mnie) pytania. No cóż… Zawsze byłem dobry z biologii. To był jeden z niewielu przedmiotów jakie lubiłem. Dan coś tam wydukał, ale ogólnie się ośmieszył. Dostał 3. Zaśmiałem się.
-Teraz do tablicy przyjdzie Destroyed.- W podskokach (choć glebiąc się po drodze) dobiegłem do tablicy. Pytania były banalne. Na każde odpowiedziałem. Dan nie dowierzał. Widziałem jego minę.
-Gratuluję, kochany. Dostajesz 5.
-Dziękuję, to dla mnie drobnostka.
-Interesujesz się biologią?
-Trochę.- I zaczęliśmy rozmawiać o zwierzętach, roślinkach, naturze, jej domku na wsi itp. To końca lekcji. Reszta klasy się nie udzielała. Już lubiłem tą panią.
Dan:
Kiedy dotarłem do pokoju natychmiast zacząłem sie rozpakowywać. Zajęło mi to pół godziny. Misia i zdjęcie postawiłem na nocnej szafce. Mam nadzieje, że będę miał fajnego współlokatora. Usiadłem na łóżku a do pokoju wszedł ten debil.
-Ej to mój pokój!- krzyknął jak jakiś głupek.
-Boże znowu ty. Ale jesteś uparty. To mój pokuj głupku.- odpowiedziałem z jak największym sarkazmem w głosie.
-Ale powiedzieli mi, że mój.- powiedział jak dziecko.
-Wytłumaczymy to u pani. – zakończyłem dyskusje.
-U tej cholernej zdziry od matmy? Nie lepiej u wychowawcy?- zapytał.
-Bardzo ja lubię. A wychowawcy nie ma.- wytłumaczyłem.
-Jest. Zaprowadził mnie tu.
-Dobra idziemy do niego.
Wyszedłem z pokoju. On poszedł za mną. Nagle się potknął. Zacząłem sie śmiać.
-Jak w ogóle sie nazywasz?- prychnął podnosząc się.
-Dan a ty?- odżuciem piłeczkę na jego pole.
-Ja jestem Rin, jak coś….- chwycił haczyk a po momencie znowu się przewrócił.
-Może mi pomożesz.- pisnął. Kiedy doszliśmy do schodów to on miał taka minę. Wyszliśmy na tablice informacyjna jakiś facet przypinał do niej kartkę z tymi wszystkimi sprawami na temat akademików. Na niej było widać, że jesteśmy razem.
-Na pewno mamy razem pokój proszę pana?
-Destroyed i Gray? Tak na pewno.- zgasił nas.- I idźcie się rozpakować. Zanim dotarliśmy do pokoju spadł kilka razy.
-Gdzie jest twoja walizka? spytałem.
Przez cały czas trzymał w ręce jakieś małe coś.
-Masz tak mała walizkę.- zacząłem mu dokuczać.-Wiem, że masz mało forsy ale nie, aż tak.- zaczął wyciągać ubrania.- Takie stare i beznadziejne.- kilka komiksów.- Co to komiksy czytają je tylko dzieci.
Mówiłam tak przez całe rozpakowywanie. Do każdego przedmiotu jakiś komentarz.
-A to co to jest?- rzucił chwytając mojego misia.- Co to za obrzydliwa zabaweczka?
Krew mnie zalała. Nikt nie ma prawa go dotyka. Wyrwałem go mu.
-Nie dotykaj go.- wrzasnąłem.- To pamiątka.
-Nie za młoda ona jak na twoją dziewczynę? I jak w ogóle ją zmusiłeś by z tobą chodziła? Gdybym był dziewczyną w życiu nie pozwolił bym Ci się do siebie zbliżyć.- powiedział.
Całkowicie zbił mnie z tropu. Nie wiedziałem co mam mu powiedzieć. Musiałem się zarumienić.
-To moja siostra.- wydusiłem.- Siostra bliźniaczka…
-A dlatego jest taka brzydka.- skomentował.
Po tym jak ona.. Przed oczami zrobiło mi się czerwono i dałem mu po mordzie.
-Nie mów tak o niej.- wydusiłem.
-Chcesz się bić?- drwił ze mnie.
