Od razu przepraszam za wszystkie błędy, próbowałam poprawiać sama, ale chyba nie za bardzo mi to wyszło, CD będzie jak napiszę czyli nie wiem kiedy. Miłego czytania
Mieszkałam z trzema ciotkami, i chodziłam do Simeon Career Academy
w Chicago razem z moją przyjaciółką Emily. Byłyśmy razem w jednej klasie (2) i drużynie lekkoatletycznej. Myślicie że dzięki temu byłyśmy popularne i zapraszane na wszystkie imprezy?? Brońcie bogowie ( kiedyś mówiłam broń Boże ) unikałyśmy tego bardziej niż lekcji matematyki. A cheerleaderki doprowadzały nas do szału, ciągle tylko na treningach plotkowały o tych swoich lakierach do paznokci, kieckach na zbliżający się bal i przyssały się do swoich chłopaków, oczywiście wszyscy należeli do drużyny bo z innymi to grzech i obraza boska się zadawać. Żaden chłopak nie miał tytułu najseksowniejszego w szkole, dlatego każda z pomponiary pilnowała swojego faceta i nie zarywała do innego. Wszystko się jednak zmieniło gdy trzy tygodnie przed balem przyszedł do nas Charles, wysoki, dobrze zbudowany chłopak z krótkimi, czarnymi włosami i o oczach w kolorze morskiej głębi, w których można było utonąć. Nie żebym się im tak przyglądała, słyszałam jak plotkary się zachwycały. A ten dzień wyglądał tak:
Rano jak zawsze obudziła mnie ciotka która wparowała do pokoju z wrzaskiem:
– JANE!!!!!!
– Jeszcze pięć minut ciociu.
– WSTAWAJ!!!!
– No zaraz ciociu.
– No dobra, zaraz wracam. Ale nie będzie wtedy już tak miło.
– Dobra, dobra.
I odwróciłam się na drugi bok. Po pięć minutach byłam bliska zrobienia dziury w suficie, gdyż tuż nad uchem, przez megafon usłyszałam wrzask Emily:
– WSTAWAJ JEŁOPIE! ZASADZIŁ CI KTOŚ KIEDYŚ KOPA W DUPĘ NA ŚNIADANKO?!
Myślałam że ją zatłukę gołymi rękami, jednak miała ze sobą coś co mnie powstrzymało, śliczną sukienkę którą tak bardzo chciałam mieć, pomachała mi nią przed nosem i powiedziała:
– To co dalej chcesz mnie zabić, czy wolisz założyć to cacko, które ci pożyczam na czas nieokreślony?
– No dobra, upiecze ci się dzisiaj. – uśmiechnęłam się szeroko, wyrwałam jej sukienkę z rąk i popędziłam do łazienki. Szybko umyłam włosy, wysuszyłam i podkręciłam, do tego lekki makijaż i uznałam że wyglądał całkiem przyzwoicie. Jednak gdy przyszłam do kuchni, Emily zaczęła się krztusić sokiem a ciotkom oczy wyszły na wierzch. Nie wiedząc o co chodzi zapytałam:
– Co aż tak źle??
Emily dalej pokasłując powiedziała:
– Dziewczyno wyglądasz tak, że pomponiary dzisiaj oszaleją z zazdrości a ich faceci będą się oglądać za Tobą.
– Chyba ci ten sok poważnie zaszkodziła na mózgownicę.
-No chyba nie. Idziemy do szkoły??
– No już tylko sandałki założę.
No i poszłyśmy. Gdy tylko weszłyśmy do budy zauważyłyśmy, że coś ciekawego się dzieje, wszystkie dziewczyny chodziły strasznie podekscytowane i poprawiały sobie fryzury, bądź makijaż. Strzelałyśmy że któraś z par się rozstała i teraz facet szuka partnerki na bal. Zaczęłam zastanawiać się z kim ja pójdę… ale w sumie. Przecież ja nie lubię takich imprez. Posiedzę trochę, popatrzę i wrócę do domu. Cała sytuacja wyjaśniła się kiedy doszłyśmy do naszych szafek, ta która była obok mojej zawsze była wolna, jednak dzisiaj stał przy niej, jak się potem okazało powód tego całego zamieszania, czyli nowy uczeń Charles, który otoczony był wszystkimi dziewczynami z drużyny. A on tylko się szczerzył i mówił:
– Spokojnie dziewczyny spokojnie, przecież wam nie ucieknę.
