Dla Chione z okazji urodzin. W sumie nie za dobrze się znamy, ale Twoja opinia na temat mojej twórczości jest dla mnie jednak niezwykle ważna, a na widok każdego twojego opowiada na moje usta wstępuje uśmiech. Chciałabym dać Ci te wszystkie prezenty, które są tu wymienione. Bardzo żałuję, że nie mogę.
Serdecznie pozdrawiam,
magiap
„Tyle naraz świata ze wszystkich stron świata:
moreny, mureny i morza, i zorze,
i ogień, i ogon, i orzeł, i orzech –
jak ja to ustawię, gdzie ja to położę?
Te chaszcze i paszcze, i leszcze, i deszcze,
bodziszki, modliszki – gdzie ja to pomieszczę?
Motyle, goryle, beryle i trele –
dziękuję, to chyba o wiele za wiele,
Do dzbanka jakiego tam łopian i łopot,
i łubin, i popłoch, i przepych, i kłopot?
Gdzie zabrać kolibra, gdzie ukryć to srebro,
co zrobić na serio z tym żubrem i zebrą?
Już taki dwutlenek rzecz ważna i droga,
a tu ośmiornica i jeszcze stonoga!
Domyślam się ceny, choć cena z gwiazd zdarta –
dziękuję, doprawdy nie czuję się warta.
Nie szkoda to dla mnie zachodu i słońca?”
Fragment wiersza Wisławy Szymborskiej, pt. „Urodziny”
Dziewczyna o rudych włosach z czarnymi pasemkami skradała się pomiędzy zbudowanymi blisko siebie domkami różnych bóstw i bogów. Jej blade uszy wychwytywały najdrobniejszy szelest, szaro-niebieskie oczy (tak, dziewczyna miała heterochromie iridum, czyli różnobarwność tęczówek) wypatrywały nieufnie najmniejszego niebezpieczeństwa. Jej spojrzenie spoczęło na chłopaku opierającym się o drzewo niedaleko domku Hermesa. Podeszła do niego, stawiając stopy praktycznie bezszelestnie i zatrzymała się za jego plecami.
– Co to za cenna informacja, Travis?- spytała.
– Och, przecież ci nie powiem, dopóki nie upewnię się, że zapłacisz, Artemi- odparł syn Hermesa.
– Ranisz mnie- powiedziała przesadnie urażona.- Czy ja cię kiedykolwiek oszukałam?
– Z pięć razy już będzie- mruknął pod nosem. Dziewczyna odpowiedziała mu tylko wyzywającym uśmieszkiem.- Przyrzeknij na Styks, to ci uwierzę.
– Najpierw powiedz, czego lub kogo dotyczy ta twoja wiadomość?- negocjowała Artemi.
– Chione- stwierdził lakonicznie.
– Obozowiczki czy bogini?- dopytywała się blado skóra.
– Oczywiście, że obozowiczki!- powiedział już lekko podenerwowany.- Skąd wziąłbym informację o bogini śniegu?!
– Nie ważne- mruknęła, przewracając oczami z rezygnacją. Wyjęła z kieszeni czarnych, workowatych dżinsów, które miała na sobie, żółty telefon komórkowy. Było to jeden z tych najnowszych i najdroższych modeli, które można dostać tylko na Olimpie. Był on dziełem rąk samego boga złodziei. – Dostaniesz to, za informacje, przysięgam na Styks.
– Chione ma jutro urodziny- odpowiedział.- Siódmego czerwca.
– Skąd ty to niby wiesz?- spytała podejrzliwie.
– Można rzec, że moja hipoteza dotycząca miejsc ukrycia pamiętników przez dziewczyny z mojego domku się sprawdziła- odparł promieniując dumą.
– CZYTAŁEŚ JEJ PAMIĘTNIK?!!!!!!!!!!- wrzasnęła oburzona. Kilku obozowiczów z domku Hermesa wyjrzało ciekawsko przez okno, ale spiorunowała ich wzrokiem i wrócili do swoich zajęć. Travis spojrzał na nią zdziwiony.
– Co w tym takiego strasznego?- spytał.
– Ta dziewczyna przelewa tam pewnie większość swoich problemów i uczuć- odparła karcąco.- To pogwałcenie jej prywatności!
– I co z tego?- ta wypowiedź przepełniła czarę. Rudowłosa spoliczkowała go. Chłopak złapał się za twarz, a miejsce, w które uderzyła jej dłoń poczerwieniało i zaczęło puchnąć. Spojrzał z nienawiścią na Artemi.- Daj mi tą komórkę i idź stąd!
