Dla mojej siostry (Demeter) i jej koleżanki, które dały mi czas i święty spokój do napisania tego opowiadania oraz dla wszystkich nowych blogowiczów, którzy pewnie nawet nie wiedza kim jestem. 😉
Od razu przepraszam za wszelkie błędy i poziom tego opowiadania.
PS. Jeśli długo nie będę pisać, proście moją siostrę, żeby mnie do tego zmuszała. ^^
Kolejny monotonny dzień w Obozie Herosów. Nic niezwykłego nie zdarzyło się tam już od kilku lat. Idalia przybyła do Obozu w dniu swoich narodzin. Jej matka, greczynka ze Sparty, zmarła przy porodzie, a ojciec, bóg wojny, oddał ją na spartańskie wychowanie do Chejrona. Gdy Idalia była niemowlęciem, driada zwana Pokrzywą kąpała ją w lodowatej wodzie. W wieku 6 lat córka Aresa zaczęła trenować. Chejron był mądrym, ale surowym nauczycielem, a przez te wszystkie lata nauczyła się do niego szacunku.
Tego czerwcowego dnia było bardzo ciepło. Jak zwykle na Wzgórzu Herosów nie spadła ani jedna kropla deszczu. Nawet burzowe chmury spokojnie omijały to miejsce. Jakby nie istniało. Jakby herosi byli odcięci od reszty świata. Driady szeptały, że jakiś poturbowany chłopak dostał się do Obozu. Było to normalne, bo większość herosów przychodziło do Obozu po walce z potworem. Idalia czuła się jakby wszystkie ćwiczenia wykonywała machinalnie. Ścianę wspinaczkową pokonywała już tylko dla zabawy. Już od dłuższego czasu umiała ją przejść bez poparzeń. Strzelanie z łuku nie było dla nią jakąś sztuką. Mimo, że najlepsi łucznicy byli dziećmi Apolla, to po tylu latach prób i błędów, ona również nauczyła się dobrze tej sztuki. Walka na miecze była tylko formalnością. Była córką Aresa, umiałaby walczyć nawet bez treningu. Po południu dała sobie trochę wytchnienia i popływała w rzece. Nimfy były zawsze drażliwe i nienawidziły jak ktoś je niepokoi, ale już się przyzwyczaiły, że Idalia będzie siedzieć w ich rzece mimo wszelkich prób wygonienia jej.
Dziewczyna siedziała właśnie na brzegu i suszyła ubranie w słońcu, gdy koło niej pojwaiła się Pokrzywa, która przekazała jej, że Chejron czeka na nią w Wielkim Domu. Nie zważając na to, że ciągle ociekała wodą wstała. Wiedziała, że centaur nie miałby jej za złe gdyby przyszła po pół godzinie, ale nie chciała, by jej nauczyciel się niecierpliwił. Wielki Dom dziewczyna uważała za swoje drugie miejsce na świecie. Mieszkała w nim do swoich 10 urodzin. Tam nauczyła się mówić, chodzić, grać i kantować w remika oraz znosić Pana D. Gdy przekroczyła próg, pierwszą osobą jaką ujrzała był nieprzytomny chłopak leżący na kanapie. Był cały podrapany, a jego ubranie było potargane. Od razu się domyśliła, że walczył z potworem, i to może nawet nie jednym. Miał blond włosy, które od potu kleiły się do jego czoła. Po rysach twarzy od razu poznała kogo musiał być synem. Zaklęła w duchu. Był podobny do brata, nawet gdy nie widziała jego oczu, choć była pewna, że będą one w kolorze pogodnego nieba. Chejron w swojej ludzkiej postaci, siedział na wózku inwalidzkim koło kanapy i wpatrywał się w Idalię. Znał ją na tyle dobrze, że odgadł o czym myśli.
– To Albert. Nie sądzisz, że jest podobny do Roberta? – spytał, uśmiechając się.
Dziewczyna kiwnęła głową. Zacisnęła pięści, mimo iż wiedziała, że Chejron tylko się z nią droczył.
– Co się stało to się nieodstanie. Roberta już nie ma. – powiedział delikatnie. – Wiem, że cierpisz, ale Albert nie musi być taki sam jak on. W każdym razie bądź dla niego miła.
