Jordin&Roxy cz. V

Ku ich zdziwieniu do domu weszli bez najmniejszego problemu. W środku było mnóstwo nastolatków.

– Będzie trudno tu ją znaleźć – powiedział Percy.

– Rozdzielmy się, jak któreś z was ją zobaczy to zawoła resztę – zarządziła Annabeth i poszła w swoja stronę.

Grover postanowił zajrzeć do kuchni, za to Percy ruszył nad basen.

Dom był nieźle wyposażony. Wszędzie było pełno drogiego sprzętu, pod ścianami stały drogie meble. Każdy by się domyślił, że dom należy do kogoś kto jest dobrze ustawiony.

Znalezienie dziewczyny nie okazało się jednak trudnym zadaniem. Annabeth natknęła się na nią w salonie, gdzie stała na małej scenie i wraz z koleżanką śpiewała karaoke. Zawołała resztę.

– Rozrywkowa dziewczyna, nie ma co – skwitował Grover.

– Dziwne, że jeszcze jej nic nie zaatakowało – mruknęła Ann przyglądając się dziewczynie.

– No wiesz… może ma fart… albo jakąś specjalną zdolność, która sprawia, że demony jej nie wyczuwają – dodał Perseusz.

– Proponuje się czegoś napić, bo koktajle zostawiliśmy – satyr spojrzał na przyjaciół.

Herosi kiwnęli głowami i wzięli ze stolika po czerwonym kubku z gazowanym napojem.

– Jak myślicie, kto jest jej boskim rodzicem? – spytał Grover.

– Nie mam pojęcia, ale trzeba jej przyznać, że nieźle śpiewa – Percy pokiwał głową z uznaniem.

Muzyka ucichła, i nieznajoma heroska zeskoczyła ze sceny i ruszyła w ich kierunku. Z uśmiechem na twarzy oparła się o stolik obok nich i napiła się swojego soku.

– Udana impreza, no nie? – spojrzała na nich.

– No nie powiem, muzyka jest dobra – odparł Percy.

– Dom też jest super – dodał Grover.

– Ma ciekawą architekturę – Annabeth dorzuciła swoje trzy grosze.

Dziewczyna pokiwała głową.

– Jestem Vanessa Reed, a wy? Wcześniej was tu nigdy nie widziałam – spojrzała na nich wnikliwie.

– Grover Underwood.

– Percy Jackson się kłania.

– Annabeth Chase. Jesteśmy tu pierwszy raz – odparła blondynka.

Vanessa uśmiechnęła się szeroko.

– No to witam w naszej rodzince – zaśmiała się. – Czujcie się jak u siebie w domu.

CDN