Ciemność. Dookoła tylko ciemność. Czuła zimno, straszliwe zimno, a serce biło jej jak oszalałe. Przed nią wznosiła się jakaś budowla średnich rozmiarów. Rozległy się czyjeś kroki, ktoś zaśmiał się cicho.
-Wybranka Bogów przybyła by umrzeć. Tytani, powstańcie. – przemówił niski głos. Odwróciła się przerażona, słysząc metaliczny odgłos pochodzący z mroku i krzyknęła.
Zlana potem, Fedra usiadła na łóżku, próbując złapać oddech. Na wpół przytomna czuła jak dookoła niej unosi się gorące, duszne powietrze. Zaczęło kręcić jej się w głowie. Ktoś otworzył drzwi a mrok rozświetlił blask samotnej świecy. Dziewczyna podniosła się na łokciach mrużąc oczy; zobaczyła zmęczoną twarz swojej matki.
-Matko, czy coś się stało? – zapytała zaspanym głosem. Leda spojrzała na otwarte okno, przez które wpadał wiatr i odgłos fal morskich uderzającyhc o skały.
-Otwierałaś okno?
Fedra pokręciła głową, zdumiona podążając za wzrokiem Ledy.
-Może to wiatr…może wczoraj dokładnie go nie domknęłam. – wychrypiała. Kobieta podeszła do okna i zamknęła je pospiesznie.
-Może. – posałała córce słaby uśmiech – Jestem przewrażliwiona. Wiesz, ostatnio przy brzegach zauważono nieznajomy okręt. Nasza wioska jest mała, nikt jej nie strzeże…- znów spojrzała na okno – Ale nie martw się, Bogowie mają Nas w swojej opiece. – dodała szybko widząc lekko wystraszoną minę Fedry.
-Czemu cię tak długo nie było? – zapytała dziewczyna, chcąc jak najszybciej zmienić temat. Leda zawahała się przez chwilę, przez jej twarz przemknął cień smutku.
-Musiałam zostać dłużej w świątyni. Jesteś głodna?
Pokręciła głową i uśmiechnęła się.
-Nie, jadłam już kolację.
Jej matka skinęła głową i zgasiła świecę.
W takim razie śpij. Do jutra.- rzekła i wyszła z pokoju zamykając za sobą cicho drzwi. Fedra opadła z powrotem na poduszkę i zmarszczyła brwi, starając się przypomnieć sobie dokładnie koszmar, z którego przed sekundą się zbudziła, ale tym razem wspomnienia nie nadeszły. Zazwyczaj całkiem nieźle pamiętała swoje sny, jakkolwiek nieprzyjemne były, ale teraz miała kompletną pustkę w głowie. Długo nie mogła zasnąć, ale w końcu zamknęła oczy i odpłynęła w wir marzeń.
***
Ranek przywitał ją pięknym słońcem, które obudziło ją tuż po świcie. Matka musiała już udać się do świątyni, bo w domu panowała niczym niezmącona cisza. Dziewczyna wstała, pospiesznie wyszła ze swojej izdebki i zbiegła po drewnianych schodach, jak zwykle omijając ostatni, skrzypiący stopień. Kiedy tylko weszła do kuchni, dostrzegła, że na stole stała miednica ze świeżą wodą; uśmiechnęła się w duchu dziękując matce, że wyręczyła ją od przynoszenia wody znad rzeki. Obmywając ramiona wodą, mimowolnie przejrzała się w tafli; zobaczyła młodą dziewczynę o bardzo niezwykłej urodzie. Twarz miała jasną i gładką, o wydatnych kościach policzkowych, które zresztą dodawały jej tylko uroku, zadartym nosku i różowych, pełnych ustach. Najbardziej jednak przyciągały uwagę duże, ciemnozielone, prawie czarne oczy i jedwabne, złociste, długie włosy z równą, środkową przedziałką, które w miękkich falach opadały swobodnie aż do połowy pleców. Choć liczyła sobie już lat siedemnaście, Fedra wciąż miała drobną, szczupłą sylwetkę i nie przywiązywała zbytniej uwagi do wyglądu. Jednakże wśród ciemnowłosych niewiast o oliwkowej skórze drobna, złotowłosa dziewczyna rzucała się w oczy. Jej matka, Leda, która była kapłanką Gai też kiedyś była wyjątkowo piękna. Tak przynajmniej słyszała.
