Ten rozdział dedykuję Pallas Atenie, blogowej siostrze, córce Apolla;)
Zamknąłem oczy… Czułem jak wzbijaliśmy się coraz wyżej i wyżej, cholernie boję się dużych wysokości, jakoś zawsze mnie od tego odpychało…, Gdy po chwili pegazy ustabilizowały lot, ostrożnie otworzyłem oczy i zerknąłem w dół, wysokość mnie przeraziła, ale piękny widok Obozu Herosów z lotu ptaka.. Znaczy z lotu pegaza, przebił strach, z góry wszystko wyglądało jak greckie Polis, albo miasto z klocków LEGO … Uwierzcie, nieziemski widok. Miałem też nadzieję, że tu jeszcze wrócę. Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem, że na brązowym pegazie po mojej prawej leci Charlotte. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się i krzyknęła.
-Podoba ci się?
-I to jak.- Odpowiedziałem.- Gdzie jest John?
-Co?! Powtórz!- Krzyknęła.
-Gdzie jest John?- Powtórzyłem głośniej.
-Przed nami, poleciał na zwiad- Odpowiedziała i przyłożyła palec do ust, an znak żebym siedział cicho.
Pogłaskałem Szafira po grzywie.
-Dzięki, że się zgodziłeś mnie podrzucić- podrapałem go za uchem- Należy ci się za to parę kostek cukru.
O tak, zdecydowanie mi się należy-powiedział.
Zamierzałem mu je dać dopiero na miejscu, bo nie chciałem aby mi się zdekoncentrował.
Ponownie zacząłem się rozglądać, byliśmy już nad Nowym Jorkiem, tysiące świateł pod nami to kolejny widok wart uwagi, no, bo w końcu, który Amerykanin śpi po dwudziestej drugiej?
Zbliżaliśmy się do centrum miasta, budynki stawały się coraz wyższe i gdy od Empire State Building dzieliło nas około pół kilometra usłyszałem krzyk Charlotte.
-Każ Szafirowi ominąć Olimp! Inaczej nas strącą, tak jak kiedyś Zeus Belefronta!
-Stary, omiń Empire State, Building, bo inaczej błyskawice nas upieką!- Powiedziałem.
Robi się- odpowiedział.
Odbiliśmy w lewo i minęliśmy budynek w „bezpiecznej” odległości. Po chwili po mojej lewej stronie wyłonił się biały pegaz, na którym siedział John. Uśmiechnął się do mnie i poklepał swojego wierzchowca po karku.
-Musimy się pospieszyć, rumaki już długo nie pociągną, a mamy, co raz mniej czasu, zrobimy postój nad Jeziorem Erie. Prześpij się trochę, wyglądasz strasznie.- Po tych słowa znów zniknął gdzieś w chmurach.
Postanowiłem skorzystać z propozycji, przespać się i jeśli mi się poszczęści przekazać siostrze Johna, że lecimy ją odbić. Wtuliłem się w grzywę Szafira i zamknąłem oczy.
Chwilę później ocknąłem się… Dość trudno określić gdzie, bo było tam ciemno jak.. No w każdym razie nie widziałem nawet czubka własnego nosa. Dopiero po kilku minutach usłyszałem kroki i lekką poświatę zbliżającą się w moim kierunku, chwilę potem tuż przede mną dwie kobiety od pasa w górę z ludzką częścią, a od pasa w dół z ciałem węża brutalnie wrzuciły poobijaną Kaitlyn do celi.
-Jeszcze z tobą nie skończyłyśmy, jutro się złamiesz, gwarantuje ci to.- Powiedziała jedna z nich.
Druga zostawiła w celi pochodnie i powiedziała z pogardą.
-Dziecko Apollona, słońca już nie ujrzysz, mogę ci to obiecać.
