Tę część dedykuję Chloris. Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba.
Chione
Następna łza na policzku, już nie liczę ich…
Uczucie wciąż się tli, razem z Tobą odeszły moje sny…
Powiedz… Ile potrzeba słów,
by powrócić znów…?
W tamte dni byłeś przeznaczony mi…
Nie ma nas… Jestem ja. Jesteś Ty .
Honorata Skarbek (Honey) – Uratuj mnie
EWA
Czuję się jak zdrajczyni. Nie. Ja nią jestem! Wszystko mi się miesza… Wczoraj w nocy po odstawieniu (oczywiście po kryjomu) tej trójki do obozu, uciekłam.
Bez planu. Bez czegokolwiek… Widziałam tam Chrisa. Nim pobiegłam w las. Po prostu stał na skraju łąki. I to jego spojrzenie… Przepełnione bólem i nienawiścią…
Wepchnęłam Chloe, Avril i Krissana za strumyk i pognałam do Sol, którą zostawiłam bezpieczną w dziupli dawno już martwego potwora.
Okrągła dziura w pniu, była tak ogromna i tak dobrze ukryta, że nikt kto o niej nie wiedział, nie zauważyłby jej. Postanowiłam spędzić tam noc. Nie znajdą nas. Poinformowałam o tym córeczkę Chione. Pokiwała główką. Loczki spadły jej na twarz. Płakała.
– Zrobiłaś to dla MNIE. Nieomal zabiłaś Christiana, zdradziłaś bogów, zbuntowałaś się, porzuciłaś szkołę, uciekłaś… Dla mnie. – Wychlipała.
– Hej. Nie martw się. To dla mnie codzienność. Nigdy nie byłam grzeczną dziewczynką… – Spróbowałam ją uspokoić.
– Ewa. Nie. To wszystko jest MOJĄ winą. Rozumiesz? To ja sprowadziłam na ciebie to wszystko.
Położyła się w najdalszej części dziupli i zasnęła lub udawała, że śpi.
Nie pozostało mi nic innego, jak pójść w jej ślady.
Włączyłam I-poda. Chyba wybiorę coś smutnego. Tylko co? „Too little too late” i „Nie jesteś wyspą” już mnie lekko znudziły. Może… O! Tak! Niech będzie „Uratuj mnie”. Do moich uszu popłynęły wspaniałe i szlachetne słowa.
1.
Mój czas przestał płynąć, gdy zgubiłam Cię…
Mój blask nagle zgasł, w wypalony lont zmieniłam się…
Zatrzymał się nagle świat,
ja szukam Ciebie pośród gwiazd.
Stoję w miejscu a życie wciąż trwa,
naszą przyszłość przysłania mi mgła…
Ref.
Codziennie rano ten sam dzień, juz gubię się, uratuj mnie…
Nadzieją jesteś, znalazłam Cię we śnie, wypełniasz moją przestrzeń…
Puste słowa nie znaczą nic, robisz wieczność z chwili, choć chcę się mylić…
Nadzieją jesteś, musisz trwać wiecznie, tylko z Tobą życie przejść chcę…
2.
Następna łza na policzku, już nie liczę ich,
uczucie wciąż się tli, razem z Tobą odeszły moje sny.
Powiedz ile potrzeba słów,
by powrócić znów?
W tamte dni, byłeś mi przeznaczony…
Nie ma nas, jestem ja, jesteś Ty
Ref.
Codziennie rano ten sam dzień, juz gubię się, uratuj mnie…
Nadzieją jesteś, znalazłam Cię śnie wypełniasz moją przestrzeń.
Puste słowa nie znaczą nic, robisz wieczność z chwili, choć chcę się mylić
Nadzieją jesteś, musisz trwać wiecznie, tylko z Tobą życie przejść chce…
3.
Nie mów, że nie pamiętasz, że kim byliśmy nie wiesz
nie mów, że chcesz zapomnieć, bo ja chcę tylko Ciebie,
tylko Ciebie…
Kocham tę piosenkę… Doskonale oddaje moją sytuację. Na I-podzie kliknęłam w repeat. Będę tego słuchała przez całą noc. W kółko.
***********
– Jesteś tu? Ewo?
Usłyszałam jak zza zasłony jakiś zimny, trochę przytłumiony głos. No, jasne. To był sen. Ciekawe co Hypnos zgotował mi tym razem? Może przyjaznego pterodaktyla?
Otworzyłam oczy.
Stałam na oszronionej łące. Płatki śniegu opadały na moją ciepłą skórę. Biel wokół, mnie oślepiała. Była taka czysta… Biały puch niemal mnie zakrył. Stałam tam i patrzyłam. Jednak po chwili tego zadumania, zachwyt mi minął. Ocknęłam się jakby z transu i zaczęłam logicznie myśleć. Rozejrzałam się. Pusto. Nikogo na niej nie było.
– Nie ma mnie tu. – Znów usłyszałam głos.
Teraz nie miałam wątpliwości. Należał do kobiety. Był lodowaty. I straszny. Bałam się. Hypnosie mógłbyś jednak sprawić, by przyśniły mi się jamniczki biegające po zielonej łączce?
– To gdzie… – przełknęłam ślinę – to gdzie jesteś?
– Na Alasce. – Odparła.
Aha. To wszystko wyjaśnia.
– Kim jesteś? – Pisnęłam.
– Jestem Chione! Bogini śniegu! Nawiedzam cię, bo chciałabym byś przywiozła mi tu moją córkę. Solange.