Skończywszy poranną toaletę, ubrała się w jedną ze swych zwyczajnych tog i wyszła na dwór. Wioska już budziła się do życia, więc Fedra postanowiła udać się na plac ćwiczeń, aby odnaleźć swojego przyjaciela, Lajosa; przyjaźnili się od kiedy byli dziećmi i był jedyną osobą, której tak naprawdę ufała. Tak jak sądziła, odnalazła chłopaka ćwiczącego z drewnianym kijem na placu ćwiczeń; kiedy tylko ją dostrzegł, przerwał się i uśmiechnął się do niej szeroko.
– αἱρε, Fedro! – zawołał radośnie. Odwzajemniła i roześmiała się, po czym wskazała drewniany kij, który teraz leżał na ziemi.
-Jak ci idzie? – zapytała. Wzruszył ramionami a jego piwne oczy oczy błysnęły.
-Ćwiczę. Ale wiele jeszcze brakuje mi do perfekcji.
Znów się uśmiechnęła i kiwnęła głową; wiedziała, że Lajos był w rzeczywistości świetny w fechtunku, jednakże nie lubiał się przechwalać; była to jedna z cech, którą u niego najbardziej ceniła.
-A ty? Gdzie zmierzasz?
Wskazała brodą rynek.
-Do wioski pospacerować. – odrzekła – Chcesz iść ze mną?
Przytaknął żywo i razem zeszli z pola ćwiczeń. Podczas gdy szli wąską dróżką, po której obu stronach mieściły się domy, słońce grzało ich w plecy a duszne powietrze dawało się we znaki. Dookoła można było dostrzec mieszkańców, którzy przygotowywali się do święta bogini Gai, które miało się odbyć tego wieczoru; świętowano wtedy też ponieważ zazwyczaj przybywali kupcy i wędrowcy z innych wiosek i przywozili ze sobą różne smakołyki oraz przydatne przedmioty, które można było kupić za zboże czy świeże ryby, których Gaja miała pod dostatkiem. Mieszkańcy zbierali się wtedy wokół ognisk, rozbrzmiewała muzyka, zaczynały się tańce a miód pitny i wino płynęły strumieniami.Dotarli do małego placyku, gdzie znajdował się niewielki posąg bogini Gai i kilka większych domostw. Posąg przedstawiał kobietę zniewalającej urody o długich, falującyh włosach, które wiły się na ziemi dookoła niej i, które okalała kwiecista korona. Odziana w długą szatę emanowała potęgą i siłą, niemal biła od niej złocista poświata. Historia tego posągu nie była mieszkańcom Gai do końca znana; posąg zneleziono u podnóża wioski, niedaleko wejścia do podwodnej jaskini. Przy jednym z domów, na prowadzących na ganek schodkach siedział starzec o pomarszczonej twarzy a dookoła niego kilkoro dzieci a nawet parę nieco straszych osób.Lajos chwycił dłoń Fedry i pociągnął ją za sobą; kiedy tylko się zbliżyli, starzec podniósł na nich wzrok i uśmiechnął się serdecznie.
-Skoro tylu się was tutaj zebrało, opowiem najważniejszą z historii mitologicznych, wartościowszą od wszystkich tych, które dziś wam przedstawiłem. – przemówił ochrypłym głosem. Lajos mrugnął porozumiewawczo do Fedry, ktora zdążyła już przycupnąć na jednym z wolnych stopni.
