Tom II: „Powierzam swą duszę dowolnemu bogu, który potrafi ją znaleźć”
W którym czytelnik poznaje jeszcze trochę głównego bohatera oraz obóz i panujące na nim zwyczaje. Przez opowieść przelatują herosi potężnych bogów jak i mniej potężnych. A na samym końcu, czytelnikowi i Szymonowi przedstawia się starsza dama w zawoju na głowie.
***
(Od Autora: Jak ktoś się domyśla, kto jest ojcem Szymona proszę publicznie tego nie pisać. Dziękuje bardzo, jak ktoś jest strasznie ciekawy i chce sprawdzić swe podejrzenia to proszę do mnie napisać =) ymek@interia.pl ).
***
– Jak tu trafiłeś? – spytała swobodnie, tak jakby od niechcenia. Wydaje mi się, że nie po raz pierwszy oprowadza nowych rekrutów.
– No, więc… – zacząłem mówić.
– Nie zaczyna się zdania, od więc – oczywiście mnie poprawiła. Znalazła się mądralińska.
– Byłem z znajomymi pod smoczą jamą… – i opowiedziałem jej wszystko, co mnie spotkało.
– Ladon Cię zaatakował? Przecież on nigdy nie opuszcza ogrodu. Nie kłamiesz? – spytała.
– Tak, wiesz kłamię. A tam nie idzie satyr, tylko przebrany za niego facet. I nikt mnie nie porwał do jakiegoś dziwnego obozu. Mam nadzieje, że to wszystko po prostu mi się śni – zaczyna mnie denerwować ta blondyneczka.
– Spokojnie. Rozumiem, że mało rozumiesz, jesteś zdezinformowany. Po prostu trochę się dziwie. Chyba twój rodzic musiał się mu jakoś narazić – powiedziała spokojnie. – Jesteśmy na obozie dla herosów. Jest tu dużo dzieciaków, które tu ćwiczą władać nad swoimi zdolnościami i nad bronią. Nie przerywaj mi – powiedziała szybko, gdy zobaczyła, że chce o coś spytać. – Najpierw wytłumaczę, później będą pytania. Uczymy się tu bronić przed potworami. Jest dwanaście domków, w których mieszkają dzieci olimpijczyków, czyli najważniejszych bogów greckich – właśnie wchodziliśmy na ścieżkę, przy której stało dwanaście różnych domków.
– Te dwa pierwsze zamieszkują dzieci Zeusa i Hery – zobaczyłem w domku z numerem pierwszym grupkę osób, bardzo podobnych do siebie, a w domku z dwójką nie było nikogo. Wydaję mi się, że ktoś tam mieszka. Spytałem szybko.
– Czy ktoś tam mieszka?
– Tak, ale to sprawa tabu. Jak wiesz lub się dowiesz – powiedziała takim głosem, jakby wszystkie rozumy pozjadała. – Hera nie miała nigdy za dużo dzieci na boku. Zdarzało się to bardzo, ale to bardzo rzadko. Jest ona patronką małżeństw i potępia wszystkich potomków Zeusa nie z jej łoża. Podobno, gdy sprawa się wydała, Zeus skakał z radości i urządził wielką ucztę na Olimpie, było to jej pierwsze dziecko na boku od dwustu lat. Oczywiście Zeus nie pojawiał się po tym na Olimpie przez kilka dni, ze strachu przed żoną – zaśmiała się. – Tam dalej są domki dzieci Posejdona i Hadesa – w nich też było kilka osób. – Tam dalej to domki reszty olimpijczyków. Jako, że jesteś nieokreślony, to zamieszkasz w domu numer jedenaście, w domku Hermesa. Zamieszkują go wszyscy nieokreśleni, czyli Ci, których boscy rodzice nie przyjęli jako swojego dziecka. Hermes jako bóg podróżników zawsze przyjmuje u siebie gości. Zaprowadzę Cię tam później i przedstawię reszcie. Chodź pokaże Ci obóz – i szedłem za nią. Pokazywała mi arenę walki na broni białą, łąką, na której ćwiczyli łucznicy, polane z miejscem na ognisko, stołówkę czy coś takiego, dziwne trochę, pod gołym niebem, a jak zacznie padać? Nie pytałem, nie chciałem znów słuchać jej uwag i tego wszystkowiedzącego tonu. Zaprowadziła mnie nad morze, piękny widok, na boiska do siatkówki i innych sportów. Dość duży teren, ale ładny. Wytłumaczyła, że kolacja jest o 19.30 i że składa się ofiary bogom (trochę barbarzyńskie, ale co mi tam). Na końcu zaprowadziła mnie pod jedenastkę. Weszliśmy do domku i mnie przedstawiła.
