Tom II „Chłopak z niebieską parasolką” Chłopak naśmiewający.
Dwie srebrne strzały uratowały życie Sadie, ale zostało jeszcze 9 głów Hydrze. Czy nasi bohaterowie pokonają straszliwą bestię? Kto ich uratował? Czy przeżyją? Wszystkiego tego dowiecie się w tym odcinku.
USA-New York- Początek września- godzina wczesnopopołudniowa
To był chyba mój najlepszy dzień w życiu. Od 9 rano cały czas robiłam zakupy w jednym z największych centrum handlowych w New Yorku. Tatuś wywiązał się z obietnicy i zostawił mi pieniądze na zakupy, a że jest hojnym bogiem, to moje zakupy były naprawdę duże. Asklepios i Szymon pojechali wcześniej do obozu by zawieść moje rzeczy, a ja zostałam z Annabeth i Percy’m by jeszcze się trochę pokręcić. Oboje na prośbę Apolla wzięli wolne i nie poszli do szkoły. W centrum handlowym Annabeth kupiła sobie kilka książek o architekturze, a Perseusz się po prostu wynudził. Teraz po lodach i obiedzie( ja stawiałam, fajne uczucie tak coś komuś dać) wybraliśmy się na spacer. Głównie z tego mojego wypadu to skorzystała nasza para zakochanych, bo wreszcie mieli dla siebie czas. Ona wyrwała się z planów nowego Olimpu i nauki, a on nareszcie mógł z nią spędzić trochę więcej czasu. I tak się pilnowali, bo Atena bądź, co bądź zgodziła się na ten związek, ale nie przepadała za zbytnim okazywaniem uczuć przez zakochanych.
Atmosfera w Central Parku była cudowna. Wczesne popołudnie, mało ludzi, cudowna pogoda. Tylko leżeć i się opalać. Tą moją małą utopię przerwał jakiś hałas. Nie było to wcale śpiewanie ptaków, ani granie jakiegoś muzyka. Był to odgłos walki i dochodził z niedaleka. Gołąbeczki tego nawet nie usłyszały, dopiero jak ich walnęłam dwa razy po głowie, to zaczęli się interesować się tym dziwnym hałasem. Pobiegliśmy w tamtym kierunku. Nie ważne czy była to napad, czy walka w potworem wypadało pomóc, co nie? To co zobaczyliśmy, zamurowało nas. Na pierwszym planie ukazała nam się Hydra, która nie miała już większości głów, a jej szyje były przypieczone. Po chwili zobaczyliśmy trójkę nastolatków, mniej więcej w naszym wieku. Dwójka z nich próbowała uciekać, a trzeci, najstarszy z nich, osłaniał ich parasolką, która co dziwne, nie łamała się przy atakach morderczych głów. Jednak potworowi wpadł pomysł do, nie aż tak pustej, głowy i walnął go z boku i z przodu na raz, co spowodowało, że poleciał kilka metrów w bok. Tym czasem reszta z głów zainteresowała się dziewczyną. Na szczęście szybko się opamiętałam i przywołałam swój łuk i strzały, komplecik który dostałam od Artemidy( za „piękne obrazy” Apolla).
Nałożyłam na cięciwę dwie strzały i wystrzeliłam je w oczy jednej z głów. Trafiłam jej bezbłędnie w oczy, to dobra wiadomość, zła jest taka, że spadła na tą dziewczynę. Percy i Annabeth oprzytomnieli i pobiegli pomóc tamtym. Ja strzelałam, ale już z mniejszą skutecznością, niż za pierwszym razem. Chłopak z niebieską parasolką wstał i pobiegł pomóc parze moich przyjaciół. Gdy Annabeth pomagała iść temu drugiemu, on ich osłaniał. Percy w tym czasie wydostał nastolatkę spod martwej głowy. Zaczęli oddalać się w stronę ulicy. Zaraz! A ja? Zostawili mnie? Wystrzeliłam jeszcze dwie srebrne strzały i poleciałam za nimi. Na szczęście chłopakowi w miarę szło odganianie Hydry, a moje strzały trochę ją spowolniły. Niestety nie wystarczająco bo swobodnie ich doganiała. Dobiegła do nich i jakoś udało nam się dotrzeć do ulicy. Potwór, chwała Fortunie, miał lekkie problemy z wyjściem z parku co dało czas Annabeth na wyjęcie złotej drachmy i wypowiedzenie słów, a raczej ich wykrzyczenie.
