Zygfryd nie miał łatwego życia. Stracił rodziców w wieku ledwie trzech lat. Zabrał ich wypadek samochodowy. W domu dziecka nie zaznał miłości, ani nie zdobył pewności siebie. Trwał w świecie marzeń, gdzie bezpiecznie dorastał z dala od okrutnej rzeczywistości. Wydawało się, że kolejny koszmar nadejdzie, kiedy będzie musiał pójść do szkoły. Koledzy rzeczywiście wytykali go palcami i wyzywali od przymuleńców, ale potrafił całkowicie ignorować te zaczepki. Nie budziły w nim żadnych negatywnych emocji. Skupiał się na nauce, a oceny dostawał świetne i to mu wystarczało. Kontakty z rówieśnikami uważał za stratę czasu. Niestety pewnego dnia pojawiła się ona. Pierwszy raz ujrzał kogoś piękniejszego od swych marzeń. Nie mógł idealnie odtworzyć jej zapachu, głosu, ani nawet wyglądu, choć całkowicie wypełniała jego myśli od wielu dni. Wiedział, że nie odważy się odezwać do wybranki swego serca. Ta wiedza sprawiała mu ból. Wstydził się swego zewnętrznego wyglądu. Był bardzo niski i chuderlawy. Na szczęście nie miał piegów, czy odstających uszu, ale wiecznie zamyślona twarz nie mogła otrzymać miana przystojnej. Modną fryzurą również nie mógł się pochwalić. Raczej nie używał grzebienia, a długie czarne włosy sterczały na wszystkie strony. Tak nie mógł wyglądać wybranek tej cudownej dziewczyny. Dobrze, że spotykał się z nią przynajmniej w swoim wewnętrznym świecie. Dni mijały i nic się nie zmieniało aż do pewnej nocy. Miał wtedy dziwny sen. Rozmawiał ze skrzydlatym mężczyzną, który wydawał się do niego niezwykle podobny. Sen powracał dosyć często. Tamten osobnik kazał nazywać się ojcem i tłumaczył mu, jak kontrolować nocne marzenia.
Zygfrydowi wydawało się, że przestaje panować nad wyobraźnią, ale mylił się. Kilka nocy wystarczyło, żeby nauczył się zmieniać kształty i odwiedzać cudze sny. Okazało się, że spotkał swego prawdziwego tatę, który nazywał się Morfeusz. Dotychczas kojarzył to imię wyłącznie z czarnoskórą postacią z filmu, ale teraz nabrało ono zupełnie innego znaczenia. Zygfryd był synem prawdziwego Boga i zamierzał wykorzystać swoje zdolności. Przybierał formy różnych potworów, żeby straszyć w nocy kolegów z klasy. Czasem odwiedzał też nauczycieli. Chciał dokładnie opanować moc zanim wejdzie do snów ukochanej. W końcu zrobił to pod postacią cudownego rycerza. Od razu zdobył jej serce. Wracał każdej nocy, a ona kochała te sny i całymi dniami marzyła o swoim bohaterze. Nie miał jeszcze odwagi na prawdziwą rozmowę, lecz wierzył, że kiedyś poznają się lepiej w realnym świecie.
Los bywa jednak okrutny. Dziewczyna przeprowadziła się niebawem do odległego miasta. Zygfryd załamał się wtedy i przestał całkowicie używać zdolności aż do dnia, kiedy znowu odwiedził go ojciec. Wytłumaczył mu jak powinien korzystać z mocy. Powiedział: „ Musisz pojawiać się we snach, żeby uświadamiać ludziom ich własne błędy. Pewnie słyszałeś o osobach, które doznawały nocnych objawień i naprawiały swoje rozpadające się istnienia. To właśnie ty będziesz tym cudownym olśnieniem, jeśli nauczysz się w odpowiedni sposób pomagać innym”. Zygfryd uznał te słowa za sens egzystencji. Czasami mu nie wychodziło, ale przecież każdy błąd rodził doświadczenie i szlifował doskonałość. Z czasem na pewno stanie się cichym bohaterem mnóstwa ludzi.
Komentarze
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Bardzo ciekawy osobnik z tego Zygryda^^
Chętnie bym spotkała kogoś takiego w moich snach ^^
tak, o ile by mnie w nich nie straszył ;D
ładnie napisane
Napisane jak opowiadanie…
Świetne. xD
Czy szanowna autorka napisałaby nam jeszcze jakieś opowiadanie o Zyfrydzie? Bardzo prosimy
Popieram admina a co do zygfryda to ma chłopak ciekawą osobwość
Opowiadanie jest super xD
Ciekawy gościu z tego Zygfryda 😛 Może dla ludzi być miły i fajny, ale jak mu podpadniesz to nie masz z nim szans ;P
Czekam na więcej