1. Bójka z potworami
Słońce świeciło nad miastem. Samochody przejeżdżały obok pewnej szkoły. Na boisku pod drzewem siedziała na ławce dziewczyna i czytała książkę. Nazywała się Elaine i miała dwanaście lat, a poza tym miała jeszcze dysleksję i ADHD. Lubiła siedzieć w samotności i czytać.
Promienie słoneczne ogrzewały jej twarzyczkę, a wiatr ją lekko owiewał. Jej blond włosy sięgały do końca pleców, a oczy koloru szarozielonego patrzyły z zainteresowaniem na stronice książki, kiedy nagle usłyszała jak ktoś krzyczy jej imię. Wstała i pobiegła w stronę krzaków skąd dochodził głos. Skryła się za jednym z drzew i przyglądała się dziwnej scence. Dwie dziewczyny dość barczyste biły mniejszą. Nie rozpoznała jej, ponieważ wszystkie były odwrócone do niej tyłem. Jedna z napastniczek walnęła ofiarę w brzuch i wtedy upadła na ziemię. Rozpoznała dziewczynę, to była jej kumpela Ola.
Chciała coś zrobić, ale ona dała jej tylko znak, żeby poszła po panią.
– Elaine – znowu dobiegł ją czyjś głos. To była jedna z napastniczek jej przyjaciółki.
Nie zastanawiając się nad tym co robi, przebiegła obok tych dwóch dziewczyn w stronę szkoły. Do drzwi było jakieś 50 m.Biegła ile sił w nogach, ale dziewczyna, która ją wcześniej wołała była szybka Wbiegła do szkoły i zamaszyście otworzyła drzwi sekretariatu.
– Proszę pani. Tam jest bójka – krzyknęła w stronę osłupiałej dyrektorki szkoły.
Pani dyrektor zerwała się z miejsca i poszła za Elaine. Stała tam Ola i jedna z napastniczek, która zaczęła po chwili uciekać. Pani dyrektor chciała ją gonić, ale powstrzymała się od tego.
– Nic, się nie stało? – spytała przyjaciółkę Elaine.
Ola płakała.
– Mam tylko kilka siniaków – wykrztusiła przez łzy.
– Idźcie do pielęgniarki – rzekła pani dyrektor. – Ja się zajmę resztą.
Weszły z powrotem do szkoły.
– Dlaczego ciebie biły?
– Pytały się o ciebie. Gdzie jesteś, ale ja nie powiedziałam o naszej kryjówce. A wcześniej słyszałam od Sary, że chcą ciebie dorwać. Chciałam cię ostrzec, ale one mnie złapały i zaczęły mi grozić.
– Mogłaś im powiedzieć, gdzie jestem. Sama bym je załatwiła.
– Dwóm nie dasz rady. Może i dałaś radę tamtej, ale one były jakieś dziwne. Ja ich wcześniej tutaj nie widziałam.
Zapukały do drzwi gabinetu pielęgniarki i weszły.
***
Matematyca nauczała właśnie algebry, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę.
Cała klasa pobiegła do swoich pokoi, ponieważ była to szkoła z internatem. Elaine i Ola migiem się przebrały w letnie ciuchy i czekały z walizkami na autokar do domu.
W autokarze jak w autokarze – nudno nie było. Uczniowie przeszkadzali, rzucali kulkami papieru i żartowali sobie z innych. Najwięcej z tego robili chłopacy. Elaine i Ola usiadły na tyłach autokaru i gawędziły o planach na wakacje.
– Ja wyjeżdżam na obóz, ale dopiero w sierpniu – powiedziała Ola. – A ty?
– Nie wiem jeszcze, chyba całe wakacje przesiedzę u cioci – westchnęła Elaine.
– A może przyjdziesz do mnie jutro i pojeździmy rowerami?
– Okej, to się zdzwonimy.
Autokar jechał i jechał. Zdawać by się mogło, że nigdy nie dojedzie, aż nagle silnik zgasł i stado byłych uczniów rzuciło się w kierunku drzwi. Elaine pożegnała się z Olą na drodze do domu i poszła.
Zadzwoniła do drzwi średniego domku z małym ogrodem. Ściany budynku przypominały liście na drzewach, a na dachu przesiadywało dużo ptaków.
Otworzyła jej ciocia.
– Elaine, nareszcie! Martwiłam się.
Ciocia była trzydziestoletnią kobietą o rudo- brązowych włosach. Elaine nie znała jej imienia, a gdy się o to pytała ciocia od razu zmieniała temat. Przypominała jej pewną boginię z podręcznika do historii, ale nie pamiętała, którą.
Przytuliła się do niej. Tylko w wakacje mogła u niej być, chociaż nie zawsze. Czasami bywało, że zostawała w szkole.
Usiadły w salonie pełnym tajemniczych roślin i zwierzęcych trofeów.
– Jak tam w szkole? – spytała ciocia.
– Dobrze. Nie chcesz zobaczyć ocen?
– Nie, wiem, że ty zawsze masz dobre oceny. Przecież jesteś najlepsza w klasie. Eeeee, muszę o czymś z tobą porozmawiać. Zapisałam cię na pewien obóz – powiedziała niepewnie ciocia.
– Ale ja nie chce jechać na obóz. Po co tu przyjechałam? – zadała pytanie nie żądając odpowiedzi.
Ciocia zmarszczyła czoło.
– Musisz tam pojechać, tutaj może nie być bezpiecznie. Sama cię odwiozę.