– To jest Szymon. Jest nieokreślony. Zamieszka z wami na razie – powiedziała blondyna, chyba jej się nareszcie pozbędę.
– To ma być heros? – spytał jakiś koleś w kapturze. – Popatrz na niego Annabeth – no tak, jakby to powiedzieć? Mam kilka kilogramów nad wagi. No dobra, jestem po prostu gruby, ale twarz mam ładną, żeby nie było! Mam zerową kondycję i nie nadaję się na herosa. Wreszcie ktoś to zauważył. – Jak on przeżył tyle czasu? I skąd on jest? – to pytanie mnie wkurzyło. Halo koleś, stoję obok tej dziewczyny. Trudno mnie nie zauważyć.
– Jestem z Polski, a dokładnie z Krakowa – oho, zaraz ich małe amerykańskie móżdżki zaczną szukać Polski. Hmm to pewnie gdzieś w Azji, ciekawe czy żyją tam smoki?
– A tak, wiem – powiedział nowoprzybyły, wysoki z szramą na lewym oku. – Cześć, jestem Luke, a to moje rodzeństwo: bliźniaki Hood, Elizabeth, Jake, Michelle – zaczął wymieniać jeszcze kilka imion. – Jesteśmy dziećmi Hermesa, boga posłańców, biznesmenów, złodzieji, handlu, gimnastyki i innych rzeczy. A tam to nieokreśleni – i znów zaczął wymieniać masę imion. – A na górze są nie mniej ważni tak jak my synowie i córki pomniejszych bogów – zaprowadził mnie tam i znów zaczął mnie przedstawić. Pytam, jak ja mam zapamiętać imiona ponad dwudziestu osób? Nieważne. Pokazał mi jakąś część podłogi, na której o dziwo była moja torba podróżna i plecak.
– Jak to tu trafiło? – spytałem Luka. – Tylko jego imię zapamiętałem i tych bliźniaków Hood.
– Trafiłeś z tym tu. Nikt niczego nie ruszył. Możesz być pewien. Kolacja za godzinę, rozgość się i wypakuj.
Siadłem na swoim śpiworze, który dostałem i zakryłem głowę rękami. Co ja tu robię? Czy rodzice i rodzeństwo o tym wie? Ile będę musiał tu siedzieć? Tylko nie płacz, wstań wypakuj się i spytaj o łazienkę. Musisz się wykąpać. I przepatrz swoje rzeczy. Tak, tak to mój głos rozsądku, bardzo przydatna rzecz. I się przedstaw!
– Mam na imię Szymon, ale mówcie mi Szymek. Skończę 16 lat czwartego sierpnia. Mam pytanie gdzie jest łazienka – tego oczywiście mądralińska mi nie pokazała, no bo po co, to tylko łazienka. Wstała mała córka Hermesa, chyba Julia.
– Chodź zaprowadzę Cię. Uważaj w łazience na Glonomóżdżków, oni uwielbiają tępić nowych – domyśliłem się, że chodzi o synów i córki Posejdona. Zaprowadziła mnie przed ładny budynek. – To tu, uważaj na siebie.