-A mianowicie będzie to historia wojny między Bogami i Tytanami. Otóż Tytani byli synami Gai i Uranosa, jednakże mimo iż byli krwią z jego krwi, Uranos brzydził się swymi potomkami i więził ich w czeluściach Ziemi. Ich matka, Gaja nie mogła znieść dłużej ciężaru w swoim wnętrzu i postanowiła zemścić się na mężu; poprosiła o pomoc właśnie Tytanów. Między nimi jednk tylko Kronos zgodził się pomóc matce. Udało im się wcielić plan w życie a Kronos po swym zwycięstwie uwięził Cyklopów i Gigantów, uwalniając natomiast swych braci, Tytanów. Tymczasem ożenił się z Reą, jednak usłyszawszy, że straci władzę przez własnego potomka, zaczął połykać każde dziecko, jakie Rea powiła.
W końcu, zrozpaczona Rea udała się do Uranosa i Gai by prosić o rady; pełni współczucia zgodzili się ją wesprzeć i gdy kobieta powiła ostatniego syna, Gaja ukryła go na Krecie, na Górze Idzie. Rea zamiast dziecka dała do połknięcia Kronosowi owinięty w szmaty głaz; Tytan połknął go nic nie podejrzewając. W tym samym czasie ostatni syn Rei, Zeus, rósł karmiony ambrozją przez kozę Amalteę. W końcu gdy stał się dorosły, młody bóg strącił z tronu swego okrutnego ojca i uwolnił z jego wnętrza swoje rodzeństwo: Demeter. Hestię, Herę, Hadesa i Posejdona. Z tymi dwoma ostatnimi podzielił się władzą nad światem.
I tak rozpoczęła się wojna; synowie i córki Uranosa, których Zeus uwolnił stanęli po jego stronie, zaś Kronos miał za swych sojuszników Tytanów. Wojna trwała dziesięć długich lat i nikt nie miał w niej przewagi, póki Gaja nie przepowiedziała Zeusowi, że wygra tylko jeśli uwolni Cyklopów i Gigantów. Młody bóg tak uczynił; dzięki wsparciu Gigantów udało się pokonać i związać Tytanów. Został też stworzony tajemniczy medalion– klucz do więzienia Tytanów, którzy zostali na zawsze pogrzebani w czeluściach góry Tartar.
Co się stało z medalionem, zapytacie. Otóż Zeus zabrał go na Olimp by mieć pewność, że żaden Nieśmiertelny czy też śmiertelnik nie wykorzysta go do uwolnienia jego odwiecznych wrogów.
Niektórzy jednak twierdzą, że jest gdzieś ukryty tu na Ziemi i, że jego zadanie jeszcze się nie skończyło.
Fedra ocknęła się dopiero po kilku chwilach, na odgłos klaszczących z uciechy dzieci. Lajos posłał jej jeden ze swych uroczych uśmiechów, więc natychmiast opuściła swoje rozmyślnia.
Tytani…
Zmarszczyła brwi, próbując bezskutecznie przypomnieć sobie skąd pamiętała tę nazwę.
-Wszystko w porządku? – podskoczyła, gdy znalzła się twarzą w twarz z pochylającym się nad nią Lajosem.
-Tak…- wychrypiała – Jestem trochę zmęczona. Nie spałam za dobrze ostatniej nocy.
Skinął głową nieco zaniepokojony. Po chwili rozchmurzył się.
-Ciekawa historia, co? – wskazał brodą na starca. Przytaknęła z wymuszonym uśmiechem; była naprawdę śpiąca a poza tym nie potrafiła przestać myśleć o tej dziwnej nazwie.
Tytani…skąd…
-Fedro?
-Tak, już idę! – wstała pospiesznie – Chodźmy na plażę. Morskie powietrze dobrze nam zrobi.
Ruszyli dalej, mijając kolejne domy a Lajosowi usta się nie zamykały i chociaż wydawałoby się, że Fedra słucha go uważnie, myślami była zupełnie gdzieindziej.
Dotarli do zejścia, które prowadziło na plażę i Fedra natychmiast dostrzegła, że morze było spokojne: fale leniwie obmywały piasek i skały, wiał lekki wiatr niosąc ze sobą zapach soli. Usiedli na piasku jeden obok drugiego; Fedra czuła na sobie wzrok Lajosa, jednak starała się nie zwracać na to uwagi. Poczuła dotyk jego dłoni na ramieniu; ujął palcami kosmyk jej złotych włosów.
