Przepraszam za tak długą nieobecność na blogu ale teraz powracam z opkiem dla wszystkich superowych ludzi, z którymi gadała na chacie!!!
Zobaczyć świat w ziarenku piasku,
I niebo w dzikiej roślinie,
Nieskończoność uchwycić w ręku,
A wieczność w godzinie,
Święto fortuny
Sytuacja miała się dość dziwnie.Latający statek spowity w płomienie wylądował w chwili gdy ciągle jeszcze w szoku wkroczyłam do obozu.Jako lotnisko wyznaczono mu „Pole Marsowe” cokolwiek to było.Zdążyłam poznać już kilka osób.Jako pierwsi podbiegli do mnie dwóch chłopaków i jedna czarnowłosa dziewczyna.Przedstawili się:
-Jestem Percy, a to Hazel i Frank.
-jestem Renn-Percy nerwowo uścisnął moja dłoń, i pędem ruszył w stronę statku. Hazel i Frank zostali ze mną tłumacząc mi jego zdenerwowanie.
-Percy stracił pamięć.Pamiętał jedynie dwa imiona swoje własne, i jakiejś dziewczyny Annabeth.Teraz po wielu miesiącach się z nią spotyka……-Hazel nie dała mu dokończyć
-Musi ja bardzo kochać skoro tak mu zależy-wtrąciła Hazel wymownie patrząc na Franka.
-Chodźmy już ich przywitać-dodała z dziwnym zakłopotaniem.Spojrzałam na chłopaka pytającym spojrzeniem.z ruchu jego warg zdołałam odczytać coś w tym stylu: nie teraz, potem się o wszystkim dowiesz (albo coś podobnego).Pobiegliśmy za rozgorączkowana Hazel, która pędziła ja na wyścigi.na miejscu o mało się nie wywróciłam, gdy nagle z pod ziemi wychynął wielki rubin wielkości mojej stopy!Hazel podbiegła do mnie przepraszając ze łzami w oczach.Nic nie rozumiejąc, z obolałą nogom poszłam dalej.
****
W dolinie ocienionej przez rododendrony, blisko granicy lasu, gdzie bulgotał strumień zielony od alg osiadłych na kamieniach,gdzie gołębie i makolągwy fruwały wśród ogromnych sosen,znajdowała się jaskinia, na wpół ukryta przez wypiętrzone skały w górze i sztywne ciężkie liście rosnące na dole. Las wypełniały rozmaite dźwięki: szmer strumienia pomiędzy głazami, szum wiatru wśród iglastych sosnowych konarów, brzęczenie owadów i wrzaski małych nadrzewnych ssaków oraz ptasie trele; od czasu do czasu silniejszy podmuch wiatru przyginał gałęzie cedru lub jodły, które jęczały jak wiolonczela. Słońce świeciło tutaj jasno, chociaż nierównomiernie; kolumny cytrynowozłocistego blasku wbijały się w leśną ściółkę pomiędzy smugami i kałużami zielonobrązowego cienia, światło było wiecznie ruchome, wiecznie zmienne, ponieważ dryfujące mgły często przepływały wśród wierzchołków drzew, filtrowały słoneczne promienie na odcień perłowy i powlekały każdą szyszkę warstewką wilgoci, która lśniła po odejściu mgły.Czasami wilgoć w chmurach kondensowała się w drobniutkie kropelki ni to mgły, ni to mżawki, która raczej spływała, niż spadała na ziemię,szemrząc cichutko wśród milionów igieł. Wzdłuż strumienia biegła wąska ścieżka prowadząca do wioski u wylotu doliny i na wpół zrujnowanej świątyni na drugim końcu, gdzie wyblakła jedwabna flaga ciągle powiewała na wietrze, z startego już materiału może na było rozróżnić jedynie małą namiastkę kolorów z poprzedniego wyglądu flagi.Osobliwy efekt światła i mgły ubierał szczyt doliny w wieczną tęcze.Na polanie, w kapliczce, miedzy szumiącymi drzewami, falował nie zliczony tłum. Dzieciaki poubierane w ciężkie zbroje, dźwigające w rękach ciężkie miecze lub włócznie i tarcze.Stał w równych rzędach, każda kohorta z flagom powiewającą na wietrze.A na środku, siedziała ciemnowłosa dziewczyna na przepięknym pegazie.Trzymała w ręku pięknego złotego orła, znak legionu.Wszyscy byli równo poustawiani w lśniących zbrojach, tylko mała grupka stojąca na uboczu odznaczała się od wszystkich.Jak pewnie się domyślacie (bo zgadnąć nie było trudno) ja do tej grupki należałam.Obok, stała przemądrzała blondi, której imienia nie znałam (i poznać nie chciałam)szepcząca coś na ucho Perciemu, (poznaliśmy się z pół godziny temu).Dalej stała Piper i Jason (od razu po wysondowaniu i ogólnym ogłoszeniom podeszli do mnie i się przywitali), byli miłą i sympatyczną parą (przez co Reyna dostała załamania nerwowego).Potem stali Hazel i Leo, kłócący się szeptem i biedny Frank próbujący ich rozdzielić.Dalej stało jeszcze kilka osób, które pomagały sterować statkiem.Kilka kroków dalej stały Amazonki.Nie to jednak zaprzątało moje myśli, lecz gdzie do jasnej cholery podziała się Nelly.Moje rozmyślania przerwał donośny, dudniący, kobiecy głos.To jakaś lalunia przemawiała do legionistów:
-Na początek tego spotkania oddajmy cześć Jupiterowi!
