Czekałam na nich w wielkiej okrągłej Sali. Nagle wszyscy weszli razem Marco, Ayla i Sharon. Uśmiechali się, ale ja byłam smutna
-Hej, mała czego taka mina.-zapytała córka Aresa zawadiacko.
-Bo… wy tez nie żyjecie.- Krzyknęłam i podbiegłam ich uścisnąć. Gdy już się wyswobodzili Marco powiedział:
-Zabili nas zaraz po tobie, za sam udział. Ale teraz będziemy wszyscy razem-Dodał z uśmiechem.
-No właśnie. Wiecie co, a może mają tu błyszczyk?- zapytała Ayla.
-Nie, nie mają. Powiedzieli mi, że…-Moje słowa przerwał wysoki mężczyzna ubrany w czarny garnitur.
– No, no, no popisaliście się. Zabiliście kota. Zeus się wściekł. Ale mam i dobrą wiadomość.-Mówił kiwając głową. Bałam się tego co nastąpi bardziej niż złego króla bogów.-Rada uważa, że zrobiliście cos heroicznego, nawet jak na was. Więc co mówię z niechęcią… Będziecie przebywać wieczność na wyspach błogosławionych.
Na te słowa cała nasza czwórka aż skakała z radości. Nie mogłam uwierzyć w te słowa.
-Tak, tak hurra, jupi itd. Tam jest wasz transport- dodał wskazując na złota windę. My cieszyliśmy się. Nasza ostatnia podróż będzie zarazem najlepszą.
Ooo, sweetaśnie. XD Fajne zakończenie, lubię happy endy
Sorry, za to słowo. XD
Suuuuuper to było boskie te wszystkie „nieszczęścia” to jest… lubie takie heroiczzne czyny i poświęcenia i nie strach śmierci
Kocham, kocham, kocham!!! <3 <3 <3
😀
Nożowniku, wstydź się! Takie słowo (sweetaśnie) na ustach chłopaka? 😛 😛 😛 😉 😉 😉 😀 😀 😀
Happy ever after. Jednak czasem się zdarza. 😀