– Ładnie ci z długimi włosami. – rzekł z uśmiechem. Odwzajemniła i odchrząknęła chcąc jak najszybciej zmienić temat.
-Przypomniało mi się coś dziwnego. – wyznała. Chłopak zerknął na nią marszcząc brwi.
-To znaczy?
Założyła kosmyk włosów za ucho.
-Kiedy miałam dziewięć lat…to był jeden z tamtych potwornych dni, a raczej nocy, w których nie mogliśmy się widywać przez śnieżycę. Odwiedziła nas pewna kobieta. Była bardzo piękna. Wydaje mi się, że miała na imię Kala…Kahla…czy coś podobnego – wytężyła pamięć – pamiętam, że ich rozmowa..to jest jej rozmowa z moją matką zastanowiła mnie bo była bardzo nietypowa.
-O czym rozmawiały?
Spojrzała na przyjaciela, jakby właśnie zbudziła się z bardzo długiego snu.
-Nie pamiętam. – wymamrotała z zażenowaniem.
-czemu akurat teraz ci się to przypomniało? – zdziwił się. Wzruszyła tylko ramionami.
-Sama nie wiem…tak jakoś. Myślałam nad tym długo, ale za nic nie potrafię soebie przypomnieć co sobie wtedy powiedziały. Nie sądzisz, że to dziwne?
-Fakt, trochę dziwne, ale przecież miałaś wtedy jedenaście dziwięć czy dziesięć lat, minęło sporo czasu.
Pokiwała głową, nie do końca przekonana.
-Może masz rację.
Zamilki na kilka następnych chwil i znów zdała sobie sprawę, że Lajos na nią patrzył; zerknęła na niego ukradkiem. Promienie słoneczne sprawiały, że jego opalone ramiona jaśniały. Był uważany za najpiękniejszego młodzieńca w całej Gai. Wysoki i smukły, miał piękną twarz o delikatnych, harmonijnych rysach, okoloną jasnymi loczkami. Ojciec Lajosa, Janus, chciał by jego syn znalazł sobie wreszcie żonę a Fedra wydawała mu się idealną partnerką dla Lajosa. Poza tym była jedną z niewielu dziewcząt w Gai, które umiały czytać i pisać.
Chłopak odetchnął kilka razy, po czym przemówił.
-Wiesz…tak sobie myślałem,że może…że…- zarumienił się. Nie dane było mu dokończyć. Gdzieś w oddali rozległ się donośny dźwięk gongu, w który uderzano w specjalnych okolicznościach. Lajos wstał nieco speszony.
-Świetny moment sobie wybrali. – mruknął pod nosem, przekonany, że dziewczyna go nie słyszy i pomógł jej wstać.
-Lepiej chodźmy zobaczyć co się stało. – powiedział. Wrócili na dróżkę prowadzącą na plac główny; jak się okazało wypełniła się ona mieszkańcami podążającymi w stronę rynku i trudno było przybrać szybkie tempo. Lajos chwycił ferę za dłoń i pociągnął za sobą. , rozpychając się łokciami, by utorować im drogę. Samo dotarcie do centrum zajęło im sporo czasu, najtrudniej było jednak przepchać się do przodu. W końcu zatrzymali się i dostrzegli stojącego na środku małego placu brunatnego wierzchowca, na którym siedział odziany w strój podróżny ciemnowłosy mężczyzna, tuż obok niego stał przywódca Gai – Livon. Kątem oka zobaczyła też matkę i kilak innych kapłanek stojących po przeciwnej stronie; wszyscy mieli dziwnie zaniepokojone miny, twarze ściągnięte strachem. Mężczyzna siedzący w siodle odchrząknął i odczekał aż na placyku zapadła grobowa cisza.
– Rodacy! Przybywam z Aten i mam dla Was smutne wieści. Król Herakly, Hyperion wypowiedział wojnę całej Helladzie. Wraz ze swą brutalną armią zamierza podbić wszystkie miasta i wioski; bądźcie pewni, że zattakuje Gaję, choćby po to, by pokazać swą potęgę.
