Miało być wcześniej, ale… Cóż, było w końcu zawieszone, więc po co się tłumaczę?
Dla wszystkich upartych blogowiczów próbujących zjeść mnie żywcem po wiadomości, że zawieszam to opowiadanie, a w szczególności dla Arachne, która nie pozwoliła mi tego zrobić i zmusiła do napisania tej części…oraz Adiego, za to, że czyta. A druga dedykacją dla kochanego kuzyna, którego zabawa doprowadziła do skasowania tego rozdziału, przez co musiałam pisać go jeszcze raz… A wyszedł kilka razy gorzej, niż wersja pierwotna.
Rozdział ze zmianami narracji, ale z tego raczej zdacie sobie sprawę.
Miłego czytania.
Boginka
Oddech.
Jeden, dwa, trzy…
Pył. Żar. Piasek.
… cztery, pięć, sześć…
Czuję, że się przeniosłam, że jestem o krok od śmierci ze zmęczenia.
…siedem, osiem, dziewięć…
Czuję się, jakbym w pozycji embrionalnej leżała w pustym, ciemnym pokoju ukrywając się przed światem, a mną… Mną był ktoś inny…
… dziesięć.
To nie jestem ja.
To nie ja. To nie ja. To nie ja.
TO NIE JA!
To nie ja oddycham, to nie moje serce bije, to nie ja u…
JA NIE ISTNIEJĘ! NIE MA MNIE! NIE ŻYJĘ!
TO NIE JA! MNIE TU NIE MA! ZABIERZCIE MNIE Z TEGO CIAŁA! TO NIE JEST MOJE CIAŁO!
Mój opętańczy śmiech odbija się w moim umyśle. Moim? Czy on jeszcze do mnie należy?
Zaczynam się rzucać, mimo całkowitego wyczerpania psychicznego i fizycznego.
***
Kap. Kap. Kap.
Z jednego z wielu stalaktytów w tej jaskini bezustannie kapie woda.
– Ires, Ires, komma della solla!
Kap. Kap. Kap.
Szepty opętanej staruszki odbijają się głucho od skał jej więzienia.
– Kara, karra,karrrrrrrrrraaaa… AGHRRRRRR!
Postać się zmienia. Rośnie, puchnie. Zwierzęcy, potworny uśmiech nieczystej istoty rozjaśnia jej pysk. Na długiej, srebrnej nitce trzymanej w wyciągniętej ręce, w dwóch szponach, tańczy fioletowo się jarzące oko. Z pustego oczodołu wypływa czarna krew.
Ściana się rozsuwa. Potwór znika w mrokach ziemi.
Przez małą szparę wpada światło księżyca w pełni.
***
NIE MA MNIE! NIE MA MNIE! NIE ISTNIEJĘ!
Jestem zbyt słaba, by się nadal szamotać . Teraz już tylko zwierzęcy śmiech wyrywa się z mej piersi.
NIE ŻYJĘ! NIE MA MNIE! ZGINĘŁAM! NIE JESTEM ŻYWA!
Agonia.
Przechodzę kolejny level – umieram.
Ostatnie spojrzenie kieruję na leżącego obok nieznajomego chłopaka.
***
Na szyi, tuż przy uchu czuję ciepłe usta syna Apolla. Rumieniec pokrywa moją bladą twarz.
– Konrad… Proszę się – odzywam się nieśmiało.
Zaskakująco łagodne błękitne tęczówki wpatrują się we mnie z miłością. Poczochrane blond loki jak zawsze sterczą na około głowy. Radosny uśmiech rozjaśnia mu twarz.
– Moja kochana… – szepcze czule gładząc mnie po włosach.Wtulam się w jego ramiona, by poczuć się bezpiecznie.
Rozglądam się na około. Oczy koloru nocnego nieba widzą tańczące na wietrze kolorowe liście.
– Jesteś tak piękna jak one – słyszę.
Ta chwila zostaje w mej głowie na zawsze.