Doprowadził mnie do furii. Wybiegłem z pokoju jak najmocniej trzaskając drzwiami. Nie znoszę jak ludzie, którzy jej nie znali mówią cos o niej. Pobiegłem do stajni i tam się zaszyłem.
Kocham konie. Jazda konna jest moja pasja. Tu maja najlepsza hodowle koni Arabskich. Doszedłem do boksów i zacząłem oglądać konie. Były tu najróżniejsze. Jeden z nich miał futro wyglądające jak kartka na, którą ktoś ochlapał tuszem a potem spróbował to zmyć zostawiając mniejsze szare plamki. Był bardzo wysoki a takie konie lubię. Po prostu moje marzenie. Ale ważny jest też charakter konia. Wybór konia jest ważny. Po oględzinach poszedłem na strych. Prowadziła na niego stara drabina. Kiedy wreszcie ta byłem miałem ochotę piszczeć jak ten głupek kłócący się z nauczycielami.
W moje stajni siano było zwinięte w te wredne bloki. I tak po nim skakaliśmy. A tu było kilka bloków. Ale tu większość była po prostu rozrzucona. Trochę dalej była nagle ściana. Tworzyła pokuj stała w nim kanapa, stół i jedno krzesło. Z boku mały stary kredens. Rozłożyłem się na kanapie. Było juz bardzo późno. Zerknąłem na zegarek jest juz jedenasta.
***
Obudziłem się około czwartej nad ranem. Wstałem i wkradłem się do pokoju jakby nigdy nic.
Byłem na nogach juz o wiele szybciej od niego. Kiedy wychodziłem ten głupek jeszcze spał. Wiem, że się spóźni ale go nie obudzę. Nie lubię go. On jest demotywujący… On jest demotywujący… Pobiegłem na śniadanie. Sala była imponująca. Znajdowała się w niej masa okrągłych stołów. Do tego szwedzki bufet. Niestety dobierano nam towarzystwo do stołu. Pokazano mi stolik na nim leżała kartka. Niestety byłem przy stole z Mallory i Rinem. Więc zjadłem śniadanie w tempie ekspresowym. Nawet nie rozkoszowałem sie moimi ulubionymi jajkami na miękko.
Kiedy wybiegłem z jadalni. Jako pierwszy byłem pod klasą. Ja sam siedziałem w ostatniej ławce.
Nagle do sali wpadła taka dziwna pani wyglądająca tak jakby dziennie piła z dwadzieścia kubków kawy. W ręce trzymała papierowy kubek pewnie po przed chwila wymienionym napoju. Włosy miała ufarbowane na pomarańczowo. Do tego była ubrana w tym odblaskowym kolorze. Zerknęła na mnie.
Zamaszystym ruchem ręki napisała na tablicy „Välk”.
-Od dziś jestem waszą nauczycielka.- powiedziała do nas z szybkością godną światła.
Na tablicy napisała coś.
– Moje motto to „Nasz świat ogranicza jedynie nasz język.”. Dla mnie to co nie da sie zapisać nie istnieje.- opowiadała nam to z taką pasja.- Wszystko ma swoje określenie od pyłku kurzy po, każdą z gwiazd.
Podniosłem rękę. Pani pokazała na mnie.
-Według mitologii chrześcijańskiej Bóg pomieszał im języki przez co nie mogli się porozumiewać. A jak pani mówiła język daje kontakt.- tłumaczyłem.
-Nieźle.- powiedziała.- Ale możliwość komunikacji przez język odróżnia nas od zwierząt.
-Czy przypadkiem nie czyni tego rozum?- zapytałem.
Klasa milczała. Lekcja dla nich musiała być nudna. Rozmawiałem tak z ta panią do końca lekcji. Bardzo ja polubiłem.
Na bioli pani mnie odpytała. Dostałem trzy bo nie było mnie na tych tematach. Nie chciałem o tym mówić przy klasie. Ten Rin dobrze odpowiedział. Mały szok ale może coś wiedzieć.