Wężowa kobieta odwróciła się w moją stronę i przyglądała się przez chwilę, moje ciało przeszedł zimny dreszcz, mimo że to sen to naprawdę mnie przeraziła…, Ale jak gdyby nigdy nic obie opuściły więzienne lochy. Chciałem podbiec do Kaitlyn, ale w tym śnie nie mogłem się ruszać. Rozejrzałem się po celi i zobaczyłem cos, czego wcześniej nie zauważyłem, po kamiennej ścianie skapywała woda. Skupiłem się najmocniej jak mogłem i zobaczyłem, że kropelki nie wsiąkają w ziemie, podążają w kierunku dziewczyny. Liczyłem na to, że skoro woda leczy mnie, to może pod moim wpływem może leczyć też innych. kropelki tak jakby wnikała w jej ciało, a rany powoli zaczynały się goić, niestety nie dałem rady całkowicie jej uleczyć, sam mało nie padłem ze zmęczenia. Gdy sen zaczął się trząść i słyszałem już głosy Charlotte i Johna, powiedziałem tylko do ledwo przytomnej Kaitlyn.
-Czekaj na nas, już po ciebie lecimy..
Gdy otworzyłem oczy potrząsała mną córka Ateny.
-Wstawaj Max! Do cholery jasnej rusz się wreszcie.
-Tak, tak już wstaję –Powiedziałem ociężale. Po tych słowach chciałem po prostu zejść z łóżka, gdy jednak zsunąłem się i rąbnąłem o ziemię przypomniałem sobie, że siedziałem na Szafirze.
Wszystko w porządku? –Zapytał, a ja tylko jęknąłem z bólu.-Pamiętaj, że wisisz mi kostki cukru.
Zaśmiałem się, gdy to usłyszałem. Wstałem i klepnąłem go po plecach.
-Fajnie, że się o mnie martwisz Szafirku.
Rozejrzałem się do około mi przyznam, że mnie zatkało. Wylądowaliśmy koło jeziora, obrośniętego wokół bujną trawą i pięknymi drzewami, pod moimi stopami roiło się od kwiatów. Mało tego, księżyc odbijał się od powierzchni wody, co jeszcze dodawało blasku i uroku temu miejscu. Porównałbym to do czegoś, ale.. Nie ma takiego drugiego miejsca na ziemi, no chyba, że cos z mitologii by się znalazło.
Po chwili ciszy, usłyszałem głos Charlotte.
-Maxiu? Mógłbyś postać na straży?- Zapytała.
Kiwnąłem twierdząco głową. Trochę zdziwiło mnie, że tak się do mnie zwraca, ale jakoś szczególnie się tym nie przejąłem i odpowiedziałem.
-Pewnie, prześpijcie się trochę.
Bądź czujny, w nocy jest niebezpiecznie. – odezwał się John
Kazałem pegazom napić się wody i odpocząć. Gdy moi przyjaciele zasnęli wpatrywałem się w spokojne wody jeziora i światło księżyca odbijające się od nich, przypomniała mi się rozmowa z Nyks, Atena mówiąca abym odczepił się od je córki… Spojrzałem na Charlotte, ślicznie wygląda, gdy śpi, jej blond włosy łagodnie ułożyły się na ziemi. Jeszcze przez chwilę przyglądałem się mojej towarzyszce, coś podpowiadało mi, że jeśli to przeżyjemy będzie z nas zgrana paczka. Poczułem, że ktoś położył mi rękę na ramieniu, odruchowo włożyłem rękę do kieszeni z Atlantem i odwróciłem się. Ujrzałem mężczyznę w białej czapce z daszkiem i stroju do biegania, miał może no nie wiem, ze trzydzieści lat i dziwnie się uśmiechał.
-Kim pan jest i czego odemnie chce? -Zapytałem po chwili.
-Nazywam się Hermes, bóg posłańców, kupców, handlarzy, złodziei i jeszcze paru takich tam…-Powiedział i wyciągnął do mnie dłoń.
-Max Tezeusz Johnson, syn Posejdona- odpowiedziałem uciskając dłoń.
-Przybyłem tu, bo mam dla ciebie list, od twojej mamy…- Wyciągnął z torby biały list, wziąłem go do reki, otworzyłem kopertę i zacząłem czytać.
