Cóż, i oto mamy kolejną cześć. Tym razem lista osób którym je dedykuje jest trochę dłuższa. Więc, zaczynamy.
Dla Cassiel, przede wszystkim
Dla Io
Dla magiap
Dla Nyx
Dla Percy’ ego
Dla Temidy
Dla Hadesika
Dla Clarisse
Dla Chione
Dla Selene
I dla wszystkich nowych na blogu. 😀
Leżałem tak wiele godzin. Nagle wszystko ucichło, jakby zatrzymało się w miejscu. Zaraz. Na serio, wszystko zatrzymało się w miejscu. Podniosłem się powoli rozglądając dookoła. Wszyscy stali w miejscu, nikt się nie ruszał. Nawet świetliki przestały świecić. Zerwałem się i odruchowo napiąłem wszystkie mięśnie gotowy do walki.
-Machel.- Usłyszałem kobiecy głos, odwróciłem się w stronę lasu skąd dochodził.
Między drzewami stała kobieta. Miała czarne, proste włosy sięgające kolan i ciemne oczy, takie same jak moje. To była moja matka.
-Czego chcesz?- Spytałem. Wiem, nie byłem zbyt uprzejmy, ale jak mam być miły dla swojej matki skoro widziałem ją zaledwie 2 razy, a wszystko co o niej wiedziałem, przeczytałem w książkach lub dowiedziałem się od innych herosów.
-Porozmawiać.- Jej głos był spokojny. Podeszła do mnie.- Ale nie tutaj.
Po tych słowach świat zawirował. Czułem się jak na kolejce górskiej. Straciłem równowagę i upadłem. Wirowanie ustało. Podniosłem głowę. Rozejrzałem się dookoła.
-Gdzie jesteśmy?- Spytałem zaniepokojony podnosząc się.
Kiedyś to miejsce musiało być naprawdę piękne, ale lata jego świetności dawno już minęły. Jedyną rzeczą która zostało nienaruszona przez czas był posąg. Posąg mojej matki.
-W Rumunii. To ruiny mojej świątyni, została wybudowana ponad 1800 lat temu przez rzymskich legionistów.- Rozglądała się dookoła ze smutnym wzrokiem. Westchnęła.- Do rzeczy, musimy porozmawiać.
-To już wiem.- Odpowiedziałem z nutą sarkazmu w głosie.- O czym?
-O Vallett.- Zdziwiłem się, ale nic nie mówiłem.- Musisz jej pomóc. Musisz sprawić by na powrót zaczęła cieszyć się życiem.
-Co?! A jak ja mam według ciebie to zrobić. Ona jest szalona. I przeklęta. Gdybyś nie wiedziała.- Byłem wściekły, poirytowany i zaskoczony. Co ona sobie wyobrażała? Ja? Pomóc V l l e t t.- Przecież ona nawet nie będzie chciała dać sobie pomóc. Nie mnie.
Nemezis uśmiechnęła się.
-Jestem innego zdania, zwłaszcza po dzisiejszym wieczorze. Ona ci zaczyna ufać, a to się jeszcze nikomu nie przytrafiło. Wierze w ciebie. Nic więcej od ciebie nie wymagam. Tylko pomóż jej.
Nie wiedziałem co powiedzieć, ani zrobić. Coś tu było nie tak. Musiał być jakiś haczyk.
-A dlaczego tak na tym ci zależy? To przecież nie jest nawet twoja córka.
Nemezis spuściła wzrok. Bingo. Uniosłem brew pytająco.
-Chione oskarża Hadesa o to co spotkało Vallett. Zagroziła, że jeśli nie przekona Persefony do zdjęcia klątwy to zaatakuje Hades. Przekonała ojca by jej pomógł, a ten innych bogów wiatru. Zaatakowane Podziemie to naprawdę nie mały problem. Po ziemi zaczną chodzić potwory które powinny spędzić w Tartarze jeszcze wiele stuleci. Ludzie przestaną umierać, a duchy zaczną uciekać do świata żywych. Bogowie Olimpijscy postanowili zapobiec temu zdarzeniu. Ja, jako twoja matka, postanowiłam prosić cię o pomoc, inni bogowie są zbyt dumni żeby to zrobić.
