Rozdział 11
– To co na początek? – zapytała Emily.
– Pomyślmy, gdzie możemy znaleźć Heliosa – wtrąciłam się.
Stałyśmy tak przy ulicy w pobliżu obozu.
– Może na początek pomyślmy, gdzie mógłby się znajdować Helios.
Myślałyśmy tak chyba przez godzinę i mówiłyśmy jakieś propozycje, ale wszystkie nie pasowały do całości, aż Emily powiedziała:
– Mam pomysł „Solarium Bogów”. Tam znajdziemy go.
– Jak na to wpadłaś? – zapytała Anna.
– Pomyślcie, słońce, tytuł „Bogów”. Nie trzeba nic więcej.
– A gdzie jest to solarium? – zapytałam.
– W centrum miasta. Na 100% będzie tam.
– No to na co czekamy, idziemy.
I czekałyśmy tylko na taksówkę. Wzięłyśmy kurs do centrum miasta. Po pół godzinie słuchania arabskiej muzyki w taksówce w końcu wysiadłyśmy w centrum miasta przed „Solarium Bogów”. Był małym salonem. Był pomalowany na żółto. Przed wejściem stały dwie kolumny. Była jeszcze tabliczka ze złota z napisem „Pochwalana przez samego Heliosa”. Było już wiadomo, że Emily się nie myliła. Weszłyśmy do środka. Był przystrojony jak każda poczekalnia z krzesłami i stołem pełnym gazet. Był też blat, za którym stała bardzo młoda kobieta z czarnymi włosami spiętymi w koński ogon. Miła na sobie to, co widzieliśmy przed blatem, czyli koszulkę z napisem „Solarium Bogów” i tabliczkę z napisem Jenna. Emily podeszła do niej.
– Witam w Solarium Bogów. W czym mogę wam pomóc? – zapytała Jenna.
– Szukamy Heliosa – powiedziała proso z mostu.
– Pan Helios nie ma teraz czasu na rozmowę, mogę…
– Chodzi o Selene – powiedziałyśmy razem, zanim Jenna dokończyła.
Długo stała przypatrując się nam. W końcu wzięła telefon do ręki i zadzwoniła do kogoś i długo z nim rozmawiała. W końcu odłożyła słuchawkę.
– Helios czeka na was w sali 23. Prosi żebyście przyszły do niego. Życzę miłego dnia.
Uśmiechnęła się do nas i pomachała na pożegnanie. Poszliśmy w głąb korytarza i zatrzymałyśmy się w przed salą 23 i zapukałyśmy w drzwi. Nikt się nie odezwał, więc same weszłyśmy. W środku było urządzenie do opalania – zamknięte. Anna z Emily zastukały do środka. Otworzyło się i w środku leżał jakiś mężczyzna w spodenkach, bez koszuli. Miał włosy koloru blond. Wstał i zdjął z oczu okulary przeciwsłoneczne i podszedł do nas.
– Cześć, jak dobrze słyszałem, chcecie czegoś od jednej z moich sióstr, tak? – zapytał się nas.
– Tak, jesteśmy tu bo chcemy cię zapytać, gdzie możemy ją znaleźć – powiedziała Anna.
– Dobrze, powiem wam, jeśli wy powiecie, czego od niej chcecie i kim jesteście.
– Po co? – zapytałam się go.
– Odpowiedz – powiedział stanowczo a jednocześnie spokojnie.
– Ja jestem Bree, to jest Anna, jesteśmy córkami Persefony.
– Ja jestem Emily córka Aresa.
– Dziwne, nie wyglądasz na taką.
– Tak wiem. Przybyłyśmy, bo Bree miała wizje, że pokazujesz nam, gdzie jest Selene. Chcemy jej pomóc, bo od tygodnia nie ma księżyca na niebie i została nam przydzielona misja, by dowiedzieć co się dzieje.
– Chwila, która z was ma wizje?
– Ja – powiedziałam.
– Mam dla was małą propozycję.
– Słuchamy – powiedziała Emily.
– Ty Bree przepowiesz mi jakie będą wyniki Totolotka, to ja wam powiem, gdzie jest moja siostra, OK?
– Bree, zgadzasz się?
– Mogę spróbować.
– Dobra, tu masz długopis i pisz jakie liczby widzisz.
Tak zrobiłam. Wzięłam długopis i skupiłam się na totolotku i numerach. W końcu otworzyłam oczy, ale nic nie widziałam, potem zobaczyłam liczby przelatujące mi przed oczami, to były 1, 8, 12, 21, 7, 10. Zapisałam je i nagle ostre światło rozproszyło mrok i zobaczyłam twarz Heliosa.
– Wow, w końcu wygram milion!!!!!
– Dobra, wywiązałyśmy się z umowy, teraz ty wywiąż się ze swojej – powiedziała stanowczo Emily.
– Dobra, Selena jest u mojej siostry Eos na Antarktydzie i teraz spadać mi stąd.