„Maxie Tezeuszu Johnsonie,.. Synu, domyślam się, już wiesz, kim jesteś i chciałam ci tylko życzyć powodzenia i miłej zabawy w Obozie Herosów, mam też dla ciebie pewną… Wiadomość, dowiesz się w najbliższym czasie. Do zobaczenia.”
Teraz dopiero przypomniałem sobie, że mama nic nie wie o mojej misji, nawet nie miałem okazji jej o niczym powiedzieć. O nie… A teraz mogę nie wrócić…
-Dzięki panie Hermesie- powiedziałem.
-Żaden problem, czemu nagle tak posmutniałeś?- Zapytał.
Niechciałem jakoś opowiadać tego wszystkiego, ale stwierdziłem że może mi trochę ulży jak się wyżalę.
-Najpierw- Zacząłem – tak jakby uciekłem z domu, nie dawałem znaku życia przez kilka dni, a teraz przyszedł list od mamy i nagle to sobie uświadomiłem…
-Wiesz, kiedy ja byłem dzieckiem też uciekłem z domu…
-Ale pan jest Bogiem, i nie miał pan takiej sytuacji jak ja teraz.- Oznajmiłem.
-No fakt nie miałem takiej sytuacji, ale twoja mama tez uciekła z domu…- W tym momencie przerwał trochę speszony tym, co powiedział.
-Skąd pan to wie?!- Zapytałem.
-Muszę już iść, do zobaczenia!
I znikł w chmurze błękitnych oparów.
Stałem wpatrując się w ziemię i trzymając list w rękach… Skąd on niby wiedział, że moja mama też uciekła z domu, może i to Bóg, ale niby, czemu miałby zainteresować się akurat ucieczką z domu mojej Mamy?! Wcisnąłem list do kieszeni i usiadłem. Zdenerwowany tym wszystkim machnąłem ręką przypadkiem tworząc falę, która skierowała się w stronę drugiego brzegu jeziora. Stwierdziłem że może nikt się nie dowie że to ja…
Po pewnym czasie, gdy znudziło już mi się trochę podziwiane tego wszystkiego, zacząłem próbować szczęścia w swoich mocach, może małe indywidualne szkolenie mi się przyda. Wszedłem do wody tak, aby sięgała mi do kostek i kazałem jej utworzyć wir wokół mnie, trochę pociemniało mi w oczach, kosztowało mnie to sporo energii, ale woda oplotła mnie aż do kolan i wytworzyła powietrzny wir unosząc mnie kilkanaście centymetrów nad ziemią. Po kilkunastu sekundach poczułem, że zaraz się wykończę… uspokoiłem wir i usiadłem na brzegu. Próbowałem zrobić tak jeszcze kilka razy, ale byłem zbyt zmęczony, aby się udało. Przebywanie w pobliżu wody ochroniło mnie przed utratą sił, które będą mi bardzo potrzebne w najbliższym czasie.
Gdy zobaczyłem wschodzące słońce poszedłem obudzić Johna. Lekko nim potrząsnąłem i powiedziałem.
-Wstawaj, mamy fajny widok.
Burknął coś pod nosem i w końcu otworzył oczy.
-To, co takiego chciałeś mi pokazać?- Powiedział nadal trochę wkurzony wczesną pobudką.
-Twój ojciec już wstał- Uśmiechnąłem się i wskazałem na leniwie pełznące ku górze słońce.
Uśmiechnął się, gdy to zobaczył i powiedział.
-To może obudzimy Charlotte?
-Dobra, ale ty to zrobisz.-Oznajmiłem.
-To ja wolę poczekać aż sama wstanie…-
Usiedliśmy na trawie podziwiając wschód słońca , gdy nagle przyszło mi na myśl że nigdy nie pytałem Johna jakie ma hobby, a jako syn Apolla, na pewno robi cos ciekawego.
-Masz jakieś hobby?- Zapytałem.
-Gram na gitarze i perkusji, pozatym lubię wszelkiego rodzaju sport, a ty?
-Pływam… To mi się podoba najbardziej.-Odpowiedziałem.