– Nie rozumiem.
– Nieważne.
– To ja idę do swojego pokoju – powiedziała Elaine i zniknęła na schodach. Po chwili dało się słyszeć trzaśniecie drzwiami.
Rzuciła się na łóżko i leżała przez chwilę. Chciało jej się płakać, ale powstrzymała łzy. Spojrzała na ściany ozdobione kwiatami. Lubiła kwiaty i to bardzo. W szkole hodowała czarne róże. Nagle sobie zdała sprawę, że słychać jakieś dźwięki. Najpierw piski ptaków, a później jakby świst strzał. Wyjrzała przez okno i ku swojemu przerażeniu zobaczyła ptaki lecące wprost na nią. Były to duże czarno- szare, trochę podobne do sów i orłów ptaszyska, ale nie dolatywały do okna, bo spadały zranione od strzał na ziemię. Po chwili już żadnego nie było. Spojrzała w dół. Tam stała kobieta o rudych włosach z łukiem i kołczanem pełnym strzał. Elaine mrugnęła powiekami i kobiety już nie było. Zdezorientowana padła na łóżko i zasnęła.
Obudziła się o godzinie 17.W domu panowała cisza. Przypomniała sobie to, co zobaczyła przez okno. Teraz nie była pewna, czy to nie był sen. Stawiała na sen.
Wstała. Cisza była taka przerażająca, że nie mogła jej wytrzymać. Zjechała na dół po poręczy. Cioci nie było. Wyszła do ogrodu na słońce. Ale słońca też prawie nie było. Nagle owiał ją wiatr. Stała w wietrze. Znikąd wylądował obok niej kolec ociekający jakimś śluzem. Jak z podziemi pojawił się pies. Z pyska, a raczej z paszczy ściekała ślina. Z drzewa sfrunął mały niebieski ptaszek na ziemię i nagle bestia otworzyła paszczę i ku jej przerażeniu zjadła go ze smakiem. Pies zmienił się w wielkiego na 3 metry potwora o trzech głowach. Z jego śliną ciekła krew ptaszka. Elaine cofnęła się. W jej oczach czaiła się panika.
Pies podchodził do niej. Oczy mówiły „ja chce cię tylko zjeść”. Nagle niebem wstrząsnęło i z góry wyleciała włócznia pokryta złotem i różnymi wzorami. Wpadła wprost w ręce Elaine, a ta, gdy tylko jej dotknęła, poczuła jakąś niesamowitą moc. Zapragnęła walczyć. Potwór zaatakował. Elaine zręcznie odskoczyła, ale pies-potwór zdążył ją drasnąć w ramię. Miała rozdartą bluzkę na ramieniu. Włócznia błyskała mocą. Pies rzucił się na nią z pazurami ostrymi jak brzytwa, ale Elaine uniosła włócznię i wbiła ją w potwora. Trwało to mniej niż sekundę. Potwór rozsypał się w proch. Pośrodku ogrodu stała zdezorientowana dwunastoletnia dziewczyna. Nagle przypomniały jej się wszystkie niby sny z życia.
Raz jak była mała zaatakowała ją koleżanka z przedszkola. Kiedyś koty prawie wydrapały jej oczy.
Wiedziała co ma robić, musi zapytać o co chodzi ciocię, która na pewno nie była jej ciocią.
Przypomniała sobie jak się nazywała bogini z obrazka.
Wbiegła do domu i zaczęła szukać wzrokiem boginię z obrazka. Nigdzie jej nie było.Za nią coś huknęło. Obejrzała się. W pyle o zapachu lasu stała jej ciocia, ale wyglądała inaczej. Miała rude włosy, a nie rudo- brązowe, strój myśliwski i łuk w ręce, a kołczan ze strzałami przewieszony przez ramię.
Gdy zobaczyła Elaine natychmiast zmieniła się.
Elaine wyprostowała się.
– Co się dzieje – spytała żądając odpowiedzi.
– Musimy natychmiast jechać do obozu – rzekła bogini.
CDN
Pierwsza. Ciekawe opowiadanie. Artemida? Ale chyba źle myślę.
Druga!
;(
Opowiadanko fajne, czyta się szybko 😉
Dzięki.
Witam, jestem nowa 😉
Fajne opowiadanie. Szczególnie ciocia, też chce taką!
super
Czego oczekowalibyście w moim opowiadaniu,szybkiej akcji,a może większej ilości bohaterów?Napiszcie w komentarzach,proszę;)
Super! No na pewno, chcemy się dowiedzieć kim jest ciocia i kim jest super boski rodzic Elaine:)
O ja bym chciała takich ciotek z milion (jeśli w ogóle jest tyle bogiń) 😛
Genialnie, fajnie piszesz. Gratulacje !!
czadowa ciocia też chcę taką
najważniejsze żebyś pisała to, co sama chcesz – wtedy najlepiej wychodzi (:
Fajne, ale bardziej podobał mi się „pościg” Był bardziej mroczny.
To opowiadanko byłoby fajniejsze w 1 osobie.
Co do jej pochodzenia… Wygląd i to, że się dobrze uczy wskazywałyby na Atenę, miłość do kwiatów na Demeter. Już się nie mogę doczekać, kiedy się dowiem, kto jest jej boskim rodzicem!
„ciocia” wygląda mi na Artemidę.
A i jeszcze: brak emocji, patrzymy na tą dziewczynę jakby z boku, co jest raczej minusem.