To opko napisały Chione i Annabeth1999 (czyli my). Dedykujemy je Nożownikowi7, Reynie, Arachne, Niewidzialnej, Bogince, Świerszczowi i Pallas Atenie.
Pozdrawiamy
Annabeth1999 i Chione
Nad Obozem Herosów wschodziło piękne, letnie słońce. Annabeth Chase i Percy Jackson przekraczali właśnie granicę jedynego na świecie schronienia dla półbogów. Między nimi szła dziesięcioletnia dziewczynka. Heroska. Znaleźli ją śpiącą na ulicy. Była taka chuda… W jej oczach czaił się ogromny lęk, przed całym światem. Córka Ateny i Syn Posejdona, byli na randce, gdy znaleźli małą.
Zapewne zapatrzona w siebie para kochanków nie zwróciłaby uwagi na plączące się bez celu po nowym Jorku, dziecka, gdyby nie to, że dziewczynka była niezwykła. Jej włosy miały jadowicie niebieski kolor, a jej oczy – tak te wielkie, wiecznie pełne przerażenia oczy – były czerwone. Skóra małej zawsze, niemal parzyła. Jakby pod nią, płonęła palenisko… A co najważniejsze miała kolor zieleni…
Ogółem roztaczała wokół siebie bardzo dziwną aurę. Jakby przerażenia, czy strachu. Jednak najdziwniejsze było to, że przy śmiertelnikach stawała się niewidzialna. Nie dosłownie, ale oni nie byli w stanie jej zauważyć. Mogła pomachać im ręką tuż przed oczami, a szarzy ludzie i tak nie byli w stanie tego dostrzec. Co najbardziej nie zwykłe zawsze, gdy przechodziła ulicą, wszyscy się od niej odsuwali.
Mimo tych wszystkich szczegółów, najniezwyklejsze było dopiero przed nimi. Weszli do Wielkiego Domu uśmiechnięci, lecz wtedy nie wiedzieli jeszcze jak zareaguje Chejron. Ich rozmowa z centaurem przebiegła mniej więcej tak:
– Kto to? – zapytał pół koń.
– Heroska, a co nie widzisz jej Chejronie?- spytał zdziwiony Percy.
– Jak to możliwe?- spytała Annabeth.
– Nie wiem, ale to nie ważne. Ulokujcie ją w domku Hadesa, do czasu uznania.- stwierdził bez przekonania centaur.
Zrobili, jak kazał. Powiedzieli małej, że ma się nie ruszać z domku Hadesa. Przyjdą po nią na kolację. Pewnie niedługo zostanie uznana. Córka bogini mądrości pokręciła głową, gdy tylko zamknęli drzwi domu pana Podziemia.
– Nie rozumiem. Że, niby sam Chejron nie może jej zobaczyć?
– Fakt. – Zgodził się Percy. – Ja nawet nie byłem TAK niezwykły…
– Jaka skromność. – Mruknęła ironicznie.
– No, ja zawsze jestem skromny. – Szepnął Percy i ją pocałował.
*******************
Annabeth poszła szczęśliwa na kolację. W pawilonie, było gwarno jak zwykle. Wszyscy mieli szerokie uśmiechy na twarzach. Jeszcze nie wiedzieli, że właśnie tego dnia w Obozie wydarzy się tragedia…
Wtem przypomniała sobie o dziecięciu, za które miała odpowiadać wraz z synem Posejdona.
– Avalinna!- krzyknęła, ale przecież zielono skóra nie mogła jej usłyszeć z tak ogromnej odległości. Córka Ateny pobiegła w stronę domku Hadesa. Anie miała złe przeczucia. Nie potrafiła określić dlaczego, ale zaczęła myśleć, że jest to związane z dziesięciolatką.
***
Percy zapukał do domku Pana Podziemi. Otworzył mu Nico di Angelo, który akurat przyjechał na lato do obozu. Gdy nagle stało się coś dziwnego. Syn Hadesa upadł na podłogę.