Buhahaahahhahaahhahaha jaki on dowcipny, się uśmiałam po prostu. Chcąc nie chcąc zaczęłam się przepychać do mojej szafki, a uwierzcie nie było to łatwe. Moje intencje zostały jednak źle odebrane i zaraz usłyszałam komentarz kapitanki cheerleaderek Kate
– Nie pchaj się Jane, on i tak nie będzie twój.
– Och Kate gdyby ciebie tu nie było nie miałabym takich problemów z dostaniem się do mojej szafki.
Po pewnym czasie zrezygnowałam i wróciłam na koniec „sznureczka”. Po dzwonku tłum się rozszedł a ja w końcu mogłam podejść do szafki. Pan JA DOWCPINY na szczęście już odchodził. CH… chyba mnie nie zauważył. Całe szczęście niestety, wyjmując książki zahaczyłam o moja szkatułkę, która upadła z głośnym brzdękiem, no nic dziwnego że się odwrócił kuurna! – pomyślałam. Co za idiotka wyrzucę tą szkatułkę ! Wściekła zaczęłam zbierać rzeczy które porozwalały się po całym korytarzu. Chodząc na czworaka zbierałam te wszystkie drobiazgi, zaczęłam się też zastanawiać, gdzie tak nagle zniknęła Emily. Nagle tuż przed moją twarzą pojawiła się gęba tego „cudu natury” według dziewczyn.
– Hej, to chyba twoje – powiedział wręczając mi moją ulubioną
bransoletkę z łukiem, która dostałam podobno od matki.
– A tak… dzięki.
I spojrzałam mu w oczy, to był duuuuży błąd, były naprawdę cudowne, takie głębokie, o pięknym kolorze. Klęczeliśmy tak oboje wpatrując się sobie w oczy, a nasze twarze dzieliły centymetry. Z tego amoku wyrwała nas dyrektorka, która patrolowała korytarze.
– Jane, Charles, co tutaj robicie, czemu nie jesteście w klasie??
Czy ja dobrze usłyszałam w klasie?? Nie w klasach tylko w klasie, co znaczy że będę musiała go znosić przez całe dnie, do szczęścia brakuje mi tylko tego żebym musiała siedzieć z nim w ławce.
– Przepraszam pani dyrektor, spadła mi szkatułka i wszystko się rozsypało. – powiedziałam
– A ja jej pomogłem. – dopowiedział mój nowy klasowy kolega.
– No dobrze to kończcie szybko i zmykajcie na lekcje.
Podnosiłam się i włożyłam szkatułkę z powrotem do szafki, tym razem głębiej, byłam przekonana że w tym czasie „nowy” pójdzie sobie, jednak podszedł do mnie i powiedział:
– Tak w ogóle jestem Charles, chodzę do twojej klasy.
– Eeee… cześć, jestem Jane.
– To idziemy do klasy? – spytał po chwili milczenia
– No… tak chodźmy.
Weszliśmy do sali matematycznej (naszego „ukochanego” przedmiotu), oczy wszystkich skierowały się ku nam, myślałam że Kate zabije mnie wzrokiem, ale nic sobie z tego nie robiłam, nie moja wina że ta głupia szkatułka spadała, a on rzucił się z pomocą. Ja mu nie kazałam, sama doskonale dałabym sobie radę, matematyczka nawet nam nie zwróciła uwagi że spóźniliśmy się 15 minut, no ale o to, to ja się upominać nie będę. Usiadłam w ławce z Em i skupiłam się na moich „ukochanych” funkcjach liniowych, które dzisiaj omawiałyśmy. Nagle Emily szepnęła do mnie:
– Ej, ten nowy ciągle się na ciebie patrzy, wiesz?
– Coo??