– Postaram się, Chejronie. – mruknęła i słabo się uśmiechnęła.
– Wiem. A gdy już go odprowadzisz do domku numer jeden, wróć tutaj. Muszę z tobą porozmawiać.
Albert otworzył oczy. Tak jak spodziewała się dziewczyna miały błękitną barwę. Rozejrzał się po pomieszczeniu i utkwił wzrok w Chejronie. Oczywiście lepiej zaufać starszemu człowiekowi na wózku niż dziewczynie z potarganymi włosami i pognieciona bluzką. Czując się dyskryminowana, postanowiła, że ona będzie odpowiadać na pytania Alberta.
– Gdzie ja jestem? – spytał słabym głosem.
Idalia uprzedziła odpowiedź Chejrona.
– To jest Obóz Herosów, miejsce dla takich jak ty. Zapewne trudno ci będzie w to uwierzyć, ale bogowie greccy naprawdę istnieją i wciąż mają dzieci ze śmiertelnikami. Jesteś herosem.
Chłopak chwilę trawił informację, po czym z niepewna miną kiwnął głową. Widocznie nie było mu w to tak trudno uwierzyć. Tym razem zwrócił się do córki Aresa.
– Czyli moim ojcem jest bóg? Jaki?
– Wierz, lub nie, ale twój ojczulek jest wielka szychą. To sam Zeus. Przynajmniej tak twierdzę ja i ten centaur. – wskazała głowa Chejrona.
Albert spojrzał na niego i zmarszczył brwi.
– Nie daj się zwieść. To moje ulubione przebranie. Jest co prawda niewygodne, ale można się przyzwyczaić. – stwierdził i zaczął wstawać z wózka. – Jestem Chejron, koordynator zajęć.
Chłopak wytrzeszczył oczy i zaniemówił wpatrując się w końską połowę centaura. Po chwili zawstydzony spuścił wzrok, aby po chwili utkwić go w Idalii. Dziewczyna zadrżała czując na sobie jego spojrzenie.
– A ty kim jesteś? Boginią?
– Schlebiasz mi. – Idalia roześmiała się. – Ale nie. Jestem Idalia, córka Aresa. – wyprostowała się dumnie. – Jestem tu od szesnastu lat.
To mówiąc pokazała mu swój rzemyk z paciorkami. Chejron poprosił ją ponownie, aby odprowadziła Alberta do jego domku. Wyszła z Wielkiego Domu. Chwilę czekała na syna Zeusa. Zapewne Chejron musiał z nim jeszcze porozmawiać. Po kilku minutach Albert pojawił się na dworze. Zasłonił oczy przed słońcem, po czym zaczął się rozglądać. Zachwyciła go polana, pola truskawek, driady, domki i arena. Starał się zapamiętać każdy szczegół, a Idalia opowiadała mu o Obozie, Chejronie, Dionizosie i różnych zwyczajach. Chłopak uważnie jej słuchał i zaczął zadawać pytania dopiero gdy dziewczyna skończyła mówić, a ona dokładnie odpowiadała na jego pytania. Aż trudno było uwierzyć, że Albert miał ADHD. Był taki cierpliwy, miły i spokojny. Córka Aresa bardzo dobrze ukrywała swoja niechęć do niego i sama próbowała się przekonać, że chłopak nie jest taki zły. Nie zwrócił uwagi na jej nieufne spojrzenia. Resztę drogi szli w ciszy, dzięki czemu Idalia mogła zagłębić się w świat wspomnień. Wizja, która pojawiła się w jej umyśle była tak realistyczna, że dziewczynie ciężko było ją odgonić.
– Ida! IDA! Gdzie jesteś?
14-letnia Idalia schowała się za drzewem cicho łkając. Łzy ciekły jej po policzkach strumieniami. Spartanka nie mogła płakać. Nie mogła okazywać słabości. A jednak złamane serce za bardzo boli. Ojciec nie byłby z niej dumny.
– Ida! Przepraszam! Nie chciałem!
Miała tyle odpowiedzi na jego kłamstwa, lecz ból jej na to nie pozwalał. Nie potrafiła wydobyć z siebie głosu, żeby obrzucić Roberta wyzwiskami. Słowa uwięzły jej w gardle. Starała się bardzo cicho łkać.
