Gdy Vanessa się spakowała, co ku zdziwieniu chłopaków wcale nie zajęło jej dużo czasu, wyszli przed dom, gdzie zostawili furgonetkę.
– Widziałam ten samochód przed barem – powiedziała dziewczyna i spojrzała na resztę.
– Eee… no bo myśmy za tobą jechali – zaczął Grover. – Aż dojechaliśmy tutaj.
Dziewczyna pokiwała głową.
– Rozumiem. Wiecie co, to ja pojadę za wami moim samochodem, bo raczej się we czwórkę nie pomieścimy w tej furgonetce – powiedziała i uśmiechnęła się.
– Fakt… – przytaknął Percy. – Tylko się nie zgub – spojrzał na nią uważnie.
– Och, no proszę cię. Jeżdżę najlepiej i najszybciej ze wszystkich dziewczyn w Coronado High School – zaśmiała się Vanessa.
– Okey, to ja pojadę z nią – Annabeth postawiła wszystkich przed faktem dokonanym.
– Możecie jeszcze chwilkę na mnie poczekać… Muszę zostawić tacie wiadomości… już wcześniej uciekałam z domu, ale to całkiem inna sprawa. To mi zajmie kilka sekund – uśmiechnęła się dziewczyna.
Cała trójka kiwnęła głowami, a Ness pobiegła szybko do domu. Minęło 10 minut i dziewczyna już stała przed nim. Wsiedli do samochodów i wyjechali z podjazdu. Zanim zniknęli za zakrętem Vanessa rzuciła jeszcze ostatnie spojrzenie w stronę domu, wiedząc, że może już do niego nie wrócić.
– Jak się dowiedziałaś kim jesteś? – odezwała się córka Ateny, gdy wjeżdżali na autostradę.
– Eee… pewnego dnia… miałam wtedy 15 lat uciekłam z domu. Ojciec jak zwykle zaangażował w poszukiwania policje, ale mnie nie znaleźli. Za to poznałam młoda kobietę. To ona namówiła mnie, żebym wróciła do domu. Potem dowiedziałam się, że jest moją matką. Tata powiedział mi, kim ona jest, a ona dodała jeszcze od siebie dużo innych rzeczy. A potem zniknęła… zostawiając mi tylko to – dziewczyna wyjęła z kieszeni srebrna pozytywkę na łańcuszku.
Annabeth się nie odezwała, tylko spojrzała przed siebie. Do niej matka nigdy nie przyszła, choć bardzo tego chciała.
– Kim jest twój boski rodzic? – zapytała Ness, chcąc przerwać ciszę.
– Atena, bogini mądrości – odparła blondynka.
– Wow… jedna z wielkiej dwunastki… Innymi słowy duża szycha tam na górze – zaśmiała się. – Moja mama to jedna z tych pomniejszych bogiń, jednak cieszę się, że jestem jej córką.
– Jak ci się udało przeżyć, skoro już miałaś świadomość tego, kim jesteś? – Ann spojrzała na dziewczynę pytająco.
– Dzięki lataniu, to dar od mamy… Mało potworów lata, więc mam nad nimi przewagę. Jednak jak na złość jeszcze nigdy niczego nie wygrałam, wiesz co mam na myśli – spojrzała na Annabeth.
Ta jednak pokręciła przecząco głową.
– Ech… no wiesz, sądziłam, że skoro moja matka jest boginią zwycięstwa, to mam farta i zawsze będę wygrywać. Ale nie… jeszcze nigdy nic nie wygrałam, żadnego konkursu, nic na loterii… Nawet wyścigu samochodowego żadnego nie wygrałam – Vanessa zrobiła posępną minę.
– To trochę dziwne zgodzę się z tobą… O jakie wyścigi ci chodzi? – spytała Ann.
– Biorę udział w wyścigach samochodowych, które odbywają się na obrzeżach miasta każdego wieczoru. Mój tata twierdził, że nie powinnam być taka rozrywkową osobą, skoro jestem pół bogiem, bo zwracam na siebie za dużo uwagi, ale co ja poradzę, że nie potrafię usiedzieć w miejscu? Znasz to uczucie… ja po prostu żyję chwilą i nie martwię się na zapas – Vanessa uśmiechnęła się szeroko.
***
Jechali szybko, aczkolwiek zgodnie z ograniczeniami. Percy i Grover zachodzili w głowę, czy między dziewczynami, które jechały samochodem Van tuż za nimi, nie dojdzie do spięć.
– Czemu Annabeth chciała z nią jechać? – dopytywał Grover.
Percy zaśmiał się.
– A co, czujesz się zdradzony?
– Oj, wiesz o co mi chodzi. Widać, że Ann nie pasuje ta nowa – wyjaśnił szybko satyr.
– Stary, kto zrozumie dziewczyny? Nie wysilaj się i pomyśl o czymś przyjemnym – zaproponował Percy.
Grover usadowił się, o ile to było możliwe, w fotelu kochanego fordzika i zamknął oczy. Tortilla…
W tym samym czasie pięć metrów za nimi w czarnym, terenowym BMW. Annabeth i Vanessa jechały w kompletnej ciszy.
– Mogę włączyć radio? – odezwała się w końcu Ness.
Annie spojrzała na nią zdziwiona.
– Twój samochód, po co pytasz?
– Jak będzie ci przeszkadzać, to nie włączę – odpowiedziała Van.
– Daj spokój, to tylko radio. Nie, nie będzie mi przeszkadzać
Vanessa uśmiechnęła się pod nosem i włączyła radio. Po chwili z głośników popłynęły przyjemne dla ucha dźwięki piosenki Phantom Planet – California.
– Ta piosenka nie pasuje – zauważyła Ann.
– Fakt, my przecież opuszczamy Californię – Van westchnęła. – Będę tęskniła za plażą, sakateparkami i imprezami.
– Spokojnie, w Obozie jest wystarczająco dużo zajęć, żeby zapomnieć o tęsknocie.
– Oby… ej co oni robią- zapytała Van patrząc na samochód chłopaków, który zjechał do przydrożnego baru.
-Nie mam pojęcia, ale jedź za nimi.
Vanessa zjechała na parking. Dziewczyny wysiadły z samochodu i podeszły do herosów.
– Co wy robicie? – zapytała Annabeth.
– Wybacz Annie, ale Percy kazał mi się rozluźnić i pomyśleć o czymś przyjemnym. Pomyślałem o tortilli, otwieram oczy, a tu bar! No musiałem! – wytłumaczył się Grover.
Wszyscy westchnęli.
– Może faktycznie przydałoby się coś wrzucić na ruszt – poparł kumpla Perseusz.
– No dobra.
Pozamykali samochody i poszli do baru coś przekąsić.
CDN
Super,ekstra.czekam na następną część.
Jestem!
Wielki Come Back ;DD
Sorki za małą aktywność ostatnio, ale mały kryzys był i tak jakoś samo wyszło.
Postaram się poprawić, obiecuję ^^
I ja juz tego dopilnuje!
Hah Oby Superowe i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
Wow, Jordin wróciła! Bardzo fajnie Już miałem ogłoszenie pisać: JORDIN POSZUKIWANA. Nawiasem mówiąc, jeszcze kilka osób nam zanikło i przestało się odzywać Może jednak dam ogłoszenie?
Kiedy będzie następna część?
No daj adminie, daj. Na mnie też, bo ostatnio mam mało czasu…
fajnie się rozwija