Dedykacja dla mojej kochanej przyjaciółki Marty, która odkryła moje opowiadania i wbrew pozorom, podobają się jej ;3 Wow, Hybris chyba nie było od sierpnia… No nie moja wina. Mam nadzieje, że ten rozdział się wam spodoba! C: ENJOY.
Po napiętej sytuacji z Percym, wiele herosów nabrało jeszcze większego dystansu do Hybris. Niektórzy odwracali wzrok ,kiedy ta na nich patrzyła inni uciekali, kiedy chciała ich dotknąć. Wystarczył jeden gest, jedno spojrzenie, a młodzi herosi ze strachu mogliby zrobić wszystko co chciała.
,,Jak za dawnych dobrych lat, co? ” –usłyszała swój własny głos w głowie.
-Zamknij się –syknęła bogini i stojący obok młodzieniec odsunął się metr w bok. Westchnęła głęboko i potarła ręką czoło. Hybris miała teraz zajęcia z walki i do tego z chłopcami. Myślała ,że będą bardziej nieokrzesani i złośliwi ,ale po ostatnich wydarzeniach, chyba zaczęli się jej bać, a także szanować. Bogini siedziała nachmurzona w powietrzu i wydawała polecenia, które naprawdę jej nie obchodziły. Nie robiła żadnych ćwiczeń z walki, pokazów odpowiednich ruchów. Tylko i wyłącznie polecenia na wytrzymałość i siłę herosów. Wzrok Hybris był nieobecny, jakby myślami była gdzieś daleko, ale jednak jej umysł był trzeźwy i wiedziała co się dzieje dookoła. Odwróciła spojrzenie w stronę drzewa , na którym siedziała leśna driada i uśmiechała się do niej z przerażeniem na twarzy. Bogini stanęła na nogi i podeszła do niej, unosząc się kilka centymetrów nad ziemią. W ostatniej chwili odwróciła się do chłopców, którzy milczeli i wyczekiwali jej następnego polecenia. Rozkazała im zrobić jeszcze pięć okrążeń wokół areny i dwadzieścia pompek. Nie musiała powtarzać dwa razu, bo po jej ostatnim słowie, herosi rzucili się jak jeden mąż, do biegu. Leśna driada stała przed Hybris z tym samym wyrazem twarzy i powtarzała pod nosem kilka słówek. Bogini nadstawiła ucha, ale słyszała tylko szmer wydobywający się z ust istotki.
-OCH, NA PIORÓN ZEUSA, MÓW GŁOŚNIEJ! -warknęła dość ostro, mocno zniecierpliwiona Hybris. Driada zrobiła wielkie oczy i przez chwile bogini myślała, że z wielkich zielonych oczu leśnego ducha, popłynie wodospad łez. Jednak mała ślicznotka, wzięła głęboki wdech i wydusiła z siebie jedno zdanie.
-Pani siostry i jeden posłaniec, czekają na leśnej polanie, aby przekazać ważną wiadomość –po tych słowach zrobiła się zielona jak jej włosy i szybkim ruchem wskoczyła w drzewo, rozpływając się w nim. Hybris stała z szeroko otwartymi ustami. Czuła się jakby ktoś wymierzył jej siarczysty policzek.
,,Moje siostry… Ile to już lat” –zakręciło się jej w głowie. Musiała zamknąć na chwilę oczy i spocząć w ciemnej nicości aby się uspokoić i przyjąć do wiadomości to, że zobaczy kogoś z rodziny. Dwa tysiące lat, tyle minęło kiedy po raz ostatni się spotkały. Hybris wzięła głęboki wdech i wydech, odwróciła się do herosów, próbując przyjąć kamienna twarz, lecz nadaremno. Jej usta wciąż się nie zamykały, a oczy patrzyły przed siebie z zaskoczeniem i lekkim przerażeniem. Usiadła ciężko w powietrzu, jakby przez całe życie chodziła i była zmęczoną staruszką. Czekała, aż chłopcy skończą robić pompki i podejdą do niej. Nim się obejrzała, wszyscy stali przed nią, jak gdyby nigdy nic. Bogini spojrzała to na ziemię ,to na herosów i westchnęła ciężko.
-Muszę załatwić coś bardzo ważnego –powiedziała cicho, po czym zwróciła się trochę głośniej do stojącego przed nią syna Aresa. –Przypilnuj ich młodzieńcze, aby wykonywali wszystkie twoje polecenia –tu spojrzała na wszystkich i syknęła groźnie. –Jeśli ktoś pomyśli, że fajnie byłoby nic nie robić, będzie miał ze mną do czynienia.