Jego twarz pokrywa się bladością, usta łapczywie chwytają powietrze, lecz sztylet w jego piersi zostaje przekręcony, by przyspieszyć zgon. Szkarłatna plama krwi – jego krwi – wykwita na miejscu, w którym powinno być jego serce. Upada.
A ja stoję wstrząśnięta. Pod moimi powiekami zaczynają zbierać się łzy, gdy patrzę na palce szkarłatne od jego krwi.
Palce, które kurczowo zaciskam na zakrwawionym sztylecie.
***
– Apocalipse! Cali! Cali, obudź się! – słyszę głosy nade mną. Nie mogę się obudzić. Powieki ciążą jak dwa kamienie, a ciało jest tak sztywne, że nie umiem nim poruszyć.
Umysł działa w zwolnionym tempie, ale przypominam sobie starą balladę ułożoną przez jednego z synów Apolla.
Krople czerwone mienią się w słońcu,
Na nic się zdają trudy obrońców,
Olimp upada, każdy to wie już,
Mroki Tartaru przed nami tuż-tuż.
Wraz ze słowami przypomina się melodia, senna, lecz żywa, smutna, lecz wesoła, piękna, lecz straszna…
Bogowie odeszli, zostawili nas,
Teraz na bohaterów przyszedł czas!
Zaczynam chrypieć pieśń. Suchy język i sztywne mięśnie przeszkadzają mi, lecz nie uniemożliwia. Głos milknie.
– Włócznie się łamią, świszczą strzały,
Pękają ostrza, tarcze w drzazgi idą,
Teraz każdy błąd, nawet mały,
Może skutkować ostatnią chwilą.
Przerywa mi atak suchego kaszlu. Gdy ustaje, kontynuuję urywanym głosem:
– Ta droga do piekła zbroczona jest krwią,
Bezpiecznie nikt więcej nie przejdzie nią!
Czuję na twarzy mokry ręcznik. Najpewniej mam gorączkę…
– Ostatnia strzała wypuszczona,
Stoi herosów gromadka przerażona,
Tytan czasu kroczy na nas,
Za nim włóczni drakain las.
Ktoś zatyka mi usta, lecz ja nie przestaję. Muszę doprowadzić pieśń do końca…
– Przegraliśmy, Olimp w perzynie legł,
Niech nie żałuje nikt, kto z nami szedł!
Udaje mi się otworzyć zaropiałe powieki, lecz nie widzę nic, prócz białych, wirujących plam.
– Obrona krwawa kres swój już ma,
Jednak Pan Tytanów litości nie posiada,
Jeńcy – my, herosi – kroczą za sobą,
Na śmierć idziemy śliską od krwi drogą.
– Milcz! – słyszę wrzask, który ignoruję.
– Tytani triumfują, bogowie w Tartarze,
Czymże zawiniliśmy, że podlegamy karze?
Ktoś uderza mnie w twarz. Nie przerywam. Przecież ten kawałek napisałam sama…
– Igrzyska szykują, będzie to nasz kres,
Lecz o nas pamiętaj, pamiętaj, kim jesteś,
Bo na nas czas przyszedł, wybijemy się do cna,
Lecz Ty mój herosie, odbić się możesz od dna…
Uderzenie w głowę powoduje, że znów ogarnia mnie ciemność…
***
Jakaś część mnie krzyczy „Nie! Dlaczego?! Dlaczego on! Jestem mordercą!”, ale jest zagłuszana przez inną, żądną władzy, która odczuwa satysfakcję… Połowa twarzy wykrzywiona jest cierpieniem, połowa upiornym uśmiechem. Przepraszam, że przerywam w takim momencie, ale chcę wiedzieć, ile osób komentuje, nie czytając. Dlatego proszę, aby w każdym komentarzu pojawiło się imię i nazwisko głównej bohaterki. Z góry dziękuję, Boginka.
– Jesteś morderczynią, wiesz o tym? – słyszę głos za plecami. Odwracam się.
– Jesteś morderczynią, mimo, że to nie ty kierowałaś sztyletem.
