„Witajcie w piekle nowicjusze”
Obudził mnie irytujący dźwięk budzika. Wyłączyłam go na oślep i niechętnie się podniosłam. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju Cieszyło mnie, że nie mam współlokatorki. Świetnie mi się żyło w samotności. Wykonałam poranne czynności i pobiegłam na pierwszą lekcję. Wbiegłam w ostatniej chwili do klasy i usiadłam jak najdalej od biurka nauczyciela. Lekcja się zaczęła a ja włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę, która zagłuszyła historyka. W środku lekcji drzwi od klasy się otworzyły i weszła przez nie dyrektorka wraz z dwójką nieznanych mi nastolatków.
-Cedricu, oto twoi nowi uczniowie: Damon i Arriane Torresowie.
-Dobrze,Patricio.- gdy dyrektorka wyszła nauczyciel spojrzał na tę dwójkę i dodał.- Usiądźcie gdzie chcecie.-oboje ruszyli na tył klasy. Dziewczyna coś szepnęła do chłopaka a on przewrócił oczami, ale nic nie powiedział. O dziwo nie usiedli razem,on usiadł z moim jedynym przyjacielem- Danielem-a jego siostra podeszła do mojej ławki i spytała:
-Mogę się dosiąść?
-Tak,jasne.-odpowiedziałam nawet nie starając się udawać niemiłej. Z uśmiechem na twarzy usiadła obok i spojrzała wprost na mnie. Nie zbyt mnie to speszyło, ale raczej zaciekawiło. Wyjęłam słuchawki z uszu i spytałam:
-Czy coś się stało?
-Nie, nic. Przepraszam czasem zapominam, że niektóre moje czyny mogą – dla przeciętnego odbiorcy – być zaskakujące.-odpowiedziała szybko odwracając wzrok. Zaśmiałam się i znowu utonęłam w muzyce.Dziwna dziewczyna.-pomyślałam kryjąc twarz za włosami. W pewnej chwili zaczęłam się przyglądać mojej nowej sąsiadcce.. Miała proste,brązowe włosy do piersi, brązowe oczy, pełne usta i ładną,brązowawą karnację. Była ode mnie trochę niższa,o jakieś 5 centymetrów, może trochę mniej.Była śliczna, nie pasowała tutaj jeśli patrzeć na jej wygląd. Mój wzrok powędrował w stronę najpewniej jej brata. Nie można mu było odmówić tego, że jest przystojny, nawet bardzo. Miał włosy i oczy tego samego koloru co Arriane, tyle, że miał je krótkie i wyglądały tak niesfornie jakby rozwiał je wiatr. Umięśniony, ale nie napakowany, po prostu widać było jego mięśnie lecz bez przesady. Wzrostem przewyższał mnie o głowę a karnację miał identyczną jak jego siostra. Gdy już upewniłam się, że tu nie pasują, zadzwonił dzwonek na przerwę. Wstałam, wzięłam torbę i ruszyłam do wyjścia. Zatrzymał mnie nauczyciel:
-Katherine, mam do Ciebie prośbę.
-Tak?
-Pomożesz Cindy oprowadzić po szkole nowych uczniów?
-Eee…muszę?
-Tak.
-Więc to nie prośba.-mruknęłam podchodząc do Cindy i dwójki nowych.
-…na końcu możemy…Ooo Katie! Jak dobrze, że zgodziłaś się pomóc.-powiedziała przesłodzonym głosem nasza „przewodnicząca”
-Tak, świetnie! A więc…witajcie w piekle. Miłej zabawy.- mruknęłam odwróciłam się z zamiarem odejścia.
-W piekle? Ty chyba nie byłaś w piekle.-usłyszałam męski głos. Był miękki i ciepły, ale zarazem silny i zachwycający. Jednak nie podobały mi się słowa wypowiedziane tym głosem. Spojrzałam na chłopaka i poinformowałam oschle:
-Jestem tu od 2 lat, chociaż nic złego nie zrobiłam, więc wiem czym jest piekło. Cerbera też już spotkaliście, nasza ukochana pani dyrektor.- zmierzyłam przewodniczącą wzrokiem i dodałam.- Ja wypełniłam swoje zadanie, ostrzegłam ich. Teraz się oddalę.- wyszłam z sali nie przejmując się nawoływaniem mnie przez Cindy.
***
Gdy tylko lekcje się skończyły wybiegłam z gmachu szkoły chcąc jak najszybciej dostać się w bardziej ustronne miejsce. Usiadłam na mostku i spojrzałam na bezchmurne niebo. W pewnej chwili usłyszałam kroki. Rozejrzałam się wokół siebie, mój wzrok odnalazł tego kto zbliżał się w moją stronę.
-Kogo my tu mamy. Co cię tu sprowadza?-spytałam Damona zaciekawiona. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem i powiedział:
-Postanowiłem się przejść a ty? Po co tu siedzisz?
-Widzisz, to miejsce jest zarezerwowane przeze mnie 24 h na dobę. Jeśli chcesz tu przebywać powinieneś wykupić bilet.- brązowowłosy zaśmiał się i odparował:
-Kupiłem, już wcześniej. Nie pamiętasz? Za to ty powinnaś wykupić licencję na sarkazm.
