Chcę to opowiadanie zadedykować asi_48, Arachne i Annabeth1999. Miłego czytania.
Panienka Sadie kazała mi z nimi współpracować. Magowie z herosami… Może nie będzie tak źle? Zobaczy się.
– Mam na imię Jaz. Przysłano mnie do was z Domu Brooklyńskiego. To jest z dwudziestego pierwszego nomu Domu Życia. – Wyrecytowałam jednym tchem.
– Kto cię tu przysłał? I jak pokonałaś magiczne granice obozu? – Chłopak nie opuszczał miecza. – Czym jest ten nom?
– Udajesz, czy mówisz serio? – Zapytałam z pogardą w głosie. –Co za ignorancja. To wręcz niewiarygodne.
– Nie jesteś stąd. Skąd pochodzisz? – Jasnowłosa spojrzała na chłopaka. – Percy, opuść ten miecz! Jaz jest naszym gościem.
– Przysłała mnie tu siostra faraona Cartera. Powiedziała, że będziecie potrzebowali mojej pomocy. Jestem Okiem Bogów, dlatego mogłam przekroczyć barierę. A pochodzę ze środkowej Europy.
– Dobrze. – Percy schował swój miecz. – W takim razie Annabeth zaprowadzi cię do Wielkiego Domu. Tam Chejron zdecyduje, co dalej z tobą będzie.
– Nie chce mi się iść. Może lepiej użyjemy mojego środku transportu? – Wskazałam na wciąż wirujący piaskowy portal. – Chyba, że się boicie. – Rzuciłam wymowne spojrzenie im obojgu.
Annabeth najwyraźniej nie zwracała uwagi na moje słowa.
– Idziemy staromodnym sposobem. Na nogach. – Odwróciła się do mnie tyłem o pociągnęła za sobą Percy’ego.
Piętnaście minut później rozmawiałam już z centaurem o imieniu Chejron oraz przerażonym i z trzęsącym zadkiem, kozłonogim Groverem.
– Dom Brooklyński? – Odpowiedział zamyślony. – Czy tam nie mieszkał Amos Kane? Mówisz, że Carter został nowym faraonem?
-Tak. Amos został Najwyższym Lektorem, a Carter faraonem po otrzymaniu insygniów władzy od samego boga Ra.
Na chwilę zapadła cisza. Wszyscy zebrani wpatrywali się w nas z nieukrytym zdziwieniem oraz sporym zainteresowaniem. W końcu Annabeth postanowiła zabrać głos. Dopiero teraz zauważyłam, że trzyma Percy’ego za rękę.
– Chejronie! Czy chcesz nam powiedzieć, że ci wszyscy bogowie opisani na ścianach świątyń i grobowców w Egipcie są prawdziwi? Istnieją? – Mówiła to tak, jakby nie mogła uwierzyć w swoje własne słowa. – Przecież to tylko bajki!
– Bajki!? A czy ja jestem bajką? – Uniosłam dłoń, a na koniuszkach moich palców zatańczyły maleńkie płomienie i krople wody. – Pochodzę z rodu faraona Ramzesa Wielkiego. Uczę się ścieżki bogini Maat. Jeśli jeszcze raz nazwiesz bajką moich bogów, przysięgam. Nie popełnisz tego błędu po raz trzeci. – W mojej dłoni pojawiły się laska oraz różdżka.
– Uspokójcie się! – Chejron położył mi dłoń na ramieniu. – Jasmina zamieszka tymczasowo w Wielkim Domu i wybierze zajęcia, w których będzie chciała uczestniczyć. Macie współpracować. Zrozumiano?
Wiedziałam, że nie należy kłócić się z centaurem. To nie odpowiedzialne. Chejron nie był tak porywczy, jak jego krewni z Florydy. Jednak nie mogłam pozwolić żeby to bezczelne dziewczę tak traktowało magów.
– Dobrze. – Schowałam broń do Daut. – Ale nie pozwolę na to żeby mnie ośmieszano.
W tym momencie wpadłam na nieco wredny pomysł.
Mogę Pani?
