Kolejna część mojego opko którą dedykuję Cheysy (baaaardzo miałaś ochotę na wyrwanie mi kartki z rąk…:P) i Kamykowi od której zapożyczyłam imię. Zapraszam do mam nadzieję, że miłego czytania.
Gdy się obudziłam pierwsze co zobaczyłam to księżyc w pełni. Piękny. Coś mnie do niego „ciągnęło”, jak by jakaś magiczna moc mówiła ”choć i zobacz z bliska te gwiazdy”. Wstałam, choć ciągle kręciło mi się w głowie. Pomyślałam „To wszystko tylko ci się przyśniło. Nie ma żadnego chłopaka oddychającego pod wodą. Nie ma żadnych…” i urwałam. Zobaczyłam tego faceta (Perry, Percy czy jak mu tam), stojącego przy ognisku i zawzięcie dyskutującego z jakimś innym. Wiecie. Typ takiego co się go omija szerokim łukiem na ulicy.
Czarne potargane włosy, wymięta kurtka lotnicza za duża o jakieś 3 rozmiary, ciemne rurki, glany, wielki (oczywiście czarny) miecz i srebrny pierścień w kształcie czaszki na palcu. Tylko te nie pasujące do wszystkiego zielone oczy. Miał… z 16 lat? Wyglądał jakby miał kogoś tym swoim mieczykiem zadźgać albo chciał odprawić zaraz czarną mszę i złożyć ofiarę z myszy. Dobra! Dosyć o wyglądzie choć można by było długo opisywać. Słyszałam urywki ich rozmowy:
-Ale jeśli nie…
-Wyczuwam bardzo silną aurę. Musimy ją zabrać do obozu…
Ooo, co to to nie. Nie dość, że kilka godzin temu uciekłam z jednego wariatkowa to teraz mnie wsadzą do drugiego? Nie wytrzymałam i zawołałam:
-Do jakiego obozu? Dla psychopatów? Nie wiem nic o sobie, nawet jak mam na nazwisko, a wy już chcecie mnie gdzieś zabierać? Niedoczekanie!
Nie wiem jak znalazło się we mnie tyle gniewu?
Ale najdziwniejsze, najstraszniejsze, i naaaaaaaaaaajbardziej przerażające było to, że nie usłyszałam swojego głosu. Ani nikogo innego. To był przeciągły ryk. Jakiegoś ogromnego lwa albo koncert sopranowy w wykonaniu Biebera (jak kto woli :P) lub miałczenie jakiegoś bardzo ale to bardzo wyrośniętego kota perskiego.
Percy i ten drugi (będę go nazywać „Ten drugi” , bo nie znam jego imienia) zaczęli się rozglądać wokoło aż do momentu kiedy spojrzeli na mnie. Na ich twarzach malowało się przerażenie. Percy wyjął z kieszeni długopis (czyżby chciał mi domalować nim wąsy?) otworzył go. W jego ręce błysnęło metrowe ostrze z niebieską poświatą. Ten w glanach wyciągnął czarny miecz i wycelował go we mnie.
-Zabijemy to coś?- Zapytał czarny,
-Nie! Może to błogosławieństwo od jakiegoś boga, albo skądś uciekła? Przecież nie często widuje się czarne pantery na wolności…
Co on gada? Jakie pantery? Pogrzało go? Już miałam mu rzucić kilka nie cenzuralnych słów (tak jako ośmiolatka znałam kilka) ale przerwało mi słońce. Wschodziło. Promienie padły mi na twarz. Czułam się bosko. Zaczęłam się unosić i obracać w powietrzu jakby unosił mnie wiatr i upadłam. Kręciło mi się w głowie. Chłopcy mieli przerażone miny:
-Ona… ona, ona…- zaczął ten drugi.
-Tak wiem- powiedział Percy –Właśnie zmieniła się w człowieka.
Czarna Msza!!! Tak!!! 😀
I przeraziłaś mnie tym Bimberem O.o to był cios poniżej pasa -.-
I cudownie!!!!
O.o genialne chociaż…. moglaby mieć nieco więcej lat 😀
super pisz szybko CD
Bieber?! Weź, nie przy dzieciach! XD
Ah, iście genialny pomysł! Zaskoczyła mnie na pantera. O.o WoW. Nie mogę się doczekać CD. 😀
Panterołak!!!!! 😀
EMOTKI W TEKŚCIE TO ZUO!!!
A oczy Nica nie były wcale zielone (aczkolwiek reszta opisu powala :D).
Poza tym… no cóż, lektura następnej części na pewno sprawi mi przyjemność 😀
A jakie były? Te oczy?