Rozdział 2: Obóz herosów
Jechały samochodem już kilka godzin, gdy wreszcie zatrzymały się niedaleko dużego drzewa, na którym połyskiwało coś złotego. Wyglądało jak runo z obrazka z książki mitologicznej.
Chciała wysiąść, ale ciotka ją zatrzymała.
– Posłuchaj, nikomu nie mów, kim jestem. To wielka tajemnica. Twoja matka poprosiła mnie, żebym się tobą opiekowała. Jeszcze jedno: nie ufaj chłopcom.
Powiedziawszy to wyszła z samochodu, a Elaine za nią.
– Żegnaj Elaine Rose, już się chyba więcej nie zobaczymy – powiedziała bogini i zanim zdążyła zareagować, jej siostrzenica przytuliła się do niej.
– Byłaś zawsze dla mnie jak córka – powiedziała i odsunęła ją od siebie.
Elaine spojrzała na obóz. Mieścił się niedaleko morza. Czuć było bryzę w powietrzu. Z daleka widziała plantacje truskawek. W obozie mieściło się dwanaście domków ustawionych w kształt podkowy.
Niedaleko nich na wózku inwalidzkim siedział mężczyzna. Podjechał do nich i zwrócił się do cioci:
– To ona?
Bogini skinęła głową.
– Nazywam się Chejron i wbrew temu, co widzisz, nie jeżdżę na wózku. Jestem centaurem. Chodź za mną. Wszystko ci wyjaśnię.
Elaine posłała cioci pożegnalne spojrzenie i poszła za centaurem. Ciocia zdążyła jej już opowiedzieć trochę o bogach i herosach, ale nadal nie mogła w to uwierzyć.
Przeszli obok drzewa i ruszyli w stronę Wielkiego Domu. Na werandzie siedział mężczyzna ubrany w dres w lamparcie cętki i popijał dietetyczną colę. Grał z jakimś satyrem w pokera.
– To ta nowa? – spytał. – Świetnie, kolejny marny heros.
Weszli do tego domu.
– Musisz obejrzeć najpierw film instruktażowy. On ci wszystko wyjaśni.
Usiadła przed starym telewizorem, jeszcze chyba z lat 90. Film wyjaśnił jej wszystko. Kiedy się skończył do domu weszła jasnowłosa dziewczyna o szarych oczach. Mogła mieć ok. 15lat.
– Elaine, to jest Annabeth, córka Ateny. Oprowadzi cię po obozie.
Wyszły z domu i ruszyły przez obóz herosów. Żadna z nich nic nie mówiła, aż do chwili, gdy ze świstem obok coś przeleciało. Była to strzała kogoś od Apolla. Nagle Annabeth powędrowała wzrokiem w kierunku domków. Na progu jednego z nich stali chłopak i satyr. Chłopak miał czarne włosy i zielone oczy, a satyr był cały, mówiąc krótko, włochaty. Z głowy wystawały małe różki, na których niedbale była położona czapka. Rozmawiali o czymś. Doszły do wielkiej areny, na której herosi walczyli na miecze.
– Tutaj jest arena. Codziennie trenujemy. A, i będziesz miała różne zajęcia. Chodź, zaprowadzę cię do domku Hermesa. Jesteś nieokreślona, więc tam będziesz mieszkać, dopóki twój rodzic cię nie uzna.
– Ile to może zająć? – spytała Elaine.
– Nie wiem. Różnie bywa. A w ogóle jak się uczysz? – Annabeth przerzuciła przez ramię blond kucyk i zaczęła ją świdrować szarymi oczami.
Elaine zastanawiała się, co powiedzieć. Nie znała jej ,a jednak czuła w niej bratnią duszę.
– Całkiem dobrze – odpowiedziała wreszcie.
Annabeth dalej ją oprowadzała.
– Tu są stajnie dla pegazów, a tu pawilon jadalny. Jesteśmy na miejscu. W tym domku będziesz mieszkać. Kolacja będzie o godz.19.00. A jutro zaczną się zajęcia.