Dziś wieczorem przybędą żołnierze z Aten; mężczyźni, którzy osiągnęli wiek dojrzały zostaną przyjęci do armii. Kobiety, dzieci oraz osoby starsze i inwalidzi zostaną ewakuowani. Jesteśmy w stanie wojny.
Fedra poczuła jak Lajos ścisnął jej dłoń mocniej; popatrzyła na niego wstrzymując oddech.
-Nie ma mowy! Będziemy walczyć wszyscy! – krzyknęła jakaś kobieta.
– Czyś ty zwariowała do reszty?! Do diaska! Zmiażdżą nas! – krzyknął ktoś inny z tłumu. Fedra puściła dłoń przyjaciela i dała mu do zrozumienia, że idzie do matki. Odszukała ją wzrokiem i podeszła do niej; kiwnęła głową na przywitanie innym kapłankom. Leda wyglądała na podobnie wystraszoną; była blada a usta lekko jej drżały. Dziewczyna nigdy nie widziała jej tak wyprowadzonej z równowagi.
-Słyszałaś co powiedział? – spytała cicho. Leda pokiwała wolno głową, intensywnie nad czymś rozmyślając; powoli zaczynała odzyskiwać swe zwyczajne opanowanie.
-Nie możemy odejść. Zostaniemy tutaj, w Gai, prawda?
Nie odpowiedziała; wzrok miała nieobecny.
-Prawda, matko?
Spojrzała przerażona na córkę.
-Nie oczywiście, że nie zostaniemy. . Fedro, słyszałaś co powiedział posłaniec. Jesteśmy w stanie wojny. – powiedziała dziwnym tonem. Fedra odetchnęła próbując się uspokoić.
-Ale przecież Gaja…- zaczęła zrozpaczona.
-Koniec dyskusji. Udamy się tam, gdzie nam każą. – ucięła jej matka.
Dziewczyna zacisnęła zęby czując w ustach metaliczny smak; skrzywiła się mimowolnie. Leda westchnęła .
-Wracaj do domu, Fedro. – dodała po chwili już łagodniejszym tonem i pogładziła córkę po policzku – Pójdę pomóc innym kapłankom wynieść najcenniejsze przedmioty ze świątyni. Musimy się modlić.
Fedra wypuściła powietrze ustami, jednak usłuchała i ruszyła przed siebie chcąc jak anjszybciej odnaleźć Lajosa; stał na krawędzi urwiska, na którym wznosiła się Gaja i patrzył na barwiący się na czerwono horyzont. Podeszła do niego na palcach.
-Popatrz tylko jak Bogowie sobie z nas kpią.
Zmarszczyła lekko brwi.
– Kpią? Dlaczego tak sądzisz? – spytała cicho. Uśmiechnął się, choć wyglądało to raczej tak, jakby właśnie połknął coś wyjątkowo gorzkiego.
-Ten zachód…ah ten zachód słońca…jest taki piękny…ostatni. Zsyłają go nam, by się napawać naszą bezsilnością. – zacisnął zęby odwracając wzrok. Spojrzała odruchowo za siebie; gaja mieściła się na skalistym urwisku, tuż nad Morzem Egejskim. Można było wspiąć się po skałach do góry i pójść w przeciwną stronę lądem bądź wsiąść na statek i odpłynąć gdzieś daleko. Pomimo, że podczas sztormów było tutaj niebezpiecznie, kochała wioskę całym sercem. Zobaczyła bawiące się przy skałach roześmiane dzieci; ich opalona, oliwkowa skóra wyglądała jak gładzony heban. Morska bryza rozwiała jej włosy i przyniosła ze sobą zapach soli. Tyle ją łączyło z Gają; wspomnienia z dzieciństwa, dni spędzone z Lajosem…Lajos.
-Pójdziesz z nami gdy nas ewakuują, prawda? – zapytała obserwując go z napięciem.
-Wstąpię do armii.
Te słowa podziałały na nią jak sztylet wbity prosto w serce.
-Nie – jęknęła i chwyciła go za rękę – tylko nie to. Wybij to sobie z głowy!
