Obudziły ją promienie słońca wpadające przez okno. Światło padało na jej długie blond włosy, powoli otworzyła szare oczy, z których biła inteligencja. Dziewczyna ziewnęła zakrywając usta ręką. Zerknęła na zegarek. Do śniadania była jeszcze ponad godzina. Przewróciła się na plecy. – Jaki dzisiaj mamy dzień? – pomyślała, A tak! 16 lipca. Noc latających lampionów. Ann uśmiechnęła się na samą myśl o tym wydarzeniu. Z powodu tego święta, wszystkie zajęcia w Obozie zostały odwołane. Obozowicze mieli cały dzień wolny. Ich jedynym zadaniem było zrobienie jednego, wielkiego lampionu reprezentującego dany domek oraz drugiego indywidualnego, koniecznie pomarańczowego. Annabeth i jej rodzeństwo już dwa dni wcześniej zaplanowali lampion Ateny. Najgorzej miał Percy, jeśli Tyson dzisiaj nie przyjedzie, będzie musiał go robić sam. – Właśnie, ciekawe czy Glonomóżdżek też już nie śpi?
***
W domku Posejdona panowała cisza przerywana od czasu do czasu, cichym sapnięciem wydawanym przez jego jedynego mieszkańca. Percy spał. Śniło mu się, że będąc w samych bokserkach, ściga wielkiego niebieskiego kraba, który zabrał mu wszystkie ubrania. Chłopak zaczął wołać cicho przez sen : – Ej, ty! Oddaj mi chociaż spodnie! Zaczekaj, niech no cię tylko dorwę, przerobię cię na paluszki krabowe! Syn Posejdona obrócił się parę razy, aż spadł na podłogę. – Co, co jest?! – zawołał nieprzytomnie. Ciągle zaspany wstał i zajrzał do szafy. Odetchnął z ulgą. Ubrania były na swoim miejscu. Wciągnął na siebie brązowe szorty i sprawdził godzinę. 45 minut do śniadania. Uspokojony usiadł na łóżku i spojrzał przez okno. Słońce świeciło mocno, sprawiając, że pomimo wczesnej godziny było bardzo ciepło. W końcu mamy lipiec – pomyślał. Zaraz… dzisiaj jest 16! Noc lampionów. Percy przeczesał palcami swoje czarne włosy. Tyson obiecał przyjechać i pomóc mu przy robieniu lampionu, ale nadal go nie było i wszystko wskazywało na to, że będzie musiał sam zrobić lampion Posejdona. Chłopak skrzywił się, nie bardzo miał ochotę uporać się z tym wszystkim samotnie. We dwóch byłoby o wiele łatwiej. Percy utkwił zamyślony wzrok, na widoku za oknem.
***
Piper myła zęby i przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Miała rozczochrane włosy i lekko zaspane oczy. Wstała pierwsza z całego domku Afrodyty. Wolała uniknąć wyścigu do łazienki, który zacznie się za jakieś 15 minut. Wypłukała zęby i uczesała włosy. Jak zwykle, po bokach zaplotła cienkie warkoczyki oraz wplotła orle pióro. Włożyła obozową koszulkę i białe spodenki, a do tego czarne trampki. Kiedy wyszła z łazienki, wbiegł do niej Matthew i zamknął się od środka. Piper uśmiechnęła się pod nosem. Spojrzała przez okno. Piękny dzień na robienie lampionów. Podeszła do kuferka stojącego przed jej łóżkiem i wyciągnęła z niego rysunek lampionu. Afrodyta byłaby zadowolona. Lampion miał być wielkości sporego plecaka turystycznego. Zaplanowali, że będzie w kształcie serca i cały różowy. Może domalują na nim kilka róż albo gołębicę, jeśli będzie potrzeba. Piper uśmiechnęła się. Ciekawe co wymyślił Jason? Obecnie sam mieszka w domku Zeusa, więc będzie musiał wszystkim zająć się osobiście.
***
Jason nie spał. Nie było go nawet w domku nr 1. Siedział przy jeziorku kajakowym i myślał. W Obozie Jupiter nie było Nocy latających lampionów, ogółem mało tam świętowali. Nie miał żadnego pomysłu na lampion swojego ojca. Ponieważ i tak nie mógł zasnąć tej nocy, wyszedł z domku szukając inspiracji patrząc w niebo. Jupiter… Zeus… Pan Niebios, grzmotów i błyskawic. Najważniejszy z bogów. I jak tu człowieku zrobić lampion godny samego Jupitera!!! Jason westchnął i podrapał się po bliźnie. Najgorsze było to, że musiał go wykonać sam. Pocieszał się, iż w tej samej sytuacji są Jackson i di Angelo. A może Thalia i Łowczynie przybędą do Obozu z okazji tego wydarzenia? Stęsknił się za nią. Siedziałby tak pewnie do wieczora, gdyby nie usłyszał konhy wzywającej na śniadanie. Niechętnie wstał, otrzepał spodnie i ruszył w stronę pawilonu jadalnego.