Ale tylko ten jeden raz.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
– Mu. – Wyszeptałam słowa mocy. Nad głową Annabeth zalśniły złote hieroglify. Oznaczające wodę.
– Zamierzasz mnie przestraszyć udając krowę? – Zaśmiała się ironicznie. Ale w tym samym momencie z powietrza zleciało kilkanaście litrów wody rzecznej. – Co zrobiłaś!? Jak?
Wszyscy śmiali się donośnie. Dziewczyna wybiegła wściekła z Wielkiego Domu. Percy podniósł ręce w bezradnym geście poddania się.
– Muszę znikać. Cześć. Do zobaczenia na zajęciach i kolacji! – Zawołał wybiegając za swoją dziewczyną.
– Grover pokaże Ci pokój, w którym będziesz mieszkać. – Satyr podszedł, chcąc pomóc zanieść mi torbę.
– Pomogę Ci. – Uśmiechnął się przyjaźnie.
– Nie trzeba. – Odwzajemniłam jego uśmiech. – Moje rzeczy wyślę do Daut i nie będzie trzeba ich nosić.
– Do czego? –Zapytał wyraźnie zdziwiony. – Co to jest?
– To coś w rodzaju równoległego świata. Coś takiego, jak zaświaty, ale mające więcej poziomów. – Właśnie wrzuciłam rzeczy do Daut.
– Jesteś lepsza od córek Hekate. Powinnaś je poznać. – Oznajmił mi to, po czym zaprowadził do dużego pokoju na piętrze.
– Duży. – Powiedziałam zadowolona.
– Podoba Ci się? – Wyraźnie zabiegał o moje zadowolenie. – Jeśli chcesz możemy zmienić wystrój.
Grover już snuł plany zmiany koloru ścian, przemeblowania i dodania wielu dodatków… Ja jednak przyglądałam się pięknemu widokowi za oknem, które wychodziło na domek Hadesa. Na jego werandzie stał czarnowłosy, wysoki i szczupły chłopak. Nie wiedziałam, dlaczego, ale czułam jego wzrok na sobie. Byłam pewna, że w tej właśnie chwili stara się odgadnąć kolor moich oczu. Spodobał mi się.
– Kto to? – Wzrok Grovera powędrował w stronę chłopaka.
– To Nico di Angelo. Syn Hadesa. – Satyr spojrzał na mnie. – Chcesz go poznać?
– Tak.
Szybko zeszłam po schodach. Minęłam Dionizosa z ukłonem i wyszłam pospiesznie z Wielkiego Domu. Nagle stanęłam jak wryta. Nico pojawił się przede mną znikąd. Przyglądał mi się. Zamknęłam oczy i poprosiłam boginię o pomoc. Teraz mogłam słyszeć jego myśli.
Czyli to jest ta Jaz? Dlaczego Bianca kazała mi ją poznać?
Nagle zobaczyłam siebie, jego oczyma.
Dla niego miałam ładnie upięte, blond włosy, jasną karnację i „tajemnicze” oczy, które nie miały określonej barwy. Rozbawiał go mój strój. Nie wiem, co śmiesznego jest w szaro- zielonych, lnianych spodniach i również lnianej, oliwkowej koszuli. Ciekawiła go promieniująca ode mnie energia magiczna.
– Jestem Nico. – Przedstawił mi się z delikatnym ukłonem. Nieco staromodnym, ale szarmanckim. – Jesteś heroską?
– Nie. – Teraz nie mogłam oderwać od niego wzroku. – Mam na imię Jasmina, ale przyjaciele mówią mi Jaz. Jestem magiem i okiem bogini Maat.
– A więc to ty. – Uśmiechnął się nieco ponuro.
– Co ja?
– To ty tak urządziłaś Annabeth Ches. Córka Ateny nie była szczęśliwa z tak niespodziewanej kąpieli. – Śmiał się teraz.
Dalszą rozmowę przerwał nam dźwięk konchy.
– Chodźmy na kolację. – Uśmiechnął się, wyraźnie rozluźniony.
