Boskie bliźniaki, Artemida i Apollo, są dziećmi dwóch przepiórek. Znaczy Zeusa i Leto, córki tytana Kojosa i tytanki Fojbe. Tyle, że ze względu na niezbyt sprzyjające warunki, Zeus zamienił siebie i Leto w przepiórki – to pewnie dawało odrobinę prywatności. Ale oczywiście Hera i tak się dowiedziała…
Zazdrosna żonka Zeusa posłała węża Pytona, żeby ścigał Leto po całym świecie i jeszcze w ramach gratisu orzekła, że nie wolno Leto urodzić dziecka w żadnym miejscu, na które pada światło słoneczne. Biedna Leto dotarła do Ortygii w pobliżu Delos i tam szast-prask urodziła Artemidę, która w chwilę po przyjściu na świat pomogła mamusi przebyć cieśninę i dostać się na wspomnianą już wyspę Delos. Odtąd będą Artemidzie zawracać głowę kobiety w połogu, bo skoro Leto urodziła córkę bez bólu i od razu rześką i gotową do przeprowadzek, to Mojry uczyniły z Artemidy patronkę połogu. A z kolei Apollina Leto urodziła po dziewięciu dniach połogu, to i porównanie z braciszkiem Artemidzie nie pomogło. Można uznać, że już wtedy podzielili się rolami – Artemida to ta odpowiedzialna i poważna, Apollo…
Apollo od razu okazał się niezłym ziółkiem, mściwym w dodatku. W cztery dni po narodzinach zażyczył sobie łuku i strzał, po czym powędrował na górę Parnas, gdzie pomieszkiwał wąż Pyton (ten, co ścigał Leto). Pyton uciekł przed Apollem do wyroczni Matki Ziemi w Delfach, lecz rozgniewany bóg wtargnął za nim do sanktuarium i zabił Pytona nad sama świętą szczeliną.
Matka Ziemia doniosła o świętokradztwie Zeusowi, który nakazał niesfornemu synkowi dokonać obrzędu oczyszczenia i przewodniczyć nowoustanowionym igrzyskom pytyjskim (ku czci Pytona). Apollo raczej zlekceważył wolę tatusia: obrzędu oczyszczenia dokonał kompletnie nie tam, gdzie mu kazano i w dodatku w kompletnie innym terminie – po prostu się nie śpieszył. Potem młody bóg postanowił nauczyć się przepowiadania przyszłości, więc nakłonił do tego koźlonogiego boga Pana. Po kilku lekcjach Apollo postanowił zainwestować w przyszłość i zagarnął wyrocznię delficką, a kapłanki zatrzymał u siebie na służbie (czyli poza znaną marką postawił również na zdobyczny kapitał ludzki). I tu ciekawostka: jednym z atrybutów Apollina była wieszcza mysz; stąd Apollo Sminteus („Mysi Apollo”) jeden z jego najdawniejszych przydomków.
Z kolei jako opiekun sztuk Apollo był nazywany Musagetes. Ale bogiem muzyki został dopiero po jakimś czasie, jak już pokonał w zawodach muzycznych satyra Marsjasza a następnie boga Pana. Z Marsjaszem to była raczej smutna historia i powiedzmy to otwarcie: nienajlepiej o Apollinie świadcząca. A zaczęło się od Ateny.
Sowiooka bogini zrobiła sobie podwójny flet z kości i bardzo zadowolona z siebie grała na nim podczas imprezy bogów. Efekt tego pogrywania ją jednak trochę zdziwił, bo Hera i Afrodyta zaczęły się pokładać ze śmiechu. Zdenerwowana Atena przeprowadziła małe śledztwo i okazało się, że boginie chichotały po katach, bo flecistka strasznie śmiesznie wyglądała z sinymi i nabrzmiałym od grania policzkami. Atena się ciężko obraziła – na flet, rzecz jasna. Wyrzuciła instrument i obłożyła klątwą każdego, kto go weźmie do ręki.
Ofiarą klątwy stał się Marsjasz, który flet znalazł i zaczął na nim grać. Tak pięknie, że uznano, że gra fajniej niż Apollo na swej lirze. Marsjasz nie zaprzeczył, co wywołało słuszne wkurzenie Apolla – zaraz się pojawił i wyzwał satyra na pojedynek; zwycięzca miał prawo ustalić dowolną karę dla pokonanego. Na sędziów powołano Muzy.
