[Amelia]
– Polowanie na umarlaków? – zapytałam zdziwiona, gdy Felix odczytał nam zawartość kartki. – Nieźle, nieźle – dodałam śmiejąc się.
– Tak, tak, bardzo zabawne – odparł z przekąsem Sebastian – wiem, że twoja znajomość historii jest wielka jak ziarnko piasku, ale chyba powinnaś się domyślić, że mamy złapać najgroźniejszych przestępców w dziejach ziemi! Ja się zastanawiam co za darmozjad dopuścił do ich ucieczki – warknął. Ja nie wiem, czym on się tam przejmował.
– Uważaj, bo ci Kaligula do butów najszczy – mruknęłam. – Co oni ci mogą zrobić? TO DUCHY, od lat nie żyją!
– ZAMKNIJCIE SIĘ DO CHOLERY JASNEJ – ups… właśnie wkurzyliśmy Felixa. Trudno. – Nie interesuje mnie jak to zrobicie, ale macie się natychmiast uspokoić! Te.. duchy którymi się macie zająć były za życia półbogami, dlatego są podwójnie niebezpieczne – spojrzał na zegarek i uśmiechnął się – ale nie mam czasu wam tego tłumaczyć. Za półgodziny ma was tu nie być, wieczorem macie się spotkać z Nico, Luną i Hazel w Krakowie. To powodzenia i dowidzenia – dodał i zmył się.
– Jest piąta nad ranem! – krzyknęłam po czym padło z moich ust kilka nieprzyjemnych słów których NIE zamierzam tu przytaczać.
– Nie wiem jak ty, ale ja idę się spakować – powiedział Sebastian i wrócił do swojego pokoju. Nie pozostało mi nic innego jak zrobić to samo. Tak na marginesie… co może być potrzebne do łapania duchów? Packa na muchy? Worek na śmieci? Lodówko zamrażarka firmy Panasoniki [ Sebastian mówi, że Panasoniki nie produkuje lodówek… morda w kubeł psie ]. W końcu skończyło się na tym, że wzięłam tylko trochę ubrań i kasę. Najwyżej upiory będziemy łapać w krwiożercze reklamówki z biedronki…
Tak czy siak nie wywiązaliśmy się z umówionego czasu… Zanim się zebraliśmy minęło nie pół a dwie i pół godziny. Przecież trzeba było zjeść śniadanie, urządził „małą” awanturę, wkurzyć wszystkich dookoła…
– Amelio, przysięgam, że jeśli się nie przymkniesz to cię zamorduję – wycedził ten niedorozwój gdy w końcu udało nam się wyjść z obozu.
– Nie przysięgaj, bo dobrze wiersz, że tego nie zrobisz. Za głupi jesteś ciołku. Tak na marginesie… jak się tam dostaniem? – zapytałam. Chcąc nie chcąc, do Krakowa był kawał drogi.
– Powiedziałabym, żebyś nas tam zawiozła ale potem zaś przez tydzień będzie ci się kręcić w głowie – mruknął a ja przewróciłam oczami. Czy to moja wina, że podróżowanie cieniem przyprawia mnie o zawrót głowy? Za pierwszym razem zrobiłam to przez przypadek, miałam w tedy podajże osiem lat. Skończyło sie to pobytem w szpitalu i dwutygodniową utratą świadomości. Peszek.
– A jakieś lepsze pomysły Szerloku? Autobus? – odparłam.
– Dobra. Ale jak się dostaniem na dworzec? – zapytał ziewając. Westchnęłam. Z nim gorzej niż z dzieckiem. Bogowie, weźcie go ode mnie bo nie ręczę za siebie.
– Niech ci będzie – warknęłam i złapałam go za nadgarstek. Oczywiście skończyło się to modlitwą przed wszechwiedzącym śmietnikiem. Ja się nigdy tego nie nauczę! – Błagam – jęknęłam – powiedz chociaż, że przeniosłam nas w odpowiednie miejsce.
– Tak – wyszczerzył się – w odpowiednie. To ty tu sobie rzygaj, a ja pójdę po bilety.
– Zamknij się – wymamrotałam. Z dziesięć minut zajęło mi jako takie dojście do siebie. Całe szczęście Sebastian przyniósł mi tabletkę na ból głowy.
– Trzymaj – powiedział podając mi Saridon i butelkę Coli – autobus mamy na dziewiątą, na miejscu będziemy na dwudziestą. No już, zostaw ten śmietnik i wstawaj.
– Bardzo śmieszne – mruknęłam ale wstałam.
[Sebastian]
Prawda, że mogę ominąć ten fragment historii? Bo on taki nudny, nie słony jest… No, wiedziałem, że mogę.
Takie małe sprostowanie, ja wcale nie śmieję się z Amelii, że ma takie odpały po tym całym podróżowaniu cieniem… Po prostu nie mieliście okazji widzieć jej z głową w śmieciach! Każdy normalny brat zrobiłby zdjęcie i na fejsa wrzucił. A ja? Ja jestem miły i tego nie robię. Wracając do opowieści…
Mieliśmy być na miejscu o dwudziestej… Niestety, chyba nikt nie powiedział tego kierowcy.