– No ten nowy, co Kate się do niego ślini, ciągle się na ciebie patrzy. Czy wydarzyło się coś przez te 15 minut??
– Taaak oczywiście, od razu się na siebie rzuciliśmy. – powiedziałam z ironią.
– No to wszystko wyjaśnia. – odpowiedziała szczerząc się. Mówiłam że wyglądasz dziś tak czadowo że wszyscy będą na ciebie lecieć.
– Dobra, dobra. Nie podlizuj się. Lepiej się matmą zajmij. A Kate, niech się poślini.
Zadzwonił dzwonek i wszyscy wyszli z klasy, ja oczywiście jak zawsze wyszłam ostatnia, a dziewczyny znów obleciały Pana Pomogę Ci, szłam bokiem korytarza, żeby nikomu nie zawadzać. Przechodziłam właśnie koło zbiegowiska wielbicielek Charlesa, kiedy on zaczął się drzeć:
– Hej Jean, poczekaj chwilkę!!! Chciałbym z Tobą o czymś pogadać, pójdziemy na frytki i colę??
Wszystkim dziewczynom opadła szczęka, mnie również, stałam i patrzyłam się na niego jak na idiotę. Helou, poznaliśmy się z jakąś godzinę temu a on już mnie gdzieś zaprasza?? Nigdy więcej nie założę tej sukienki przyrzekam.
– No dobra, skoro ci zależy.
– Ale jaaaak to?? – usłyszałam komentarz Kate.
Ale jego już nie było, tłum się rozszedł, ale kapitanka podeszłą do mnie i wykrzyczała:
– Za kogo ty się uważasz to ja miałam się dziś z nim umówić!- W jej błękitnych oczach pojawiły się iskry frustracji.- To ja z nim pójdę na bal i to ja zostanę królową nie ty, bo ty jesteś nikim słyszysz.
NIKIM! – wykrzyczała z mocą bomby atomowej.- Fuksem dostałaś się do drużyny, założyłaś ładną kieckę i myślisz że jesteś kimś?? Hahahha dobre sobie, to ja jestem tą, której wszyscy faceci pragną, każdy chce być taki jak ja i nic ani nikt tego nie zmieni.
– Skończyłaś już?? Bo jeszcze trochę z Ciebie posłucham i stracę mózg, gadasz kompletnie bez sensu.
Jeśli myślała że się rozpłaczę, to musiałam ją niestety rozczarować, wiele razy słyszałam jak gadała na mnie do swoich „psiapsiółek” o wiele gorsze rzeczy i obiecałam sobie, że nie będę się takimi bezmózgowcami przejmować, obchodzi mnie tylko zdanie osób które lubię i szanuje. A Kate do nich nie należała. Odwróciłam się więc i poszłam jak co dzień na trening drużyny. Dzięki sportowi, miałam dobrą budowę ciała, mówili że nawet najlepszą w całej szkole, ale co mnie to. Przebrałam się w krótkie spodenki, bokserkę, tenisówki i poszłam na bieżnię. Po 3 minutach zjawiła się Em.
– Słyszałam że miałaś małe spięcie z Kate.
– Taaaa. Znowu ma kompleksy jakieś i się musiała wyżyć.
– Ej popatrz twój Romeo tutaj jest. – powiedziała ze śmiechem Em pokazując trybuny.
– To NIE JEST MÓJ ROMEO!!! Idziemy po prostu potem na colę, dlatego tu jest.
– Co już pierwsza randka i ja o niczym nie wiem?? Jak możesz – pokazała mi język
– Gdybyś nie znikała dzisiaj to byś wszystko wiedziała – też pokazałam jej język.