Mallory:
Po wizycie u psychologa mieliśmy wolne. Postanowiłam pozwiedzać szkołę. Była piękna. Czułam, że skrywa dużo tajemnic. Doszłam na tył szkoły. Weszłam do zaniedbanej części, gdzie wisiała tabliczka ,,zakaz wstępu” . Po pokonaniu niezbyt ładnie pachnącego korytarza wyszłam na… Piękny ogród. Pełny czarnych i czerwonych róż. Panowała tu taka wyjątkowa atmosfera. Było tu też drzewo pozbawione liści, wyschnięte i prawdopodobnie już martwe. W centrum ogrodu stał pomnik jakiejś pani wykonany z czarnego marmuru. Podeszłam pod drzewo. Rozkoszny zapach róż wypełniał me nozdrza. Poczułam się odprężona. Panowała tu atmosfera podobna do tej w domu. Taka delikatnie mroczna. Czas zatrzymał się tu w miejscu. Wyobraziłam sobie jak ta szkoła wyglądała dawniej. Siadłam pod drzewem. Jednak poczułam pod sobą zimny marmur. Wstałam. Nagrobek… Wyjątkowo zaniedbany.
-Kim jesteś?- Wyszeptałam z troską w głosie.- Czyżby nikt o tobie nie pamiętał?- Zerwałam jedną z róż i położyłam na nagrobku. Postanowiłam go odnowić. Odgarnęłam liście i inne organiczne odpadki… Postanowiłam umyć grób. Skierowałam się do pobliskiej łazienki. Znalazłam tam zarówno szczotkę jak i ścierkę. Ochoczo wzięłam się do pracy. Porządnie wyszorowałam grób. Jednak nazwiska dalej nie byłam w stanie odczytać.
-Nie chcesz zdradzić mi swojej tożsamości. – Usłyszałam chichot. Obejrzałam się nikogo nie zobaczyłam. Zawiał wiatr. Płatki róż podniosły się. Uśmiechnęła się i położyłam w różach. To nic że kolce mnie kuły. Chyba się zdrzemnęłam. Obudziła mnie jakaś ubrana na czarno pani. Była bardzo ładna. Czarne, proste włosy opadały na jej piękną, młodą twarz. Jednak coś ją trapiło. Czułam od niej smutek i cierpienie. Ból nie był jej obcy. Czułam to od niej.
-Nie czytałaś tabliczki? Zakaz wstępu.
-Przepraszam.- Szepnęłam.
-Nic się nie stało, ale to mój ogród.- Powiedziała spokojnym tonem. Wstałam. Spojrzałam na nią.- Czujesz magię tego miejsca?
-Tak.- Odparłam.
-Wiem.- Uśmiechnęła się. Okazało się, że to moja nauczycielka fizyki. Nie była wcale taka zła.
***
Tylko nie to! Miałam pokój z tym pokemonem! Z tą Leną Solis! Ona też nie wydawała się zachwycona faktem, że musi dzielić pokój ze mną. Od razu się znienawidziłyśmy.
Lena:
Kiedy do sali wszedł Rin dostałam idealna szanse od losu aby uciec. Rzuciłam coś na pożegnanie i zwiałam. Podobno mam talent do sztuka walk. Jestem silna i tego typu sprawy. Ale ja nie chce być wojowniczką. Ich czas minął wieki temu. Już nikt nie walczy na poważnie na miecze. Ja tak tylko potrafię. Dla mnie nie ma udawanych walk. Jak zacznę nie mogę skończyć. Czuję się niezwykle. Jak serce huraganu. Jak fale miotające statkami na morzu. Jak…. No już nie wiem.
Większość ludzi bierze mnie za plastika. Sama nie wiem dlaczego? Czasami się założy róż i już jest się dla wszystkich plastikiem. Lubię wszystkie kolory. Po prostu dziś znalazłam taki ładny komplet.
Nagle zauważyłam, że w ręce trzymam dalej ten kij. A po co mam przerywać zabawę. Znalazłam ustronne miejsce do tego. Mała polanka otoczona ciasno drzewami. Musi tu ktoś chodzić bo powiesił tu między dwoma słupkami hamak. Jeszcze trochę powalczyłam z powietrzem ale trochę się zmęczyłam. Między dwoma krzakami było takie wygodne miejsce do położenia. Dokładniej do oparcia się na drzewie i kiedy lekko wygięłam szyje widziałam piękne puchate obłoczki. Miały niezwykłe kształty. Obserwowałam je zachwycona.
Z zamyślenia wyrwał mnie dziwny odgłos. Odruchowo wbiłam sie pod krzaczek koło. Jakąś osoba w czarnych adidasach pumy szła w kierunku hamaka. Wyskoczyłam z kijem i zaatakowałam… Ku mojemu zdziwieniu ta osoba odparowała kijem… Ale takim z ziemi krzywym i o wiele krótszym.
