Hmmhm hm hm hm hm hm hm hm … nie mam bladego pojęcia komu mam dać dedykację, więc niech będzie ona przydzielona dla wszystkich herosów na blogu, którzy czytają moje wypociny Hope you like it!
Bogini mrużyła ziejące chłodem oczy, a wyzywający uśmiech ,rozciągał szeroko jej pełne wargi. Wpatrywała się wyczekująco w syna Posejdona. Wyglądało na to, że chłopa zmaga się z decyzją, na którą odpowiedź była przecież taka prosta. Hybris fuknęła i usiadła po turecku, unosząc się w powietrzu. Przyglądała się swoim paznokciom i chłopakowi. Czemu nie może się zdecydować? Zabiera tylko cenny czas bogini. Ponownie stanęła na nogach i podeszła do Percego, odgarniając jego włosy z karku, delikatnie go przy tym łaskocząc. Chłopak natychmiast wzdrygnął się, a po jego ciele przeszedł dreszcz, pozostawiając po sobie gęsią skórkę. Hybris krążyła wokół niego jak lew, czekający na swoją ofiarę.
-Nie uderzę kobiety, a tym bardziej bogini –powiedział Percy przez zaciśnięte z gniewu zęby. Hybris wiedziała, że jego umysł mówi mu nie, ale ciało aż gotuje się do walki.
,,Ah te zapędy wojenne” –uśmiechnęła się pod nosem, nie przestając krążyć – ,,Robią z tych ludzi bezmyślne cielaki”
Bogini przez cały czas wpatrywała się w oczy chłopaka, były takie podobne do jego ojca…
-Ach, jakiś ty szlachetny i uczciwy mój drogi –powiedziała zgryźliwie i stanęła przed nim. –Nie uderzyłbyś bezbronnej kobiety ,prawda? –przechyliła głowę w bok i uśmiechnęła się chytrze. –A może taka postać Ci pasuje?
Odsunęła się od niego, uniosła kilka centymetrów nad ziemią i zakręciła parę razy wokół własnej osi. Czuła jak wydłużają jej się paznokcie, a także zęby. Włosy zrobiły się bardziej puszyste i oplotły jej ciało jak liany. Oczy zrobiły się bardziej większe i zaszły czerwienią. Stanęła na ziemi i ryknęła przeraźliwym głosem.
-Czy postać POTWORNEJ kobiety, może być? –warknęła ,a Percy rzucił się na nią z ostrzem w dłoni.
Bogini szybkim ruchem odsunęła się w bok i podcięła chłopakowi nogi. Już miała go przygwoździć do ziemi ,ale ten, przeturlał się w bok i wstając poharatał jej nogę. Hybris warknęła gniewnie i rzuciła się na Percego z pazurami. Rozcięła nimi jego ramię pozostawiając na nim cztery długie rany, z których lała się krew. Z zachwytem patrzyła się jak chłopak z przerażeniem w oczach spogląda to ranę to na boginię.
-Ale jak? –stęknął i ręką złapał się za krwawiące ramię. –Ale jak ty? MNIE?!
Wściekłość zaślepiła mu oczy i z rykiem natarł na Hybris, machając naokoło mieczem. Bogini odsunęła się w bok, ale ostrze i tak dotknęło wierzchu jej dłoni. Bogini nie miała czasu na szybsze regenerowanie się. Z furią podskoczyła do Percego, aby zaatakować go pazurami, ale ten obronił się, zasłaniając mieczem. Ręka Hybris, przejechała z piskiem bo metalu i odskoczyła, jakby ten dźwięk ją skrzywdził. Chłopak ciął na oślep i kilka razy udało mu się zranić boginię, ale także On sam został skrzywdzony. Syn Posejdona pchnął mieczem naprzód, ale bogini zrobiła zwrot i pojawiła się przed jego plecami. Nie tracąc okazji rozcięła paznokciami jego szyje i plecy, pozostawiając pięć, głębokich ran. Chłopak wygiął się do tyłu i krzyknął z bólu, upadając kolanami na twardą ziemię. Hybris wyprostowała się i popatrzyła na niego triumfalnym spojrzeniem. Myślała, że zwycięstwo ma w kieszeni, ale niespodziewanie chłopak, który przed sekundą ledwo utrzymywał się na nogach, wstał i ostatkiem sił cisnął w nią mieczem. Bogini z