Wiesz gdzie jest Quebek na Alasce? – Skinęłam głową. – Będę czekała przy wjeździe do miasta. Za 5 dni, albo wcześniej.
Poczułam jak jakaś siła wypycha mnie ze snu.
– Poczekaj! – Chciałam krzyknąć.
Nie zdążyłam.
Obudziła mnie Sol.
– Ewa! Idą tu! – Jęknęła.
Zza otworu dziupli było słychać serię szelestów. Padały jakieś rozkazy. Spokojnie. Przecież nas tu nie znajdą. Nikt nie wie o tej kryjówce – przekonywałam w myślach samą siebie. I wiecie co? Po raz pierwszy nie wierzyłam w swoje własne myśli.
I wtedy zobaczyłam w otworze twarz. Twarz jakiegoś syna Apollina.
CHRISTIAN
Przeniosłem się do obozu. Nie było sensu sterczeć u przyjaciela i bezsensu nadużywać jego gościnności. Przy tej szkole też nic mnie nie trzymało. Więc się spakowałem i teleportowałem prosto do swojego domku.
I wiecie co? Jeszcze tego samego dnia spotkałem Ewę. Była sama. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić znikła w krzakach. Po prostu. Uciekła.
Po kilku sekundach z terenu obozu (byłem na jakiejś łączce w lesie) dobiegły krzyki. Znaleziono tam trójkę herosów.
Ewa mnie tym wściekła. Miała ich pilnować. I tak widać u niej odpowiedzialność. Dostaje coś i na drugi dzień porzuca. Nie obchodzi jej później los tej rzeczy/człowieka. Mnie tak porzuciła. Tą trójkę herosów także. Jeszcze nie wiem czy jej to wybaczę. O ile ją kiedykolwiek spotkam. Czułem pustkę w sercu na samą myśl, że mogę już jej nie zobaczyć.
Wtedy cały mój gniew wyparowywał…
Teraz nas wysłali. Kazali szukać Ewy i tej małej Solange. Dopiero 12 godzin po podrzuceniu herosów, okazało się, że jeszcze tu są. Jakiś satyr je wiedział.
A teraz ich szukaliśmy.
Mój kompan, łucznik z domku Apolla zajrzał do jakiejś wielkiej dziupli.
Syknął ostrzegawczo. W środku dało się słyszeć cichy szept.
Z dziury w drzewie wyjrzała rozczochrana rdzawo-ruda głowa. Te miękkie loki, teraz tak poplątane… Jej włosy kiedyś były blond. Były. Ale Ewa ich nie przefarbowała. Przez przypadek moja zła siostra, Suzanna, teraz martwa, niegdyś służka Arachne, rzuciła na nią urok i jej włosy przybrały taką barwę jaką mają teraz. Żadna farba ani zaklęcie nie umiały przywrócić im poprzedniego wyglądu. I tak już zostało.
– To zdrajczyni – mruknął chłopak.
I wtedy zobaczyłem jego ruch. Nagły, wyćwiczony. Zbyt szybki, bym mógł go powstrzymać.
Wyjął strzałę z kołczanu i nałożył na cięciwę.
Rzuciłem się na niego.
Jednak było już za późno. Ani trochę nie wpłynęło to na trajektorię lotu strzały. Lotki zadrżały na wietrze.
Ewa wyskoczyła z dziupli, chcąc uniknąć pocisku. Przez chwilę myślałem, że jej się uda. Tylko przez chwilę. Potem w jej plecy wbiła się strzała.
Podobało się wam?
Pozdrawiam
Chione
W końcu!!!! Śliczne!!! 😀
Dzięki ;).
Bardzo fajne, geniusz, chce więcej. 😀
Jestem geniuszką??? Nie wiedziałam XD :).
Świetne!
Nie czytałem poprzednich części (zatrzymałem się na pierwszym sezonie), więc zastanawiam się, czyim synem jest Christ, że tak szybko się leczy?
Cel… Chris jest synem Hekate ;).
Czy moze być coś lepszego na początek wakacji niż najnowsze opowiadanie Chio? Chyba nie. 😀
To było genialne! Końcówka wali na kolana! Chcę więcej! JUŻ!!!
Jeszcze dziś siądę i spróbuję napisać CD :D.
Hmm… Ta końcówka… Tak jakby… Za mało tragicznie napisana, żebym się popłakała. Ale opko the best z Twych wszystkich 😀
Dzięx, Boginko ;).
Czemu ją uśmierciłaś?!
Nie zabiłam jej (jeszcze) :D.
Super Piszesz cudownie!
Ty piszesz lepiej ;).
Lubię toooo!
Dzięx :D.
Nieeeeeeeeee! No czemu zawsze jak heros robi coś słusznie musi ginąć lub zostawać ciężko rannym? To irytujące, ale idealnie podnosi napięcie. Dlatego nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Kocham twoje opowiadanie jak żadne inne na blogu. 😀
Aż tak dobrze piszę??? O.O
Oczywiście, że tak! 😀 chyba tylko cztery osoby ze wszystkich publikacyjnych na blogu mogą się z tobą równać. 😀
Dziękuję, magiap ;).
Świetne jak zwykle 😉 Końcówka fajowa, mam jednak nadzieję że Ewka się wykuruje 😉
Fajnie, że ci się podoba, Olishio ;).
Super opowiadanie , tylko fajnie by było jakbyś napisała coś o pozostałych 3 herosach .
No…
Musisz kończyć w takim momencie?! Co?! Foch 😛 Ale opko i tak UBUSTWIAM <3
Muszę :P.
Geniusz !