Spakowali niezbędne tylko rzeczy i ruszyli do bramy, gdzie mieli się spotkać.
– San Diego. Możemy po drodze zahaczyć o Vegas i nasz kochany hotel – zaśmiał się Grover, gdy szli leśną ścieżką do samochodu, który załatwił im na tę misję Chejron.
– Po co? – Annabeth i Percy spojrzeli na niego zaciekawieni.
– No co? Nie mamy przecież konkretnego terminu, a ja zostawiłem tam kilka narzeczonych – wyjaśnił.
– Oczywiście, ale co na to Persefona? – przypomniał mu Percy. Annabeth z trudem stłumiła śmiech, a Grover tylko się skrzywił.
– Będziecie mi to wypominać cały czas? – oburzył się satyr.
– Wybacz stary, ale gdybyś tylko widział wtedy swoją minę – odpowiedział Percy, a Ann nie wytrzymując dłużej wybuchnęła śmiechem.
– Dobra, dobra. Jedźmy lepiej po tego nowego – zakończył temat Grover.
– To nie jedziemy po twoje…
-…odczep się – wszedł Annabeth w słowo satyr.
– Dobra nie spazmuj. Zjemy tortillę i będzie po sprawie co ty na to? – zaproponował Percy.
Grover uśmiechnął się. Tortilla – magiczne słowo, które wywoła na twarzy opiekuna uśmiech bez względu na okoliczności.
Początek podróży minął spokojnie. Nie natknęli się na żadnego potwora lub cokolwiek, co mogłoby im przeszkodzić. Jednak wszystko co piękne szybko się kończy.
Od San Diego dzieliły ich dwa dni drogi. Postanowili zatrzymać się w przydrożnym hotelu i odpocząć chwilę od niewygodnych siedzeń Forda. Gdy wysiedli z auta i rozprostowali kończyny każdy zajął się czymś innym. Annabeth poszła do baru po coś do jedzenia, Percy sprawdzał uzbrojenie, a Grover postanowił zrobić sobie wycieczkę po hotelu. W pewnym momencie satyr natknął się na przywiązanego do słupa, wyraźnie wygłodzonego owczarka.
– Kto cię tak potraktował piesku – Grover ukucnął obok zwierzaka.
Pies zaczął się do niego łasić i skamleć litościwie. Satyr odruchowo zaczął plądrować kieszenie w poszukiwaniu czegoś do jedzenia dla psa. Niestety, jak na satyra przystało, Grover znalazł w kieszeni tylko puszkę z gazowanym napojem. Owczarek łapczywie rzucił się na aluminium. Grover odskoczył przestraszony kiedy zwierze pochłonęło puszkę.
– Masz apetyt, nie ma co- mruknął pod nosem Grover i zaczął się powoli wycofywać. Zwierzę z łatwością zerwało sznur, którym było przywiązane do pnia drzewa i ruszyło w stronę przestraszonego satyra.
– Spokojnie. Dobry piesek, grzeczny piesek – próbował bezskutecznie uspokoić bestię.
Nagle owczarek zaczął rosnąć. Zmieniał swoje rozmiary w takim tempie, że już po kilku sekundach był większy niż Chejron. Końcowy efekt tego przeobrażenia był mniej więcej taki: stwór w którego zmienił się biedny, wygłodzony pies mierzył aktualnie trzy metry wzrostu, miał wielki pysk z trzema rzędami ostrych jak brzytwa zębów, jarzące się oczy i wielką bujną grzywę do kompletu. Na ten widok z gardła satyra wydobył się krzyk, który w mgnieniu oka przywołał Percy’ego.
– Na bogów Grover coś ty zrobił! – zapytał podbiegając do przyjaciela.
– Był głodny to dałem mu puszkę i sam jakoś tak urósł – wyjaśnił Grover.
Z pyska potwora buchnął ogień. Percy i Grover szybko odskoczyli na bok unikając spalenia. Syn Posejdona dobył Orkana i ruszył z szarżą na potwora.
Po chwili padł na ziemię unikając ciosu z ogona bestii zakończonego wielką, kolczastą kulą.
– I po co mu tą puszkę dawałeś! Teraz ma niestrawności! – zawołał Percy.
Grover zrobił niewinną minę i ruszył na pomoc przyjacielowi. Nagle nie wiadomo skąd w środek akcji wbiła Annabeth gotowa do walki.
– Nawet mi się nie ważcie obcinać jej głowę! To hydra! – wrzeszczała Annabeth.
– Ale przecież tamtą… – zaczął Percy.
– Myślisz, że jest tylko jedna hydra na świecie? No proszę cię- Ann pokręciła głową i zaatakowała stwora.
Podeszli hydrę z trzech stron. Potwór nie mógł odeprzeć trzech ataków na raz. Skupił się na Groverze, wtedy Percy zaatakował bestię wymierzając jej serię ciosów Orkanem.
Siła Percy’ego osłabiła stwora na tyle, żeby Annabeth mogła dobić go bez większego ryzyka. Byli z siebie bardzo zadowoleni, że obeszło się bez żadnych dodatkowych głów. Postanowili jednak nie ryzykować kolejnego ataku. Spakowali to co Annabeth zdążyła kupić do jedzenia i ponownie wsiedli do megawygodnego Forda i ruszyli pustą drogą w stronę południowej Californii.
CDN
Robi się coraz ciekawiej ;P
Jak widać Groverowi wbiła się mocno w pamięć Persefona xD
Świetnie piszecie 😀 Tekst pochłonęłam w mgnieniu oka więc następne proszę
Mnie się bardzo spodobał fragment z „biednym” pieskiem 😉 Dziewczyny, jesteście boskie! Następną część poproszę
Było i nawiązanie do książki, i do filmu
super!
Naprawde super!
Kurczę, nawet nie wiecie jaką radość sprawia to, że komuś się podoba to co piszemy, dzięki wielkie :)))
Trzecią część możemy obiecać na czwartek 😉
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję ^^
Ja mam wielki zaciesz jak czytam wasze komentarze ^^
Super, że wam się podoba ^^
Jest super, tylko jedno:
„dobył Orkan”, a nie ” dobył Orkana”, ale ja sie nie potrzebnie czepiam