– Przyszedłem po Avie…- zaczął Perseusz- Co ci się stało?!- zapytał przerażony. To mówiąc rzucił się na podłogę, chcąc ratować przyjaciela. Potrząsnął chłopakiem. Nic. Sprawdził mu puls. Było czuć tylko lekkie pulsowanie. – Niedobrze- pomyślał.- Nawet bardzo. Zabiorę go do Chejrona.-
– Avalinno!- zawołał.- Zostań tutaj, zaraz wrócę!
***
Pięć minut potem był już u centaura.
– Przeżyje?- zadał podstawowe pytanie.
– Nie, niestety nie ma dla niego szans. Umrze najpóźniej jutro- odpowiedział mu smutno Chejron.
– Nie!! Dlaczego zawsze moi przyjaciele umierają?- zadał pytanie syn Posejdona, roniąc jedną wielką łzę.
– Takie już przeznaczenie herosa… – Mruknął jego nauczyciel.
Ale Percy go nie słyszał. Biegł przez pole truskawek do domku boga Podziemia. Ta dziewczynka. To jej wina, że Nico umrze? To ona to z nim zrobiła?
Wpadł niczym huragan przez otwarte drzwi.
Ale Avalinny tam nie było. Serce mu zamarło.
– Mała! Gdzie jesteś!? Chodź! Szybko. – Zawołał.
Cisza.
Przeszukał dokładnie całe pomieszczenie. Nigdzie jej nie było. I nagle zobaczył coś, co sprawiło, że Percy’emu zachciało się uciekać.
Na podłodze, pod drzwiami w ogromnej kałuży krwi leżała Annabeth. Jego dziewczyna. Przed chwilą jej tam jeszcze nie było.
Wyciągnął Orkan. Teraz, był pewny, że to Avalinna zaatakowała Nica. Był pewny, że ona także rzuciła się na córkę Ateny. Po jego policzkach pociekły strumienie łez. Zbadał dziewczynie puls. Już wiedział, że nie ma dla niej szans. Była martwa.
Wiedział, że teraz przede wszystkim musi skupić się na zamordowaniu dziecka-mordercy. Jeśli on też zginie, z braku nieuwagi, i tak nie pomoże Annabeth. Jej nic, już nie pomoże. Będzie płakał później.
Stanął na nogi.
I w tym momencie coś rzuciło się na jego plecy.
Zaczął się szarpać. Skoro Nico i Annabeth już nie żyją, niech przeżyje choć on. Przywołał siłę oceanu. Woda wlała się przez drzwi i okna. Przynajmniej zginie w wodzie – pomyślał. Gdy nagle coś zobaczył. Były to wszystkie najgorsze potwory jakie kiedykolwiek widział. Nie mógł w to uwierzyć. Jej matką była… Echidna. Matka wszystkich potworów.
Biegł w stronę pawilonu jadalnego, gdzie kolacja trwała w najlepsze.
– Jej matką jest Echidna!- krzyknął na cały głos, po czym upadł na podłogę. Został już trzecią ofiarą małej potworzycy.
Avalinna uśmiechnęła się. – Już trójka – pomyślała. – Jeszcze tylko jakieś dwadzieścia osób.
***
Godzinę po tym zdarzeniu nie żyło już kolejne dziesięć osób, pragnących śmierci dziesięciolatki. A ona tylko miała na twarzy co raz to szerszy uśmiech.
***
– Zamorduję cię! Zabiłaś moją siostrę! – Krzyczał ktoś.
Nie obchodziło jej to. Zabiła, już wiele osób. A ta będzie następna. Skoczyła na ktosia, który okazał się być jakimś synem od Apolla. Zdaje się, że miał na imię Will Solace. Spojrzała w te jego przerażone oczy. Był ślicznym chłopcem. Szkoda, jej było go zabijać.
– Proszę… – Wyjąkał.
Ale ona nie zważając na jego błagalny wzrok, wbiła szpony w jego plecy. Co z tego, że żal jej, było odesłać go do Hadesu? Cóż z tego, skoro jej przeznaczeniem, było zabijać herosów? Musiała to robić!
I jej czternasta ofiara padła martwa na ziemię.
Avalinna postanowiła odpocząć. Jednak najpierw przeszukała kieszenie Willa, po czym schowała się w krzakach. Tu nikt jej nie wytropi. Była tego pewna. Spojrzała na swoje zdobycze. Cięciwa. Malutka, złota harfa. Tomik poezji. Zdjęcie. Zdjęcie, na którym syn Apolla tuli do siebie jakąś nieznaną jej dziewczynę. Nie było jej w Obozie. Miała pewność. Kim więc była…?