Dziewczyna ma może trzynaście lat, lecz wygląda dużo starzej. Przez oczy. Ich koloru nie da się określić jednoznacznie – tęczówki są mieszanką czerni, szarości, oliwkowej zieleni, błękitu, miodu i brązu. Wir kolorów wciąga niczym bagno. Szczupła sylwetka i poważna twarz dodają dziewczynie piękna. Uwagę przyciągają lekkie piegi i znamiona, licznie rozsypane na bladych policzkach i kształtnym nosie; duże, pełne usta i długie do pasa, postrzępione, związane w warkocz włosy.
I skrzydła. Czarne, olbrzymie, krucze skrzydła.
Krzyknęłam cicho ze strachu, gdy dziewczyna napięła czarny łuk.
Oczy zabłyszczały po raz ostatni, gdy w ciało wbiła się rozdygotana strzała.
Niestety czytając to opo nie potrafię wyróżnić nazwiska bohaterki, ale i tak bardzo mi się ono podobało. 😀
Apocalipse Nome. 😀
Opowiadanie zapiera dech w piersiach. Idealnie oddajesz dramatykę akcji. Czytelnik nie może się oderwać. Coraz to nowe mroczne sceny nie pozwalają odejść od komputera. Masz naprawdę niezwykły talent pisarski, Boginko. JESTEM TWOJĄ FANKĄ!!! NIE MOGĘ SIE DOCZEKAĆ CD!!!
PS.: To można zmieniać czcionkę? O.O Uuuu, to ja to niedługo wykorzystam. 😀 😀 😀
Nie mogę wykrztusić, ani jednego słowa…
Dobra… Uda się jedno…
ZACHWYT!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😀
a gdzie dedyka for me? ale i tak genio 😛
Bogowie! Wcześniej nie czytałam poprzednich części z pewnych powodów, więc dziś zrobiłam maraton i stwierdziłam, że tak jest chyba nawet lepiej. 😀 To opowiadanie jest przewspaniałe! 😀 Czekam na cd z wielkim, wielkim zniecierpliwieniem. 😀
PS Nazwisko: Apocalipse Nome.
PS2 To nazwisko niczego nie udowadnia. Ktoś mógłby otworzyć poprzednią część, gdzie jest ono podane, kiedy główna bohaterka wymienia herosów, którzy szli z nią na misje i najzwyklej w świecie je skopiować. Poza tym, można czytać i nie pamiętać nazwisk (ja nie pamiętam nanwiska bohaterów własnych opowiadań)
Dziękuję magiap 😉 A co do udowadniania… Udowadnia, że ktoś przeczytał TĘ część, na czym najbardziej mi zależało. Znam przypadki, że ktoś komentuje np. „super” zwyczajnie nie czytając… To smutne, ale niestety dość częste
Czekałam długoo… I się doczekałam. Choć nie wiem czy przeczytałam wszystko To smutne lecz prawdziwe Co do imienia bohaterki to nie mam pojęcia Przepraszam, znaczy już przeczytałam w komentarzu 😀 Ale nie będę cie oszukiwać 😀 Piszesz GENIALNIE i mówiąc szczerze mam ochotę wrzasnąć Ci to do ucha Znaczy może nie tak głośno, Wiersz mi się bardzo podoba i czcionka ładna… choć trochę trudno było mi się odczytać Ale cóż stwierdzam jedno MASZ TALENT I POTRAFISZ PORUSZYĆ DO GŁĘBI TAKICH LUDZI JAK JA 😀
*Znaczy nie wiem czy przeczytałam wszystkie części
Yeah! Długo czekałam, ale było warto… Jestem zachwycona! Te opisy, emocje i przede wszystkim tajemnica i element zaskoczenia. Przewspaniałe 😀
PS. Nie wychwyciłam imienia bohaterki… Przepraszam. Albo mój poziom inteligencji spadł do 0, albo mój umysł szwankuje o tej godzinie… 😉 Mam nadzieję, że uwierzysz mi na słowo.