Chejron czytywał śmiertelniczą prasę. Ułatwiało mu to poszukiwanie nowych herosów. Każde dziwne, niewyjaśnione zdarzenie mogło oznaczać, że jakiś młody heros nie kontroluje swoich boskich mocy. Albo że nie będzie mu już dane ich odkryć, bo dorwały go potwory. Niespecjalnie lubił to zajęcie, bo co go w końcu obchodziło, z kim ostatnio zadawała się Paris Hilton i co nowego wymyślili politycy. Tak, zajęcie było nudne i mało emocjonujące. Jednakże od kilku miesięcy coś się zmieniło i wiekowy centaur był wysoce zaniepokojony.
– Znowu czytasz te bzdury? – pan D. niezbyt uprzejmie wyrwał gazetę z rąk Chejrona i wyrzucił ją przez okno. – No i co tu niby ciekawego znalazłeś? Nowy herosek bruździ?
– Nie. To nie nowy heros. Obawiam się, że to ciągle nasza stara znajoma.
– Ta cała Martina?
– Katarina, panie D. – westchnął Chejron. – Katarina…
Centaur popatrzył z rezygnacją na stosy gazet, które piętrzyły się na stole i krzesłach. Kiedyś wyrzucał każdą przeczytaną gazetę, o ile wcześniej nie zjadł jej Grover, ale od zakończenia wakacji Chejron został kolekcjonerem: zatrzymywał prawie każdy egzemplarz. Bo prawie w każdym pojawiały się wzmianki o dziwnych, acz podobnych, wydarzeniach. Bardzo dziwnych.
Niepokojących.
Zaczęło się zaraz po zdradzie Luke’a i Chejron był początkowo przekonany, że to sprawka tego herosa. Zasztyletowano chłopca, trzynastolatka. Nazywał się Percy i był zwykłym człowiekiem. Centaur uznał, że Luke chciał w ten okrutny sposób dać znać o sobie – że jest groźny i nadal działa, mimo nieudanego zamachu na syna Posejdona. Takie zabójstwo symboliczne, dokonane na imienniku wroga. Ale jeden element nie pasował.
Zmowa milczenia. Przy zabójstwie było kilkunastu świadków, a żaden nie chciał powiedzieć, co się stało. Każdy twierdził, że nic nie widział ani nie słyszał. I wszyscy wyglądali na lekko zamroczonych (nawet pojawiło się podejrzenie, że wszyscy byli pod wpływem alkoholu, ale po badaniach krwi okazało się to nieprawdą). CSI zebrało ślady z miejsca zbrodni, ale nie znaleźli nic, co pomogłoby w schwytaniu mordercy. Sprawa utknęła w martwym punkcie.
Chejron nie był zdziwiony pomrocznością, która dotknęła świadków: mgła to potężna broń, a Luke potrafił ją wywoływać. Brak śladów był oczywisty, gdy się wiedziało, że sprawcą był heros. Tak. To musiał być Luke. Tylko dlaczego w gazetach pojawiała się ciągle informacja o zmowie milczenia? Przecież mgła powoduje, że ludzie zbiorowo widzą coś innego, niż się dzieje naprawdę. A ci tutaj… wyglądało, że mimo zamroczenia wiedzą, co się wydarzyło. Tylko nie chcą powiedzieć. Tak, zmowa milczenia nie pasowała.
Tydzień później cały Nowy Jork żył już innym morderstwem. Tym razem cel był rabunkowy – zabito sprzedawcę w sklepie z odzieżą. Ukradziono dwie torby ubrań i kilka kapeluszy z woalką; ekspedient zginął niejako przy okazji i bez przyczyny – nie czuł się zagrożony ani nie obawiały się kradzieży, skoro nie włączył alarmu, który miał dosłownie pod ręką. W sklepie znajdowało się w tym czasie kilka osób – i znowu nikt nic nie widział, nikt nie pamiętał mordercy. Kryminalistycy znaleźli na miejscu zdarzenia DNA sprawcy i uznali, że mają do czynienia z kobietą; zresztą wyniki badań były tak dziwne, że aż zainteresowały się służby specjalne – prasa insynuowała nawet, że żeńskie DNA, znalezione na miejscu zbrodni, mogło należeć do przybysza z kosmosu. Kosmita nie kosmita – niestety żadne służby nie miały sprawczyni w swojej bazie i kolejna sprawa utknęła.