wrzaskiem spojrzała na metal, wystający z jej boku. Podniosła drżącą rękę i pstryknęła palcami. Ponownie była w swoim ciele tyle tylko, że zupełnie naga ,a jedyne co osłaniało jej ciało, to były długie, gładkie, srebrne włosy. Na miecz lała się gęsta, połyskująca, srebrzysta ciecz, na której widok Hybris, zasłoniła usta ręką. Nigdy nie zraniła się aż tak mocno. Z jękiem i zabójczą szybkością cięła ostrymi paznokciami raz po raz miecz, ale dopiero po piątym uderzeniu metal rozpadł się na pół i bogini z bólem w głosie, wyrwała kawałek z boku brzucha. Przyłożyła dłoń do rany i z zamkniętymi oczami przyspieszyła proces gojenia. Nie obchodziło ją ,czy Percy żyje czy nie. Czy zanieśli go do skrzydła szpitalnego, czy pozwolili aby się wykrwawił. Hybris zdusiła w sobie krzyk bólu, kiedy proces gojenia dobiegał końca i przełknęła gorzkie łzy. Otworzyła mocno zaciśnięte powieki i uświadomiła sobie, że stoi do połowy zanurzona w rzece. Rwąca woda obmyła jej ciało z brudu i resztek cieczy, a także opłukała jej włosy ,nadając im cudowny połysk. Ze zdumieniem zauważyła na sobie błękitny prawie prześwitujący, mokry materiał, który przylegał do jej uleczonego ciała. Bogini drżącą ręką dotknęła powierzchnie wody i szepnęła cicho.
-Dziękuję… -przełknęła ślinę i na sekundę zawiesiła głos.. wpatrywała się w falującą rzekę pod jej ręką, ale po chwili rzekła stanowczo. –Przepraszam za to co zrobiłam twemu synu.
Woda wokół niej uniosła się lekko i opadła na jej ramiona wywołując na ustach Hybris delikatny uśmiech. Wyszła z rzeki i jej twarz natychmiastowo pozbyła się szczęścia z ust , emanując chłodem i wyższością nad innymi. Całkiem sucha ruszyła do skrzydła szpitalnego ,aby wszystko wytłumaczyć Percemu.
~*~
-Przykro mi Hybris, ale nie możesz wejść –westchnął cicho Chejron stając pośrodku wejścia ,tak, że bogini nie mogła przejść między jego wielkim cielskiem.
-Nie interesuje mnie to co mogę a co nie –odburknęła i podparła się o boki, mrużąc złowieszczo oczy. –Zrobiłam temu dzieciakowi krzywdę i myślę, że jego umysł zadaje więcej pytań niż powinien, więc daj mi przejść.
Centaur patrzył na nią ze smutkiem zmieszanym z lekką obawą. Nic nie mówił i nie ruszył się z miejsca na co Hybris westchnęła głośno.
-Możesz sobie słuchać, ale chyba chłopak ma prawo do poznania prawdy ,tak?
Chejron wypuścił powietrze z ust i powoli pokiwał głową. Odsunął się do tyłu, dając przejść bogini. Ta w podzięce kiwnęła głową i zaczęła szukać burzy czarnych włosów. Kiedy tylko poczuła lekki powiew morskiego powietrza skręciła w bok i usiadła przy łóżku zawiniętego w bandaże, chłopaka. Miał zamknięte oczy i oddychał spokojnie. Tak bardzo przypominał ojca, że bogini nie kontrolowała swoich ruchów i położyła mu rękę na czole, odgarniając delikatnie jego kosmyki włosów. Jego powieki zamrugały i uniosły się do góry, a oczy od razu skierowały się na jej twarz. Chłopak nie podniósł się, ani nie wrzasnął. Patrzył na nią wyczekującym spojrzeniem, jakby wiedział, że Hybris przyszła do niego ,aby odpowiedzieć na wszystkie pytania.
-Jak się czujesz? –zapytała i sama się zdziwiła, kiedy usłyszała spokojny, ciepły głos, którym tak rzadko mówiła.
-Trochę lepiej –opowiedział zachrypniętym głosem Percy i podniósł się do pozycji siedzącej. –Ojciec przekazał mi, że będziesz chętna do wyjaśnienia całej tej sprawy.
Bogini opuściła głowę i policzyła do dziesięciu. Następnie, ponownie spojrzała na chłopaka i szepnęła.