Włócznie zaczęły miarowo uderzać o ziemie.
-BUM!
-BUM,BUM!
-BUM!
I wtedy jak we śnie wszyscy zaczęli mówić modlitwę miarowo w takt uderzeń.
-Primum et ultimum Iovis Iuppiter caelo subest.
Iovi Iuppiter est momenti et omnia est valet
Radix Deus caelum et terram et omnia astra
Iovem „spiritum” in turbine ignis ubi non
Iuppiter est causa mare, solem, lunam, et dominus rex omnium.
Najdziwniejsze było to, że JA (śpiąca na lekcjach łaciny) wszystko zrozumiałam….. brzmiało to mniej więcej tak:
Zeus jest pierwszym i Zeus jest ostatnim, on włada błyskawicami.
Zeus jest głównym i jest najważniejszy Zeus jest wszystkim
Zeus jest jest korzeniem ziemi i niebios z wszystkimi jego gwiazdami
Zeus jest ,,tchem” wszystkiego, burzą ognia, która nigdy nie odpoczywa
Zeus jest stwórcą morza, księżyca, słońca i jest królem, panem wszystkich istot.
Potem ta lalunia na pegazie (tak zwana „Reyna”)zaczęła coś bełkotać.Mówiła o drugim obozie herosów o jego przedstawicielach, którzy raczyli nas swoją obecnością….. dalej przestałam słuchać jej słów oparłam głowę na lasce, którą kazał mi potrzymać jeden z obozowiczów.
Myślałam że mi się przywidziało, ale na skraju lasu ujrzałam materializującą się w DOSŁOWNYM tego słowa znaczeniu Nelly…..Stwierdziłam, że musiało mi się przywidzieć i zasnęłam na dobre….
***
Obudził mnie hałas, który w dodatku sama wydałam osuwając się na ziemie, wstałam w tej chwili gdy „Reyna” wypowiedziała moje imię:
-……. i Renn-Szturchnęłam Leo stojącego najbliżej
-Oco chodzi?-spytałam głośnym szeptem.
-Masz wyjść na środek!!!-powiedział poirytowany.Wyszłam na środek pola idąc za przykładem Nelly.Kiedy stanęłam na środku wydarzyło się wiele, wiele rzeczy na raz…
Pierwsza !!! ( i to od jak dawna )
Opo jetst naprawde fajne może nawet zrobie wyjątek i następną czesc przeczytam ?Nie wiem , ale jednym po prostu żuciłaś mnine na kolana : jak ty mogłaś aż tak ponaginać wszystkie fakty ?!? Przecież lotniskiem Argo II było forum romanum ! a Percy w trakcie misji odzyskał pamięć a gdy statek lądował był na posiedzeniu senatu !!!! I mówiłby razem z reyną bo on pzrecież jest pretorem ! Wiec to są żeczy których nie ogarniam . ogólnie jest doś spoko . Pisz dalej
Okej. Trochę błędów, kilka nagiętych faktów, dziwnie zapisane zdania, na początku, ale pomysł fajny ;). Opko bardzo fajne XD.
Hip! ŻUCIŁAŚ? Chyba rzuciłaś :D.
1. co rzuciłam???
2.ona tłumaczy to na Zeusa bo jest z Grecji.
3.Musiałam nagiąć fakty bo inaczej by mi nie pasowało!!!!!
4.Jeśli naginanie faktów wam nie odpowiada to npisze sprostowanie:
Posiedzenie senatu było krótkie bo Percy chciał zobaczyć Annabeth. Na Forum Romanum wybuchła wojna na arbuy więc nie mogli tam lądowwać bo by się poślizgnęli na arbuzach, kazano im zmieni trajektoria lotu i wylondować na POLU MARSOWYM!!!!!
Całkiem całkiem, ale zwolni ciupkę akcje. Będzie lepiej. Napisz cd, szybko!
Całkiem niezłe. Ciut zwolnij. I Rzymianie nie śpiewali Zeusowi, tylko Jowiszowi (Jupiterowi)
Świetne, tylko kilka ponaginanych faktów, za to genialne opisy. 😀
Przed chwilom tłumaczyłam te ponaginane fakty ( patrz 4 komenty wyżej)
Spoko ;D Intrygujący opis… Ale było słowo, którego nie zrozumiałam (spałam za lekcji polskiego ?) 😀 Ciekkkkkawoo Czekam na C.D
Mela tam jest napisane że spała na lekcjach ŁACINY!!!!!!!