– Błagam! Zapomnijmy o tym… To się więcej nie powtórzy! Przysięgam. – chłopak pojawił się nagle koło niej.
Miał długie brązowe włosy i oczy w kolorze nieba. Zaciskał usta i starannie dobierał słowa, którymi chciał ją przeprosić. Jednak nigdy nie dała mu szansy nic powiedzieć. Nim Idalia zdążyła pomyśleć uderzyła go prawym sierpowym w nos, tak mocno, że oszołomiony chłopak upadł na ziemię. Ze zdumieniem wpatrywał się w dziewczynę. Krew zalewała mu usta, ale mimo to próbował coś mówić.
– Nie chce cię znać! – krzyknęła przez łzy i uciekła.
– Ida? – usłyszała głos, który sprowadził ją na ziemie.
– Robert? – szepnęła sennym głosem.
– Nie… To ja, Albert.
Idalia zamrugała kilka razy i powróciła do rzeczywistości. Razem z Albertem stali pod domkiem Zeusa.
– No tak. Przepraszam. – mruknęła i odwróciła się.
Albert jednak zauważył cierpienie w jej oczach i nie pozwolił jej odejść.
– Ida? Kim jest Robert? – spytał zanim odeszła.
Dziewczyna zatrzymała się wpół kroku i wzięła głęboki oddech. Albert właśnie stracił w jej oczach. Nie mogła dłużej ukrywać, że go nie lubi.
– Po pierwsze, nigdy nie nazywaj mnie Ida. – warknęła. – Po drugie, nie powinno cię obchodzić kim jest Robert.
Chłopak nic na to nie odpowiedział. Córka boga wojny zacisnęła pięści i w duchu prosiła bogów o to, żeby Chejron nie był na nią zły.
Idalia wróciła do Wielkiego Domu. Uwielbiała jego zapach. Pachniał morzem, książkami, dietetyczna colą, a czasem nawet winem. Chejron stał na werandzie nasłuchując odgłosów przyrody. Mimo, ze miał zamknięte oczy, Idalia była pewna, że wie o jej obecności. Kilka minut oboje stali w ciszy, aż centaur otworzył oczy i zaczął mówić.
– Rozmawiałem z twoim ojcem. Chce, abyś wzięła udział w Igrzyskach i przyniosła mu chwałę.
Dziewczyna wpatrywała się w Chejrona sądząc, że żartuje. Jego mina była jednak poważna. Chwilę Idalia próbowała znaleźć odpowiednie słowa, ale jedyne co jej przyszło do głowy to krzyknąć z przerażeniem:
– To jakiś absurd! Nie jestem gotowa!
– Bzdura. Ares uważał, że jesteś gotowa już cztery lata temu. – powiedział. – Wtedy byłaś tylko za młoda. Dziś Ares stwierdził, ze jesteś wystarczająco dojrzała i doskonale wytrenowana. Całkowicie się z nim zgadzam.
Idalia chciała coś powiedzieć, zaprotestować, ale głos odmawiał jej posłuszeństwa. Ojciec oddał ją do Obozu, żeby nie trafiła do domu dziecka. Pragnął również, aby została wojowniczką. Ale nigdy jej nie odwiedził. Miała wrażenie, że wolałby mieć syna, bo byłby silniejszy.
– Ida! Daj już spokój! Zamęczysz się tymi ćwiczeniami! – mawiał Robert, ilekroć ujrzał ją na arenie.
Spędzała tam mnóstwo czasu, do chwili gdy go poznała. Prosił ją, żeby się nie przemęczała. Jego uśmiech sprawiał, że mogłaby za nim iść na koniec świata i jeszcze dalej. Ten fałszywy uśmiech sprawił, że była ślepa. Ci cholerni synowie Zeusa. Przestawała walczyć, a on brał ją na spacer.
– Czemu tyle ćwiczysz? – spytał kiedyś. – Jesteś najlepsza!
– Doskonale się, żeby ojciec był ze mnie dumny. Jestem pewna, że wolałby mieć syna. – wyznała.
– Bzdura! – krzyknął. – Po co mu syn, skoro ma córkę, która jest najlepszym spartańskim wojownikiem?
Odwróciła się, żeby nie zobaczył, jak się rumieni. Stanął naprzeciw niej i ja pocałował.