Ale w sumie jak się nad tym zastanowić to jednak szłam z chłopakiem. OMG co ja na siebie założę, może tą fioletową bluzkę i szorty, albo tunikę, może w ogóle się nie przebiorę. Matko Boska co ja robię, przecież to tylko spotkanie a nie randka, a co jak będzie chciał mnie na bal zaprosić?? Z opresji wyrwał mnie krzyk Em kiedy zobaczyła kto zmierza w stronę „ROMEA”. Kate . Haha myślałam że padnę kiedy zobaczyłam uciekającego przed nią Charlesa. Odechciało mi się jednak śmiać gdy zobaczyłam że biegną w naszą stronę, powiem wam że koleś ma nawet niezły sprint, ale Kate się nie poddawała, przebierał tymi swoimi nóżkami bardzo szybko, jak na nią. W końcu dobiegli do nas i biedak schował się za nami szepcząc: Ratujcie, proszę. My starałyśmy się być poważne chociaż to nie było łatwe kiedy tak patrzyłyśmy na śliniącą się niestety niechcianą Kate.
– Wiesz Kate, gdybyś nie zauważyła, to trochę przeszkadzasz.
– Phi, spadaj, to ty zawsze przeszkadzasz i wsadzasz nos w nie to co potrzeba, wszystko psujesz.- przypominała mi teraz buraka, taką miała czerwoną twarz
– No dzięki. możesz już iść.
– Nie, nie mogę dopóki nie dowiem się jednej rzeczy. I tu zwróciła się do Charlesa, trzepiąc rzęsami. – Z kim idziesz na bal, przystojniaczku??
Ledwo powstrzymałyśmy się od wybuchnięcia śmiechem, ponieważ gdy to mówiła ślina poleciała na jej niebiesko-żółty kostium, w którym zawsze łaziła po szkole.
– Z…… z… z Jane! Właśnie ją zaprosiłem. Taak mi przykro, chętnie bym z Tobą poszedł, no ale sama widzisz.. już mam partnerkę. – żal w jego głosie była bardzo przekonywujący.
W tym momencie kompletnie odechciało mi się śmiać. Za to Kate nie mogła się powstrzymać. Odwróciłam się na pięcie i poszłam, mając nadzieję, że powiedział to w żartach a jak nie, to może się rozmyśli. Ja i bal pffff, dobre sobie, oczywiście jak każda dziewczyna już rozmyślałam co założyć, ale i tak bym weszła tylko na chwilę pośmiać się z ludzi. Nigdy się nie podniecałam balem i nie zastanawiałam kto mnie zaprosi, z kim chciałabym iść, a tu nagle wyskakuje koleś że idzie ze mną, jak to nie jest żart i się nie rozmyśli to nie wiem co zrobię, złamię nogę, nie mogę mam zawody, zachoruję, też nie ciotki mnie nie puszczą na zawody. Wiem! Zrobię sobie miksturkę, zacznę wymiotować i będę miała bal pod kocem! To jest myśl.. od jednodniowej grypy żołądkowej nie zabronią mi jechać na zawody… przecież mam jeszcze tydzień… i nie będę musiała iść na bal. Jestem geniuszem. Szłam w stronę szatni gdy nagle ktoś zastąpił mi drogę. No niee, następny. Ale ja mam dzisiaj pecha.
– Oo cześć Jane. Jak się masz! Jak przygotowania do zawodów?
– Cz…cześć Daniel.. a dobrze. Wiesz nie bardzo mogę gadać..
– Zaczekaj mam pytanie , to nie zajmie długo.
No niee chyba zaraz umrę. Oby nie to.. oby nie t…
– Z kim idziesz na bal?
No wiedziałam!
– Z…. e… no właściwie….
– Ze mną!
No jeszcze tego tylko tu brakowało. Charles
– Ona idzie ze mną
– To prawda Jane?
– E nooo chyba… nie wiem…
– Tak
W tym momencie się wkurzyłam na maksa i całą moją złość wyładowałam na Danielu.
– Lepiej późno niż wcale Daniel, jak mi się podobałeś to nie zwracałeś na mnie uwagi, a teraz jak Kate ma cię gdzieś to zacząłeś się interesować, faceci są tacy żałośni, myślą że mogą mieć każdą, wystarczy tylko że pstrykną palcami i już każda będzie jego. A jak co do czego przychodzi to okazuje się że niejedna dziewczyna ma większe jaja od nich. Zdesperowane gnojki boicie się własnego cienia i samotności, rozwalacie czyjeś związki, łamiecie serca, a potem o sobie tak po prostu odchodzicie.
