Tom I
W którym czytelnik poznaje głównego bohatera i kilka ważnych lub mniej ważnych momentów z jego życia oraz jego nastawienie do mitologii i całego tego zamieszania.
– To jest obóz półkrwi? Tak? – spytał chłopak w wieku 16 może 17 lat. – Obóz dla dzieci Bogów greckich, którzy podobno istnieją i tak dalej: potwory, nimfy itp.
– Tak Simonie. Oglądałeś film instruktażowy.
– Szymonie, to moje imię. Ma pan na myśli ten badziewny filmik?
– Wcale nie badziewny – oburzył się śmieszny grubas w dresie w lamparcie cętki, który cały czas pił dietetyczną colę (po co? Z taką „boską” sylwetką chyba nie musi się męczyć z dietetyczną colą). – Sam go kręciłem – chyba się na mnie nie obraził? Dziwny koleś w ogóle ma minę jakby był tu za karę czy co?
– Zostawmy film w boskim spokoju. Jesteś synem boga lub bogini Szymonie. Jesteś herosem.
Tym razem powiedział to ten na wózku inwalidzkim. Ma koleś śmieszne imię Chejron, jak jakiś centaur z mitologii. Boże lub Bogowie (może mówią prawdę, lepiej uważać, kogo się woła), nie umie wymówić mojego imienia. I się człowiek wkurza, nawet w Polsce mylili moje piękne imię z jakimś Przemkiem, a nasi polscy angliści, oczywiście genialni i wiedzący wszystko najlepiej, mówili namiętnie do mnie „Simon”. Spokój, uspokój się, zen, zaraz stąd pojedziesz i już nigdy ich nie spotkasz.
– Po pierwsze: czy ja wyglądam na herosa? Mam figurę greckiego boga? Jeśli tak to chyba Dionizosa! – Nie wiem czemu, ale to zdanie strasznie rozbawiło pseudo centaura. Cętkowaty „dres” się nie odezwał. – Po drugie: to pewnie kawał moich braci, którzy wiedzą, że jestem adoptowany i zrobili mi trochę okrutny, ale według nich pewnie wspaniały kawał – tak, jestem adoptowany, moja matka zostawiła mnie u opiekunki, do której mnie przywoziła, i się więcej nie pojawiła. Adoptowali mnie rodzice, rodzina cioci-opiekunki. Teraz mam wspaniałych rodziców, trójkę wspaniałego starszego rodzeństwa i wielką rodzinę. Wszystko się ułożyło, ale o tym, że jestem adoptowany nie pozwalała mi zapomnieć opieka społeczna, lecz to już inny temat. – Po trzecie wiem, kim jest i gdzie mieszka moja matka biologiczna i znam imię i nazwisko ojca. To jest po prostu jakiś żart. W ogóle gdzie my jesteśmy? Gdzieś nad morzem? To okolice Gdańska, Kołobrzegu czy Międzyzdrojów?
– Ha! Ha! Ha! – zaśmiał się ten w cętki. – Głupcze, nie jesteś w Polsce – i śmiał się dalej.
– Co?? To gdzie jestem? Porwaliście mnie czy co?
Trochę to dziwne. Ostatnie, co pamiętam, to Wawel i smoczą jamę. Wylazł z niej smok z mnóstwem głów i rzucił się na mnie. Nikt go nie widział, ani moi znajomi, ani inni turyści.(A tak, zapomniałem powiedzieć, że mieszkam w Krakowie). Mówił coś o zemście za utracone noce. Się zdziwiłem, że coś takiego jak smok istnieje i że to coś gada! Zacząłem ucieka, a że kondycji to ja nie mam, to daleko nie uciekłem, ostatnie, co zobaczyłem, a dokładnie usłyszałem, był dźwięk rogu (coś podobnego, co Boromir grał w Władcy). A później to już ciemność.
– Uspokój się. Jesteś w USA na Long Island – powiedział ten na wózku.
– Kurde! Porwali mnie! – nie panikuj, myśl logicznie! Ale jak? Rozumiesz ich, więc rozmawiacie po polsku, a ty po angielsku mówisz słabo. Rozumiem i wcale tak słabo nie gadam! Wdech, wydech, wdech, wydech, wdech, wydech, wdech, wydech.
– Nikt cię chyba nie porwał, przywiozła cię tu w nocy Selen. Mówiła, że ma dla nas nowego rekruta i podkreśliła, że to nie jej syn – powiedział Chejron.
– Z nią to nigdy nie wiadomo, ona ma różne pomysły. Poczekamy do nowiu, gdy będzie miała wolne. He, He, He. Ale ona ma lepszy gust – ten grubas znowu się odezwał, zaczyna mnie powoli wkurzać. – Kończmy tą rozmowę, mam inne zajęcia.
– Ale Panie D. to nasz obowiązek i tak nie masz nic do roboty, ta ja się tu wszystkim zajmuje.
– Kto mnie tu przywiózł niby? Ta Selen? Selen, bogini księżyca?
– No w końcu się nam trafił ktoś, kto zna przynajmniej nasze dzieje – zaśmiał się Pan D.
– Jak ja w ogóle z wami gadam?
– Nie masz przypadkiem dysleksji i ADHD?
– Nie – zaśmiałem się nerwowo. – Dobrze się uczę, za dużo ruchu o nie, to nie dla mnie, no tylko zawsze się musze czymś bawić, mieć, co w rękach.
– Hmm… – zastanawiali się obaj. Nagle odezwał się ten grubas.
– Pytałeś się jak się dogadujemy. Mówimy po grecku.