-Brawo, może nie zginiesz w tej szkole.
-Dzięki, mogę się dosiąść?
-Prawie każdego bym stąd wyrzuciła z hukiem,ale… Tak, możesz.-chłopak usiadł obok mnie a jego twarz wyrażała ciekawość.
-Za co tu jesteś?
-Za co? Podobno zaatakowałam dziewczynę z mojej klasy. Było to pobicie z, jak to ujął sąd: „wielkim okrucieństwem”. Zostałam poinformowana, że zostaję wysłana do tego cudownego poprawczaka celem poprawy mojego zachowania i mojego stanu psychicznego, który jest „niezwykle niepokojący”.
-Nieźle…Ale czemu „podobno”?
-Nic jej nie zrobiłam…Ja…widziałam jak…Wiesz co, nie ważne.
-No mów.
-Naprawdę nie ważne. A ty za co tu jesteś?
-Nie chcesz wiedzieć.
-Chcę.
-Okej, ale ja nie chcę o tym mówić.
-No niech ci będzie.-uśmiechnęłam się do niego promiennie.
***
Jasnowłosa kobieta patrzyła na sytuację, która odgrywała się w nowojorskim poprawczaku na obrzeżach miasta. Nie podobało jej się to ani trochę. W tym chłopaku było coś niepokojącego. Nie mogła pozwolić by zbliżył się do Katherine. Wstała i machnięciem dłoni zniszczyła mgiełkę wiszącą dotąd w powietrzu przed nią. Natychmiast musiała porozmawiać z Zeusem i poinformować go o tym, że ma córkę, o której wszyscy zapomnieli. Weszła do sali tronowej i skłoniła się przed Zeusem.
-Zeusie muszę Ci coś powiedzieć.
-Tak?
-Pamiętasz jak 16- lat temu poprosiłeś mnie bym zeszła na ziemię i sprawdziła jak czuje się jedna z twoich kochanek?
-Vanessa nie była „jedną z moich kochanek”, była dla mnie naprawdę ważna. Ale chyba nie przyszłaś tu by ze mną o tym rozmawiać?
-Nie, nie po to. Wtedy poznałam mężczyznę…
-Wiem, trudno mi o tym zapomnieć. Twoja córka nie urodziła się tak jak wszystkie inne twoje dzieci. Nie rozumiem jak mogłaś na to pozwolić a na dodatek…
-Zeusie! Ona żyje, moja córka, żyje!
-Przecież…kiedy się urodziła..kilka miesięcy po jej narodzinach zabiły ją Erynie nastawione przeciwko bogom przez Eris. Nie możliwe by przeżyła.
-A jednak, najwidoczniej dary podarowane jej przez wielką 12 bogów a także Hadesa, Persefony i Hekate zdążyły się w niej zadomowić i najpewniej to ją uratowało.
-Od kiedy wiesz o tym, że jednak żyje?
-Kilka dni temu Apollo poinformował mnie,że wyczuł na obrzeżach Nowego Jorku wyczuł wielką moc, która należała do półboga. Wczoraj przeszukałam miejsce, które wskazał mi Apollo. Okazało się, że moc należy do Katherine Vess. To samo imię i nazwisko, sprawdziłam w jej szkole jak nazywają się jej rodzice. Był tylko ojciec-Adam Vess. Byłam prawie pewna, że to ona gdy ją zobaczyłam i poczułam jej moc, ale te dwie informacje upewniły mnie w tym!
-Mam nadzieję, że nikt cię nie widział?
-Katherine mnie widziała, ale byłam w formie sowy. Chciałam po prostu na nią popatrzeć. Dyrektorką jest tam heroska-córka Apolla, chyba wie, że Katie jest półboginią, bo pilnuje jej jak oka w głowie.
-Lepiej żeby nie poznała prawdy. Popełniliśmy wtedy błąd, nie powinniśmy podarować jej tych wszystkich darów, tylko dlatego, że to twoja pierwsza córka, która narodziła się w naturalny dla większości kobiet sposób.
-Ale co? Mam ją tak po prostu zostawić?
-Nie, pilnuj ją, ale dyskretnie.
-Wiem Zeusie.- po tycg słowach Atena wyszła z sali tronowej a potem z pałacu.Musiała to wszystko przemyśleć.
Łał 😀 Super ^_^
taaaak Atena muuusiała PRZEMYŚLEĆ 😀
*.*
Jak fajnie! Poprawczak? Córka Ateny? 0.o
I kim są ci nowi?
Uważaj! Bohaterowie z wielkimi mocami są bardzo trudni w pisaniu. Ale jeżeli dobrze to rozegrasz, będzie dobrze.
Sporo nieistotnych potknięć, np. brak kropki, liczne powtórzenia, „sytuacja, która ODGRYWAŁA się w nowojorskim poprawczaku” i „Apollo poinformował mnie,że wyczuł na obrzeżach Nowego Jorku wyczuł wielką moc”- podwójne „wyczuł” i brak spacji, ale poza tym… intrygujące 😀
Jest dobre dostrzegłam pare mikrobłędów ale to szczegół niestety nie potrafię ich wypisać POWODZENIA w pisaniu