– Dzięki Julio.
– Mam na imię Lilli – powiedziała, zaśmiała się i uciekła.
Idę do tych łazienek. Słyszę jakieś szepty, ale nikt mnie nie zaczepia, aż dziwne, czy się ze mnie nabijała? Pewnie tak. Dzieci Hermesa pewnie jak ojciec będą żartownisiami. Wchodzę do kabiny, a tam prysznic, kibelek, umywalka i półka na rzeczy. Jak miło. Umyłem się, umyłem zęby itp. Jak dobrze jest się u kąpać i ubrać się w świeże ciuchy. Słyszę głosy.
Cholera, ktoś mi przestawił zegarek, jest 19. Więc poszedłem szybko do Hermesowego domu. Gdzie on jest! Usłyszałem jakieś głosy. Pewnie kogoś szukają. Przyszedłem i zacząłem sprawdzać zawartość plecaka (w torbie same ubrania i kosmetyki) i tu zdziwienie: same moje ulubione książki. Kryminały Agaty Christie i moja kolekcja świata dysku Terrego Pratchetta. Dalej ustawienie się w rzędzie (ja na końcu) i pójście na kolacje. Kolacja bardzo dobra, napój pojawiał się sam w mojej szklance i to taki, jaki chciałem. Później poszliśmy w stronę ogniska. Każdy wrzucał część swojego jedzenia i mówił np. Dla ciebie Hermesie, Ateno, Nike itp. Ja podszedłem i przypomniał mi się nagle cytat z książki „Piekło pocztowe”. Brzmi on mniej więcej tak „powierzam swą duszę dowolnemu bogu, który potrafi ją znaleźć”.
– Dla ciebie ojcze.
Później poszliśmy do domku, wieczorem widocznie nie ma zajęć.
– A Szymek, połóż się wcześniej dziś – powiedziała Lilli, jakie opiekuńcze dziecko. – Pobudka jest o 6 rano i zaczynamy dzień od biegu na 6 kilometrów.
– Chyba żartujesz? Prawda? – miałem dużą, ale to naprawdę dużą nadzieję w głosie.
– Nie – i się zaśmiała się.
No pięknie. Siedzę sobie nad brzegiem morza. Przyszedłem tu by się uspokoić. W domku Hermesa jest nieustający i okropny hałas. Sytuacja nie jest za wesoła, nie da rady usnąć. Po drugie siedzę gdzieś w Ameryce, w świecie mitów i bogów, daleko od domu i rodziny. Jak wyjdę, to jakiś zmutowany smok będzie chciał mnie zabić w zemście, bo mój ojciec coś mu zrobił ostatnio lub, co gorsza, wieki temu i nikt o tym nie pamięta. I na końcu, ale to na razie najgorsze mam jutro wstać o 6 rano po to tylko, żeby biec na 6 kilometrów. Mam nadzieję, że mnie tu nikt nie złapie. Widziałem ostatnio latające kobiety, były to chyba harpie. Nagle usłyszałem wołanie.
– Dziecko drogie, co ty tu robisz? – oho, mam już kłopoty. Super, przynajmniej mogę to dodać do mojej listy kłopotów i zmartwień. Zobaczyłem idącą w moją stroną kobietę w starszym wieku. Ubrana była ona w piękną czarną, wieczorową suknie i, co dziwne, miała zawój na głowie. Szczerze mówiąc wyglądała trochę ekscentrycznie. Ten strój do niej nie pasował.
– Wstawaj z ziemi, bo się przeziębisz.
– Ale to jest gorący piasek proszę pani – powiedziałem trochę zdenerwowany. To przecież musi być jakaś bogini, nie mam zbyt wielkiego doświadczenia z takimi sprawami, ale tak mi się wydaję.
– Naprawdę? O! Nie zauważyłam, podejdź tu do mnie chłopcze. Bardzo cię proszę. Przy mnie harpie cię nie zauważą – miałem jakieś wyjście? Nie. Podszedłem do tej dziwnej staruszki.