Obca na zdjęciu ubrała się w zwiewną, białą suknię, utkaną jakby ze śniegu. Z jej oczu koloru kawy wyzierała dobroć. Włosy miała czarne jak węgiel. Silnie kontrastowały z śnieżnobiałymi ramionami…
Nagle nieletnia morderczyni uświadomiła sobie coś. Ta dziewczyna… i Will… Byli razem? Przełknęła głośno ślinę.
I nagle jej rozmyślania przerwał krzyk.
– Tu jest! – krzyknął jakiś nieznajomy jej dotąd obozowicz.
– Zabijcie ją jak najszybciej, muszę zdążyć pomalować sobie paznokcie – rozległ się krzyk jednej z córek Afrodyty. Drew miała dziś na sobie srebrną, jedwabną sukienkę, w której jak zwykle wyglądała olśniewająco. – Zaraz, zaraz ona zabiła Willa? Sama ją dorwę! – mieszkanka domku numer dziesięć nie miał jednak najmniejszych szans przy potworzycy. Dziesięciolatka wyciągnęła łuk swojej ostatniej ofiary i wymierzyła w dziewczynę. Drew nie posiadała żadnych szans przeżycia. – Świetnie – pomyślała Avalinna. – Już piętnaście. Bardzo dobrze.
– Buahahahahaha i tak mnie nie złapiecie – roześmiało się niebieskowłose dziecko.
***
Dziesięć minut później
– To nie ma sensu Chejronie. Takie czekanie będzie tylko na jej korzyść, zamiast na naszą. Trzeba wymyślić jakiś plan… – ciągnął Malcolm zastępca grupowej domku Ateny, gdy nagle przerwała mu Wyrocznia. Oczy Rachel zajaśniały zielenią. Wszyscy wiedzieli co się teraz stanie. Dare powiedziała:
Echidny córkę wnet złapiecie,
Powolną śmiercią ją zabijecie,
Dwudziestu trzech wcześniej z jej rąk śmierć poniesie,
By zakończyć mogło je żywot Mądrości dziecię.
– O o. To mamy problem. Ilu dotąd zginęło? Piętnastu. Musimy jeszcze poczekać na śmierć ósemki. Słownie ósemki. – Powiedział ze smutkiem Chris.
Spojrzał na swoje buty. Były ochlapane krwią. Dziewczynka czaiła się gdzieś blisko. Czuł ją.
Spojrzał ze strachem na Malcolma.
– Wiesz co, Colm? Pójdę i spróbuję ją zabić. Dobrze? Jak mi się nie uda to przekaż Clarisse… Że ją kocham i że zginąłem próbując ją i innych ocalić…
Syn Ateny, bez słowa pobiegł w dół doliny. Chris patrzył jeszcze chwilę za nim. Tylko chwilę. Później ruszył odnaleźć dziewczynkę.
***
Avalinna znajdowała się blisko. Miał pewność. Siedziała w krzakach, tam gdzie wcześniej. Przeniósł wzrok na ziemię i dostrzegł coś. Pomięte zdjęcie. Podniósł je do oczu. I zaniemówił. Fotografia przedstawiała Willa Solace, jego przyjaciela. Jednak syn Apolla nie był na niej sam. Przytulona do niego stała Chione. Bogini śniegu. W Chrisie zawrzała furia. Wiedział, że Chione i Will, byli jedną z najidealniejszych par w obozie. Mimo że ona, była boginią, a on herosem, byli dla siebie stworzeni. Ta dziewczynka wszystko zniszczyła! Wiedział, że pani śniegu, będzie cierpieć.
Westchnął i przygotował miecz. Córka Echidny wyskoczyła na niego. Walka nie trwała długo. Potworzyca uderzyła w niego pazurami, oślepiając chłopca. I nastąpił koniec.
***
(Cztery ofiary później.)
– Jeszcze trzy osoby. I będzie po niej. – Mruknął Malcolm do Chejrona.
***
Dziesięć minut po wyjściu Chrisa Rodrigueza.