– Ja nie znam greckiego – oburzyłem się.
– A widziałeś napisy po grecku lub cokolwiek w tym języku słyszałeś? – spytał łagodnie Chejron.
– No nie, ale to niczego nie dowodzi – i nagle zaskrzypiały drzwi. I wszedł ktoś lub raczej coś!! Od góry normalny chłopak, a od dołu nogi kozła. Gdzie ja jestem?
– Co to jest! Gdzie ja jestem? – pół-kozioł trochę się zdziwił i chyba zmieszał?
– Nie co, tylko kto. To jest Grover i jest on satyrem. Słucham cię, o co chodzi? – zwrócił do satyra czy czegoś tam.
– Clarisse i Annabeth się znowu pokłóciły. Zaczęły walczyć, nie da się ich rozdzielić. Percy i któryś od Aresa chciał je rozdzielić, ale się nie dały – popatrzył na mnie. – Co, trudny przypadek? – Pan D. się podniósł.
– Ja się tym zajmę, ty dokończ tłumaczenie, masz więcej cierpliwości o de mnie – zwrócił się, do Grovera. – Powiedz im, że ja idę, bo nasz ukochany centaur jest zajęty i trzy pierwsze osoby, które zobaczę w dużej grupie zamienię w drzewa lub zwierzęta, a następne pięć osób zaciągnę do pracy w kuchni na miesiąc – w ręku pojawiła się mu dietetyczna cola i wyszli.
– Jak on to zrobił?
– Teraz posłuchaj mnie uważnie – powiedział niby centaur. – Bogowie greccy istnieją i wszystkie stworzenia mistyczne też, potwory niestety też. Jesteś synem boga lub bogini, chodź po tym, co powiedziałeś, wygląda, że bardziej boga. Teraz siedź i się nie ruszaj – i nagle zaczął wstawać. Wózek zniknął i pojawił się koń, a przynajmniej dół konia. Od pasa w górę został nadal człowiekiem z tą samą sympatyczną twarzą. – Tak, jestem centaurem, tym samym mitycznym centaurem, który szkolił i nadal szkoli młodych herosów. To wszystko, co pisze w mitologii jest prawdziwe. Ten cały świat istnieje. Bogowie greccy są tam, gdzie jest potęga zachodu. Rozumiesz?
– Tak.
– Ten obóz jest schronieniem i miejscem szkolenia herosów by mogli przeżyć. Potwory atakują herosów, ponieważ są dla nich zagrożeniem i pożywieniem. Herosi pachną inaczej niż zwykli ludzie i potwory to wyczuwają. Jako pół-bóg bez wyszkolenia jesteś dla nich smakowitym kąskiem. Tu nauczysz się walczyć bronią białą i strzelać z łuku. Nauczysz się też korzystać ze swoich mocy odziedziczonych po boskim rodzicu.
– Fajnie, prawda? – powiedział nagle jakiś głos. Był to głoś dziewczyny, ale jej tu nie było. Nagle pojawiła się, zdejmowała z głowy czapkę bejsbolówkę. Byłą ładną wysportowaną blondynką.
– Annabeth, co ty tu robisz? Pan D. cię nie złapał? Annabeth to Szymon, Szymon to Annabeth.
– Miło mi – odpowiedziałem.
– Mi również – zwróciła się cicho do centaura. – Trochę dziwny ten heros – Chejron miał jej coś powiedzieć, ale nagle otworzyły się drzwi. Wpadł przez nie zdyszany Pan D.
– Gdzie jest ta mała mądrala?
– Tu jestem panie D., właśnie Chejron wymierza mi karę – powiedziała spokojnym, prawie obojętnym tonem. Dobra w tym była.
– Tak, to prawda, nie rób takiej miny. Po prostu ją złapałem wcześniej od ciebie. Prawda Szymonie? – czemu on się mnie czepiał? Co ja mu zrobiłem? Zdradzić ją i parzystokopytnego, czy stanąć przeciw rozgniewanemu bogowi?
– Tak. Chejron złapał ją przed chwilką – starałem się, by mój głos był jak najbardziej obojętny, BARDZO się starałem. I co? Uwierzył mi od razu, miał tylko lekko zamglone oczy, ale to tylko ja zauważyłem.
– Annabeth, za karę masz oprowadzić Szymona po obozie – powiedział Chejron.
– Co? Za bójkę tylko tyle? Przynajmniej zamienię ją na noc w drzewo. Co ty na to?
– Nie. Atena się wkurzy, znasz ją.
Annabeth machnęła na mnie ręką i szybko z nią wyszedłem z Wielkiego Domu.
Koniec Tomu I
Fajne, miło się czyta.
Ps. Drogi adminie/ko czy doszło moje opowiadanie pt. „Prezent na imieniny” ? Jak tak to kiedy moglibyście go wstawić na bloga ? 😀 z góry dziękuje
Nawet niezłe. 😛
super 😉
Ekstra.
Fajne
ciekawe bardzo fajne opowiadanie czekam na kolejne
Fajne!
Super! 😀
Zamglone oczy u Dionizosa… Hmm to raczej potężny heros.
Zauważyłam kilka błędów(brak wielkich liter na początku zdania itp.), ale to nic.
Opowiadanie bardzo fajne. Wreszcie ktoś z Polski!
Bardzo fajne. Simon wymiata!
Na początku była chyba narracja 3 osobowa, a później 1 os., mam rację? Bo jeśli tak, to duży błąd …
swietne! miło się czyta
cudownie się czyta