Wszyscy patrzyli na mnie jak na jakąś histeryczkę która uciekła z psychiatryka ale taka prawda. Popatrzyłam mu jeszcze przez chwile prosto w oczy zabijając go wzrokiem i poszłam. Oczywiście co.. jak rzep do psiego ogona przyczepił się do mnie Charles i jak jakiś pies poleciał za mną jak za smacznym kąskiem.
– Odczep się, patrz ile masz adoratorek. Każda o tobie marzy. Kate, może i głupia ale to najlepsza laska w szkole! Powinieneś się cieszyć
– Wolałbym mieć mądrego paszczura niż głupia laskę.
Spojrzałam na niego tak groźnym spojrzeniem, że chyba zrozumiał odpowiedz bo aż się cofnął i dobrze
– To jak idziemy na ta cole?
– Niech będzie. Tylko się pójdę przebrać.
Jak na mnie to zrobiłam to baaardzo szybko, i poszliśmy, ludzie ze szkoły się dziwnie patrzyli ale obstawiam że akcja z Kate i Danielem obiegła już całe miasto. wybiegając z domu krzyknęłam tylko ze wychodzę i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Charles juz czekał. Po drodze opowiedział mi gdzie wcześniej mieszkał i jak tu trafił. Okazało się, ze mieszka tu z wujkiem, bo jego matka jest bardzo ale to bardzo zajęta pracą i niestety nie ma czasu zająć się synem, a ojca nie ma. od 14 roku życia radzi sobie sam to przykre ale przynajmniej wie co to życie i nie jest jakimś rozwydrzonym bachorem.. chyba.. chociaż, faceci to są rozwydrzone bachory, nawet jeżeli nimi nie są.. sama siebie przestaje rozumieć, nie ważne. W końcu doszliśmy do małej kawiarenki, Charles kupił cole posiedzieliśmy trochę w ciszy, potem ja opowiedziałam mu o sobie.. i ..
– O matko! juz 20.00, ale ten czas leci, ja w sumie juz musze lecieć..
– Odprowadzę cię.
– Nie musisz, przecież to nie po drodze.
– No jak to nie, mieszkam przecznice dalej.
Jego szyderczy uśmiech mnie dobił (jeszcze brakowało tego żeby wpadał do mnie na herbatkę co chwila! -.-, nie ma to jak FART) chociaż, huehue, Kate skończy się ślini ze złości haha. Doszliśmy do mojego domu, i tak staliśmy w ciszy.
– Noooo… to ja już będę spadać. – powiedziałam
– No okej.
Zaczęłam wchodzić po schodach, kiedy Charles zawołał:
– Poczekaj chwilkę.
– O co chodzi??
– Dziękuję, że mi pomogłaś z Kate, i teraz będę pewnie częściej z tobą wracał, bo dołączyłem do drużyny. Pa.
I pocałował mnie w policzek. No normalnie mnie sparaliżowało. Znam go pół dnia a on mi tu z takim czymś wyskakuje. Po 15 minutach sterczenia jak ten słup soli weszłam do domu, chciałam w spokoju iść do pokoju, jednak nie było mi to dane. Zaraz po wejściu usłyszałam z kuchni:
– Jane pozwól do nas na chwilkę.
No to się zacznie, z okien kuchni widać wszystko co dzieję się na zewnątrz przed domem, i założę się że ciotki podglądały całą sytuacje, tylko dlaczego ja ich nie zauważyłam??
– Stało się coś? – powiedziałam wchodząc do kuchni. Oprócz ciotek zastałam tam także Emily, która szczerzyła się do mnie, jakby przed chwilą zobaczyła Johnny’ego Deppa w bokserkach.
– Nie, wcale, tylko wiesz śmieszna sytuacja widziałyśmy jakąś dziewczynę łudząco podobną do Ciebie, która całowała się z chłopakiem. Widziałaś ich może?? – wciąż z bananem na twarzy powiedziała Em.
– Eeee… nie wiem o kim mówicie ja tam nikogo nie widziałam. A i… WCALE SIĘ NIE CAŁOWAŁAM Z NIM!!!
