Rozdział 1-Moja krótka historia
W największych marzeniach nie wyobrażałbym sobie, że będę czarodziejem. Jednak wielka moc, to wielka odpowiedzialność, a ja nie byłem na to gotowy. Zanim się obejrzałem świat stanął w ruinie. Ale może zacznę od początku…
Mam na imię August i mieszkam w Nowym Jorku niedaleko Empire State Building. Mieszkam z tatą… Tak jakby… Rzadko widzę się z nim. Jest wojskowym, co utrudnia nasze kontakty. Bez przerwy jest na misjach. Wpada do domu dwa, trzy razy w roku. Czuję się przez to samotny. Zapytacie: „Czemu samotny? Przecież masz mamę?”. Tu muszę was zmartwić. Nie wiem jak wyglądała, jak się nazywała. Wiele razy podczas spotkań z tatą próbowałem zacząć temat mamy. Kończyło się to wymijającymi odpowiedziami, a nawet ignorowaniem. Jakież było moje zadowolenie, gdy pewien satyr, imieniem Grover, zabrał mnie do magicznego miejsca dla dzieci ze specjalnymi zdolnościami. Cały obóz, zwany obozem herosów, był położony na wyspie Long Island. Stało się to około rok temu. Wtedy jeszcze mieszkałem w domku Hermesa, jako nieokreślony. Ale pod koniec lata stało się coś innego. Coś co nie byłoby wielkim zdarzeniem w wypadku innego herosa.
Był piękny słoneczny dzień. Przez konary drzew przedostawały się stróżki światła, które leciały jakby prosto do mojej ręki. Brzmi to dziwnie, ale promienie zakrzywiały się tuż przed ręką i trafiały w opuszki palców. Wstałem i ubrałem się. Opuściłem mój obozowy domek i ruszyłem w kierunku stolików, przy których jedliśmy śniadanie, obiad i kolację. Jako dar dla bogów postanowiłem wrzucić spory kawałek bekonu. Dwa metry przed ogniem mięso się uniosło w powietrze i pofrunęło do ognia. Te dwa znaki zwiastowały niesamowite zdarzenie. Po śniadaniu odbyła się bitwa o sztandar i zapewne jak się domyślacie pewna bogini przyznała się do mnie. Gdy gra dobiegła końca, a nasza drużyna wygrała, nad moją głową zajaśniał symbol. Była to różdżka, która wskazywała, że jestem synem Hekate, bogini magii. To oznaczało koniec mojej edukacji w obozie herosów. Teraz musiałem udać się do szkoły magów.
***
-August, pospiesz się bo nie zdążysz –powiedziała Dora, moja koleżanka, która nie była boskim dzieckiem, ale jej wzrok dobrze widział przez Mgłę- magiczną zaporę chroniącą nas przed ludźmi. Znamy się od tego pamiętnego czasu, kiedy z mojej ręki wyleciały płomienie w środku lekcji, a ona kryła mnie przy nauczycielce, wymyślając nową chorobę. Wtedy wyjaśniłem jej, że nie jestem normalny, chociaż niewiele trzeba było jej tłumaczyć. Zawsze ubierała się tak samo, czyli czarna koszulka zespołu Coldplay, czarne spodnie, które są odrobinę na nią za duże i czarną czapkę. Jak wynika z opisu nie jest wymagającą osobą co do stroju. Jest to jedna z przyczyn jakie odrzucają innych od tej dziewczyny. Nie wszyscy chcą z nią rozmawiać, ponieważ „ona dziwnie mówi”, jak tłumaczą się moi koledzy, ale ja wiem, że musiała dużo przeżyć, wycierpieć każdą minutę, żeby teraz mówić o ludzkim żywocie w tak dorosły sposób.
-Daj mi chwilę. Muszę spakować jeszcze różdżkę i księgi –odparłem.
