Pierwszym miejscem, do którego się udała, był Wielki Dom.
– Chejronie, już jestem – powiedziała wchodząc na taras.
Centaur siedział na swoim wózku inwalidzkim i grał z Panem D. w remika.
– Cieszę się. Mam nadzieję, że podróż miałaś spokojną – uśmiechnął się Chejron.
– Tak wszystko w porządku. Wydarzyło się coś ciekawego, gdy mnie nie było? – dziewczyna spojrzała na mężczyzn z zaciekawieniem.
– Nie, było spokojnie. Jutro jedziemy na Olimp. Idź teraz potrenować, dobrze ci to zrobi.
– Jasne, do zobaczenia – uśmiechnęła się Mia i ruszyła w stronę domku Hermesa.
– O już wróciłaś – w domku spotkała Travisa Hood’a.
– Jak widać – zaśmiała się. – À propos, patrz co zawinęłam z domu – dodała otwierając torbę.
Chłopak zajrzał do środka, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
– Schowaj to. Będziemy mieli taką swoją małą tajemnicę – mruknął.
– Spoko, już chowam… gdzie była ta klapa? – Mia rozejrzała się po pokoju.
Travis podszedł do swojego łóżka i otworzył klapę w podłodze.
– Wrzucaj tutaj – uśmiechnął się.
Mia wyciągnęła z torby dwie zgrzewki Pepsi w puszce i wrzuciła do schowka, który i tak już pękał w szwach od różnych zakazanych w obozie rzeczy.
– Okey, teraz idziemy potrenować – odparła dziewczyna i wyszła z domku.
Skierowała się na strzelnice, gdzie trenowały dzieci Apolla. Wzięła jeden z łuków i zaczęła strzelać.
– Cześć!! – usłyszała za plecami.
Trochę ją to zdekoncentrowało i nie trafiła w środek tarczy. Odwróciła się i uśmiechnęła do dziewczyny.
– Hej Bree, co tam słychać?
– Wszystko w porządku. Jutro na Olimp, ale super, może tatę zobaczę! – uśmiechnęła się Bree, córka Apolla.
– Ja bym chciała wiedzieć, kto jest moim ojcem – westchnęła Mia.
– Na pewno się niedługo dowiesz – Bree poklepała ja po ramieniu. – Mam dobre przeczucie, co do tego – uśmiechnęła się Sanders. – Trenujemy?
– Jasne – Bree ochoczo pokiwała głowa i wzięła do ręki łuk.
Na strzelnicy spędziły ponad godzinę, a potem urządziły sobie wyścigi na skałce wspinaczkowej, co skończyło się wizytą w szpitalu.
– Ta lawa jest straszna!! – powiedziała Mia, gdy wyszły z zabandażowanymi ramionami i nogami.
– Takie życie, ale za to następnym razem będziemy bardziej uważać – zaśmiała się Bree.
– No pewnie – uśmiechnęła się Mia. – Widzimy się na kolacji – machnęła ręka na pożegnanie i pobiegła do domku Hermesa.
Ku jej zdziwieniu nikogo tam nie zastała. Najwyraźniej tylko ona szybciej skończyła trening. Wyjęła ze schowka jedną puszkę Pepsi i usiadła na łóżku z zeszytem na kolanach. Popijając gazowany napój zaczęła pisać piosenkę.
1. Ktoś puka do mych drzwi
Ktoś wchodzi do mych myśli
Zaglądasz w najdalsza przeszłość
i widzisz miłość.
Ref. Tym kimś jesteś ty, pozwoliłam ci wejść
do mojej głowy, zamieszkałeś tam
na stałe i nigdy nie odejdziesz.
2. Jesteś ze mną w każdej chwili
Nie opuszczasz mnie na krok
Moje serce to twój dom.
Ref. Tym kimś…
3. Moje serce to twój dom.
Gdy patrzę w lustro widzę ciebie.
Myślę ciągle o tobie.
Nie zwariowałam!
To miłość!
Ref. Tym kimś…
Postawiła ostatnią kropkę i zamknęła zeszyt. Wyjrzała przez okno na skąpane w słońcu podwórze.
– „Ładnie córuś, bardzo ładnie” – usłyszała w głowie.
Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Doskonale wiedziała kogo to głos. Uśmiechnęła się szeroko. Siedziała tak w domku, aż do kolacji. Potem udała się do pawilonu jadalnego. Usiadła przy stoliku i wdała się w rozmowę z Connorem Hood’em na temat tego, co ukradł z domku Aresa.
– Oddajmy cześć bogom! – zagrzmiał Chejron przekrzykując panujący w pawilonie hałas.
Wszyscy ustawili się w kolejce do ogniska. Mia wzięła kawałek steku i gdy nadeszła jej kolej wrzuciła do ognia.
– Jak już się odezwałeś to mógłbyś mnie uznać – mruknęła pod nosem wracając do swojego stolika.
– „W swoim czasie córuś, w swoim czasie” – znów odezwał się tatuś.
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i usiadła pomiędzy Connorem, a Travisem wracając do rozmowy.
CDN
Jak widać, autorka jest herosem od tego samego bóstwa co bohater opowieści 😀 . Inaczej nie napisała by piosenki. NAGRAĆ TO!
Nagrać co Toudi?
córka Apolla, bez dwóch zdań.
Kurczę nadal nie wiem kim ona jest, chociaż coraz bardziej przemawia za mną Apollo, jeszcze tytuł opowiadania… Zmyliło mnie jednak to, że coś zwinęła z domu, bo to mi się kojarzy z Hermesem… Czekam wytrwale na następną część 😉
Świetne. Gdy zobaczyłam tą piosenkę od razu pomyślałam o Apollo. Chodź może to być mylące. Ale słowa ojca bardzo przypominają jego charakter.
Jeśli mogę się pochwalić chciałabym nadmienić, że piosenka jest moje autorstwa ^^
Roxy no to wielkie gratulacje dla Ciebie Teraz podkład muzyczny by się przydał.
No mówiłem, nagrać tę piosenkę! Roxy, cho no do Tarnowa! Hej! Mam gitarę aukustyka, to się coś nagra 😉
Niestety na układaniu muzyki się nie znam…ale kilka piosenek w domu mam ^^
Może w wakacje Toudi ^^
Te, Roxy! Ściągnij sobie program Guitar Pro. Zrobisz tam muzykę (chociaż z deka sztuczną) na gitarce, cymbałkach, perkusji… 😉
Świetne 😉
Super xD Robi się ciekawie 😛
Hmm, piosenka jest super, ale jeżeli ojcem Mii jest Apollo, to swój talent do pisania odziedziczyła po matce XD
Chociaż może Apollo w międzyczasie się trochę podciągnął z pisania ;P
Romantyczka ;D
W 100% zgadzam się z Iną XP. A opowiadanie dobre.
Ta piosenka jest w stylu córki Apolla i to „córuś” też, ale kradzież Pepsi kojarzy mi się z Hermesem. Ale fajne.
Bez dwóch zdań, córeczka, wróć, córuś Apollina
Dodatkowo plusik za braci Hood Im więcej braci Hood, tym lepiej