– A czyli to jednak byłaś ty. – powiedziały równo ciotki.
– Emm… no… jaa.
Myślałam że to już koniec pytań, więc zaczęłam się powoli wycofywać, ale ciotki zaraz mnie złapały i posadziły na krześle, zadając milion pytań:
– Jak ma na imię?? Gdzie mieszka?? Ile się znacie?? Ile ma lat?? Kim są jego rodzice?? Długo się Tobą interesuje?? Podoba ci się?? Ma dziewczynę?? Jakiego koloru ma oczy?? Będzie może na najnowszej okładce Cosmogirl?? Załatwisz nam jego autograf?? Spotkasz się z nim jeszcze??
– Charles. Niedaleko. 12 godzin. 18. Ojca nie ma, a matka jest jakąś szychą w biurze i nie ma dla niego czasu. ON SIĘ MNĄ NIE INTERESUJE, POMOGŁAM MU PO PROSTU. NIEEEEEEEEE. Skąd mam to wiedzieć?? Morskiej głębi, są naprawdę ładne. Eeeee, uderzyłyście się w głowę może?? Nie będę robić siary, błagam was. Eeee… a czemu pytacie??
W tym momencie włączyła się Em:
– Oczywiście że się spotkają, przecież idą razem na bal.
– Idziecie razem na bal, to cudownie, musimy ci kupić ładną sukienkę, żeby się za… zadowolony żeby był. – powiedziała ciocia Jennifer.
– To wcale nie jest konieczne ciociu. – czułam że się czerwienię. Nawet nie wiadomo do końca czy faktycznie z nim pójdę.
– Ależ oczywiście że z NIM pójdziesz. – wtrąciła się Em.
– Taaa… a ty z kim idziesz mądralo??
– Z Nathanem.
Widziałam jak się zarumieniła.
– Uuuuuuu, o czymś nie wiem?? TO DLATEGO TAK ZNIKAŁAŚ OSTATNIO – krzyknęłam
– Wcale niee. Odczep się – od razu zaczęła zaprzeczać Em, nie umie kłamać.
– No doobra juz doobra. To jak koniec przesłuchania? Mogę już iść. – spytałam
– No dobra, a jutro się z nikim nie umawiaj – zaczęła ciocia Jennifer
– Chyba ze z NIM to zostanie ci wybaczone – wtrąciła się Mery
– Bo jedziemy po sukienkę – zakończyła Alisia
– Nie martw się ciociu Mery nie paluję się z nim więcej spotykać po szkole
– Ale jak too?? Dlaczego ?? – powiedziały zawiedzione
– Bo potem nie dacie mi żyć. – zaśmiałam się i poszłam do pokoju.
Umyłam się i położyłam, zaczęłam rozmyślać o tym co działo się w szkole, i po niej. Czemu akurat ja mam z nim iść, Em też tam była i mógłby „wrobić” ją, z nią mógłby iść na colę potem i wypytać o drużynę. I najważniejsze, CZEMU SIĘ TAK POŻEGNAŁ, DLAECZEGO EM NIE POWIEDZIAŁA MI O NATHANIE, bała się że ją wyśmieję?????????????? Z tymi dręczącymi mnie pytaniami poszłam spać.
Następnego dnia rano:
– JANE!!!!!!
– Jeszcze 5 minut ciociu.
– WSTAWAJ!!!!
– No zaraz ciociu.
– No dobra wracam za 5 minut. Ale nie będzie wtedy już tak miło
– Dobra, dobra.
I odwróciłam się na drugi bok. Po 5 minutach byłam bliska zrobienia dziury w suficie, gdyż tuż nad uchem, przez megafon usłyszałam wrzask Emily:
– WSTAWAJ JEŁOPIE! ZASADZIŁ CI KTOŚ KIEDYŚ KOPA W DUPĘ NA ŚNIADANKO?!
– Nie Em, nie kusi mnie zbytnio twoja propozycja.
– No to co dzisiaj zakładasz??
– Hmm, nie wiem, wybierz mi coś a ja pójdę zjeść.