I wywalił nas za drzwi. Wyszłyśmy na dwór i zaczęła się nasza dyskusja:
– Super, jak my się dostaniemy na Antarktydę!? – wyżaliła się Emily
– Mam pomysł – powiedziałam.
– To dobry pomysł – powiedziała Anna.
– Przestań czytać mi w myślach.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do taty i realizowałam mój plan:
– Halo? – odezwał się tata w telefonie.
– Tato to ja, Bree. Mam pewną sprawę, mógłbyś przyjechać po nas samochodem?
– Niestety, mam teraz spotkanie, ale wyślę po was Angelikę.
– Dobra, papa.
– Pa, skarbie.
I się rozłączył. Zapomniałam wam powiedzieć, że nie mamy normalnego życia. Nasz tata jest biznesmenem. Jest bogaty, ale i nigdy nie ma dla nas czasu. Mamy teraz nianię Angelikę. Ma 24 lata. Jest rudowłosa i ma dużo piegów na nosie. Jest naszą najlepszą przyjaciółką.
Gdzieś po 30 minutach przyjechała po nas długa na 5 metrów limuzyna taty na bardzo ważne spotkania. Na miejscu pasażera siedziała Angelika, jak zwykle w starych dżinsach i kolorowej koszulce z napisem „I love Freedom” i jej rude loki opadały na koszulkę. Nie wiem czemu, ale zawsze gdy jedziemy limuzyną dziwnie się czuje.
– Cześć Bree i Anna. I nowa koleżanka, jak widzę – spojrzała na nas, jak wsiadałyśmy i przeniosła wzrok na Emily.
– Dzień dobry, jestem Emily.
– Miło mi i mów mi Angelika.
– Dobrze, Angeliko.
– Pewnie słyszałaś o naszych problemach, więc… – odezwałam się.
– Tak, wiem wszystko. Myślałyście, że jestem normalna. Wasz tata zatrudnił mnie, bo jestem córką Hermesa. Też jak wy chodziłem do tego obozu. Pan More zatrudnił mnie, żebym się wami zajmowała i was chroniła.
– Chwila, przed czym chroniła? – zapytałam się.
– Przed jakimkolwiek zagrożeniem.
– Na przykład?
– Lajstrygonami.
– Że kto?
– Kanadyjczykami.
– Czego od was chcą? – wtrąciła się Emily.
– Nie wiadomo – odpowiedziała Angelika. – Uczepili się was niewiadomo z jakimi zamiarami.
– To pięknie – powiedziała Anna.
– Dobrze jest, a teraz odpocznijcie.
Rozdział 12
Gdzieś po pół godzinie byłyśmy już pod naszym domem.
– Ale macie wielką chatę!!!
Miała racje. Nasz tata jest wielkim biznesmenem. Prowadzi wielką firmę. Nasz dom składał się z kilkuset pokoi, basenu, ogródka Anny i mojego ogródka skalnego. Tam mogę się uspokoić. Gdy wjechałyśmy przez bramę Angelika nas wysadziła i oddała limuzynę Sebastianowi.
– Dzień dobry panienkom – powiedział Sebastian. Sebastian jest naszym kamerdynerem.
– Witam Sebastianie.
I tak poszłyśmy do salonu, gdzie tata żegnał ostatnich gości, którzy byli łysi jak kolano a inni to Chińczycy. Gdy pożegnał ostatniego gościa podbiegł do nas i uścisnął nas jak boa dusiciel swoją ofiarę.
– Dziewczynki, jak dobrze, że jesteście w domu!!! – powiedział, a raczej krzyknął tata.
– My też cię kochamy.
– A kim jest wasz koleżanka? – zapytał tata spojrzawszy na Emily.
– Jestem Emily córka Aresa.
– Milo mi cię poznać, co was tu sprowadza?
– Chodź, powiemy ci.
Poszłyśmy do ogrody i opowiedziałyśmy tacie całą historię.
– To jak rozumiem musicie dostać się na Antarktydę jak najszybciej?
– Tak. Da się to załatwić? – zapytała Anna
– Jasne, dajcie mi chwilę – wyciągnął telefon i zadzwonił do kogoś. Rozmawiał z nim przez pięć minut. Odłożył telefon i oznajmił. – Jedziecie jutro o 14 na lotnisko, potem wylądujecie w Paryżu o 22 i następnego dnia lecicie na Antarktydę.
– To super, a co teraz będziemy robić?
– No na początek Emily pójdzie z Sebastianem i wybierze sobie, który chce pokój. A wy macie wolne. Dobrze można się rozejść, mam robotę. Papa, skarby.
Sebastian zabrał ze sobą Emily, a my mogłyśmy w końcu odpocząć w swoich oazach spokoju.
CDN
Pierwsza!!!!
Super opowiadanko, Ciekawe, wciągające…
super 😉 opowiadanie naprawdę wciąga
fajne
super!!!
zaradny tatuś nie ma co xD
kiedy następne
Cool,super,fajne,zajebiste,świetne,wspaniałe,bajeczne.Czekam na następną cześć.
świetne !!!!!!!!