– Gdzie jest Chris?- zapytała przerażona Clarisse, która właśnie wbiegła do salonu Wielkiego Domu.
– On… chyba… został… zabity – wyjąkał syn Ateny.
– Nie!!! Zabiję ją, słyszycie! Zabiję!! Posmakuje gniewu córki Aresa! A jak umrę to przynajmniej godnie, a nie jak tchórz chowający się za innymi! Wychodzę! – oświadczyła ze łzami w oczach.
– Clar, zaczekaj. Christian kazał Ci przekazać, że… że… Cię kocha – wydusił syn bogini sów.
– Do widzenia. Jeśli zapłacę życiem za jej śmierć niech następne pokolenia obozowiczów zapamiętają mnie jako najdzielniejszą, dobrze? Dopilnujecie tego, tak Chejronie?- zapytała, ocierając łzy z oczu.
I tak właśnie wyszła dwudziesta ofiara potwornego dziecka.
Godzinę później serce Nica di Angelo stanęło.
– Zamordowała mojego brata, więc teraz ja załatwię ją- rzekł Travis Hood.
Syn Hermesa szedł przez las, cicho nucąc obozowe piosenki pod nosem. Zawsze go to uspokajało, kiedy był zdenerwowany. Zaczął biec.
Wszystkie drzew wokół niego wyglądały strasznie. Ich zwykle zielone liście, w mroku przemieniały się w czarne, a chrapanie nimf było wręcz upiorne. Mimo to Travis kroczył dalej. Chciał zrobić to dla brata. Choćby miała to być ostatnia rzecz którą zrobi w życiu. I wtedy ją zobaczył. Była tak nie naturalna. Niebieskie włosy dziwnie kontrastowały z czerwonymi oczami.
– Dlaczego to robisz?- spytał przerażony.
– Bo muszę. Takie jest moje zadanie. Zabijanie herosów. Waszym jest wykańczanie, nas, potworów. Nie dogadamy się. Ale teraz już czas na zgładzenie Ciebie, herosie- powiedziała.
W jednym momencie skoczyła na niego i wbiła mu pazury w szyję. Krew wypłynęła strumieniem. Avalinna była bardzo zadowolona z siebie. – Mama będzie ze mnie dumna –myślała.- No jeszcze jeden heros. Herosie, gdzie jesteś? Mam ochotę na potrawkę z herosa. Mniam, mniam…
***
– Travis, nie żyje, czuję to. Teraz moja kolej. Idę ją zgładzić- wyszeptał Malcolm. Zachował pokerową twarz. Miał nadzieję, że wszystko to tylko okropny sen. Ale to była rzeczywistość.
***
W chwili, gdy dopadł potworzycy, leżały przed nią już dwa martwe ciała. Chłopak zacisnął zęby. Dwadzieścia trzy ofiary. W jeden dzień… Wyszarpnął miecz z pochwy.
– Stawaj i walcz! – Krzyknął do dziesięcioletniej morderczyni.
Uśmiechnęła się do niego słodko.
– Czekałam na ciebie. Siostra, już pochowana?
Tego Malcolm nie mógł wytrzymać. Rzucił się na nią. A ona, tego nie dostrzegła. Znalazł się na jej plecach. Spróbowała go zrzucić. Nic.
A chłopiec wbił miecz w jej kark. Padła na ziemię. Zeskoczył z trupa. Czuł się fatalnie. Jego twarz wyrażała głęboką melancholię. Moment później przebił sobie ostrzem serce…
*****************************
Chione szła doliną. Dzień, był cudowny. Taki ciepły i przyjemny. Jednak coś, było nie tak. Zauważyła to, gdy tylko wyszła z lasu na polanę. W powietrzu unosił się zapach krwi. Świeżej krwi…
Bogini bez zastanowienia rzuciła się w stronę Obozu Herosów. Jeśli coś stało się jej chłopakowi… Nie chciała nawet o tym myśleć…
Wpadła na boisko. I zobaczyła stertę martwych ciał… A jednym z nich, był jej Will. Jej Will. Wrzask bogini przeszył całe Long Island, niosąc się coraz to dalej i dalej. Krzyk cierpienia. W Obozie zaczął sypać snieg, który po minucie zamienił się w śnieżycę. Trawa się oszroniła. Temperatura spadła do -30 stopni.