Hybris stanęła na nogach i ruszyła w stronę stajni. Kilka dni temu, poprosiła Dionizosa, aby sprowadził dla niej dwa zwykłe wierzchowce. O wschodzie słońca, wsiadała na grzbiet zwierzęcia i galopowała wzdłuż rzeki, ścigając się z prądem i wiatrem. Kiedy weszła do stajni usłyszała radosne rżenie dwóch rumaków. Inne konie, które były obrzydliwymi pegazami*, cofnęły się w kąty swoich boksów i nie wychylały głów. Tylko dwa pyski wystawały nad drewnianymi drzwiczkami. Hybris mimowolnie uśmiechnęła się i podeszła do nich, szybkim krokiem. Wyciągnęła rękę, na której spoczywało soczyste, czerwone, jabłko. Marina, biała klacz krwi Arabskiej, parsknęła na jej dłoń i już chciała porwać jabłko z dłoni bogini, ale ta schowała je za plecami.
-A, a ,a moja piękna –powiedziała Hybris i pocałowała nos klaczy. –Nie ma tak łatwo. Poproś.
Bogini wyciągnęła ręką, na której nie było nic i uniosła na wysokość prawego ucha konia. Wyszkolona Marina podniosła swój pysk i nozdrzami, dotknęła wewnętrznej strony, dłoni Hybris. Bogini pokiwała z zadowoleniem głową i pozwoliła klaczy, zjeść upragniony owoc. Powtórzyła tą samą czynność z Bazem, czarnym jak smoła, także arabem. Weszła do boksu Mariny i popatrzyła smutno na ciemnego ogiera.
-Wczoraj jeździłam praktycznie cały dzień na tobie, Baze –powiedziała z przekąsem Hybris. –Teraz czas na twoją towarzyszkę.
Z drewnianej ściany, bogini ściągnęła szary sznur, który przywiązała do kantaru klaczy i wyciągnęła Marine i z małego pomieszczenia. Spojrzała w jej wielkie, czarna oczy i pogłaskała po pysku.
-To co? Dzisiaj bez niczego? –uśmiechnęła się i jeszcze raz pocałowała klacz między nozdrzami. Bogini wyprowadziła Marine ze stajni, na co niektóre pegazy rżały z oburzeniem, jakby mówiły miedzy sobą, jakie to są zazdrosne, że nie mogą wyjść pobiegać. Kiedy Hybris znalazła się na zewnątrz, ściągnęła kantar swojej klaczy i powiesiła go na haczyk przy drzwiach, na którym wisiały kolorowe sznury. Przytrzymała się białej grzywy Mariny i płynnym ruchem, wskoczyła na grzbiet konia. Usiadła po amazońsku i przycisnęła lewą łydkę do boku kłaczy ,która przekręciła uszy do tyłu i ruszyła powolnym kłusem. Kiedy bogini pochyliła się lekko do przodu i mocniej przywarła do tułowia klaczy, ta parsknęła radośnie, wyciągnęła łeb do przodu i zagalopowała. Hybris zamknęła oczy, a jej usta rozciągnęły się w błogim uśmiechu. Pozwoliła aby ciepły wiaterek rozwiał jej włosy i targał nimi na prawo i lewo. Do je uszy dobiegł dźwięczny śpiew jednej z nimf wiatru. Jednakże, nie była to słodka pieśń o miłości czy pięknie, tylko o tym jak dobrze jest się ścigać. Hybris uśmiechnęła się drwiąco i objęła szyje Mariny. Podciągnęła się trochę do przodu i szepnęła do ucha konia.
-Dobra mała, pokaż tej zarozumiałej nimfie, że to my jesteśmy najszybsze.
Marina, widocznie zrozumiała jej słowa, bo parsknęła i jej nogi wydłużyły chód. Bogini poczuła się jakby unosiła się razem z ziemią i powietrzem, czuła się jakby była władczynią wiatru i wszystkiego co jest z nim związane. Podniosła się, nadal siedząc na jednym boku konia i uniosła wysoko głowę do góry, pokazując, jak cudownie się czuję, będąc władcą samego siebie. Po kilku chwilach, szalonej jazdy, Hybris dała sygnał klaczy, aby zwolniła. Dotarły na polane, gdzie stało osiem kobiet i jeden mężczyzna. Jej błogi uśmiech zniknął z twarzy, dając miejsce nowemu, władczego grymasu. Hybris podjechała jak najbliżej się dało i z wdziękiem zsunęła się z klaczy. Spojrzała na swoje siostry, bo na posłańca bogów, patrzeć nie chciała. Najstarsza, Hemera, patrzyła się na nią z wręcz, matczynym uśmiechem. Sofrazone, pokazywała swoją wyższość, jak najdostojniejsi politycy. Eris, patrzyła na wszystkich chytrze, a kiedy napotkała spojrzenie Hybris, jej usta wykrzywiły się w takim samym uśmiechu. Za to, bogini pychy, tak bardzo ją kochała. Potrafiła się perfidnie dostosować do sytuacji. Ojzys, jak to ona ciągnęła się za pasmo swoich mahoniowych włosów, a jej twarz wyglądała, jakby ktoś tam jej wkuwał tysiące igieł naraz. Nemezis, zaczęła szeptać coś do Eris, ale gdy spojrzała na Hybris ,przestała. Dała znak głową, że wyjaśni później. Albo o czymś skłamie, albo powie szczerą prawdę ,jak to ona. Eufrozyne aż promieniowała swoją radosną aurą. Uśmiechała się szeroko i kiedy bogini dumy przeniosła wzrok na nią, od razu do niej podbiegła i uściskała.