W kolejnym tygodniu ofiary były dwie – i znowu gazety trąbiły o zmowie milczenia, która paraliżuje działania organów ścigania. Świadkowie oczywiście nic nie widzieli ani nie słyszeli, za to wyglądali na wręcz rozanielonych. Jeden ze świadków zachowywał się aż tak „radośnie”, że przetransportowano go do szpitala psychiatrycznego. Diagnoza: mania. W tym momencie wiekowy centaur uzyskał pewność, że za morderstwami stoi zaginiona córka Afrodyty. Kolejne doniesienia prasy o zmowie milczenia śledził z narastającym przerażeniem, bo ofiarami coraz częściej byli młodzi ludzie posiadający ponadprzeciętne zdolności. Katarina szukała herosów. I zaczęła ich znajdować.
Chejron westchnął ponownie. Od pierwszego morderstwa minęło pół roku i nic nie wskazywało, że sprawczyni odpuści sobie przestępczy proceder. Stos gazet powiększał się regularnie i tylko tytuły się zmieniały. Dziewczyna najwyraźniej wędrowała po całych Stanach. Wybrzeże, olśniło nagle Chejrona, wędruje wzdłuż wybrzeża.
– Szuka czegoś w miastach portowych! – centaur rzucił się w kierunku wiszącej na ścianie mapy. – Tylko czego?…
– A, zapomniałem ci powiedzieć – pan D. zatrzymał centaura w połowie drogi i uśmiechnął się fałszywie. – Znaleziono jednego z naszych satyrów. Ześwirował biedaczek.
– Był sam?! Gdzie go znaleziono?
– A plątał się po Miami. To chyba ten, którego wysłaliśmy po córkę Tyche. No wiesz, tą szczęścionośną idiotkę, heroskę znaczy, która zaginęła trzy miesiące temu.
Centaur poszukał w pamięci – faktycznie, wysłali satyra po córkę Tyche, zaraz po tym, jak prasa napisała o dziewczynce mającej tak niebywałe szczęście, że ludzie zaczęli do niej pielgrzymować. Ale satyr nigdy nie wrócił, a dziewczynka zaginęła. Najwyraźniej Kat również czytała gazety.
– Muszę porozmawiać z tym satyrem!
– Przykro mi, zamieniłem go w drzewo, żeby nie słyszeć, jak bredzi o jakiejś herosce. Swoją drogą, mógłby przynajmniej oszaleć z powodu kogoś starszego niż dziesięciolatka przynosząca szczęście. Zawód opiekuna schodzi na psy, jak wszystko dzisiaj – pan D. skrzywił się i łyknął dietetycznej coli.
Chejronowi nie chciało się już nawet wzdychać.
– On oszalał za sprawą córki Afrodyty, nie latorośli Tyche…
– Martiny? – pan D. był wyraźnie rozbawiony. – Nie możesz za nią wysłać jakiegoś potwora? Niech ją ukatrupi i po krzyku.
– Katariny, panie D. I nie możemy po nią nikogo posłać. Pamięta pan, panie D., jak nam zmarniały Harpie? Z tęsknoty za tą dziewczyną… Potwory ją lubią. Żaden jej nigdy nie zaatakował.
Pan D. cmoknął z rozbawieniem i wyczarował kolejną puszkę coli.
– No to wyślij Clarisse. Ona się przynajmniej w niej nie zakocha.
Chejron wyszukał w stosie gazet egzemplarz sprzed trzech dni i podstawił go panu D. pod nos.
„Oszalały tłum zmasakrował czternastolatkę” głosił tytuł. „Na jednej z bostońskich ulic doszło do straszliwego wydarzenia. Tłum rzucił się na dziewczynkę i zmasakrował ją. Nikt nie wie, dlaczego. Policja mówi o zmowie milczenia, natomiast bezpośredni sprawcy zajścia kuriozalnie tłumaczą swoje zachowanie brakiem szacunku, jaki czternastolatka okazała wobec dorosłej kobiety. Ofiara w stanie ciężkim została przewieziona do szpitala, skąd zabrała ją matka”.
– To była jedna z Łowczyń Artemidy – wyjaśnił centaur. – Szukała Katariny na moją prośbę. Clarisse nie ma szans.
– Więc co zamierzasz zrobić?
– Uniknąć gniewu Artemidy, to po pierwsze. A co zrobić z Kat? Nie wiem. Gdybym chociaż wiedział, czego szuka…
CDN
Świetne! Zabieram się za następną część 😀
Nie wiem czemu, ale świta mi w tym 3 cześć Percy’ego…
To przez Łowczynie
Super! XDD
Trochę przesadziłeś z tym „zasztyletowaniem” ale ogólnie bomba. Następnej części się w prost doczekać nie mogę 😉
A mi się podobał pomysł z zasztyletowaniem…to takie realistyczne XD
Taa, zasztyletowanie to był fajny pomysł xd
Fajne.Lecę czytac nastepna czesc.