Muszę przyznać, że byłam już głodna. Słowa mocy, mimo sił jakich użyczała mi bogini, wymagały sporego wysiłku. Już po samej podróży byłam wyczerpana. Dlatego dźwięk konchy był dla mnie niczym wybawienie.
– Jasmina! – Przygalopował do nas Chejron – Chodź ze mną. Pan D. musi przedstawić Cię obozowiczom.
– Do zobaczenia! – Nico pomachał mi na pożegnanie i pobiegłam za Chejronem.
W jadalni, już czekał Pan D. i jego syn. Kilku satyrów już usługiwało im przy stole, Grover rozmawiał z jakąś driadą.
To zapewne jego dziewczyna, bo obejmował ją czule. Ona śmiała się i rumieniła, choć raczej powinnam użyć określenia zieleniła. Dionizos wskazał na mnie.
– Podejdź tu dziewczyno. – przyglądał mi się badawczo i najwyraźniej nie był w dobrym humorze.
Wiedziałam już, że nie jest bezpiecznie przebywać w towarzystwie bogów, kiedy nie mają najlepszych nastrojów. Już nie raz słyszałam o nagłych samozapłonach, wybuchach, napadach szału i ogólnej autodestrukcji. Oczywiście nie miały one najmniejszego usprawiedliwienia i logicznej podstawy. Co tym bardziej śmieszyło poszczególne istoty nieśmiertelne.
– Jak masz na imię? I co tu robisz? – Nie wyglądał na szczególnie zainteresowanego moją odpowiedzią.
– Miło mi Wielki Dionizosie. – Skłoniłam się. – Mam na imię Jasmin. Przysłano mnie tu abym pomogła w nadchodzącym czasie. Jestem magiem z dwudziestego pierwszego nomu.
– Widzisz Chejronie. Tak powinno się mnie tu traktować. To jest szacunek. – W jego głosie było słychać usatysfakcjonowanie. Moje serce natomiast zaczęło znów pracować.
Chejron porozumiewawczo się do mnie uśmiechnął. Wszyscy już się zebrali przy swoich stolikach, a ja zastanawiałam się, gdzie każą mi usiąść. Pan D. kazał wszystkim zasiąść do stołów. Ja natomiast stałam i czekałam. W końcu Chejron powiedział żebym wyszła na środek.
– To jest Jasmina. – Przedstawił mnie uroczystym tonem. Przy stoliku Afrodyty słychać było ciche chichoty. Chejron odchrząknął – Ekhem… Moi drodzy! Jas jest znakomitym magiem, ale równo dobrą szermierką i łuczniczką. Macie przyjąć ją z należytą gościna. Będzie mieszkać w Wielkim Domu i pomagać w prowadzeniu zajęć. Ma 21 lat i na pewno nauczycie się od siebie nawzajem nie jednego.
– Dziękuję Chejronie. – Skinęłam wdzięcznie głową w jego kierunku.
– Teraz zastanawiam się, który stolik przyjmie naszą nową obozowiczkę?
Zapadła nagła cisza. Nikt nawet nie drgnął, gdy ja przechodziłam kolejno wzrokiem po stolikach. Trzy były puste, w pozostałych natomiast szukałam znajomych mi cech bogów. Znalazłam z łatwością dzieci Ateny, Afrodyty, Hefajstosa, Hermesa, grupę osiłków od Aresa, Apollina, Demeter i oczywiście samotnie siedzącego Percy’ego. Puste stoliki najprawdopodobniej należały do Hery, Artemidy oraz Hestii. Kiedy dokonywałam kolejnej analizy, doznałam miłego zaskoczenia. Otóż Nico wstał i wskazał na miejsce obok siebie.
– Jeśli tylko chcesz usiądź obok mnie. – posłał mi nieśmiały uśmiech. Był naprawdę uroczy. Bez wahania podążyłam w jego kierunku.
– W takim razie jedzmy.
Po tych słowach wszyscy powrócili do rozmów oraz ucztowania. Niektórzy wstawali od stołów i wrzucali do ognia na trójnogu coś ze swoich talerzy. Zastanawiałam się, mnie po co to robią? Nico jakby odczytał moje nieme pytanie.
