Po dłuuuuugiej przerwie, ale ważne, że jest. Kolejna część mych wypocin, które jakimś cudem wam się podobają! Zapewne niewiele osób jeszcze pamięta o co w tym chodzi. XD
Dla Myksy (za wielki optymizm po przeczytaniu, że Kronos przejął ciało Alex ^^) i dla magiap (tak szczerze mówiąc zepsuła mi smutne zakończenie, więc musiałam je zmienić ;p).
Percy i Annabeth próbowali mnie uspokoić, ale ja byłam przekonana, że w moim ciele czai się zło. Może po prostu Kronos mną manipulował… Czułam ciarki na plecach i zaczęłam uważnie przyglądać się sobie. Oprócz złotych oczu, których obecność wyczuwałam, nie było we mnie nic z Kronosa. Przynajmniej tak zapewniali Percy i Annabeth… Byłam całkowicie przerażona. Strach mnie dusił, nie pozwalał racjonalnie myśleć.
-
Zabijcie mnie. Tak na wszelki wypadek… Wtedy on też zginie! – błagałam.
-
Oszalałaś? To tylko koszmar. Masz gorączkę…. Uspokój się! – córka Ateny przyłożyła mi zimny okład do czoła.
-
No to przynajmniej mnie zwiążcie!
Znów dostałam porcje ambrozji i zamknęłam oczy.
Powtórka z poprzedniego koszmaru. Dwie postaci: Kronos i moje ciało. I jedna niewidzialna dla otoczenia dusza oglądająca wszystko z przerażeniem.
-
I jak to jest połączyć się z ojcem? – Kronos roześmiał się.
Chciałam kazać drugiej postaci uciec jak najdalej, ale znów nie kontrolowałam siebie.
-
Jestem w tobie, nie możesz uciec. Nawet nie próbuj. Pogódź się z losem. Jesteśmy jednością…
-
Zamknij się! – to były pierwsze słowa, które udało mi się wypowiedzieć.
-
Widzę, ze jednak próbujesz walczyć… – cień Pana Czasu podszedł do mnie.
Przyglądał mi się z pogardą. Oboje wiedzieliśmy jaka jest moja moc, w stosunku do jego. Odwróciłam wzrok, żeby nie oślepnąć od złota jego tęczówek. Coś na kształt dłoni utworzonej z czarnej mgły dotknęło mojego policzka. Odskoczyłam i stwierdziłam, że mam władze nad tym co robię. Kronos nie wyglądał na zadowolonego.
-
Powiedziałem ci, że nie masz żadnych szans! – warknął.
-
Odwal się ode mnie raz na zawsze! – miałam ochotę rzucić w niego nożem, którego jednak nie miałam.
Próbowałam odejść, ale złapał mnie za ramię. Po chwili zaczął znikać. Wiedziałam, że opanowuje moje ciało. Nie mogłam na to nic poradzić, czułam się strasznie bezradna. I po chwili już go nie było. Ale czułam jego obecność wewnątrz mnie.
-
Ja zawsze dotrzymuje słowa… – powiedziałam jako Kronos.
Za oknem było ciemno. Deszcz uderzał o szyby, co było niezwykle rzadko spotykane na Obozie. Ciężko dyszałam. Byłam spocona i wyczerpana, ale nie miałam już gorączki. Nikogo ze mną nie było. Chwyciłam szklankę z nektarem i zaczęłam pić, pamiętając, żeby nie przedawkować. Usiadłam na łóżku starając się nie myśleć o moim ojcu. Jednak ostatnie wydarzenia nie pozwalały mi tak po prostu ominąć ten temat. Przez niego zerwałam z Connorem i byłam nielubiana na Obozie. To on doprowadzał mnie do zaburzeń psychicznych. Moje życie tak nagle się zmieniło po ucieczce z Francji. Chciałam znaleźć ojca i wszystko z nim sobie wyjaśnić, a skończyło się tym, że on chciał mieć moje ciało. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Luke i tak szukał mnie w moim domu w Paryżu. Może ucieczka z domu była najlepszym wyjściem… Drzwi pokoju lekko się uchyliły i zobaczyłam Connora. Powstrzymałam uśmiech. Próbowałam na niego nawrzeszczeć i wygonić, ale byłam zbyt słaba. Podszedł do mojego łóżka i usiadł na krześle obok. Chwycił moją rękę, ale udało mi się ją odepchnąć.
-
Idź stąd… – powiedziałam słabo.
-
Dlaczego ze mną zerwałaś?
-
Mówiłam… Nie pasujemy do siebie…
Zaczęłam kaszleć, a on cierpliwie czekał.
-
Mam inne zdanie. – oznajmił patrząc mi w oczy.
-
NIE ROZUMIESZ, ŻE TO JUŻ KONIEC? – wybuchłam i opadłam na łóżko zbierając siły.
Wyczerpałam energię, którą zyskałam pijąc nektar, ale wiedziałam, że więcej boskiego napoju może mnie spalić. Zamknęłam oczy starając się nie zasnąć. Connor nie odszedł…
-
Masz jakiś problem ze zrozumieniem? Masz stąd wyjść. Natychmiast. – warknęłam.