***
Leo i jego rodzeństwo przyglądało się projektowi, który położyli na stole. Niektórzy z nich kruszyli na niego okruchami z bułek, które właśnie jedli. Nawet Leo podjadał ostre papryczki.
– Możemy w nim zamontować taki mały silniczek. W tedy łatwiej będzie nim sterować.
– Nie, to go za bardzo obciąży, lepiej zostawić tak jak jest. Ewentualnie dorobić kilka bajerów.
Dzieci Hefajstosa planowali udoskonalenia swojego lampionu. Miał być w kolorze ognia i wyglądać tak jakby ktoś wypalił w nim dziury. Jednak zgodnie stwierdzili, że jako wybitni majsterkowicze, muszą dodać kilka udoskonaleń.
– Na przykład jakich?- spytał Leo.
– Noo, kontroler płomienia świecy, albo śmigiełko, żeby szybciej leciał… – odparł Nathan, wysoki chłopak z blizną po oparzeniu na ramieniu.
– Kontroler niech będzie- zgodził się Valdez, tylko pamiętajcie lampion jest z papieru! Nie można go przeciążyć.
Wszyscy pokiwali zgodnie głową, ktoś zwinął plan i wrócili do jedzenia śniadania. Leo uśmiechnął się szeroko. – Ha! – pomyślał, jeśli zorganizują konkurs na najfajniejszy i najbardziej odpicowany lampion, to wygraną mamy w kieszeni.
***
Nico był w domku Hadesa. Pochylał się nad prawie dokończonym dziełem. Był z niego całkiem zadowolony. Niby nigdy nie lubił robić tego typu rzeczy, ale teraz… nie przeszkadzało mu to jakoś szczególnie. Lampion był w kolorze czerni tak głębokiej, jak to tylko możliwe. Wyglądał jakby ktoś pomalował go smołą i przyprószył węglem. Jedyną ozdobą lampionu była wielka, brudno szara czaszka, którą namalował nadzwyczaj starannie. Wydawało się, że to najprawdziwsza ludzka czacha, wtopiona w papier. Chłopak uśmiechnął się lekko, tak to był lampion Pana Podziemi. Postawił latającą latarenkę na łóżku. Został mu jeszcze jeden element. Podszedł do małej szafki i otworzył jedną z szuflad. W środku leżały dwie czarnofioletowe świece wielkości podgrzewaczy i pudełko zapałek. Nico wyjął jedną ze świeczek i zapałki. Odpalił jedną z nich i przyłożył do knotu. Zapalił się bez problemu. Płomień nie był jednak ciepło pomarańczowy, lecz zimno zielony.
***
Rachel siedziała po turecku na podłodze i zawzięcie malowała farbami po swoim własnym lampionie. Farba była wszędzie. Na jej twarzy, rękach, spodniach, podłodze i włosach. Zielonofioletowy lampion pokrywały malunki węży, greckie słowa i różne zawijasy. Dziewczyna odgarnęła rude włosy z czoła zostawiając na nim kolejną smugę. Papier był już gotowy. Teraz musi jeszcze wyschnąć, potem go sklei, doczepi świeczkę i gotowy! Podobno kiedy puszcza się te lampiony w niebo, trzeba pomyśleć życzenie, bo na pewno się spełnia. Dlatego nazywają je lampionami szczęścia. Rachel wstała i wyszła z jaskini. Do upragnionej nocy zostało zaledwie kilka godzin.