-O Bogowie, bogowie ,bogowie! Siostro, czy ty wiesz jak się za tobą stęskniłam? Musimy zrobić ucztę na naszą cześć! –za każdym zdaniem ściskała Hybris coraz mocniej. Mina Bogini pokazywała zażenowanie i znudzenie, ale pocałowała młodszą siostrę w policzek i kazała jej wrócić do innych.
Apate, rozglądała się za niewiadomo kim, jakby szukała kogoś komu mogłaby wcisnąć jakiś kit, lub pomóc w zwieść kogoś od wybrania odpowiedniego wyboru. Kiedy spojrzenia dwóch bogiń się spotkały, uśmiechnęły się, pokazując wszystkim, że coś knują. Nachmurzona o smutnym wyrazie, ostatnia bogini stała z tyłu z założonymi rękami. Patrzyła to na nie, to na Hybris. Bogini podeszła do swojej jednej z starszych sióstr, Lyssy i położyła jej rękę na ramieniu.
-Tyle lat, siostro a ty nigdy się do nas nie przyzwyczaisz.
Włosy Lyssy napuszyły się lekko. To był znak, aby odpuścić. Hybris wzruszyła ramionami i odwróciła się, ale usłyszała kilka słów siostry.
-Gdyby nie matka, już dawno by mnie tu nie było.
Mruczała jeszcze chwilę coś pod nosem, ale bogini arogancji, jakoś za bardzo to nie obchodziło. Spojrzała w końcu na posłańca bogów, a jej twarz wykrzywił grymas obrzydzenia.
-A On tu po co? –zapytała z pogardą. Hermes odwrócił się ku niej, ale ta odwróciła szybko wzrok, aby nie patrzeć w jego niebieskie oczy, pełne wspomnień. Nemezis podeszła do Hybris i szepnęła jej na ucho.
-Chcemy się go pozbyć, ale Zeus go tu wysłał aby nas upilnował.
Bogini pychy i zemsty spojrzały to na niego to na siebie i wybuchły cichym chichotem. Wiedziały co robić. Ile razy już nabierały na to Hermesa. Hybris kaszlnęła, a Eufrozyne od razu załapała haczyk. Podeszła do posłańca i zaczęła się go wypytywać o różne rzeczy związane z jego pracą i jak się odnajduje w dwudziestym pierwszym wieku. Udawała wielki entuzjazm, nic dziwnego, że talentów aktorskich zazdrościł jej kiedyś sam Apollo. Podeszła do niego także Apate i zaczęła szeptać mu jakieś słowa po staro-grecku, których Hybris nie dosłyszała. Po chwili, Hermes stał sam w plątaninie własnych myśli. Siostry spojrzały po sobie z uśmiechem triumfu.
-Wpakowałaś się w niezłe tarapaty, siostrzyczko –powiedziała poważnie Sofrazone. Hybris spojrzała na nią ze zrozumieniem.
-Niestety tak, to wszystko przez tego Jacksona –Hybris skrzyżowała ręce na piersi.
-Hej! –zaczęła Nemezis. –Dzięki niemu ja, Eris i inni pomniejsi bogowie mamy swoje domki w obozie.
-Wstydź się –skomentowała jej zdanie, bogini pychy. –Wstydź się za swoje słowa! Jak możesz uważać nas za pomniejsze bóstwa! Jesteśmy dziećmi pierwotnej! W drugiej kolejności do bycia jednymi z najpotężniejszych bóstw! Jesteś…
-Daj spokój siostro –skarciła ją Hemera. –Wiesz, że wyrzucili nas z ,,cudownej rozpiski dla jak najlepszych bogów”
-HA! I MÓWI TO ULUBIENICA APOLLA! –wrzasnęła Eris. –Promyczek mojego słoneczka, światełko, które gasi swoją jasnością inne światła –zaczęła przedrzeźniać stare słowa boga sztuki.
