(UWAGA! Nie będę więcej pisać dni. Tylko tytuły)
~”Króliki są złe.”~
n n
=( ‚.’ )=
|u u|
~~~~~~~~
(Tym razem ofiarą tej części będzie Wertez ^^)
Chłopak nawet nie otworzył oczu. Jakieś cieniutkie wąsiki łaskotały go po nosie.
Obudził się.
-Co? Co ty tu robisz maluchu?-Skrzywił minę- Uch, nienawidzę Albinosów(To nie ten który hasał
po łące :<)
Najgorszy poranek w życiu.
Wstał z łóżka. Spojrzał w lustro. Jego włosy wyglądały
jak na pobojowisku. Obrócił się w stronę królika. Którego… tam…już… nie… było…
Obejrzał jeszcze swoje odbicie. Zobaczył jeden „szczegół”. Na jego głowie pojawił się
zwierzak.(Co ja pisze? Zwierzak, czy potwór?)
Wystraszony młodzieniec zrobił krok do tyłu. Jego noga nadepnął na szkło. (Dla jasności
on nie śpi w butach.)
Z bólu odruchowo zrobił krok do tyłu aby odciążyć stopę ze szkłem w skórze. Zahaczył
o linkę. Przewrócił się. Stolik nocny zadygotał. Wertez słyszał rzeczy przesuwające się
do krawędzi. Przesunął się w prawo a tuż obok jego ucha, do drewnianej podłogi wbiły
się ostre noże. Co najlepsze, nie trzyma w pokoju ostrych rzeczy typu szkła.
Wniosek: Króliki usiłują go zabić.
Obejrzał się dookoła pokoju. Nie było w nim królika.
-Wredoty-Mruczał pod nosem.
Wertez wyjrzał przez okno. Było otwarte cały poranek.
-Dziwne. Nie przypominam sobie żebym otwierał okno.
Jego wzrok na chwilę utkwił w rogu okna. Zabrał stamtąd odrobinę futerka.
„Trzeba to spalić”-Pomyślał
Zajrzał do dziennika.
-Co mam do zrobienia dzisiaj… Racja, Atrament.
Włożył płaszcz. Było pochmurno i zanosiło się na deszcz. Było coraz mniej czasu na znalezienie
Atramentu. „Byle bym zdążył na czas”-Myślał.
Mgła ciągle unosiła się na tej samej wysokości.
Kiedy szedł co chwilę słyszał łamane gałązki za sobą.
Obrócił się do tyłu, a potem znów do przodu. Serce podskoczyło mu do gardła.
Widział Albinosa. Patrząc na niego Wertez robił małe kroki do tyłu. Odwrócił się i zobaczył 7
królików. Obejrzał się dookoła siebie. Był otoczony przez malutkie, puszyste, milutkie, śliczne
i żądne krwi stworzonka.
Nagle wszystkie rozproszyły się. Młodzieniec odetchnął z ulgą.
I wtedy usłyszał warczenie z tyłu. Wertez nie chciał się odwracać głowy w tył.
Nawet króliki boją się monstrualnej bestii.
Chłopa rzucił się w ucieczkę. Nie jest najmądrzejszy, ale najszybszy.
Zachowywał spokój ale i tak czuł panikę. Biegł przed siebie. Poranna rosa utrudniała mu bieg.
Obejrzał się w tył. Atrament doganiał go. Powoli przybierał postać z wilka do pantery.
Wertez odwrócił głowę. Przed rzeką leżało przewalone drzewo. Zatrzymał się.
Potwór dobiegł do chłopaka. Młodzieniec był gotów skoczyć w rzeczkę. Stwór
udrapał go w plecy. Wertez wskoczył. Prąd był silny, ale zdążył się złapać pomostu, na którym kiedy
był młodszy łowił ryby. Wdrapał się na górę. chwile potem poczuł silny ból w ręce.
W strumieniu skaleczył ramię. Poszedł wolno do domu.
Zobaczył tam siedzącego Ketee.
-Gdzie byłeś?-Spytał.
-Szukałem Atramentu. Udrapał mnie w plecy. Możesz coś z tym zrobić?
-Tak.
Przyniósł parę rzeczy. Były to dwie fiolki, maść i szwy.
Co jakiś czas mocniej zabolała rana na plecach Werteza .
-Przynajmniej nie zemdlałeś- Pocieszył go Ketee.
-A jeśli zrobię to teraz?-Spytał i zemdlał.
Obudził się na tapczanie.
-Dwie sprawy.
-Czy to ten moment w którym będziesz prawił kazania?
Ketee nie zrobił sobie sprawy z tego co przed chwilą powiedział Wertez.
-Pierwsza: Nie opuszczaj domu, zanim rany się nie wygoją. A po drugie: Takie sprawy
następnym razem zostawiaj mnie. Dobra?
-Dobra. A co z Atramentem?
Ketee nic nie powiedział i rzucił chłopakowi książkę.
-Jak ty to robisz?! Mi zawsze stanie się coś złego. A ty? Jakim cudem?
-Nie cud.
-A więc co?
-Praktyka.
-Dużo mi to mówi.
-Co sądzisz o królikach?-Ketee zmienił temat.
-Króliki są złe.
Wertez odwrócił głowę w stronę okna. Królik natychmiast zeskoczył z parapetu.
-Albo mam przywidzenia, albo króliki czyhają na moje życie.
Ketee spojrzał się na chłopaka, jak na wariata.
The end.
Sądzę, że starczy. Pozdro dla tych, co są w stanie to przeczytać bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym.
Lumimo ^^
I uwaga na króliki.
Ps. Interpunkcja połączyła siły z ortografią przeciwko mnie ;_;
niezłe XD czekam na kolejne części
tylko czemu takie krótkie?
Nie wiem, jakoś nie miałam pomysłów co miało dalej się dziać. Ale następne będą dłuższe 😉
Fajne opowiadanie. Padam przy nim ze śmiechu! Pisz CD jak najszybciej!
Ja od zawsze wiedziałam ( i moja rodzina też), że te małe złe stworzonka dobre są tylko tylko w pasztecie 😀 Dlatego doprowadziliśmy sztukę jego robienia do perfekcji. (Autorka komentarza śmieje się w głos nad kanapką. Z pasztetem.)
[Chociaż jako rosół i pieczeń tez się sprawdzają]