Godzinę później weszłyśmy do szkoły. Nie wiem co się działo ale wszyscy nagle zaczęli mi mówić: Cześć. Niektórzy dodawali: Ładnie dziś wyglądasz, ale gdy spotkałam Daniela, uśmiechnął się i powiedział:
– Trzymam kciuki, na pewno zostaniesz królowa balu.
– Słucham??
– No zgłosiłaś swoją kandydaturę.
– Nie wcale nie zgłaszałam
– No to nie wiem kto, ale i tak powodzenia.
– Eee.. dzięki. – zwróciłam się do Em. – Wiesz może coś o tym?? Kto mnie zgłosił??
Zaczęła błądzić wzrokiem i się plątać
– Oooo patrz pomalowali sufit, dopiero teraz to zauważyłam.
– Em!!!!!
– No naprawdę spójrz.
– EM!!!!!!
– No nie wierzysz mi??
– EMILY!!!!!
– No dobra to moja sprawka. – powiedziała szczerząc się.
– No i czego cieszysz ryja?? Chyba się porąbało jeśli myślisz że mam szanse wygrać.
– No z taką kampanią na pewno.
– Jaką kampanią??
I wtedy zobaczyłam plakaty które mnie promowały, moje 2 zdjęcia, jedno w tej sukience co miałam wczoraj a drugie w stroju drużyny. I takie oto hasło: Głosuj na Jane Grey kandydatkę na królową balu, dziewczyna która pokonała Kate, spławiła Daniela i usidliła największe ciacho w szkole Charlesa, najlepsza laska w szkole a do tego bardzo mądra. GŁOSUJ NA NIĄ.
– CO TO MA BYĆ!!!! EM PRZYSIĘGAM ŻE KIEDYŚ CIĘ ZABIJĘ GOŁYMI RĘKAMI. ODBIŁO CI??? – zaczęłam się wydzierać.
Wtedy przyszedł Charles, pocałował mnie w policzek i powiedział:
– Cześć, kochanie.
KOCHANIE?? WTF?? JAKIE KURDE KOCHANIE ZNOWU?? BOŻE POWIEDZIE ŻE TO SEN BŁAGAM. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem?? Przybliżył się i wyszeptał mi do ucha:
– Potem ci wyjaśnimy.
– No ja myślę.
Poszliśmy do klasy Żeby tego było mało chemiczna wzięła mnie do odpowiedzi. Zapytałam niechętnie czy koniecznie muszę dziś. Babka nie zdążyła odpowiedzieć i ten kretyn wyskoczył z tekstem:
– Pani profesor mogę za nią odpowiedzieć?
Znalazł się dżentelmen od siedmiu boleści. Facetka się spojrzałem co najmniej jakby miała zamiar wybuchnąć panicznym śmiechem. Ja miałam tak samo tylko w druga stronę najpierw zaczęłam się śmiać potem juz mi do śmiechu nie było kiedy poszedł i zarobił 2 I wracał z uśmiechem na ustach! Co za palant. To spisek jakiś czy co?! Mam nadzieje ze juz niedługo się skończy ten cały teatrzyk bo zaczynam mieć tego po kokardy. Nareszcie dzwonek.
– Charles, Em. Możecie mi to wszystko w końcu wyjaśnić?!
– No wymyśliliśmy tą akcję z królową żeby utrzeć nosa Kate, głupia primadonna, naskoczyła wczoraj na ciebie nie wiadomo za co. Więc wymyśliliśmy to wczoraj i zrobiliśmy plakaty a Charles je rano rozwiesił. Zobacz same pozytywy, wszyscy cię lubią i znają już nie jesteś szarą myszką Jane. – powiedziała Em.
– A pomyśleliście może że mi pasuje bycie szarą myszką?? Spadam do domu narka.
– Ale… – zaczęli
– Żadnego ale, chcę pobyć sama, pa.