– Dobrze, jak chcesz- powiedziała potulnie. Wręczyła synowi Hermesa telefon, odwróciła się i zaczęła iść. Na jej ustach zagościł chytry uśmiech. Kiedy była oddalona o dziesięć kroków od chłopaka, szepnęła.- Trzy, dwa, jeden, zero- w momencie, kiedy rozbrzmiała ostatnia głoska słowa „zero”, powietrze przeszył wrzask Travisa.
– Oszukałaś mnie!- uśmiech na twarzy dziewczyny poszerzył się i stał się widoczną oznaką jej tryumfu. Uchyliła się przez przelatująca obok jej głowy starą, praktycznie niezniszczalną Nokią, która uderzyła w pień drzewa niedaleko rudowłosej. Podniosła komórkę i spojrzała na syna Hermesa. Stał wściekły pięć metrów od niej. Wiedział, że jej nie pokona i lepiej dla niego będzie się poddać. Więc, po co mu się wysilać i biegać za nią po połowie Obozu, żeby potem dostać po głowie i stracić przytomność? Wolał stać w bezpiecznej odległości i piorunować ją wzrokiem.
– Żadna nowość. Naprawdę myślałeś, że dam ci mój telefon?- spytała z niedowierzaniem i kpiną w głosie. Wyjęła telefon identyczny do tego, który przekazała wcześniej Travisowi i pomachała nim do chłopaka. Jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora.- Zaklęcia dziewczyn z domku Hekate są po prostu genialne!- satysfakcja w głosie dziewczyny była dla syna Hermesa jak płachta na byka. Zaczął iść w stronę dziewczyny, powoli, ale nieubłaganie. Artemi tylko zaśmiała się krótko i melodyjnie.- Teraz już wiesz, dlaczego twój brat nie robi ze mną interesów- rudowłosa odwróciła się i pobiegła w ciemny i lekko przerażający dla chłopaka, las. Półbóg tylko uśmiechną się krzywo.
– Jakim cudem lubi ją pół Obozu?- szepnął sam do siebie, kręcąc głową z dezaprobatą i poszedł do swojego domku.
***
Na podłodze salonu w domku rodu Mad, zebrane w koło siedziały heroski. Było ich sześć. Pierwszą była Artemi Ariadne. Jak zwykle żuła miętową gumę. Kolejną z obecnych była jedyna mieszkanka domu, w którym się znajdowały, Meggie Mad. Była niezwykle podobna do siostry, równie blada, z różnobarwnymi oczami, choć każdy widział w nich inne kolory. Odróżniały ją od Artemi tylko fioletowe włosy z czarnymi i granatowymi pasemkami oraz elfie uszy. Trzecia w kręgu miała brązowe włosy w nieładzie, granatowe oczy, worki po oczodołami jak śliwki i rozmarzony uśmiech na twarzy. Maja myślała o gorącej czekoladzie. Ogniste loki fruwały wokół głowy czwartej z herosem, Meissy Nightmare. Jej czarne jak przepaść oczy obserwowały z zaciekawieniem Artemi, osobę, która zwołała zebranie. Piąta, Resa, zaplatała i rozplatała warkoczyki ze swoich czarnych włosów, patrząc w przestrzeń swoimi czekoladowymi oczami. Jako szósta, zamykająca krąg, siedziała z podkulonymi nogami dziewczyna z włosami w pospolitym odcieniu brązu, ledwo opalona cerą i szarobłękitnymi oczami. Elion Mes zastanawiała się gorączkowo nad tym, co tam robiła. Na tym spotkaniu miały być omawiane jakieś ważne sprawy, a ona przywykła już do tego, że nikt jej nie zapamiętuje, przez co nie jest raczej brana za osobę godną powiadamiania natychmiast o pilnych nowinach.
– O co chodzi Artemi?- spytała w końcu Meggie, wypowiadając to, co wszystkim chodziło po głowach.- Wpadasz o dziewiątej rano do mojego domku, dobrze wiedząc, że jeszcze śpię, przyprowadzasz ze sobą Mej, Mes, Elion i Resę, mówisz, że musimy się natychmiast naradzić, po czym sadzasz nas na środku salonu Inie odzywasz się słowem! Mów, o co chodzi!
– Jaka ty jesteś drażliwa po obudzeniu- stwierdziła rudowłosa, ale kiedy zobaczyła wściekłe spojrzenie siostry dodała.- Chione ma jutro urodziny.
Większość miała zdezorientowane miny, ale Elion od razu zrozumiała, o co chodzi.