Elaine weszła do domku Hermesa. Natychmiast pojawili się przednią dwaj bliźniacy.
– Cześć, ty pewnie jesteś Elaine. My przewodzimy tym domkiem. Jesteśmy bracia Hood. Chodź, przedstawimy cię wszystkim.
Trochę to trwało, bo w domku Hermesa było dużo dzieciaków, ale po jakimś czasie Elaine mogła odetchnąć.
Poznała Ewę, córkę Hermesa i wiele innych osób.
Usiadła na swoim łóżku i zaczęła czytać. Nie trwało to długo, ponieważ oznajmiono jej, że już jest kolacja. Usiadła przy stole Hermesa.
– To są specjalne szklanki – powiedział jeden z braci Hood. – Powiedz do nich czego chcesz się napić, a będziesz to miała. A i trzeba złożyć jedzenie w ofierze dla bogów. Po prostu wrzuć jedzenie do ognia.
Nałożyła sobie trochę mięsa i podeszła do ognia.
– Mamo lub tato, proszę uznaj mnie – pomyślała i wrzuciła kawałek mięsa do ognia.
Nagle płomienie przybrały kształt sów. Jedna z tych sów wyleciała z ognia i zaczęła fruwać nad jej głową. Wszyscy zamarli.
– No to już wiemy, kto jest twoim rodzicem – powiedział Pan D. – Mamy o jedną mądrale więcej.
Zobaczyła uśmiech na twarzy Annabeth. Jakaś dziewczyna pociągnęła ją do stolika Ateny i zaczęły się głośne wiwaty i uściski.
– Jesteśmy teraz rodzeństwem – powiedziała Annabeth i ją uściskała.
Nagle Elaine zorientowała się, że ma nareszcie rodzinę. Mnóstwo braci i sióstr. Nawet nie zdała sobie sprawy, że kolacja dobiegała już końca. Po niej poszła do domku Ateny w towarzystwie rodzeństwa. Tam na nią czekały już jej rzeczy. Na wewnętrznych ścianach domku wyrzeźbione były maleńkie sowy i włócznie. Pełno tu było książek przygodowych, naukowych i mitologicznych.
Przed snem zagadała do niej dziewczyna o imieniu Annie.
– Jak tam, wszystko ok? Jesteś jakoś małomówna.
– Tak. Po prostu cieszę się w myślach. A jakie zwykle zajęcia macie na obozie?
– Walki na miecze. Rzucanie oszczepem, jazda na pegazach, strzelanie z łuku, wspinaczka na ściance z lawy. Zajęcia zależą od naszego rodzica.
– Jak długo jesteś na obozie?
– Trzy lata.
– Gasimy światło – dobiegł je głos Annabeth.
Ułożyły się wygodnie i zasnęły.
CDN
O, widzę, że i admin nie śpi po nocach ;p
Fajne, fajne… ale krótkie strasznie…
Heh, admin jest sową 😉 Zaraz dodam jeszcze obrazki i przygotuję COŚ ciekawego na rano 😛
Rano… to już niedługo ;p Ja też człowiek-sowa. Spać mogę do popołudnia, a kłaść się jak już świta… No ale wiadomo, że jak się ma obowiązki, to się trzeba do nich dostosować…
Supcio opowiadanko.
;p
Fajne Czekam na ciąg dalszy
ciekawe (:
ale czemu akurat bogini jej pilnowała? (:
bardzo fajnie!!!
Annabeth ma nowe rodzeństwo!
podoba mi sie
Ciekawe 😛
super opowiadanie !!! ale czy przypadkiem film instruktażowy nie był oprowadzeniem? jeśli wszystko dobrze zrozumiałam, to tylko mówiło sie na to film, ale mogę się mylić.
naprawdę świetne opowiadanie
Sztywne i za dużo dialogów. O mało co bym w ogóle nie zauważyła, że została uznana. Nie zbudowałaś napięcia.