No… Szybko jak na mnie piszę kolejną/ostatnią część tej serii. Trudno mi będzie się z nią pożegnać. Ten epilog chcę zadedykować ludziom, którzy mnie najbardziej wspierają: przede wszystkim Pallas Atenie, Reynie i Annabeth1999. Dziękuję, że jesteście przy mnie. Dziękuję, że wytrwale czytacie. Następnie – i to wcale nie w ostatniej kolejności – Niewidzialnej, Bogince, Arachne i Olishii. Za to, że jesteście.
Chione
Skies are cryin’. I’m watchin’.
(Niebo płacze, a ja się przyglądam.)
Catching teardrops in my hands.
(Łapię łzy w swoje ręce.)
Only silence as it’s ending…
(Tylko cisza, to się tak skończy…)
Like we never had a chance…
(Jakbyśmy nigdy nie mieli szansy…)
Do you have to make me feel like
(Czy musisz sprawiać, że czuję się jakby)
There’s nothing left of me.
(nic ze mnie nie zostało?)
Demi Lovato – Skyscraper (Drapacz chmur)
Amidala stała skąpana w blasku wschodzącego słońca na skraju amfiteatru. Z jej oczu wyzierał głęboki smutek. Rozkazano jej zabić tego chłopczyka. Jak o tym usłyszała, rozpłakała się na miejscu. Kazali jej, bo co? Bo była córką Artemidy, bogini łowów? Marne tłumaczenie.
A teraz Bruce, był martwy. Razem z nim odeszła córka Posejdona. Zrobiła to sama. Wbiła sobie w serce ostrze, nadal schlapane krwią chłopca. Gdyby Amidala mocniej trzymała nóż, nie doszłoby do tego! Teraz wyrzucała to sobie. Miała na sumieniu życie syna boga sztuki, jak zarówno tej biednej dziewczynki.
A teraz leżeli oboje na ołtarzu. Nieżywi. Zamordowani.
Ukryła twarz w dłoniach.
************
Całuny, z zawiniętymi w środek ciałami zostały wrzucone do ognia. Wszystkich ogarnęła cisza. Martwa cisza. W obozie nie było słychać nawet jednego szmeru. Piękny, ciemnoniebieski materiał z wyhaftowanym trójzębem znikał w płomieniach. Drugi całun został już pochłonięty, przez pomarańczowe jęzory.
W powietrzu unosiła się woń oceanu i poblask słońca. Tak rodzice herosów uczcili ich śmierć.
***********
Całe lata później, a właściwie wcześniej w sierocińcu Trevora Varrendayna w Oxfordzie, nowy dyrektor przytułku dla herosów wyciągnie z biurka dwie zakurzone teczki. Spojrzy na nie zdziwiony, bo nie będzie pamiętał dzieci, do których należą owe teczki.
Otworzy je i przeczyta „Bruce Henderson i Safrina Mark. Oboje zaginięci w tym samym dniu, o tej samej godzinie.”
Dyrektor zmarszczy czoło i wrzuci teczki w płomienie kominka…
Podobało się wam?
Pozdrawiam
Chione
Genialnie naprawdę genialnie to zakończyłaś. To jest super. Rewelacja. Ogółem dzieło geniusza. Bardzo dziękuje za dedykację, bo sprawiła mi ona ogromną przyjemność. 😀
Nie ma za co ;).
Jasne, że się podobało!!! Twoje opowiadania są MEGA!!!!:D Szkoda że koniec tego:(
Eh, będą jeszcze inne moje opka ;).
Zgadzam się z Annabeth7 😛
Dzięki, Olenko :P.
Smutne, ale piękne. Świetnie zakończyłaś całą serię.
Dziękuję, Cel ;).
Biedna Amidala. Teraz będzie się zamęczać, a to nie jej wina. Tylko bogów. Jedni wielcy idioci. I Chejron, durny niewolnik systemu. Czemu się nie postawił. Przecież przy każdym posiłku dają bogom ofiary, a ci jeszcze ludzkich żądają.
Opowiadanie było smutne, ale bardzo mi się podobało. Zakończenie godne zawodowego pisarza.
😀
😥
😥
😥
To takie smutne… i piękne… popłakałam się… nie wiem co napisać… śliczne… genialne…
Może będzie najlepiej jeśli się zamknę i ciszą oddam chołd Bruce’mu, Safrinie i Twojemu geniuszowi.
*hołd
😛
Chione… HAPPY END to znaczy SZCZĘŚLIWE zakończenie… A NIE dołujące czytelników WOW… Naprawdę coś takiego… Żeby napisać… Trzeba to przeżyć…
Ja też zamilknę i złoże hołd.
XD