Gdy spakowałem wszystkie potrzebne przybory, wyruszyliśmy razem na dworzec główny. Tam pożegnałem się z moją przyjaciółką i rozpocząłem swoją podróż do Colorado Springs. Była to długa droga. Nie mogłem usiedzieć w miejscu, głównie przez ADHD, które miałem od urodzenia. Po dotarciu na miejsce wyruszyłem w stronę Muzeum Górnictwa i Przemysłu. Nieopodal tego miejsca jest jedyne przejście do obozu magów. Obóz ten jest obowiązkowy dla każdego dziecka Hekate. My posługujemy się magią, a obóz herosów uczy władania bronią, dlatego oddzielamy się już po pierwszym roku. Do dojściu na miejsce odszukałem wejście do opuszczonej kopalni. Była ona zamknięta metalowym łańcuchem z wyrytą deltą na kłódce. Dotknąłem jej, a znak zaświecił. Łańcuch opadł.
Zagłębiłem się w korytarze i po paru minutach stałem w magicznej krainie, którą nazywamy El Dorado, ze względu na budulec, z którego stworzony został każdy budynek. Wygląda to naprawdę pięknie. Byłem tu trzy tygodnie temu. Dostałem wtedy listę potrzebnych rzeczy do nauki. Jedną z nich jest różdżka, ale tylko do pierwszego roku ćwiczeń, ponieważ gdy twoje umiejętności są na wysokim poziomie, sam musisz stworzyć sobie przedmiot magii. Magowie w bitwach preferują kostury. To one pozwalają na wyzwolenie ogromnej mocy, a trafić nim można przeciwnika oddalonego o kilometr(jest to niezwykle trudne, ale możliwe).
-W końcu dotarłeś. Spóźniłeś się na pierwszą lekcję. –powiedział mój nauczyciel podstaw magii, pan Gary Flame. Jest on chuderlawym mężczyzną przyodzianym w srebrzysty płaszcz. Jego twarz przypomina elfią. Włosy ma tak potargane, ze wiele razy zastanawiałem się czy nie strzelił w nie piorun. Zawsze nosi przy sobie kostur, jak on to mówi „na wszelki wypadek”. Jeszcze odnośnie nauczycieli, mamy tutaj różne dziedziny magii: zaklinanie, magia ofensywna, magia defensywna, czary użytku codziennego itp. Jako, że jestem na pierwszym etapie nauki uczę się podstaw, czyli: opanowanie oddechu (nawet nie wiecie jakie to trudne), skupienie mocy, proste czary.
-Niestety mój autobus wcale się nie spieszył. Zanim przejdę do zajęć mogę odpocząć w swoim pokoju. –spytałem.
-Dzisiaj możesz odpocząć, ale jutro się nie spóźnij. –odparł i ruszył na lekcję.
Cała szkoła to kompleks położony nad strumieniem rzeki. Po prawej stronie strumyka są pokoje nauczycieli oraz sale lekcyjne, a po lewej nasze budynki mieszkalne. Wszystko otacza złoty magiczny mur, zaklęty przez magów piątego poziomu. Na tym terenie złe czary nie działają. Wszystkie budynki są zbudowane w stylu greckim. Na domkach są narysowane wielkie cyfry oznaczające poziom zaawansowania magii jaki posiada mieszkaniec. W Domka mieszka tylko jedna osoba. Nauczyciele mówią, że wtedy szybciej można skupić energię i nikt siebie nawzajem nie rozprasza. Nasuwa się więc pytanie jak oni to robią, że zawsze jest wystarczająco dużo mieszkań. Odpowiedź jest prosta: za każdym razem kiedy Hekate przyznaje się do kolejnych uczniów, a cegły same się unoszą i łączą w szczero złote budowle. Obecnie u nas stało około trzydziestu budowli. Nie było one porozmieszczane według jakiegoś wzoru. Jeden dom stał blisko źródełka, inny był w głębi lasu.
Mój domek był usytuowany nieopodal fontanny Hekate(posąg stał ze złączonymi nogami, związanymi dwoma wężami, z których pysków wydostawała się woda). Przekroczyłem próg i moim oczom ukazała się mała biblioteczka i hamak. Nieopodal, na komodzie stały różne magiczne zabawki. Włożyłem księgi do biblioteczki i położyłem się na hamaku. Po suficie przemieszczały się wyrysowane konstelacje gwiazd. Ważniejsze gwiazdozbiory połączone były cieniutką, prawie niewidzialną nicią. Moje powieki powoli opadały, aż w końcu zasnąłem…
Leżałem na marmurowej posadzce. Gdy wstałem, uświadomiłem sobie, że miejsce, w którym byłem jest o wiele za duże jak na normalnego człowieka. Przez kolumny przepił się niebieski błysk, a cząstka mnie kazała mi się odwrócić. W tym Momocie stałem u stóp siedmiometrowej kobiety ubranej w granatową suknię, po której wędrowały płomyki. Włosy mierzwił wiatr, przez co wyglądała jakby pływała pod wodą.