-PRZESTAŃCIE! –krzyknęła niespodziewanie bogini, która stała odizolowana od reszty. Włosy Lyssy zrobiły się mocno puszyste, praktycznie przypominały grzywę lwa, a w jej oczach szalały iskierki szału. –JESTEŚMY TUTAJ, ABY POMÓC NASZEJ SIOSTRZE ,A NIE SIĘ SPRZECZAĆ! TAKIE WYZWISKA MOŻECIE SOBIE MÓWIĆ CODZIENNIE, ALE NA TAKIM SPOTKANIU, NA KTÓRE CZEKAŁO SIĘ DWA TYSIĄCE LAT NIE POWINNIŚCIE SIĘ KŁÓCIĆ!
Bogini dyszała ciężko. Zapadła chwila milczenia która została przerwana histerycznym śmiechem wszystkich córek Nocy. Trwał on dobre pięć minut dopóki Sofrozone się nie opanowała i dała sygnał, że muszą zacząć rozmawiać na poważnie.
-Więc co zamierzasz zrobić, siostro? –zapytała się Apate, na co Hybris uśmiechnęła się wesoło.
-Plan jest ten sam, który był odkąd skazali mnie na przebywanie tutaj. Musze wrócić na Olimp i dokończyć to co zaczęłam.
-Ale niby jak chcesz tego dokonać? –spytała zlękniona Ojzys, która obgryzała swoje paznokcie, aż do krwi.
-Mam swoje sposoby, dobrze to wiesz –powiedziała lekko Hybris, wzruszając ramionami, po czym skinęła w stronę posłańca bogów o pustym spojrzeniu. –Po za tym, mamy pewnego pana, który ma dużo przydatnych informacji. Umiałam sobie z nim radzić dwa tysiące lat temu, to umiem i teraz. Przecież wiecie, że między nami nigdy nie skończy się to napięcie –zaśmiała się płytko, na co inne bogini spojrzały po sobie ze zrozumieniem i chytrym uśmiechem. Bogini pychy podeszła do Mariny i wskoczyła na jej grzbiet. –Dziękuje, że się ze mną spotkałyście. Liczę na waszą pomoc w naszym planie.
Pogoniła klacz do galopu i spojrzała za siebie, aby zobaczyć jak wszystkie siostry rozpływają się w różnokolorowej barwie, tworząc mgłę, która powoli sunęła do obozu.
,,Już niedługo siostry, już niedługo ” –pomyślała Hybris, a cień złowieszczego uśmiechu spoczął na jej ustach.
[skacze pod sufit] NO NARESZCIE! HYBRIS! KOCHAM JĄ!
Boskie, boskie, boskie! *.* Cudowne opisy! Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do rzeczywistości, nieustannie mam wrażenie, że Hybris i jej siostry nadal stoją obok mnie i patrzą, co piszę. O.o
Ja chcę CD! Naprawdę, Twoje opowiadania są dla mnie jak narkotyki. Nie mogę bez nich żyć! <3
za „piorón”, nadprogramowe przecinki i literówki powinnaś dostać mocny wpierdziel. Ale masz szczęście, że opowiadanie jest ciekawe i napisane bardzo ładnym stylem 😉
NAREEESZCIE!!!!!! już myślałam że się nie doczekam. kocham kocham kocham
Ona jest złowroga, ale świetna 😀
No to po pierwsze jak mozna nie lubić pegazow.
Po drugie strasznie, az zabardzo wyolbrzymiasz atrybuty kobiet(to z Hermesem miedzy innymi, i pazurki) nie żeby ty było coś złego,ale nie zrob czegoś takiego ze będą miały tych atrybutów za dużo lu będą zbyt skuteczne.
Parę literowek by sie znalazło…
To teraz ta lepsza część…
Super,super ciekawa fabuła, opisy sytuacji, opis jazdy konno jet świetnie opisany… Naprawdę mi się podobało, czekam na następną część(wiem ze ciężko jest coś napisac, szkoła ,ja też mam problem z czasm i moim opkiem)
Boskie opowiadnie;*
Kochany Świerszczu.. Co do pierwszego to hmmm… Nie każdy lubi pegazy (ja uwielbiam) ,ale przecież znajdzie się ktoś kto woli zwykłe -w tym wypadku Hybris- Po drugie: EJ OCKNIJ SIĘ, TO SĄ BOGINIE WIĘC MOGĄ MIEĆ WYOLBRZYMIONE RZECZY, TO ŻE TY NIE MASZ TAKICH PAZNOKCI I ZAZDROŚCISZ HYBRIS to nie moja wina C: I nie robię duzo tych atrybutów tylko jeden i skuteczny. To tyle, dobranoc… JUST KIDDING NIE ŚPIĘ BO SEN JEST DLA SŁABYCH
Sen nie jest dla corek nocy;) ale dla synów Apolla to co innego
i tak nie idziesz spać przeze mnie … muhahahaha
za „piorón”, nadprogramowe przecinki i literówki powinnaś dostać mocny wpier***. Ale masz szczęście, że opowiadanie jest ciekawe i napisane bardzo ładnym stylem