– Przepraszam, czy jest pani boginią? – spytałem trochę zdziwiony swoją odwagą.
– A, kim mam być? Wyglądam ci ja na centaura czy cyklopa. Oczywiście, że jestem boginią i to tak starą jak ziemia – zaśmiała się jakby był to super dowcip. – Oj, nie obrażaj się siostruniu, to prawda – powiedziała w powietrze, na pewno nie do mnie. – A ty, co tu tak siedzisz? Usiądź obok mnie i opowiedz starej babci, co Ci dolega. Bardzo dawno nie rozmawiałam z jego nowym dzieckiem, chodzi mi o twojego Ojca, o tak, bardzo dawno – poczułem się przy niej dziwnie bezpieczny i zacząłem jej opowiadać o wszystkim: o smoku, Panu D., obozie i rodzinie. Gdy skończyłem opowiadać była trochę zamyślona. Powiedziała po chwili:
– Oj, ja to sobie pogadam z twoim ojcem.
– Kim on jest? – spytałem szybko.
– Kim ja jestem? – odpowiedziała pytaniem. – Powiem Ci dopiero, gdy odgadniesz moje imię. Masz jedną szansę na noc. Będziemy się spotykać, ustalimy co ile nocy, aż nie odgadniesz. Przynajmniej przez ten czas się tobą nacieszę, dziecko ty moje – zdziwił mnie trochę ten przymus, ale nie odmówiłem, kto normalny odmówi bogini w tak błahej prośbie? Nikt normalny i nikt, kto chciał zostać normalny. Zastanawiałem się chwilę nad jej imieniem.
– Może jest pani Hestią? – zaśmiała się.
– Czy ja Ci wyglądam na patronkę ogniska domowego i rodziny? Już druga, idź spać, do zobaczenia jutro.
– Dowidzenia pani, do zobaczenia jutro w nocy – powiedziałem i poszedłem w stronę domku Hermesa.
– Miłych snów życzyć ci nie muszę – powiedziała cicho nieznajoma, tak cicho, że nie usłyszałem. Popatrzyłem w jej stronę, ale jej już nie było. Znikła tak samo, jak się pojawiła.
Koniec Tomu II
Poprawiłam poprzedni wpis zgodnie z życzeniem Chociaż żal mi było, bo bardzo mi spasował pomysł z tomami – naprawdę fajnie brzmiało 😉 Pozdrawiam herosowo, Adminka
Ciekawe opowiadanie I zgadzam się z Adminką, ten pomysł z tomami był fajny. 😉
Zauważyłam mały błąd. Hades (w oryginale) nie ma swojego domku w Obozie Herosów, chyba, że w twojej wersji jest. 😉
Bardzo fajne opowiadanko 😀
Bardzo fajne. 😉
OK =) Niech pędą Tomy. Adminko możesz znowu zmienieć. Bardzo proszę=) Hades nie miał domku? Mój błąd 😛 Tp troche nie sprawiedliwe
Całe życie jest niesprawiedliwe. 😉 Ale masz rację, biedny Hades. 😀
Bardzo fajne : )
fajne lepsze niż poprzednie czekam na następne
Klamczuchu, skoro tak ładnie prosisz… Zmieniłam na tomy i jeszcze powinnam chyba uciąć ten fragment informacyjny w tym wpisie (zostawiłabym tylko to, co jest po PS). Ale poczekam na Twoją decyzję w tym względzie, bo jak ostatnio coś poprawiłam z dobroci serca, to mnie pouczono, że nie odróżniam prologów od rozdziałów 😉
Jeśli możesz to, proszę, usuń tam tą informacje. Byłby bardzo wdzięczny. Dziękuje za tamtą zmiane.
Proszę
Super!!!
super 😉
Exstra!!
Bardzo fajne:-)
Bardzo fajne
super