– To ofiara dla bogów lub jednego, konkretnego. Zazwyczaj dla boskiego rodzica. – pociągnął łyk pomarańczowego napoju.
– Aha. Ja też mam złożyć ofiarę?
– Możesz. Ja właśnie idę.
– Chcesz za coś podziękować?
– Tak. Ale nie rozmawiajmy teraz o tym. – wstał i odszedł kilka kroków. – Zaraz wrócę.
– Dobrze. – W tym czasie podeszła do mnie ta sama driada, która rozmawiała z Groverem i podała mi talerz z kilkoma kanapkami.
– Jestem Kalina. – Powiedziała z uśmiechem.
– Jaz. Chcesz porozmawiać? – odwzajemniłam serdeczny uśmiech.
– Chciałam się tylko przywitać. Mój chłopak opowiadał mi o tej rozmowie z Annabeth w Wielkim Domu.
– A to… Powinnam ją za to przeprosić.
– Nie wiem. Ale muszę przyznać, że to był zabawny żarcik. – zaśmiała się cicho.
– Kaaalinoo – beczał Grover. Najwyraźniej jej szukał.
– Muszę iść. Do zobaczenia przy ognisku.
– Cześć! – Równocześnie ze mną powiedział syn Hadesa.
Kiedy się odwróciłam, siedział już obok. Jedliśmy w milczeniu. Po kolacji usiadłam przy ognisku. Widząc, że dzieciaki od Apolla mają gitary, sięgnęłam do Daut i wnet instrument był w mojej dłoni. Zaczęłam cicho grać jedną z melodii. Zaraz ja podchwycili i teraz grało już sześć gitar i cztery liry. Słyszałam też bongosy w tle. Ogień buchnął złotawym, wysokim na dwa i pół metra płomieniem.
Graliśmy, śpiewaliśmy i piekliśmy pianki do późna. Jedna w pewnym momencie wszyscy się rozeszli do domków. Więc i ja poszłam do siebie. W swoim pokoju położyłam się na łóżko i zastanawiałam się, co takiego ma się wydarzyć. Sadie nie wysłałaby mnie tu bez ważnego powodu. Po piętnastu minutach zasnęłam… Jednakże ta noc nie miała być dla mnie spokojna. Moje ba postanowiło wybrać się na wycieczkę, która miała widocznie charakter misji zwiadowczej w jaskini młodej wyroczni.
super opko czekam na CD
Świetne Uwielbiam połączenia PJ i KRK
Opowiadanie bardzo mi sie podoba. Jest bardzo ciekawe. Lubię KRK (oczywiście wole Percy’ego ^^), ale zdenerwowało mnie, że Jaz wiedziała wszystko o bogach greckich i Obozie Herosów, a oni nie mieli pojęcia o Egipcie. No i nie spodobało mi sie za bardzo, że Jaz zachowuje się jakby była lepsza od herosów. Ale i tak mi sie podoba.
Tylko dlaczego mam tu dedykacje? o.0
extra
:DDDDD
Boskie to opko. tylko czemu bez dedyczki dla mnie? :c
Percy, zarozumiały jesteś xD. Wstydź się 😛
No właśnie, Percy :P.
Ciekawy pomysł.Jestem nowa na blogu,ale wydaje mi się, że połączenia PJ i KRK to nowość.
PS.Biedna Annabeth…
Opowiadanie „Idę” Boginki też było o KRK i PJ, ale dopiero zaczęła ten watek.
Było i to nie jedyne 😉 Akurat zajmuję się kontynuacją jbc. A co do opka… Nie mam zastrzeżeń i czekam na CD.
Fajne opko i jak wspomniał J.J – bardzo ciekawy pomysł ;).
Genialne, naprawdę super. Opko jest bardzo oryginalne i świetnie napisane. Ogółem rewelacja, masz świetny styl.
Pozdrawiam i weny życzę,
Ann.
Ps Dziękuję za dedykację. 😀
Jakieś literówki się zabłąkały, ale temat rekompensuje to z nawiązką.
Me gusta!
PS: Dzięki za dedykacje!