Sam chłopak był całkiem przystojny. Krótkie włosy koloru mlecznej czekolady. I podobnego ale jaśniejszego koloru lekko skośne oczy. Miał trochę ciemną karnacje i lekko haczykowaty nos. W sumie buł przystojny.
-Kim jesteś?- zapytałam dość uprzejmie jak na taka sytuacje.
-To ja powinienem zadawać te pytania.- odrzucił z dość chamską miną.- To moje tajne miejsce. Nikt nie ma do niego wstępu.
Zachichotałam. Co za dzieciak. W tym wieku bawić się w fort. Ach ci faceci i ich zabawki. Tylko moje, moje, moje.. Niektóre plemiona sam fakt posiadania uważają za kradzież.
-Czy nie jesteś za stary na zabawę w fort?- dogryzłam mu.
Spojrzeliśmy na siebie. No i doszło do tego. Nie do pocałunku. Zaczęliśmy nawalać sie kijami. Według was to jest śmieszne? Co? Tylko opowieść z masą obmacywania się są fajne? A ja nie znoszę romansów. Mam na nie prawie alergie. Moja babcia raz próbowała mnie namówić do ich czytania. Dała mi swój ulubiony tomik.
Nagle dostałam w głowę. Zobaczyłam wszystkie gwiazdy. Te małe i duże. One wirowały wkoło mnie.
-Nic ci nie jest.- zaczął przepraszać.- Ja nie chciałem.
Wykorzystałam moment nieuwagi mojego przeciwnika. Zaatakowałam go kijem. Dokładniej zadałam silny cios w nogę. Kiedy przestał podskakiwać za mną już dawno opadał pył.
Wbiegłam do akademika i lekko nerwowo zaczęłam się rozpakowywać.
Kiedy już wszystko zrobiłam do pokoju dumnym wkroczyła ta gotka.
-Cześć.- zawołałam do niej.- Mam na imię Lena.
Totalnie mnie zignorowała i włączyła Lordi. Ten kwach. Doskoczyłam do wieży i wyłączyłam muzykę.
I od tego czasu stałyśmy się wrogami numer jeden.
Lisa:
No cóż, byłam w pokoju z dosyć dziwnymi osobami. Także zamiast wdawać się konwersacje z nimi pogrążyłam lekturze arcyemocjonującej książki, jaką wypożyczyłam z biblioteki. One nawet mnie nie zauważyły. Czytając potrafiłam odciąć się od świata zewnętrznego. To było wygodne i bardzo przyjemne. No bo przecież nie ma to jak lektura. Jednak chyba fajnie by było mieć jakiegoś innego przyjaciela niż tylko książka, nie? Jestem taka samotna. Nikt mnie nie zauważa. To w pewnym sensie jest przykre, ale jakoś to znoszę.
Następnego dnia były już lekcje. Byłam bardzo szczęśliwa i podekscytowana. Umiałam na pamięć wszystkie podręczniki. Pierwszy był polski. Pani była jakaś dziwna i zamiast zrobić nam sprawdzian konwersowała z naszym kolegą z klasy. Niestety tylko pani od biologii byłą na tyle inteligenta, że zrobiła małe pytanko, ale też wdała się z rozmowę z tym idiotą z ADHD, Rinem. Ogólnie szkoła jednak była bardzo fajna.
GRR! PokÓj nie pokUj!!! Chyba więcej błędów nie ma, ale nie szukałam. Opkojak zwykle: cud, miód i maliny. Czekałam, czekałam i się doczekałam! I to coś przyćmiło wszystkie moje oczekiwania 😀 Duża ilość świetnych opisów, a akcja nie gna, ale też się nie wlecze 😀 Mal w ogrodzie i zachowania Rina najbardziej mi się spodobały 😉
Tak w skrócie: czekam na CD z niecierpliwością 😀
O.O Boginka kurde wszystko powiedziałaś 😉 Niech Destroyed jednorożca znajdzie 😉 Wgl fajne nazwisko 😀 Gratuluję pomysłu i jak Boginka czekam na CD
NARESZCIE!!! Czekałam z niecierpliwością na CD. I się doczekałam! Piekielna Piątka to jedyne opowiadania które czytam na tym blogu i mnie interesują(bez urazy dla innych, którzy piszą opowiadania, to sprawa mojego gustu d;P) Brak słów! Super!
