Wiersz o Afrodycie, krótko o dziecku Hekate + bonus, czyli trochę nie na temat.
„Afrodyta”
Tylko ciche morza słychać westchniecie,
powoli o nocy, blednie wspomnienie.
Już słońce pojawia się na nieboskłonie,
a kwiat który się budzi, rosę chłonie.
Poranek wita spokojem,
powolnym, sennym nastrojem.
Wtem, morze zaczyna się pienić,
tysiącem barw, gniewnie się mienić.
To na życie ojca targnął się Kronos
i z bólu krzyczy, okrutny Uranos.
Kropla krwi, morze wzburzyła,
podwodne, gniewne siły obudziła.
Wśród zgiełku z wody się wyłania,
resztki mroku swym obliczem odgania.
Piękna, najprawdziwsza bogini,
o perłowych włosach, drobnej linii.
Majestatycznie pośród piany, do życia się budzi,
rozgrzane serca mężczyzn wnet studzi.
Dostojna niczym łabądek,
wszędzie gdzie nie spojrzy, ład panuje i porządek.
Afrodyta, bogini miłości,
Afrodyta, ideał piękna, wdzięku, kobiecości.
„Dziecię Hekate” ( Co prawda nie jest to pokazane dosłownie, ale właśnie o Hekate mi wtedy chodziło 😛 )
Już płomienie liżą sukni mej rąbek,
w oddali zwycięski słychać dźwięk trąbek.
Chłopi widłami wdzięcznie machają,
żony z radością ich w domach witają.
To ich mały sukces, ich wygrana,
Zła Czarownica, została pokonana.
Ogień zaczyna swe zadanie,
słyszę radosne Wieśniaków wołanie.
„Czarownica”, wołają,
„Na Stos!” żądają.
Tysiące już kobiet, niesłusznie spłonęło,
wiele z nich, bez sensu zginęło.
Bo prawdziwe Czarownice,
to nie zwykłe nierządnice.
Ogień mi nie straszny! Znam czary!
Wystarczy tylko, trochę wiary!
Ostatnie swe wypowiadam zaklęcie,
sprzed oczu znika mi wiejskie przyjecie.
Krucze skrzydła jak we śnie rozkładam,
na bok ludzkie życie odkładam,
Tylko prawdziwa magia, potrafi Czarownicę uratować,
przed niechybną śmiercią w ogniu odratować.
Odlatuję ku blaskowi księżyca,
ja, średniowieczna Czarownica.
Kiedyś magia była mi bliska,
dziś jako Kruk, zlatuję z urwiska…
I bonus, czyli coś nie na temat 😛 „Mogiła w Weronie”
Białej róży płatki, pokrywają się szkarłatem,
miłość uwieńczona, tym jednym, krwawym kwiatem.
On kochał, ona kochała,
na jego grób, swą krew wylała.
Nie mogli żyć razem, nie mogli osobno,
świata po za sobą, nie widzieli podobno.
Na balu życia, tańczyć im zakazano,
osobne drogi im już wybrano,
lecz jeszcze w sercach nadzieja się tliła,
gdy dla miłości ostatnia godzina wybiła.
Nie pozwolono im żyć ze sobą,
więc krwawy kwiat, ich losu stał się ozdobą.
Wspólną mogiłę dzielą zakochani,
sobie na wieczność, we śnie oddani.
Biała róża, teraz szkarłatem pokryta,
na ich grobie, każdej nocy zakwita.
miłość uwieńczona, tym jednym, krwawym kwiatem.
On kochał, ona kochała,
na jego grób, swą krew wylała.
Nie mogli żyć razem, nie mogli osobno,
świata po za sobą, nie widzieli podobno.
Na balu życia, tańczyć im zakazano,
osobne drogi im już wybrano,
lecz jeszcze w sercach nadzieja się tliła,
gdy dla miłości ostatnia godzina wybiła.
Nie pozwolono im żyć ze sobą,
więc krwawy kwiat, ich losu stał się ozdobą.
Wspólną mogiłę dzielą zakochani,
sobie na wieczność, we śnie oddani.
Biała róża, teraz szkarłatem pokryta,
na ich grobie, każdej nocy zakwita.
…
…
…
Czyli tylko ja tu nie umiem wierszy pisać.
Nie. Nie jesteś jedyna 😛
spoko a ktoś gra w Grepolis
Genialne!
Piękne, takie magiczne. Kocham kocham kocham. twoje wiersze sa poetyckie… (wiem błyskotliwe ) wydaj książkę !!!!!!
Te wiersze są…. Nieziemskie! Czy tylko ja mam przy Twych dziełach kompleksy?
Wiersze nieziemskie, ale mam takie pytanko: Czytałaś „Córkę Czarownicy”? Bo tak czytając ten piękny wiersz o córce Hekate mi się przypomniała ta książka 😉
Tak, czytałam Wiem, tak tam właśnie było, że zamieniały się w ptaki ^^