I poszłam, dlaczego oni to zrobili?? Czy chcą żebym się zbłaźniła przed całą szkołą?? Przecież ja tego za Chiny pana nie wygram. Nie ma bata, pójdę jutro i powiem, że rezygnuję. Ale wtedy wyjdzie na to że stchórzyłam, i Kate nie da mi żyć. O niee, nie dam jej tej satysfakcji, jeszcze zobaczę jak się ślini ze złości, hiehiehiehiehie. Szłam zatłoczonymi ulicami miasta, mijając przechodniów i samochody. Po 2 godzinach w końcu dotarłam do domu, nikogo w nim nie było, ciotki pewnie poszły na zakupy i nie wiadomo kiedy wrócą, mam nadzieję że zapomniały o „genialnym” pomyśle żeby kupić mi sukienkę. A co too? Na stole leżało pudełko. Coś, ładnie zapakowane, a na cosiu karteczka: „Jak by cos to wrócimy za pół godziny. za mała/za duża- zastrzegłyśmy wymianę. Kochamy cię. Ciocie xxx” Na co ja liczyłam?? Że zapomną o tym głupim balu, pfff marzenia, prędzej by zapomniały o moich urodzinach niż o tym, że muszę „cudownie” wyglądać. No dobra, z zamkniętymi oczami otworzyłam „prezent”, bałam się co one wymyśliły. Nie wierzyłam własnym oczom sukienka była cudowna! Co ja gadam od kiedy sukienki są cudowne!! No ale…. ta była….. w życiu nie widziałam piękniejszej.
Haha uwaliłam się ze śmiechu od tego kopa w dupę XD świetne opko, masz talent, a ja poczekam sobie na cd ;D
Boskie.hiehiehiehie.hahahaahA,!buahahahahahahahahaha.Ale się uśmiałem.Błędów nie widzę i nie chcę widzieć.
szczeże mówiąc kiedy zobaczylam tytul miałam ochote pzrywalić komuś patelnią , ale opo okazało się całkiem calkiem , nie mam pojęcia jak to się rozwinie ale mi sie podoba
Dzięki temu opku powróciła mi wena na drugi rozdział (Nie)zwykłych przygód Dany. 😀 Naprawdę z-a-c-z-e-p-i-s-t-e opowiadanie, mimo że dość długie to wciągnęłam się jak nic. Haha, kocham teksty Jane. x3 W ogóle ją polubiłam, a szczególnie jej charakterek. 😀 Pisz szybko CD, bo strasznie jestem ciekawa rozwinięcia, no i może przyjdzie mi wena na trzeci rozdział? XD
Na serio suuuuuuupeeeeeeeer!!!!!!!!!!!!!!!
To jest odpowiednia długość opowiadania 😀 Już się nie mogę doczekać tego balu 😀 Dziewczyna jest mądra, ale na jej miejscu po prostu spoliczkowałabym Charlesa za to „Kochanie”.
Zgadzam się, z tym spoliczkowaniem 😀
TAK, TAK, TAK! znasz moją opinię, ale i tak powtórzę: super. pewnie tak jak i wszyscy czekamy na akcję z potworami czy czymś tam. no i na ciąg dalszy (;
po prostu tarzałam się ze śmiech, kilka błędów widać, ale całość EXTRA. Nie mogę się doczekać CD
no i miałam napisać fajny komentarz, ale coś mnie przytkało.. oo… Opoko jest… jest…. BOOOOOOOOOOOSKIEEEEE LALALALALA!!!
,,zaczynam mieć tego po kokardy” ktoś tu widze ogląda przepis na życie
a, i pisz szybko cd, tylko szybko, bo jak nie to osobiście przyjde do ciebie i siłą posadze cie przed kommpem zmuszajac do pisania
No i masz komentarz Síerżancie 😛
Jak pisałam na gadu zaje zaje zaje 😀 A „kochanie” najlepsze 😀
Super! Wowowow. fajne to to
superhipermagafajne (Arachne, jeśli dobrze pamiętam, w którymś z twoich opowiadań było cos superhipermegatajnego, a to jest suoerhipermegafajne xD) pisz dużoooo 😀
super opowiadanie, czekam na cd
Super.! Nieźle mnie wciągnęło ;D
Bardzo fajnie to napisałaś, Niewidko ;). Ciekawe czyją ona jest córką O.o.