– Więc przyjęcie? Prezenty?- spytała podekscytowana. Na widok zdziwionego spojrzenia wszystkich obecnych poczerwieniała i zwróciła się do Artemi.- Dlatego nas tu zwołałaś. Chcesz, żebyśmy zorganizowały obchody jej urodzin.
– Dokładnie- odparła mile zaskoczona. Jej oczy zmieniły kolor na bursztynowo-zielone.- Piszecie się?
– Czemu nie?- zgodziła się Mej. Reszta przytaknęła jej skinieniem głowy.
– Tak, więc, trzeba podzielić się obowiązkami- powiedziała ochoczo Artemi.- Mej, byłabyś taka wspaniała i powiadomiła wszystkich obozowiczów, żeby jutro zamiast na kolację, przyszli na plażę, na przyjęcie?
– Dobrze, tylko jak?- odparła pytaniem na pytanie.
– W nocy- lakoniczna wypowiedź rudowłosej natrafiła na zupełny brak reakcji, dlatego ciągnęła dalej.- Przez ich sny.
– A jeżeli nie będą chcieli przyjść?
– Postrasz ich Mesą, Meggie, Resą, mną- mruknęła przybrana córka Artemidy.- Nie wiem, wymyśl coś. Bądź twórcza! A ty Mes, postrasz koszmarami Dionizosa i Chejrona, niech nie maja niczego przeciwko imprezie nawet do samego rana, pełnej napojów gazowanych i słodyczy.
– Oczywiście- czarnooka wyprostowała się i zasalutowała.
– Trzeba jeszcze przygotować miejsce na imprezę, muzykę i przekąski- szeptała gorączkowo Artemi.- Tym pierwszym zajmę się ja.
– Mogę zając się jedzeniem- zaproponowała Elion.- Driady i harpie z kuchni na pewno mi pomogą.
– Skąd ta pewność?- zapytała córka bogini kolorów.
– Opiekuję się ich zielnikiem i często pomagam w obieraniu warzyw oraz krojeniu mięsa krojeniu- powiedziała.
– Wiesz, jakie potrawy lubi Chione?- dopytywała się rudowłosa.
– Tak- odparła pewnie córka Apolla.
– Dobrze, to jest w takim razie twoja działka- zgodziła się w reszcie Artemi i spojrzała na Meggie.- Ty zajmij się muzyką. Nie wiem, załatw kapelę, puszczaj piosenki z płyt na wielkich głośnikach albo wleź na drzewo i zacznij jodłować, wszystko mi jedno, byleby jubilatka była zadowolona.
– Oczywiście- odparła fioletowo włosa.
***
Elion weszła do obozowej kuchni. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Było duże, ale niezbyt przestronne, z powodu licznych szafek z blatami zabierającymi przestrzeń i uwieszonych u sufitu doniczek z ziołami, które sprawiały, że strop wydawał się być niżej. Nie było tam nikogo, ani driad, ani harpii, które zazwyczaj albo krzątały się przygotowując posiłek dla całego Obozu, albo trzymały wartę, żeby żaden z mieszkańców domku Hermesa niczego nie ukradł (reszta obozowiczów kulturalnie prosi o przekąskę, kiedy są głodni). Córka Apolla nalała wody do konewki i zaczęła podlewać rośliny. Była zielarką, kochała o nie dbać. Część z nich miała walory czysto smakowe, ale kucharki pozwoliły jej uprawiać tam te zioła lecznicze, których nie mogła zebrać w lesie otaczającym jej dom- Obóz Herosów. Elion pogrążyła się w myślach na temat całego jej pobytu w tym niesamowitym miejscu, wlepiając wzrok w jej rodzeństwo grające w piłkę na boisku, za oknem. Była tak głęboko zanurzona w rozmyślaniach, że nie zauważyła gromadki czterech nimf wchodzących do kuchni.
– Elion, przyszłaś w samą porę, żeby pomóc nam obierać pyry- powiedziała najwyższa z nich. Dziewczyna aż podskoczyła na dźwięk swojego imienia.- Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć.
– Nic się nie stało, Dąbro- uspokoiła ją córka Apolla.- Oczywiście z chęcią wam pomogę, ale chciałam się też zapytać, czy nie mogłabym prosić was o przysługę?
– Proś- odpowiedziała z uśmiechem.
– Jutro ma urodziny jedna w obozowiczek, Chione i razem z kilkoma dziewczynami chcemy wyprawić jej przyjęcie- zaczęła Elion. Driada zaczęci łaja ruchem głowy do dalszego mówienia.- Czy mogłybyście pomóc mi w przyrządzeniu jedzenia?