A Chione cierpiała… I nikt nie mógł zakończyć tych cierpień…
Epilog
W Hadesie, przed sądem umarłych
-Wszyscy zostaliście zabici w obronie obozu, toteż zsyłamy was do Elizjum. Będziecie mogli odrodzić się jeszcze dwa razy, podczas których jeśli na nie zasłużycie, przeniesiemy was na Wyspy Błogosławionych. A teraz idźcie już sobie- powiedział Minos. Stali przednim zaledwie dzień po śmierci, gdyż Nico załatwił im wejście.
***
– Mimo tego, że umarliśmy, cieszę się, iż mogę cieszyć się Tobą- szepnęła Annabeth.
– Na zawsze… – odpowiedział jej Percy.
– Na zawsze…- Spletli się w uścisku.
***
– Byli tacy młodzi. Dlaczego musieli umrzeć?- lamentowała Atena. – Mogliśmy im wcześniej pozwolić się spotykać, podczas, gdy my wciąż żyliśmy przeszłością.
– Tu się muszę z Tobą zgodzić, Sowiaro- odpowiedział jej Posejdon.
– Jak zawsze mam rację, Panie Muszlobrody.
– Jak ja cię zaraz dorwę to…
Podobało się wam?
Pozdrawiamy
Annabeth1999 i Chione
Nie rozumiem, dlaczego nikt tego nie komentuje. Toż to jest genialne! Ależcie się wystarały dziewczyny. 😉 Fakt, długie, ale po skończeniu czytania ostatniego zdania czułam się, jakby minęły tylko dwie sekundy. Do tego pomysł – rewelka. 😀
Just perfect.
Fakt, troszkę długo to pisałyśmy, ale było warto. 😀
No właśnie :D.
Dzięki ;). Fajnie, że podobało Ci się moje i Ann opko :P.
Nie daruję wam zabiłyście Annabeth! Przepiękne opko lecz nie lubię mroku i tylu morderstw. Ale opko G-E-N-I-A-L-N-E!
Nie martw się, Nożowniku ;). Annabeth to też moja ulubiona bohaterka, ale musiała zginąć. Taki już los herosa. 😛
I dzięki wielkie za dedykację.
Heh, nie ma za co :P.
Właśnie, ja też strasznie dziękuję! 😀
XD
[Error] [Mózg nie odpowiada] [Wszystkie systemy zawieszone]
Opowiadanie wywala z butów i skręca sznurowadła, ale… „po nowym Jorku”… ekchem…
Ojć :P.
Dziękuje bardzo za dedykację dziewczyny
Opowiadanie GENIALNE, naprawdę mnie zatkało, jest takie cudowne, że aż brak słów. Czekam na następne takie wasze opowiadania bo to jest naprawdę świetne
Dzięki ;). Może jeszcze razem cos tam nabazgramy :P.
Świetne, aczkolwiek dziwne, ale fajne xD
😀 😀 😀
Typowy horror :P.
Hłe hłe, wszyscy wiedzą, że nie lubię czytac i komentować opek, ale to było bardzo dobre, z wieloma trupami, było dużo krwi i nawet trochę humoru. baaardzo fajne
Hadesik skomentował nasze opko! To zaszczyt :P.
( No opłacało się go poprosić, zgodził się dopiero na skomentowanie po tym jak usłyszał ,,jednoczęściówka) 😀 Tylko mu nie mówcie. 😀
😛
A Atena i Posejdon ciągle swoje. Co do tego a zabijaniu potworów przez herosów i w ogóle, to… ach, dowiecie się co o tym myślę z mojego opka. Ale chodzi o to, że to było świetne, powinnyście częściej e sobą współpracować. 😀
Chcemy napisać ze sobą jeszcze jedno opo po wakacjach ;).
suuuuuuuper opko. Jeszcze wcześniej tego nie było. Na prawdę genialne xD. I tak dobrze się kończy mimo, że duzo osób zginęło 😀
Nom ;).
ugh! Mam ciary do tej pory! Opko genialne!
Dziękujemy Ci, Niebieskooka :D.
Super opko 😀