W tej jest dużo błędów. No i – charakter bohaterów. A dokładniej Dan’a.
Wątpię, żeby jakiś chłopak z taką pasją mówił o… koniach. Kompletnie nie pasuje do reszty jego charakteru.
Wow, genialne tagi -,-
Cóż – poprzednia część, była dużo lepsza.
W tej jest dużo błędów. No i – charakter bohaterów. A dokładniej Dan’a.
Wątpię, żeby jakiś chłopak z taką pasją mówił o… koniach. Kompletnie nie pasuje do reszty jego charakteru.
Ciekawe, jednak jak dla mnie akcja toczy się za wolno, może to dlatego,że nie czytałam poprzednich części, więc nie zrozumiałam tego tekstu, ale przeczytam poprzednie części i zobaczę czy mi się podoba ,bo jak na razie nie za bardzo wiem o co chodzi. W każdym razie tak jakto powiedziała Boginka PokÓj nie pokUj, ale zobaczę kolejne części może bardziej mi się spodobają. Ogółem bardzo oryginalne i ciekawe. Jeśli nie chcecie nie bierzcie sobie tego komenta do serca.
Pozdrawiam
Annabeth1999
Dan mnie trochę wkurzył, ale… I tak to kocham! ^^
TO JEST GE-NIA-LNE!!! Było dużo błędów, ale one mogą iść się bujać, przy tej megasuperowej fabule!!! Życzę wam, aby nigdy w życiu nie opuściła was wena piasrska, Mykso i Sog :).
Pozdrawiam
Chione
Świetne! Znalazłam kilka błędów (pokÓj), ale akcja jest bardzo ciekawa :). Szczególnie podobał mi się opis koni.
Jednym słowem: zacne. 😛
MORDY JEŻOWE, PRZESTAŃCIE ZJADAĆ LITERKI!!! Zamiast tego poczęstujcie się ortografami i powtórzeniami, bo jest ich od cholery (szczególnie u Rina i Mallory).
Hmmm… Polski? To się dzieje w Polsce? [zapłon]
Ale, crvcia, myślałam, że już się nie doczekam tej części… Piszcie dalej!!! I szybciej! Abo nie… pal sześć, poczekamy nawet dłużej, tylko żeby durnowatych błędów nie było!
PS: RIN RULEZ!!!
Przepraszam za nie. U mnie są głownie z tego powodu, iż pisałam na kompie taty. A on nie ma poprawy.
Dziękujemy za komentarze.
No więc jak obiecałam, że skomentuje jak dostanę modem to omentuje 😀 Tylko niestety nie będę 10 a 12 xD Nadal trzymam się tego, że Dan jest zajebisty 😉 Pomimo paru literówek i błędów ortograficznych opko jest genialne, szkoda tylko, że macie zamiar przenieść je na innego bloga
*komentuje
Uważajcie na interpunkcję, powtórzenia ( 2 trochę w jednym zdaniu, mieszany i zmieszany w jednym zdaniu itp.) in a ortografię. Jak zobaczyłam pokUj myślałam, że zwariuję.
Nienawidzę Dana, gdyż w ogóle nie lubię osób znęcających się nad innymi. Bardzo dobrze że Len mu przywaliła. Należało mu się. Bardzo podobała mi się narracja Mallory. Tak nastrojowa.
Część ogółem świetna, ale prawdę mówiąc powtarzanie tych samych wydarzeń zamiast pokazywać różnice charakteru trochę nudzi. Ale to nic, bo macie lekki i przyjemny styl.
Ale się rozpisałam!
Ale Lana nie uderzyła Dana. Tylko innego chłopaka.
Wystąpiło trochę powtórzeń, jak np. ten słynny „pokÓj” lub „walizka”. Oprócz tego żadnych błędów nie znalazłam. 😉 Opko bardzo mi się spodobało. 😉 Fabuła jest ciekawa, a w niektórych momentach można było wpaść w brechę. 😀 Wyczekuję części dalszej. 😀
Interpunkcja, ortografia, ale to już było, więc nie będę truć.
Rin, Rin, Rin, Rin, Rin, Rin!