– Z chęcią- odparła Dąbra,- ale pod jednym warunkiem.
– Jakim?
– Że my też jesteśmy zaproszone- stwierdziła boginka. Na ustach Elion wykwitł uśmiech.
– Ależ oczywiście, że jesteście zaproszone!- niemal krzyknęła dziewczyna.
***
Blada, czarnowłosa dziewczyna stała na środku stołówki, zastanawiając się, gdzie podziali się wszyscy obozowicze. O tej porze zbierały się tam tłumy, żeby spożyć razem kolację.
Ową zdziwioną osobą była Chione. Nie było to jej prawdziwe imię, ale w Obozie Herosów przezwano ją tak z powodu jej niezwykłego podobieństwa fizycznego do bogini śniegu. Charakterami różniły się niewyobrażalnie, ale pod względem wyglądu były jak dwie krople wody. Z tego powodu większość jej znajomych sądziło, że naprawdę nazywa się Chione.
Pogrążona w myślach heroska nie zauważyła, że za jej plecami ktoś się czai. Zorientowała się dopiero, kiedy obozową stołówkę przesłonił jej worek, do którego został zapakowana. Zaczęła się szarpać, ale na porywaczu nie zrobiło to zbytniego wrażenia. Przerzucił ją sobie przez ramię i zaczął nieść dziewczynę w nieznanym jej kierunku. Po kilku minutach, które Chione wydawały się wiecznością, została usadzona na krześle. Ktoś zaczął się wydzierać. W krzykach rozpoznała głos przybranej córki Artemidy, Artemi.
– Clarisse, miałaś ja tu dyskretnie zwabić, a nie przynieść w worku!
– Następnym razem sama to załatw, jeżeli coś ci się nie podoba- odburknęła córka Aresa. Przez głowę porwanej przemknęła myśl: „Więc to ona mnie wpakowała do worka po kartoflach!”.
– A żebyś wiedziała!- odkrzyknęła rudowłosa.- A teraz zdejmuj jej to z głowy!
– Wedle życzenia księżniczko!- zakpiła Clarisse. Szybkim ruchem zdjęła z Chione worek, boleśnie wyrywając jej przy okazji kilkanaście włosów.
Oczom dziewczyny ukazał się jej ukochany kawałek plaży, otoczony z jednej strony lasem. Było tam kilka stołów założonych po brzegi jej ulubionymi potrawami. Wszędzie wisiały srebrne i złote balony przyozdabiając drzewa. Niedaleko niej leżała wielka sterta zapakowanych w ozdobny papier i przewiązanych wstążkami przedmiotów w najróżniejszych kształtach i rozmiarach, od mniejszych od jej pięści po wielkie jak szafy na strychu Wielkiego Domu. Wokół niej zebrali się wszyscy obozowicze, co do jednego.
~A więc jednak wiedzieli o moich urodzinach!~ pomyślała i spuściła głowę, żeby nikt nie zobaczył łez szklących się w jej oczach, z powodu wszechogarniającego ją szczęścia. Wtedy zauważyła, że piasek wybrzeża jest pokryty białym puchem, mieniącym się w świetle księżyca na złoto i srebrno. Schyliła się i dotknęła go. Był zimny. To był śnieg.
– Śnieg siódmego czerwca. Niemożliwe- powiedziała zdziwiona.
– Nie, jeżeli bogini śniegu jest ci winna przysługę- odparła entuzjastycznie Artemi.
– To przyjęcie jest wspaniałe- szepnęła Chione.
– Och jeszcze jedno- powiedziała Meggie i nacisnęła jakiś guzik na pilocie, który trzymała przez ten cały czas. Z wielkich głośników ukrytych poza zasięgiem wzroku solenizantki zaczęła płynąć muzyka z albumu „EWAkuacja” Ewy Farnej, ulubionej piosenkarki czarnowłosej. Dziewczynie zrobiło się ciepło na sercu.
– Ja nie wiem jak wam dziękować- zaczęła Chione, ale Mej przerwała jej brutalnie.
– To nie dziękuj!- powiedziała.- Najpierw tort i prezenty, potem impreza i możesz sobie dziękować ile chcesz i komu chcesz!
Dwóch chłopaków z domku Aresa wzięło jubilatkę na ramiona i przyprowadziło do stołu, przy którym stała Elion i zapalała świeczki na olbrzymim, dwupiętrowym torcie. Był on cudownie ozdobiony najróżniejszym kwiatami z lukru i barwionego cukru, od róż, aż po lilie i piwonie.