-Stethi! O harma diabloes!- Krzyknęła po staro grecku, co mniej więcej brzmiało: Zatrzymaj się, Rydwanie Nienawiści! I rzuciła na jezdnie monetę, która od razu zniknęła w asfalcie. Asfalt pociemniał i wytopił się w regularny prostokąt, wielkości auta osobowego. Z tego czworokąta wyłonił się samochód, była to swego rodzaju taksówka, ale inna niż wszystkie nowojorskie. Miała kolor szarego dymu i wyglądała jakby była utkana z niego. Na drzwiach miała napis: CRATA GRIXAJ czy jakoś tak. Nie za bardzo miałam czas na patrzenie na niego, bo hydra się przedostała i biegła już w naszym kierunku. Córka Ateny otworzyła drzwiczki, do słownie wrzuciła tam tego chłopaka, któremu pomagała uciekać i sam wskoczyła, Percy wbiegł do taksówki z dziewczyną, a my z parasolkowcem wpadliśmy na nich, jak dwa pociski. Drzwi zamknęły się w ostatniej chwili. Dwa łby odbiły się od taksówki. Annabeth krzyknęła.
-Sześć osób do obozu herosów. Już!- Rydwan Nienawiści ruszył z kopyta. Usadowiliśmy się jakoś wszyscy na kanapie. Dyszeliśmy ciężko, każde z nas próbowało złapać oddech.
-Long Island! Kurs poza strefę miejską! Ha!- Usłyszałam głos jakiejś staruszki. Zainteresowałam się kierowcą naszej taksówki i kolejny raz dzisiaj, zamurowało mnie. Na przednim siedzeniu nie siedziała jedna staruszka, były to trzy staruchy, które w dodatku cały czas się kłóciły. Gadały chyba o jakimś oko, ale mogłam się przesłyszeć. Kto mógłby się kłócić o oko?
-O co w tym wszystkim chodzi? Może mi ktoś to wytłumaczyć?- Spytała nas dziewczyna trzynasto może czternastoletnia. Zachowywała się dość opanowanie, jak na kogoś kogo zaatakowała przed chwilą Hydra. Żadnemu z nas, czyli Percy’emu i mnie nie spieszyło się z wyjaśnieniami, wiec Annabeth postanowiła wytłumaczyć to wszystko nowym herosom.
-Znacie mitologię grecką? Bogowie olimpijscy, potwory i herosi, słyszeliście o nich? To wszystko istnieje. Naprawdę istnieją, jako dowód na to mieliście okazję spotkać jedną z najgorszych bestii mitologii, Hydrę. To, że was wyczuła i zaatakowała oznacza, że jesteś dzieckiem, któregoś z bogów. Bogowie lubią śmiertelników czasem bardziej niż powinni i tak powstają ich dzieci.- Dziewczyna próbowała przerwać jej, ale jak córka Ateny się rozkręci, mało co mogło ją powstrzymać.- Ja jestem córką Ateny bogini mądrości i mam na imię Annabeth, to jest Percy, jest synem Posejdona.
-A ja jestem Emily Poll- uśmiechnęłam się przyjaźnie- Moim ojcem jest Apollo.
-Wy też jesteście dziećmi bogów, nazywają nas herosami, albo dziećmi półkrwi.- Dziewczyna próbowała znów się odezwać, ale jej się znowu nie udało.
-Jedziemy teraz na obóz półkrwi, miejsce w którym nauczycie się wykorzystywać wasze moce i bronić się przed potworami. Jestem zdumiona tym, jak się wam udało wyciąć łby Hydrze.- Dziewczyna trzeci raz spróbowała jej przerwać, ale tym razem zasada do trzech razy sztuka nie zadziałała. Wkurzyło to oboje jej towarzyszy, ale tylko najstarszy z nich się odezwał.
-Możesz jej w końcu pozwolić dojść do głosu? My dla twojej informacji nie jesteśmy herosami!- Krzyknął na Annabeth. Ma prze-rą-ba-ne. Jej nie wolno przerywać ani na nią krzyczeć.
-Słyszę tą gadkę od dość dawna chłoptasiu. Nie jestem herosem, bogowie nie istnieją. Przez tą Hydrę mam popsuty dzień i lepiej mnie nie wkurzaj, ok.?