-Fedro. Mam osiemnaście lat. Muszę wstąpić do armii, a poza tym…nie mam zamiaru stać z założonymi rękami w obliczu zagrożenia. Będę walczył też dla Ciebie.- dotknął jej policzka wolną dłonią, wpatrując się w jej oblicze z taką czułością, że jej serce nieznacznie przyspieszyło. Zachciało jej się płakać. Połknęła ze złością łzy i zerwała kontakt.
-Zostawiasz mnie? Tak po prostu?
Skrzywił się jakby sprawiła mu ból tym odrzuceniem.
-Zaprowadzą was pewnie do Leumos. To mała wioska, ale znajduje się na kompletnym pustkowiu. Możesz być pewna, że będziecie tam bezpieczni. Poza tym nie będziesz sama…
-Dobrze wiesz, że nie o mnie tu chodzi! – warknęła tracąc cierpliwość i odwracając się by odejść. Chwycił ją za nadgarstek.
-Fedro…nie idź…błagam. Nie zniosę tego jeśli tak mnie pożegnasz…poczekaj!
Wyrwała mu się i powstrzymując łzy zostawiła go samego ruszając w stronę domu.
-Sam tego chciałeś! – rzuciła gniewnie.
Ostatni zachód słońca rozświetlił niebo.
JAK TY TO ROBISZ?!!! Piszesz tak pięknie, że mi się komputer zawiesił od łez… Co?! Nie! Właśnie teraz-z-z-z za-a-awie-e-esił mi-i-i-i się komp-p-p-p
Dziękuję! :* Ale nie sądzę abym była aż tak dobra 😉 Jest tylu ludzi na tym blogu, którzy piszą piękniej ode mnie! Ale dziękuję z całego serca za ciepłe słowa!
( gapi się w ekran próbując zinterpretować opko tak wspaniałe, że jest nie do ogarnięcia nawet przez jego Błogosławiony przezAtenę mózg ).
Dziękuję 😀 Strasznie mi miło, że Ci się spodobało. Na razie to taki powiedzmy ‘’szkic’’ rozdziału II
Szkic? No to jaki będzie pełna wersja? Boję się, że mój mózg nie ogarnie takiej doskonałości i wybuchnie.
Spokojnie ^^
Uważaj, bo zaliczę Cię do jednych z najlepszych autorek opowiadań na blogu, tuż obok Arachne (!). O.O Czułam się, jakbym czytała dzieło uznanej, doświadczonej pisarki! To było tak genialne, że, że… że… damn. Że nie wiem, co powiedzieć. Nie mam prawa nawet tego komentować. To jest zbyt piękne, by było prawdziwe. O.O
Ojej jak miło <3 dzięki :* Chciałbym kiedyś zostać pisarką, ale nie zasłużyłam na to 😉 może kiedyś…ach…marzenia…
Zostań! Zostań! Pliiis!!! Cudownie piszesz!
Ariadne, jesteś moją ulubioną pisarką na blogu :3 Jak dla mnie opowiadanie jest idealne *o*
Dziękuję!!! :* Jesteś przekochana!!!
Za geniusz się nie dziękuje ;* Opowiadanie jest niesamowite, wspaniałe, cudowne, genialne Biję pokłony ♥
Haha dzięki 😛 😛 :*
[Opadająca szczęka spadła na klawiaturę wybijając na niej literki: C – U – D – O. Gały oczne też wypadły i turlając się po klawiaturze wypisały słowo: J – A – K T – Y T – O R – O – B – I – S – Z ? Na koniec palce ostatkiem sił wypisały: K – O – C – H – A – M T – W – O – J – E A – R – C – Y – D – Z – I – E – Ł – A !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!]
Perdiks 😀 Cieszę się, że tym razem dłuższy kawałek Cię zadowolił 😀 I dziękuję pięknie za fantastyczny komentarz :*
Ojej, dziewczyna zdećka przesadziła. Ma charakterek. Coraz bardziej mi się podoba. Czekam na cd 😀
Suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuupeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeerrrrrrrrr!!!!