– Dwudziesta pierwsza trzydzieści – mruknęła Amelia gdy wysiedliśmy – chyba trochę przegięliśmy.
– Fakt – zgodziłem się – jak ich teraz znajdziemy? Nie wiemy nawet, jak wyglądają i GDZIE mamy się z nimi spotkać.
– To w końcu nasze rodzeństwo – stwierdziła poprawiając włosy – pewnie jakoś się…
– NICO DO CHOLERY JASNEJ TY IDIOTO MÓGŁBYŚ CHOĆ RAZ DLA ODMIANY ZACHOWYWAĆ SIĘ JAK CZŁOWIEK?!
– … odnajdziemy – dodała mało nie wybuchając śmiechem. No tak, rodzina to rodzina, widocznie wszystkie dziewczyny w tym wariatkowie tak mają. Podążając przez tłum ludzi za źródłem krzyku odnalazłem dziewczynę o białych włosach wpatrującą się z wyrzutem w czarnowłosego chłopaka który gdyby mógł prawdo podobnie zabiłby ją na miejscu. Obok stała ciemnoskóra dziewczyna o brązowych, kręconych włosach śmiejąc się z pozostałej dwójki.
– Mhm, fajnie Lunuś – odparł chłopak. – Teraz chyba mamy jednak ważniejsze rzeczy na głowie.
– Na przykład nas? – zapytałem unosząc jedną brew. Chłopak spojrzał na mnie po czym kiwnął głową.
– W takim razie jeden problem z głowy – powiedziała brązowowłosa dziewczyna, którą drogą eliminacji rozpoznałem jako Hazel.
[Amelia]
Kiedy wszyscy się sobie przedstawili uznaliśmy, że trzeba iść do jakiegoś hotelu, bo już za późno na szwendanie się.
– Nie chce mi się łazić – jęknęła Luna spoglądając z wyrzutem na Nico.
– Masz lepszy pomysł? – mruknął chłopak.
– Cień? – zapytała z nadzieją na co mi od razu zrobiło się nie dobrze.
– Nie – odparł natychmiastowo na co ja uśmiechnęłam się w duchu – Hazel i Sebastian to Rzymianie, dobrze wiesz, że tego nie potrafią.
– Potraficie to robić bez wymiotów i tej całej palety dolegliwości? – wypaliłam na co Luna wybuchła śmiechem.
– Nowicjuszka, co? – zapytała – Nie martw się, nauczę cię. Nico tłumaczy gorzej, niż wkurzony matematyk. A i Nicuśu nasz malutki, zadzwoń to swojej dziewczyny, bo się biedna będzie martwić. Swoją drogą, cud, że ta Abigail jeszcze z tobą wytrzymuje. Rozumiem, że gdyby nie ty to zapewne kiblowałaby w Hadesie, no ale żeby z wdzięczności kleić się do takiego debila? – marudziła mu nad uchem aż parsknęłam śmiechem. Nie tylko my z Sebastianem jesteśmy „kochającym ” się rodzeństwem.
– Luno – warknął Nico – jeszcze jedna aluzja na temat mnie i Abi a przysięgam, inaczej będziemy rozmawiać. Ja ci nie robię wywodów na temat Starka, nieprawdaż? – zapytał wyzywająco.
– Zamknij się – i zaczęli skakać sobie na wzajem do oczu. Przysłuchiwanie się ich kłótnią jest niemal tak piękne jak i samo kłócenie się.
– Amelio, masz gorączkę? Godzina i ani jednej złośliwej uwagi? – zakpił Sebastian.
– Cóż braciszku – mruknęłam – czasem trzeba przystopować i uczyć się od mistrzów. Ale i tak jesteś ciotą.
Suuuuuper !!!! Kocham to!!! Poprostu jak tylko wchodzę na RR to sprawdzam czy nie ma Amellii i Sebka To jest czudne!!!!
suuuuuuupcio opko
I jak zwykle rzuciłam sie na to opowiadanie na matmie. ^^ Co z tego, że jutro kartkówka, a ja nic nie umiem? ;p
Cuuuuudo…. Jak oni wszyscy sie wyzywają <3 Kocham takie kłótnie typu Annabeth vs. Percy, Sadie vs. Carter i Amelia vs. Sebastian ^^
Kiedy kolejna część? (możliwe, że jej nie skomentuje, gdyż od jutra do poniedziałku nie mam internetu, więc tylko poczytam w szkole na telefonie :D)
Rodzinne pogaduszki wywalają z butów 😀
Kocham to^^
Kiedy nowy rozdział??
rodzina najlepsza w kłótniach jest 😀
tylko cud ,miód i malina 😀
wstawiaj szybko cd
Kocham dzieci Hadesa!!!!! 😀 Ich kłótnie…