Chłopak westchnął głęboko i jeszcze chwilę się mi przyglądał. Odgarnął mi włosy z twarzy, ale gdy zobaczył mój zabójczy wzrok postanowił wyjść. Znów zaczęłam kaszleć i tylko moja silna wola sprawiła, że nie sięgnęłam po zbawczy napój. Wiedziałam jedno – nie mogę zasnąć. To mnie wykończy.
Usiadłam na łóżku i jęknęłam z bólu. Musiałam być silna. Położyłam stopy na podłodze i podpierając się rękami o łóżko, wstałam.
-
Nie jest tak źle. – mruknęłam
Powoli podeszłam do drzwi, ale zachwiałam się i upadłam na twarz.
-
Cholera… – westchnęłam, ale nie próbowałam nawet wstać z podłogi.
Najwidoczniej Connor nie opuścił Wielkiego Domu, bo po chwili stanął w drzwiach. Ukląkł koło mnie.
-
Nie możesz się przemęczać.
-
Czuje się świetnie… – skłamałam.
-
Oczywiście. – podniósł mnie z podłogi i zaniósł do łóżka.
-
Ale ja chce wyjść. – stwierdziłam, ale posłusznie zostałam na materacu.
-
Odpocznij… Najlepiej idź spać.
-
Nie! Nie mogę spać… – oparłam głowę o poduszki, ale nie zamykałam oczu.
Westchnął, po czym przewrócił oczami.
-
No tak… Kronos.
-
Byłabym ci wdzięczna, gdybyś wyszedł. – mruknęłam spuszczając wzrok.
-
A jeśli tego nie zrobię? – uniósł prawą brew.
-
Nawrzeszczę na ciebie. Wstanę i ci wkopię. – uśmiechnęłam się.
-
Jasne. To zobaczmy jak to zrobisz. – usiadł koło mojego łóżka i się mi przyglądał.
Odwróciłam wzrok i udawałam, że go nie widzę. Najwyraźniej nie rozumiał, że zerwaliśmy.
-
Pamiętasz, że zerwaliśmy, nie?
-
Tak. Tydzień temu w tym pokoju. – mruknął.
Kiwnęłam głową. Byłam zmęczona i mimo, że tak długo spałam, bardzo senna. Obecność Connora sprawiała, że czułam się beznadziejnie. Z jednej strony nadal go kochałam, a z drugiej – musiałam udawać, że jest inaczej. Gdybym miała więcej siły pewnie musiałabym go wykopać za drzwi. Zagryzłam wargi czując się jeszcze gorzej.
-
Alex?
-
Hmmm? – spojrzałam na niego.
-
Wiem, że zerwałaś ze mną przez Kronosa. – oznajmił. – Ale nie musiałaś. Ja podejmę to ryzyko, choćbym miał zginąć.
Otworzyłam usta dziwiąc się jaki próbował być bohaterski. Podejrzewałam jednak, że w głębi duszy jest przerażony.
-
Connor, ty nie rozumiesz. Nie zniosę twojego cierpienia. – po moim policzku spłynęła łza.
Chłopak patrzył chwilę w moje oczy.
-
To znaczy, że mnie kochasz? Że udawałaś? Sprawiłaś, że oboje cierpieliśmy.
-
Wiem… Ale… Gdyby… coś ci się stało… Gdyby… coś ci zrobił… Ja… – szeptałam szlochając. – To… Byłoby… Okropne…
Pogładził mnie po policzku, a po chwili pocałował. Nie umiałam zaprotestować. Zerknęłam mu w oczy. Pojawił się tajemniczy błysk braci Hood. Czułam jak z przejęcia drżą mi wargi.
-
Wybaczysz mi? Po tym wszystkim co zrobiłam?
-
Po prostu chciałaś mnie chronić. Mam cię za to nienawidzić?
Zerwałam się z materaca i zarzuciłam ramiona na jego szyję. Po czym nie miałam energii, żeby się od niego odkleić. Uśmiechnął się i nagle stwierdziłam, że zrobił się jakiś poważniejszy przez ten tydzień. Chłopak ułożył mnie delikatnie na łóżku. Zaczął szeptać mi coś do ucha. Prawie nie rozróżniałam słów. Próbował mnie uśpić.
-
Ej, ja nie mogę spać. – rzekłam otwierając oczy. – Następny koszmar ze sceną przejmowania mojego ciała mnie zabije.
-
Alex… On nie może przejąć nad tobą kontroli przez sen. Rozmawialiśmy z Chejronem. Jest tego prawie całkowicie pewien.
Uniosłam brwi i uśmiechnęłam blado.
-
Prawie?
-
No tak… Twierdzi, że może nie znać jakiś starożytnych zaklęć, ale…
-
To jest możliwe. – przerwałam mu. – Jestem tego pewna.
Zastanawiał się chwilę nad jakąś odpowiedzią, przez która zmieniłabym zdanie.
-
To czemu jesteś normalna? Nie zabiłaś mnie.