-Co chciałbyś wiedzieć? –próbowała mówić tak, aby głos nie za bardzo jej się łamał. Po kilku wdechach i długich spojrzeń w morskie oczy syna Posejdona uspokoiła się i była gotowa, aby mówić prawdę, którą przyrzekła nigdy nie powtarzać. Jedną ręką, Percy wskazał na plecy.
-Dlaczego rozcięłaś mi skórę? Przecież wiesz, że wykąpałem się w Styksie i moje ciało jest jak ze stali.
-Styks –szepnęła rozmarzonym głosem Hybris i uśmiechnęła się lekko.-Mam z tym bardzo dobre wspomnienia, bo wiesz… Kiedyś, bardzo dawno, to nie była rzeka w podziemiu tylko prawdziwa bogini, tak jak ja czy twój ojciec. Miała swoje własne ciało, umysł i wszystko co chciała. Niektórzy mówili, że była moją siostrą, niektórzy, że powstała z chaosu, a niektórzy, że była tylko biedną sierotą, która powstała sama z siebie. Chciałabym wierzyć, że była moją siostrą bo tak ją traktowałam, a ona mnie, jednak Nyks, moja matka, nigdy nie przyznała się do tego, że miała taką córkę. Razem ze Styks rozumiałam się ze słów. Wszystkie chwile dzieciństwa spędzałam z nią, ale kiedy powiedziała mi, że jest ciężko chora i nawet Asklepios, początkowy bóg medycyny, nie mógł jej pomóc, wpadłam w rozpacz. Płakałam długo… bardzo długo.. . może nawet kilkaset lat. Do mnie przyłączyła się kochana Styks i też wypłakiwała się w moje ramię, a także w kałuże ,którą stworzyłam. Moja siostra zaczęła krwawić i moje łzy, razem z jej łzami i krwią połączyły się tworząc wielką rzekę. Długo trzymałam ją w objęciach, nie pozwalając by ta odeszła na zawsze, aby zamieniła się w rzekę. Trzymałam ją dopóki moje ręce nie zaczęły zlewać się z tym, co zrobiłyśmy –tu Hybris zawiesiła głos. Łza potoczyła się po jej policzku, ale po chwili zniknęła, wtapiając się w skórę. Percy patrzył się na nią wyczekująco, więc kontynuowała. – Styks powiedziała żebym ją puściła, że nie jesteśmy już dziećmi, że na nią nadszedł czas, choć tak naprawdę nigdy nie odejdzie. Zaczęła bić mnie w ręce abym ją zostawiła, abym pozwoliła jej przemienić się w coś, z czym nigdy nie będę mogła rozmawiać, przytulać… Puszczałam powoli, aby jak najdłużej widzieć jej twarz, dopóki nie zatopiła się całkowicie –spojrzała prosto w oczy chłopakowi i uśmiechnęła się chytrze przez łzy, które obficie spływały po jej policzkach. Pociągnęła nosem i pstryknęła palcami, a jej twarz wróciła do pierwotnego wyrazu, chociaż nie emanowała chłodem do Percego. –Tak więc jestem twórczynią rzeki Styks.
-Ale… -głos chłopaka był jeszcze bardziej zachrypnięty niż wcześniej. –Co takiego miałaś w sobie, że mogłaś zniszczyć potęgę tej rzeki.
-Miłość i przyjaźń, Percy –powiedziała cicho. –To one i TYLKO one, mogą dać Ci niewyobrażalnie wielką potęgę. A teraz –bogini wstała i wygładziła fałdy sukni od Posejdona. –Prześpij się i odpocznij –ponownie dotknęła czoła chłopaka, które było mocno rozpalone, lecz dzięki dłoni Hybris, ostudziło się lekko.
Bez żadnej odpowiedzi, chłopak położył się i zamknął oczy, a bogini wyszła ze skrzydła szpitalnego, czując się trochę lżej. Miała nadzieję, że Percy wyzdrowieje. W głębokiej zadumie ruszyła do wielkiego domu, aby sama udać się do snu. Czuła jak wszystkie oczy herosów, patrzą na nią z lekkim przerażeniem ,a szepty wydobywające się z ich ust opowiadały o tym, jak bogini stała się potworem. Nie chcąc robić wrażenia poruszonej, Hybris podniosła wysoko podbródek i ruszyła płynnym krokiem, unosząc się parę centymetrów nad ziemią. Kiedy tylko dotknęła ganka wielkiego domu zza drzwi wypadł rozwścieczony bóg i nie był nim Dionizos.