Zawody mogły zakończyć się remisem, bo muzy zachwyciły się jednakowo; wtedy Apollo zachował się niezgodnie z fair play: wyzwał Mrsjasza, by zrobił to samo co on, czyli obrócił instrument jednocześnie grając i śpiewając. Z lirą tak można, z fletem nie bardzo – oczywiście Marsjasz przegrał. A zwycięzca postąpił dosyć paskudnie – zdarł z satyra żywcem skórę i powiesił ją na sośnie.
Apollo nie był specjalnie zainteresowany małżeństwem, za to przelotnych znajomości zaliczył sporo. Zdarzały mu się też poważne wpadki. A to ścigał sobie kiedyś nimfę górską Dafne, kapłankę Matki Ziemi… Gdy wreszcie dopadł piękną nimfę, ta poprosiła o pomoc Matkę Ziemię, która zabrała ją natychmiast na Kretę a zamiast Dafne zostawiła Apollinowi drzewko laurowe. Z liści tegoż lauru Apollo uplótł sobie na pocieszenie wianek. Niby każdy radzi sobie ze stratą po swojemu, ale nie polecam tej metody. Liście laurowe kojarzą się współcześnie z zupą.
Innym razem zakochał się Apollo w pięknym Hiacyncie, księciu spartańskim. Niestety luby Hiacynt podbił również serce Wiatru Zachodniego, którego opętała szalona zazdrość o Apollina. Przy najbliższej okazji Wiatr Zachodni zabrał synowi Zeusa nowego przyjaciela: gdy bóg muzyki uczył chłopca rzucania dyskiem, Wiatr przechwycił tenże dysk i zabił nim Hiacynta. A dokładniej: powód zazdrości dostał dyskiem w głowę, padł i już nie wstał. Czy Apollo uplótł sobie kolejny wianek – nie wiadomo.
W ogóle syn Zeusa bywał jeszcze bardziej problematyczny. Kiedyś ściągnął na siebie ogromny gniew ojca – zaczęło się od tego, że syn Apollina, lekarz Asklepios, ośmielił się wskrzesić zmarłego człowieka. Czyli odebrał Hadesowi nowego poddanego. Hades zaraz złożył skargę na Olimpie, więc Zeus w ramach zadośćuczynienia zabił Asklepiosa piorunem. No to Apollo się zemścił i zabił cyklopów, którzy dostarczali Zeusowi broń. Zeus się koszmarnie wściekł i chciał wtrącić Apollina do Tartaru, ale wtrąciła się w sprawę Leto i ubłagany Zeus zamienił synkowi Tartar na rok ciężkich robót w owczarni pewnego króla. Zabawa musiała być kiepska, bo potem bóg muzyki zrobił się dosyć grzeczny.
CDN
Wow… faktycznie niezłe ziółko z tego Apolla.
Mało mi tej Artemidy, ale to może dlatego, że to moja ulubiona bogini ^^ i mogłabym o niej czytać cały czas 😉
Artemidę też najbardziej lubię XD
A Apollo… hm, nie lubię go. Zabrał jej Oriona. XD
Bwahaha…dobry ten Apollo!
Kocham tego gościa XD
o Artemidzie jest w III części, więc się pewnie ucieszysz, Jordin 😀
Fajne ^^ Apollo, to spoko gość xD
Fojbos Apollon jest spoko xD
e tam ja tej całej artemidy z jej wiecznym dziewictwem nie moge, mała była pstro w głowie miała to i głupie pomysły XDXDXDXD a na serio apollo spoko ale artemida dziwna takaś i już nie i nie brr straszna nie lepiej było o lalke prosić ? XDXDXD ^^
upss nie do tych plooteczek dałam (3a 3b kto rozróżniaXd ) sorry
super ^^
Ja wolę Artemis. Apollo podobno śpiewał tak okropnie, że rozwalił świątynię kogośtam. Chyba z resztą swojej „ukochanej siostruni”.
Apollo jest ziom
niezły z niego gagatek… z Apolla oczywiście…
jaki inne cześci opowiadanie nie jest krótkie ani długie więc jest spoko:D