***
Annabeth wyglądała przez okno obserwując słońce. Chejron kazał stawić się wszystkim o zachodzie słońca przy jeziorku kajakowym. Kiedy powoli niebo zaczęło robić się pomarańczowe, Ann odeszła od okna i zawołała swoje rodzeństwo. Czternastka blondynów o szarych oczach była gotowa. Dziś wieczór wszyscy mogli ubrać się jak chcą. Nie obowiązywały żadne zasady. Annabeth ubrała się w białą tunikę na ramiączkach, z wyhaftowaną sową i szare legginsy nad kolano. Do tego rozpuściła włosy, co było dla niej rzadkością. Jedyną biżuterią jaką miała był obozowy naszyjnik i srebrne wiszące kolczyki. W końcu, wzięli lampiony i ruszyli. Długo pracowali nad uzyskaniem imponującego efektu. Lampion Ateny był dość duży, w kolorze przyjemnej szarości z namalowaną na nim płomykówką. Sowa miała złożone skrzydła i bystre oczy. Dzieci bogini mądrości były dumne ze swojego dzieła. Przy jeziorze była już większość domków. Kątem oka, Ann zobaczyła Erzę idącą z rodzeństwem, niosła z Mick’iem lampion Erosa. Był duży, w kolorze purpury z namalowanym czarnym sercem przebitym strzałą. Dzieci Apolla zrobiły lampion w kolorze słońca, jasny i promienny. Namalowały na nim lirę i napisały wiersz o latających lampach. Lampion Clarisse i jej rodzeństwa był krwiście czerwony, a na nim były skrzyżowane włócznie. Travis i Connor od Hermesa nieśli srebrno niebieski lampion z prawie czarnym kaduceuszem. Dzieci Demeter miały cały zielony lampion przyozdobiony kłosami zbóż, a Piper trzymała duży, różowy lampionik w kształcie serca i ozdobiony płatkami róż. Dzieciaki od Hefajstosa zrobiły lampion czerwono pomarańczowy z nadpalonymi dziurami, co dawało dość niesamowity efekt.
-Hej – szepnął jej ktoś do ucha. Dziewczyna odwróciła się. Za nią stał uśmiechnięty Percy ubrany w niebieską koszulkę i ciemne dżinsy.
– Cześć – odwzajemniła uśmiech – niesamowite prawda?
– Mhm, chłopak pokiwał głową.
– A ty? Dałeś radę? Percy zaśmiał się cicho.
– Ja nie dałbym rady? Z resztą Tyson zdążył przyjść i mi pomóc. Faktycznie niedaleko nich stał cyklop i machał im ręką. Ann odmachała mu i spytała Percy’ego wzrokiem. Chłopak zrozumiał spojrzenie i wyjął zza pleców lampion. Annabeth zaświeciły się oczy. Lampka była w pięknym kolorze morskiej zieleni, a trójząb namalowany na środku, błyszczał masą perłową.
– Moi kochani! – Rozgrzmiał głos Chejrona, który trzymał ogromny, pomarańczowy lampion Obozu Herosów – cieszę się, że wszyscy już jesteśmy. Proszę żeby podeszli do mnie wszyscy grupowi z lampionami domków. Teraz Ann mogła zobaczyć wszystkie lampiony, wyglądało to zjawiskowo. Jason stworzył błękitny lampion ze złotą błyskawicą, Hekate miała fioletowy, migoczący granatem, lampka Iris była tęczowa, a Hypnosa mlecznobiała. Zdążyła jeszcze tylko zobaczyć lampion Nick’a, bo Chejron zawołał :
– Na trzy wypuszczamy nasze lampiony! Raz, dwa…trzy! W niebo poszybowało ponad dwadzieścia światełek. Wszyscy wstrzymali oddech. Nagle Percy złapał ją za rękę i pociągnął w stronę łódki, przycumowanej do pomostu. Kilka osób podchwyciło pomysł, w tym Piper i Jason. Po chwili na jeziorze dryfowało dziesięć łódek, a w każdej z nich po dwie, trzy albo nawet cztery osoby. Annabeth i Percy wypuścili swoje małe lampiony, a zaraz całe niebo zostało pokryte pomarańczowymi, świecącymi punktami. Trzymali się za ręce i patrzyli na ten niezwykły obraz. Ann pocałowała Percy’ego w lewy kącik ust, po czym położyła mu głowę na ramieniu. Chłopak objął ją i w milczeniu obserwowali noc latających lamp.
OOOOOOO jakie to słodkie! Te lampiony to cudowny pomysł! 😀
Suuuper Piękne 😉 chciałabym żeby coś takiego było w szkole… dzień wolny!!!!
Świetny pomysł jak i wykonanie 😀
Wspaniałe! Przy końcówce o mało co się nie popłakałam. Naprawdę niesamowity pomysł. Wykonanie też świetne. 😀 No aż brak słów! Szkoda, że to jednopartówka.
Tylko jedno mnie zastnawia… Jakie życzenia pomyślą herosi? 😀 Na przykład Ann (moja ulubienica <3)? Ah, ale i tak uważam, że to opowiadanie jest wyjątkowo udane i pięknie napisane. x3
TO…BYŁO…GENIALNE!!! dziwie się dlaczego tu jest tak moło komentarzy. Naprawdę, coś niesamowitego. Powinnaś częściej pisać opowiadania tego typu, bo z każdym fragmentem czytałam coraz bardziej zafascynowana (i w coraz dziwniejszej pozycji, przy końcówce prawie stałam na krzesełku z nosem przyklejonym do monitora)
Genialne! Jak bd miała tego więcej od razu mi napisz, błagam! ~ ♥
Przyjemne i spokojne 😀