Słońce wschodziło coraz wyżej i w końcu uznaliśmy za stosowne obudzić naszą koleżankę z nadzieją, że nas za to nie udusi… a raczej, że mnie za to nie udusi, bo to ja przegrałem w kamień, papier, nożyce. Co nie było dziwne skoro ojciec Johna jest patronem wyroczni…
Delikatnie podkradłem się do córki Ateny i gdy już chciałem nią potrzasnąć złapała mnie za rękę i chwilę później wylądowałem na ziemi.
Gdy już skończyła mnie unieszkodliwiać, chyba kapnęła się, że to ja, bo powiedziała.
-Max? Przepraszam.-Odgarnęła włosy za ucho i uśmiechnęła się.- Te odruchy bitewne … No takie właśnie są.-Oznajmiła.
-Ale możesz mnie puścić, nie?- Zapytałem trochę oszołomiony tak szybkim obezwładnieniem mnie, widać ze te kilka lat w obozie robi swoje.
-A tak już…-Puściła moje ręce.
Ja też podniosłem się i przez chwilę patrzyłem Charlotte w oczy , ale momentalnie otrząsnąłem się trochę speszony i szybko powiedziałem.
-To ja pójdę odwiązać pegazy.
-A ja… przemyje twarz.
John był właśnie w trakcie odwiązywania rumaków, ale musiałem jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
Gdy byłem już kilka metrów od niego usłyszałem.
-Ej Romeo, pamiętaj ze mamy misje –Uśmiechnął się widząc, że się zarumieniłem.
-No było, trochę niezręcznie… Dobra nie mówimy o tym na razie.- Powiedziałem odwiązując Szafira.
Bez słowa ruszyliśmy w stronę Charlotty, która stała przy brzegu wpatrując się w wodę.
-No to, co?- Zapytał syn Apolla- Ruszamy.
Każdy dosiadł swojego wierzchowca i wzbiliśmy się w powietrze. Zastanawiałem się tylko czy nie jest już za późno…
No i jak? 😉 Mam nadzieję, że się podobało.
Bardzo się podobało!!!!!! Zrobisz coś dla mnie? Napisz CD w nie mniej niż 2 minuty!!! Pierwsza!!!
W 2 minuty nie dam rady ale w kilka dni tak 😀
To było genialne, brat! Szybko i przyjemnie się czyta, do tego zawsze dzieje się coś ciekawego, nie tak jak w moich opkach. xd Na serio super, masz talent! Dziękuję za dedykę i wyczekuję z niecierpliwością CD! 😉
Super opowiadanie. 😀
Boze to gest
GENIALNE, MISTRZOWSKIE, BOMBOWE, NO NORMALNIE CUDO,
dawaj mi tu raz dwa CD
Kurde glupi tabet -,-
Wiesz mógłbyś napisać kolejną część bo inaczej zabije!!!!!! szybko szybko szybkooooooo!!!!
Aha, widzimy sie dzisiaj o 22 na czacie z sel ,taaakk?
Oczywiście , dla cb wszystko ^^
Och, czyżby jego matka była córką Hermesa? Nie, jakoś mi to nie pasuje. Może będzie miał herosowe rodzeństwo od boga złodziei? Już się doczekać nie mogę odpowiedzi.
Nie chce ci psuć zabawy 😀
Fajne.
Super.
Extra.
Fantastyczne.
Jednym słowem: ZAJEB***E!!!
Ale i tak mam JEDNO małe zastrzeżenie:
prawdziwy Bóg pisze się przez duże „B”, a bogowie np. Olimpijscy, Rzymscy, Egipscy to w realu nieistniejący bogowie, dlatego „bogowie” pisze się z małej. W „Złodzieju Pioruna” zaraz po tym, jak Percy dostał się do Obozu jest mowa niedokładnie AKURAT o tym, ale było to powiedziane przez Chejrona w czasie toczącej się dyskusji. Jakbyś chciał to dokładnie sprawdzić to: Rozdział V „ Partyjka z koniem” str. 68-69 (koniec 68 str – początek 69 str.).
Kocham to! Człowieku, masz talent! 😀
Pisz CD, bo inaczej znajdę Twój dom. Buahahahahaha!!! 😉
wydaj własną książkę !