-TY BEZCZELNA WSTRĘTNA, GŁUPIA, BEZMYŚLNA BOGINIOO! –wrzasnął Apollo, a jego dotychczas promienna poświata, latała jak oszalała, otaczając Hybris ze wszystkich stron. –JA MOGŁAŚ BYĆ TAKA AROGANCKA! TAKA GŁUPIA I ZROBIC COŚ TAK POTWORNEGO MOJEMU SYNOWI.
Bogini popatrzyła na niego beznamiętnym wzrokiem i udała, że to co mówi do niej Apollo jest równie ważne jak trawa przed gankiem.
-Och, mój drogi –powiedziała lodowatym sykiem, który przyprawił go o dreszcze. –Kiedy się ze mnie żartuje nie uniknie się kary –podparła się na boki i zmrużyła oczy. –Sam się kiedyś o tym przekonałeś.
-NIE MOŻESZ CHOCIAŻ NA KILKA LAT NIE WYŻĄDZAĆ SZKÓD I BYĆ NORMALNA TAK JAK WSZYSCY?
Hybris wybuchła ironicznym śmiechem i szybkim ruchem złapała Apolla za jego koszulkę, tak ,że ich twarze dzieliły centymetry ,a jej słowa mógł usłyszeć tylko on.
-Nikt u was nie jest normalny ,mój drogi –syknęła. –Pamiętaj, że mieszkałam przez dłuższy czas na Olimpie i znam wasze słabe punkty a także cele, do których dążycie.
Apollo przełknął ślinę na co Hybris przekrzywiła głowę w bok i spojrzała na niego triumfalnie.
-Pamiętaj , że ja też jestem boginią –odepchnęła go i weszła przez drzwi wielkiego domu ruszając ponętnie biodrami. Odwróciła głowę w kierunku boga i uśmiechnęła się chytrze. –Przekaż moje pozdrowienie Zeusowi, kiedy dowie się o najnowszych wieściach.
Ruszyła do swojego pokoju, zostawiając Apolla zdziwionego i lekko zastraszonego. Bogini ponownie parsknęła triumfalnym chichotem czując z sekundy na sekundę, że powracają jej siły ,a także pewność siebie, które na pewno wykorzysta aby było jej zwrócone to, za czym tak bardzo się stęskniła.
NO! NAPISAŁAM TO! W KOŃCU! MAM NADZIEJE, ŻE SIĘ PODOBAŁO -Nyx
Jak to możliwe, że pomniejsza bogini pokonała Olimpijczzyka. Opko jest wspaniałe.
Myślałam ze w jakimś stopniu to wyjaśniłam :3
Podpisuję się pod Nożownikiem ;).
Kocham to opko!!!! Kocham ciebie za napisanie tego opka!!! Nie mogę się doczekać następnych części 😀
No a czego można było się spodziewać po bogini dumy i pychy, często prowadzącej do wyzywania bogów przed ludzi (jak np. Arachne). Ta bohaterka daje wiele możliwości, ma w końcu naprawdę obszerną przeszłość. Dlatego czekam na więcej ze zniecierpliwieniem.
Kocham, kocham, kocham, to jest niesamowiteeeeeeeeeee. Uwielbiam Hybris, Twój styl pisania, wszystko, jeeeej. Super opisana walka, nie jak u większości w paru zdaniach i bez ran dla głównej bohaterki. Brawo. Tylko szkoda, że takie krótkie, błagaaam napisz następną część przed Obozem.
No opko jest super, trochę mnie zdziwiło to uszkodzenie ciała Percyego… No ale wytłumaczenie jakieś jest Z tymi pazurami to lekkie przegięcie bo powinny się połamać na tym mieczu, mimo wszystko 😀 Fajne zachowanie Apolla, ale mógł się bardziej postawić Hybris, w końcu to nie jest zbyt potężna boginią.. Kocham to opowiadanie, czekam na część piątą :*
Ekhmm.. jest boginią więęęęc… mogła rozwalić pazurami miecz
!!!!!!!!!!!
Czułam się, jakbym czytała ksiażkę! O.O Eh, czemu ja się dziwię, w końcu przy każdym Twoim opku mam takie wrażenie. 😛 Zajezajezajezaje, kocham, no normalnie nie wyrabiam. 😀 Nie mogę się doczekać, co stanie się w następnej części. 😀