– Idalio? – Chejron położył jej dłoń na ramieniu. – Znowu odpłynęłaś do wspomnień. – upomniał ją.
– Przepraszam. – wyjąkała. – To się już więcej nie powtórzy.
Starała się uśmiechnąć, ale jej się to nie udało.
– Złe wspomnienia niszczą dusze człowieka. Nie możesz rozdrapywać starych ran.
– Wszystko dobrze. Martwię się tylko tymi Igrzyskami.
Chejron uśmiechnął się słysząc to drobne kłamstwo.
– Na pewno dasz sobie radę. Masz dwa miesiące na ćwiczenia. Możesz poprosić o pomoc Astrid. – poradził jej. – W tym roku nie bierze udziału przez ciążę, ale myślę, że może ci coś doradzić.
Mówił oczywiście o Astrid Tigher, córce Ateny, która wygrała Igrzyska Olimpijskie 8 lat wcześniej. Dzieci Aresa i Ateny zwykle się nienawidzą. Z jednym wyjątkiem. Astrid i Idalia znały się już sześć lat. Nie były jakimiś najlepszymi przyjaciółkami, ale lubiły się i co najważniejsze nie próbowały się zabić. Astrid miała 25 lat i była w trzecim miesiącu ciąży. Ojcem dziecka był jej chłopak-śmiertelnik, Matt. Córka Ateny była bardzo poważna i pozytywnie nastawiona do życia. Niektórzy złośliwie nazywali ją „genialną Astrid”* jednak jej to nie przeszkadzało.
Kobieta jak zwykle czytała jakąś książkę naukową koło boiska do siatkówki, na którym grało jej rodzeństwo. Idalia podeszła do niej. Astrid nie zwróciła na nią uwagi, dopóki ta nie zasłoniła jej słońca.
– Ej, możesz się przesunąć? – powiedziała po czym uniosła głowę.
Jej małe brązowe loczki opadały luźno na blade ramiona. Jak każde dziecko Ateny miała szare oczy w których tańczyły iskierki geniuszu. Na jej długiej szyi wisiał rzemyk z czternastoma, różnokolorowymi paciorkami. Astrid miała rumieńce na twarzy jak zawsze po przeczytaniu pasjonującej według niej książki. Kobieta odgarnęła włosy i uśmiechnęła się do Idalii.
– Ach, to ty! Przepraszam. O co chcesz się zapytać?
– Biorę udział w Igrzyskach Olimpijskich…. Błagam, pomóż!
* „genialna Astrid” – przezwisko bohaterki serii „Gone” Michaela Granta.
Świetne opko! Naprawdę dobre. Świetnie ukazujesz emocje, akcja jest idealna i bohaterowie już mi się podobają.
O.O
Olimpiada? [bije brawo]
GENIUSZ!
Chcę CD!!!
!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!
Tak, natchnienie po oglądnięciu Asterixa na olimpiadzie i otwarciu igrzysk w Londynie. ^^
Dziękuje za dedykacje
Jezusie Nazarejski ale czad ! Olimpiada ? Bije pokłony ! Chcem NN !
Bardzo fajne opowiadanie…Super temat-czekam na więcej!
” Błagam, pomóż!” Jakbym słyszałam moje koleżanki, kiedy proszą mnie o spisanie lub (tylko przed sprawdzianami) wytłumaczenie matematyki 😀
Spaniałe. Zresztą jak wszystkie twoje opowiadania. Czekam na cd z wiercąca mi dziurę w brzuchu ciekawością.
PS A jeszcze bardzie intryguje mnie to, czy napiszesz w najbliższym czasie 8 część „Córki Pana Czasu”.
Jak miło, ze ktoś jeszcze o mnie pamięta 😉 Bo tak długo się nie udzielałam, że nikt z czata mnie nie kojarzy… ;/
Oczywiście próbuje pisać resztę opowiadań, ale nic nie obiecuje. Teraz piszę Igrzyska (2), Przekleństwo (3) i Córkę Pana Czasu (8).
świetne 😀 😀
Igrzyska Olipijskie wprost kocham więc bede czekac na twoje opko z niecierpliwością 😉 Bohaterke bardzo lubie i jestem ciekawa co jej zrobił Robert i gdzie teraz jest 😉