-Witaj synu. – powiedziała kobieta.
-Cześć mamo. – odpowiedziałem, co brzmiało dziwnie. Wyobraźcie sobie, że to wy musicie wypowiedzieć te słowa olbrzymowi.
– W końcu jesteś tutaj. Tak długo czekałam.
-Czemu nigdy wcześniej ze mną nie rozmawiałaś? Wiesz jaki samotny byłem przed obozem herosów?
-Nie mogłam. Zwróciłabym tylko na ciebie uwagę potworów. – odpowiedziała, a ja byłem pewien, że jaj oczy zaczynają lekko połyskiwać.
-To czemu teraz ze mną rozmawiasz? – spytałem i poczułem się głupio
-Ja… ja chcę cię ostrzec. –przerwała. – Masz ogromne kłopoty. Już niedługo się dowiesz. Cokolwiek się stanie nie ufaj… – wszystko zaczęło się zamazywać. – Nie ufaj!!!
Obudziłem się na ziemi, cały zalany potem. Przerażenie wypełniało mnie od środka. Moja własna mama ostrzega mnie przed niebezpieczeństwem i nikomu mam nie ufać. Fajny początek nauki. Muszę to wszystko przemyśleć.
TBC
Bardzo fajne!! Masz talent, pisz CD A co do opowiadania oryginalne, można by się doczepić do małych szczegółów, ale i tak jestem fanką tego opowiadania 😀
Jedyne, co mogę z siebie wydusić to to, iż kocham Twój styl, zazdroszczę talentu i zabiję, jeśli CD pojawi sie „tak szybko” jak kolejna część Samouka. 😀
PS.: Obóż magów?! O.o GENIUSZU JEDEN NO!!!
Świetne, widać, że dobrze przemyślane. Też miałem plan zrobić dodatkowy obóz specjalnie dla dzici wiatrów, ale w końcu zrezygnowałem. Trochę niezgodne z książkami, bo tam dzieci Hekate mieszkały w obozie.
poza tym, według mnie po tym opku widać, że jesteś fanem Harrego Pottera, ale mogę się mylić. Napisz szybko CD.
Będzie można wykorzystać ten obóz magów w innym opku? Proszę!!!
Pomysł – Wow, zaskoczyłeś mnie! Oczywiście pozytywnie 😀 Gdyby nie literówki i kochane błędy interpunkcyjne, a także pewne błędy w stylu i nie miałabym się do czego przyczepić 😀 Kiedy CD?
Bardzo fajne opowiadanie. Mam jednak kilka zastrzeżeń. Trzydzieści dzieci Hekate? O.O Dość sporo, nie uważasz? Po pierwszym akapicie myślałem, że to będzie o Kronikach Rodu Kane. xD No i… Osoba niepełnoletnia nie ma prawa mieszkać sama (bo pojawianie się ojca raz na rok to nie jest mieszkanie z nim).
Ale ogólnie, to wszystko mnie zainteresowało, wygląda ciekawie i życzę powodzenia w dalszym pisaniu.
Niezłe. Tylko dzieci Hekate było… Jakby to ująć? Niemal ich nie było ;). Ale i tak opo bardzo fajne :D.
Bardzo cieszę się tak miłym przyjęciem mojego opowiadania. Wiem, że fabuła czasami odbiega od faktów ukazanych w książkach Riordana, ale musiałem nagiąć parę rzeczy, bo po prostu kocham magię i tak jestem fanem Harrego Pottera. Tak Celahirze można wykorzystać ten pomysł w innym opowiadaniu. Jeszcze raz dziękuję.
Och
Urywanie wątku
Co wyjaśniony do końca nie jest,
Bądźże przeklęte!!!
Bardzo sympatyczne opowiadanie. Czekam na cd. 😀
tych 30 dzieci Hekate, to mogą byc potomkowie jej dorosłych dzieci
Heeej bardzo fajne opowiadanie…czy to wielka moc to wielka odpowiedzialność nie jest wzięte z Konia Rafała???