Mówiła powoli pozwalając przetrawić mi każde wypowiedziane przez nią słowo.
-Aha. Czyli jeśli się zgodzę wam pomóc, a podziemie zostanie jednak zaatakowane to będzie moja wina?- Nemezis nie odpowiedziała.- Chione zależy na tym żeby zdjąć klątwę? To nie w jej stylu.
Moja matka wzruszyła tylko ramionami
Nie byłem już zły, ale nadal zirytowany. Nie, jednak byłem zły. Czy oni naprawdę myśleli, że zdołam pomóc Vallett? Jeśli tak, to byli tak samo szaleni jak ona. Ja nawet nie potrafię uspokoić Mickiego gdy jest burza. Wiedziałem to doskonale dlatego byłem zaskoczony gdy z moich ust wypłynęły słowa.
-Dobrze. Zrobię co w mojej mocy.
Nemezis uśmiechnęła się i uniosła dłoń. Świat znowu zaczął wirować i tak jak poprzednim razem upadłem. Gdy zawroty minęły byłem z powrotem na obozowej plaży. Leżałem sam. Nie było nikogo. Przez chwile wsłuchiwałem się w cykanie świerszczy i szum oceanu. W głowie mi się kręciło. Podniosłem się i chwiejnym krokiem skierowałem się w stronę domków.
W domku Nemezis jeszcze paliło się światło, jak zwykle gdy mnie nie ma szaleją do późnej nocy, uśmiechnąłem się do siebie, uwielbiałem ich za to.
-Dlaczego jeszcze nie śpicie? Jest środek nocy.- Powiedziałem przekraczając próg.
Spojrzeli się na mnie jak na wariata.
-No co?- Spytałem zbity z tropu.
-Jest środek nocy.- Powiedział Tayler marnie naśladując mój głos.- Człowieku, dochodzi 7. R a n o.
-Co?- O czym oni mówili? Czy ja…
-Przesiedziałeś na plaży całą noc- Powiedział Josh.
O bogowie. To nie możliwe. Rozmowa z moją matką trwała zaledwie kilka minut, a nie godzin. Zresztą nie ważne.
-Zbierajcie się, zaraz mamy ćwiczenia na arenie.- Rzucił Marco wychodząc z domku.
Uśmiechnąłem się. Muszę przyznać nieskromnie, że w walce na miecze jestem świetny. Tylko Percy ze mną wygrywa, ale on się nie liczy, wykąpał się w Styksie.
Szybko przebrałem się, wziąłem miecz i pobiegłem w stronę areny.
Bardzo dobre opko. Me gusto. 😀
Genialne 😀 bardzo mi się podoba, dzięki za dedykację. Parę powtórzeń, ale co tam… i tak świetne
Świetne 😀
W podziękowaniu za dedykacje mentalnie kłaniam się w pas.
To był ciekawy zwrot akcji. Tylko mam nadzieję, że zaskoczysz mnie i wszystko nie potoczy się, tak jak stwierdził mój durny Mózg. Bo oczywiście jak mówisz Mózgowi, że ma na czas wakacji urlop, to nie, na złość zostaje w czaszce.
Tak czy siak świetne i czekam na cd 😀
Nie dostałam dedykacji… FOCH FOREVER!!
Ps. Ładne opko xDD
Nie martw się Natena, nadrobie to w kolejnej części 😀
Dzięki za dedykację ;* Opo świetne, zaczyna się robić coraz ciekawiej. Mam nadzieję, że Machel da radę pomóc Vallett. Czekam na cd
Dziękuję za dedykę. Opko super.
Świetne ;). I dzięki za dedyczkę :P.