Nie wiedziałam jak to możliwe. Byłam pewna, ze jak się obudzę zacznę mordować, ale nic takiego się nie stało. Czyli jednak Kronos mną manipulował. Nie zmieniało to jednak faktu, że po następnym koszmarze mogłam się załamać psychicznie.
-
Alex, proszę. Musisz odpocząć. – zachęcał mnie Connor.
Jego miły głos sprawił, że znów zamknęłam oczy. Możliwość snu była zachęcająca pod względem wypoczęcia. Ziewnęłam.
-
Dobranoc, Alex. – szepnął całując mnie w czoło.
Nie muszę chyba mówić, że znów przyśnił mi się Kronos. Stał na przeciwko mnie, ale tym razem nie przyglądałam się wszystkiemu z boku. Patrzyłam prosto w jego złote tęczówki. Zdziwiło mnie, że z tej odległości mój ojciec wyglądał trochę mniej przerażająco. Marne pocieszenie.
-
Po trzecim śnie powinienem już przejąć twoje ciało. Jednak już teraz wiem, że nie będzie to tak łatwe jak myślałem.
-
No widzisz. Trudno przejąć nade mną kontrolę. Może nawet ci się nie uda. – warknęłam.
Pan Czasu roześmiał się. Wzdrygnęłam się słysząc jego nieprzyjemny, złowieszczy śmiech.
-
Córko, na pewno oddasz mi swoje ciało. Chyba nie jesteś zbyt stabilna psychicznie. Oddasz mi swoją dusze prędzej czy później. – rzekł z przekonaniem. – Daje ci siedem koszmarów. Po takich męczarniach na pewno mi ulegniesz.
-
Twierdzisz, że jestem niezrównoważona?!
Kronos nie odpowiedział. Wpatrywał się tylko we mnie. Zaraz potem między nami pojawił się Connor. Byłam praktycznie pewna, że to tylko jakaś zjawa, ale nie mogłam powstrzymać krzyku przerażenia.
-
Widzę, ze twój przyjaciel w porę zasnął.
Syn Hermesa rozglądał się zdezorientowany. Spojrzał na mnie zdziwiony, po czym popatrzył na mojego ojca. Nie zauważyłam jego miny, ale byłam pewna, że jest przerażony.
-
Witamy w koszmarze, Alex. – Kronos znów zarechotał. – Oczekiwaliśmy pana, panie Hood.
Czarna ręka uniosła się w górę w kierunku mojego chłopaka. Krzyknęłam, ale było za późno. Connor zwijał się po podłodze w bólu. Zagryzłam wargi, aż do krwi. Odwróciłam wzrok. Nie mogłam na to patrzeć. Nie mogłam go uratować. Od tego zależały losy świata.
-
Będziesz patrzyła na jego cierpienia!
Przede mną zjawił się Kronos i odwrócił moją twarz w stronę Hood’a. Po moich policzkach spłynęły łzy. Spróbowałam mojej mocy, ale tylko trochę złagodziłam zaklęcie Pana Czasu.
-
Alex! – wrzasnął Connor. – Nie możesz oddać mu ciała!
Chciałam uderzyć przytrzymującą mnie postać, ale moja ręka przeszła przez czarną mgłę utworzoną na kształt człowieka.
-
Zostaw go! – pisnęłam. – On nie ma z tym nic wspólnego!
-
Ma, i to dużo. A to dzięki tobie, córko. Oddasz mi ciało?
Pokręciłam głową. Próbowałam się wyrwać Kronosowi. I wtedy się obudziłam.
kropki te są iście denerwujące…
Ale masz szczęście, że opowiadanie jest dobre, inaczej bym tego nie przeczytała 😀
Sztrasznie wciąga i czekam na cd
Skąd się wzięły te kropki? 0.o
Naprawdę dobre opko. Connor, biedny syn Hermesa…
Cześć ! Jestem nowa ! Super opowiadanie!
Osobiście nie lubię wątków miłosnych w opowiadaniach i książkach, ale to opko było ciekawe…
Słodkie! I dziękuje za dedyk! Oh czy jest piękniejsza rzecz od słodkiej miłości (poza słodką miłością męsko-męską xD) Ale niech on przejmie to ciało no! Dramatic poziom expert xD No i wreszcie rzesz to napisała 😀 Super!
Co prawda nie lubię gdy wątek miłosny dominuje w opowiadaniach, ale i tak nie żałuję, że to przeczytałem. Napisane fajnym językiem i duży + za to, że jedną z postaci głównych jest Kronos. Kronos jest fajny.
Jak ty tak szybko przeczytałeś wszystkie części tego opowiadania?
Ja też nie lubie wątków miłosnych, a zawsze je pisze… ;/
Kronos rządzi!
Rafał ty też coś napisz! Lub narysuj. ;D
Nie czytalem poprzednich… tylko ten… Ale przeczytam. I nie, nie narysuje, ani nie nie napisze 😛
Jak to zepsułam ci smutne zakończenie? Przepraszam.
A z dedykacji bardzo się cieszę.
Bardzo lubię to opowiadanie. I nawet nie wiesz jak, to jasnej ciasnej się zanim stęskniłam. 😀