-Chłoptasiu? A ty ile lat masz zarozumiała dziewuszko? Dla twojej informacji ta dwójka to magowie z Domu Życia. A ja nie jestem żadnym cholernym herosem. Pokonaliśmy Hydrę w taki sposób, że oni umieją czarować i ogień nie jest dla nich zbyt dużym wyznaniem. A tamten ma nawet miecz.- Wskazał na swego kompana.
-Magowie z Domu Życia? Słyszałam o was, ale myślałam, że jesteście tylko legendą.- Trudno było się jej przyznać, że czegoś nie wiedziała.- A ty skąd to wiesz?
-Jestem szczęśliwym, a w niektórych przypadkach nieszczęśliwym posiadaczem prawdziwego wzroku. To taka zdolność, która pozwala przejrzeć przez mgłę, iluzje i dostrzegać rzeczy, których inni nie dostrzegają. Pochodzę z Europy. – Tu zwrócił się do Annabeth- To taki kontynent wiesz? Taka wielka wyspa.- Tu rozłożył szeroko ręce- Stamtąd- Pomachał w stronę morza- przyjechali osadnicy do ameryki. Zrozumiałaś?- Percy musiał ją powstrzymywać, żeby się na parasolkowa nie rzuciła- Jestem Paul Endor. Zostałem podrzucony rodzinie magów, gdy byłem mały i zostałem przez nich wychowany. Na magii i mitach się znam, ale czarować nie umiem, za żadne skarby. Nie posiadam żadnych szczególnych zdolności oprócz wzroku i doskonałego władania parasolką.- Annabeth prychnęła.
-Parasolką? To żadna broń. Kto może się bać parasolki?
-Szymon opowiadał mi, że stamtąd skąd pochodzi, staruszki noszą parasolki i są postrachem w autobusach. Nazywał je Jedwabnymi albo Czerwonymi Beretami, a może Moherowe? On się chyba boi parasolek.- Percy spojrzał na mnie, a jego wzrok mówił „Błagam, nie pogarszaj jej humoru.”
-Ta parasolka jest groźniejsza, niż Ci się może zdawać. Gdzie my w ogóle jedzieeeeemmy?- Nagle zahamowaliśmy. Wszyscy polecieliśmy do przodu.
-Obóz herosów. Koniec podróży. Wysiadać.- Zawołała jedna ze staruszek. No i w końcu dojechaliśmy. Podróż nie była zbyt przyjemna. Tłok z tyłu, a te bacie jechały tak jakby, jednak miały tylko jedne oko. Zaczęliśmy się wspinać pod górę. Cała nasza szóstka, co dziwne weszła pod nią spokojnie. Ani jedno z naszych gości nie protestowało, chyba byli ciekawi naszego obozu. Przeszliśmy spokojnie wszyscy obok smoka i złotego runa i stanęliśmy na wzgórzu. Ukazał się nam piękny widok na obóz i pole truskawek.
Koniec Tomu II
+Humor
+Akcja
+Długość
-LITERÓWKI
-Akcja pędząca jak żarcie uciekające przed Tantalem
-Nie czytałem jeszcze „Kronik” więc nie ogarniam dokładnie o co chodzi
-Jakoś mi się nie wydaje, żeby Percabeth tak się zachowywali
Ale ogólnie w porządku.
Związek może zmienić ludzi 😛 A co do akcji. Nie chciałem by walka trwała pół opowiadania, mieli się znależć szybko w obozie „Kroniki” bardzo fajne, polecam.
Do twoich błędów muszę się przyzwyczaic, ale opowiadanko spoko. Czyli jest SUPERHIPERMEGAULTRANIESAMOWICIEŚWIETNE!
Kłamczuchu, literówki zostawiam w spokoju, tak jak obiecałam, ale:
-brakuje całych słów,
-niektóre zdania chyba Ci wpadły do blendera, bo szyk jest na maksa przemiksowany.
PS: MOHEROWY NINJA! 😀
Spoko. Trochę wkurzających błędów jest – czyli standard 😀
Baardzo mi się podoba. Trafiłeś idealnie w mój gust, nawet, jeśli nie miałeś tego na celu. Według mnie fabuła pędząca jak wartki potok jest tutaj w sam raz – i o to chodzi 😉 Z przyjemnością bedę czytać ciąg dalszy !
Genialne! Bardzo przyjemnie się czyta!
fajne