– Ooooch, jakie to romantyczne – westchnęła Afrodyta. – I mówisz, drogi Chejronie, że oni się w niej wszyscy zakochują? To wspaniale – piękne oczy bogini zamgliły się, więc Afrodyta zatrzepotała leciutko rzęsami. – Miłość jest taka ekscytująca…
Łza spłynęła po jej policzku.
– Tak, to jest piękne. Moja wspaniała córeczka!
Chejron nie wyglądał na zadowolonego obrotem sprawy.
– Pani, ja oczywiście, ekhem, przyznaję ci rację. To bardzo eee… piękne. I w ogóle. Niemniej twoja córka nie jest szczęśliwa z tego powodu. Wolałaby chyba…
– …Bycie nieszczęśliwym jest wpisane w miłość! Powinna być nieszczęśliwa, to brzmi prawie jak w telenoweli… A na koniec ożeni się z nią syn bogaczy, u których ona będzie pokojówką – snuła swoją wizję rozpromieniona bogini.
– …Wolałaby chyba być normalna – dokończył swoją wypowiedź Chejron.
– Bzdura! – Afrodyta rzuciła lusterkiem o podłogę. – Ty zupełnie nie rozumiesz miłości, Chejronie. Miłość to dramaty, rozstania, żale, płacz i kosmiczne szczęście. A ty mi mówisz, że ona chce być normalna?! Zrezygnować z takiego daru?!
– Dostojna, ona chyba jest trochę za słaba na ten dar. W końcu wszyscy jej zalotnicy oszaleli, a większość już popełniła samobójstwa. Straciliśmy z jej powodu najlepszego Opiekuna, bo kompletnie zidiociał i całymi dniami wali głową w pień drzewa. Twoja córka nie może mieszkać w Obozie, bo się nam za chwilę wszyscy herosi pozabijają, a z kolei wśród ludzi sieje spustoszenie, jak jakaś zaraza. Może jednak normalność byłaby… cenniejszym darem.
– Jadę do niej. Ja jej normalność wybiję z głowy – bogini syczała jak wściekła kotka. Tyle, że była to najpiękniejsza wściekła kotka pod słońcem. – Ja ją nauczę, czym jest piękno melodramatu! Głupia… dziewczyna! – Afrodyta jakby się zawahała. – Chejronie… A jak właściwie ona ma na imię?…
***
Od momentu opuszczenia obozu Katarina spędzała całe dnie łkając w poduszkę.
Przez osiemnaście lat swojego życia powoli przyzwyczajała się do tego, że nigdy nie będzie jak inni. I nagle ktoś dał jej nadzieję: przyszedł do jej domu, powiedział, że nazywa się Marlon i jest satyrem, po czym pokazał rogi a potem jeszcze kopyta, żeby uwiarygodnić swoje opowiadanie.
A opowiadał, że świat jest pełen dziwnych istot, o których normalni ludzie nie mają pojęcia, i ona, Kat, należy właśnie do takich istot i wśród nich znajdzie spokój i normalność. Będzie wreszcie jak inni, tyle, że jak inni herosi. Katarinie ulżyło. Oto miała wreszcie szansę, na znalezienie swojego plemienia. Co z tego, że to plemię miało włochate tyłki i kozie rogi?
Bajka trwała jeden dzień. Ten dzień wystarczył, żeby wiekowy, odporny już na ludzkie wdzięki satyr oszalał z miłości do swojej podopiecznej. Gdzieś jednak nadal tliła się w Kat nadzieja, że gdy dotrą do Obozu Herosów… no, wszystko się zmieni. Przecież gdy Marlon opowiadał o obozie, był jeszcze przytomny. Niestety, spotkanie z Chejronem pozbawiło dziewczynę złudzeń.
Z obozu przeniesiono ją prosto do domku nad morzem. Centaur obiecał, że wybłaga dla Kat specjalną audiencję u bogini miłości, bo był przekonany, że Afrodyta może pozbawić dziewczynę niezwykłego daru. Więc Kat znowu karmiła się nadzieją, ale dni mijały, a do domku nikt nie zaglądał. Jedynymi towarzyszkami dziewczyny były harpie, do których Chejron surowo zakazał się jej zbliżać; Kat złamała zakaz piątego dnia. Ale zanim to się stało… przybyła mamusia.
CDN
SUPER!
GENIALNE!!
Niezłe
Superowe…nie ma to jak wyrozumiała mamusia, no nie?
Tak 😉 Przybyła mamusia – zabrzmiało zgrozą 😉
świetne, tylko kto jest tym Opiekunem co zidiociał?
Super. Lecę czytac siąg dalszy.
Jedna uwaga. Skoro pan D jest bogiem wina to chyba ich wszystkich wyleczył?
Buaaaaahaaahaaaahaaaa ! Przybyła mamusia …!
Ale super. Z mamusią zacznie się demolka. A co to za ,,Buaaaaahaaahaaaahaaaa !”. Co Sosna? Ale żal nie?
Zakończenie brzmiało tak, jakby miała przybyć co najmniej harpia. ZA NIC nie chciałabym mieć takiej mamusi.
Jaka harpia! Co najmniej erynia!
„– …Bycie nieszczęśliwym jest wpisane w miłość! Powinna być nieszczęśliwa, to brzmi prawie jak w telenoweli… A na koniec ożeni się z nią syn bogaczy, u których ona będzie pokojówką – snuła swoją wizję rozpromieniona bogini.”
Czy mi się wydaje, czy ktoś tu oglądał „zbuntowanego Anioła”?? :D:D:D
Bardzo fajne opowiadanie. Gratuluję wyobraźni:)
„… A na koniec ożeni się z nią syn bogaczy, u których ona będzie pokojówką – snuła swoją wizję rozpromieniona bogini.”
Czy mi się wydaje, czy ktoś tu oglądał „zbuntowanego Anioła”?? :D:D:D
Bardzo fajne opowiadanie. Gratuluję wyobraźni:)
Super
Taka wizja Afrodyty… No cóż, nie ukrywam, pasuje do moich wyobrażeń
Szkoda mi trochę Kat ;/