Witajcie. Jestem Caleb Wentis i jestem synem Apolla. Aktualnie przebywam w obozie dla półbogów, ale nie od razu tak było.
Mieszkałem z moją mamą w małym miasteczku i uczęszczałem tam też do szkoły, gdzie cieszyłem się wielką popularnością – szczególnie wśród płci przeciwnej, bowiem uważano mnie za najprzystojniejszego młodzieńca w okolicy. Pochlebiało mi to, a jakże! Niestety gorzej bywało, gdy starsze nauczycielki zaczęły nad wyraz podzielać zdanie młodych dziewczyn. Ale mniejsza z tym. Chłopakom nie bardzo się podobałem, na nich nie działała moja nieskazitelna uroda i wcale im się nie dziwię. Często mi zazdrościli i często próbowali mnie dorwać na przerwie aby, jak to mówili, „obić moją piękną buźkę”. Zawsze jednak udawało mi się tego uniknąć. Po prostu raz jakiś głos w mojej głowie rozkazał mi biec pod słońce i faktycznie napastnicy odpuścili „porażeni” promieniami. Dopiero później dowiedziałem się, że wcale nie miałem szczęścia. To moje dary, odziedziczone po ojcu mnie ratowały.
Jednym z moich głównych darów jest natchnienie, tworzenie i dzięki temu wpływanie na innych. Kocham pisać, śpiewać, grać na wszelkich instrumentach i uczę się tego z niebywałą łatwością. Wygrałem wiele twórczych konkursów. Nauczyciele uwielbiali słuchać moich wypracowań i nie tylko oni. Miałem dar przekonywania do swoich racji. Może i było to samolubne, ale nie wiedziałem co robię i co mogę zrobić.
Trafiłem do obozu po pewnym tragicznym wypadku, do dziś się o to obwiniam. Pewnego dnia nauczycielka kazała nam napisać wiersz na dowolny temat. Chciałem wszystkich zaskoczyć i napisałem długi poemat o śmierci. Głos ojca w mojej głowie kazał mi to spalić, ale ja, myśląc, że to głupi wewnętrzny rozsądek, zignorowałem go. W ten sam dzień, gdy odczytałem swoje dzieło na lekcji, dwie dziewczyny i jeden chłopak popełnili samobójstwo, a reszta klasy popadła w depresję. Na początku uważałem to za wyjątkowo przykry zbieg okoliczności, ale niestety tak nie było. Wtedy objawił mi się mój młodszy opiekun – był nim Alex, czyli chyba jedyny chłopak, który nie darzył mnie nienawiścią. Przyszedł do mojego domu i razem z matką przeprowadziliśmy bardzo długą rozmowę, podczas której zdenerwowałem się jak nigdy. Twierdziłem, że bardzo głupio się ze mnie nabijają i to w takim smutnym czasie. Po długich tłumaczeniach w końcu wbili mi do głowy prawdę i wywieźli do obozu.
Teraz już nie nadużywam swoich zdolności i przynajmniej panuje nad nimi. Wiersz o śmierci spalono i zakazano mi pisać o smutnych rzeczach. Miałem pisać i mówić tylko o sprawach wartościowych, szczęśliwych. Tak samo śpiewać czy grać. Zbyt melancholijne piosenki, grane przeze mnie na skrzypcach były w stanie uśpić innych ludzi i nawet półbogów. Gdy byłem zbyt przygnębiony, zamykano mnie w specjalnie przygotowanym do tego miejscu pod moim domem. Na szczęście co raz lepiej potrafię panować nad swoimi emocjami i kierować tym, co mówię i co raz rzadziej spędzam czas w samotności, aby się uspokoić. To jest zarazem mój dar i moje przekleństwo. Jak większość obozowiczów byłem zły na ojca, że zesłał na mnie taki los, ale im jestem lepszy w tym co robię, tym mniej się złoszczę. Aktualnie uczę się uzdrawiania ciała poprzez słowa. Tak, jestem do tego zdolny! To jest niesamowite. Na razie zaczynam od małych zadrapań, ale kto wie, co będę umiał w przyszłości. Może będę w stanie uratować kogoś przed śmiercią.
Jeszcze sprawa słońca. Czytałem wiele o moim ojcu i dowiedziałem się, że Apollo jest również bogiem światła i piękna, a słońce to chyba najpiękniejsze światło na świecie. Mogę wykorzystywać w pewnym stopniu jego promienie, tak jak wtedy, gdy uciekałem przed zazdrośnikami. Nasilam po prostu jego blask, który razi wszystkich oprócz mnie. Ponadto gdy jestem bardzo szczęśliwy moja skóra świeci się. To jest trochę głupie, ale jest i nic na to nie poradzę.
W obozie trenuję walkę, tak jak wszyscy. Nie mogę przecież cały czas siedzieć, tworzyć i nabawiać się przez to nadwagi. Cóż to za półbóg, który nie potrafiłby się obronić i byłby do tego otyły. Bynajmniej, nie przepadam za mieczami. Najbardziej lubię strzelać z łuku, którego sam zrobiłem. Jest to najpiękniejsza broń na świecie!
Dobra, starczy przechwalania się. Idę ćwiczyć panowanie nad emocjami przy córkach Afrodyty.
Komentarze
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Apollo, fajnie, hi hi
Adminie! Będą też dalsze prace
ciekawe
Bardzo fajne. ; ))
Fajowskie!!!
Adminku dalej proszę!
Super 😉
„Uważano mnie za najprzystojniejszego młodzieńca w okolicy” – od razu widać że Caleb skromność odziedziczył po ojcu xD
i tak miało być 😉
Feniks! Napisz nam jeszcze coś o Calebie
Postaram się, ale podejrzewam, że będę w stanie zabrać się za to dopiero po maturach 😉
Hm, matury, powiadasz. A kiedy są? Bo ja chcę opowiadanie o Calebie! Ja chcę!
Moje matury powinny się skończyć w drugiej połowie maja, więc jeszcze trochę czasu minie do napisania opowiadania…
Obecnie jednak muszę skupić większość swojej uwagi na nauce 😉
Wow matury…ja maturę pisze dopiero za dwa lata więc jeszcze czas mam XD
Na pewno znajdziesz czas na pisanie ^^
Feniksie, masz wielki talent do tego typu rzeczy!!! Napisz coś jeszcze! Ja chcę jeszcze! Plisssssssss!!! 😉
Mi do matur zostało 7 lat a opowiadanko super!!!!
to jest dobre xD
Świetne