– Pomyśl życzenie- powiedziała zachęcająco córka Apolla i uśmiechnęła się.
Chione zamknęła oczy i dmuchnęła z całych sił, gasząc wszystkie płomyczki na raz. Cały Obóz Herosów odśpiewał jej zgodnym chórem „Sto lat”, a bracia Hood nie omieszkali dodać na końcu „a resztę na wolności!”, za co dostali po głowach od Mes. Tort pokrojono i rozdano każdemu po kawałku. Smakował równie dobrze, co wyglądał.
I wtedy przyszedł oczekiwany przez wszystkich ze zniecierpliwieniem czas na rozpakowanie prezentów. Grupowi każdego domku podchodził, składał życzenia i ofiarowywał jubilatce prezent. Domek Dionizosa dał jej flakonik z miksturą, która uleczy każdego szaleńca, dzieci Aresa idealnie wyważony miecz, zmieniający się przepiękną spinkę do włosów. Potomkowie Apolla ofiarowali jej łuk, który nigdy nie chybia, mieszkańcy Dziewiątki scyzoryk, który zmienia się w dowolny wynaleziony jak dotąd przedmiot. Percy Jackson podarował jej muszlę, która pozwala oddychać pod wodą, a domek Ateny książkę, w której zawsze znajdzie najlepszą z możliwych strategii bitewnych, biorąc pod uwagę jej położenie. Synowie i córki Hypnosa dali jej kilka kropel wody z rzeki Leto, a dzieci Demeter ziarna zbóż, które są gotowe do zbiorów, po kilku sekundach od wysiania. Potomstwo Afrodyty dało jej perfumy, które zmieniają zapach w zależności od nastroju. Prezentów było mnóstwo, a każdy wspanialszy od drugiego. Meggie dała Chione butelkę płynu, dzięki któremu będzie mogła zmienić kolor swoich włosów, skóry i oczu, Mes eliksir, po którym człowiek ma koszmary doprowadzające go do obłędu, Mej pigułki, po których ma się sny tak piękne, jakie normalnie się nie zdarzają, Resa amulet pozwalający jej przywołać pięć razy dziesięciu szkieletowych wojowników, a Artemi notes, który może stać się dowolną książką świata i komórkę, taką ja jej tylko w czarnej obudowie. Ale najbardziej zachwycił Chione podarunek Elion.
Córka Apolla podeszła, jako ostatnia do dziewczyny. Podała jej nieśmiało małe pudełko opakowane w czarny papier. Czarnowłosa rozpakowała, po czym otworzyła je ostrożnie i wyjęła srebrną zawieszkę na łańcuszku. Była śliczny, a wyglądał jak gwiazda. W środku miał wprawiony przeźroczysty jak szkło kamień, kryształ górski.
– Jest prześliczny- podziękowała solenizantka.
– Jest zaklęty przez Apolla i Myzy- wyjaśniła dziewczyna.- Dopóki go nosisz, cokolwiek będziesz chciała napisać, będziesz wiedzieć jak dobrać słowa. Nie ważne wiersz, opowiadanie czy e-mail, wena zawsze będzie z tobą.
– To wspaniały podarunek- zaczęła czarnowłosa.
– To nie wszystko- przerwała jej Elion.- Wypowiedz pełne imię Mes, a zobaczysz coś jeszcze.
– Meissa- szepnęła Chione. Kryształ zaczął ślinić białym światłem.- Co to?
– Blask gwiazdy, od której pochodzi imię Mes. Żeby przestała błyszczeć, wystarczy powtórzyć imię- wyjaśniła Elion.- Mam nadziej, że ci się podoba.
Choinę nie odpowiedziała, tylko założyła naszyjnik. Jej uśmiech mówił sam za siebie. Była zachwycona. Wpatrywała się z zachwytem w zawieszkę.
– Nie pytam się nawet jak to zdobyłaś- powiedziała w końcu, spoglądając na Elion.- Ale muszę wiedzieć, skąd ten pomysł?
– Pomyślałam po prostu, że nikt inny nie pomyśli, żeby dać ci gwiazdkę z nieba- powiedziała córka Apolla uśmiechając się z zadowoleniem.
***
Impreza trwała do rana. Wszyscy bawili się świetnie, a w szczególności Chione. Kiedy wstało słońce, dziewczyna miała tylko jedno zmartwienie.
~Gdzie ja pomieszczę te wszystkie prezenty?~ głowiła się.
Droga Chione
Życzę ci, żebyś została z nami do końca istnienia naszego bloga (nie wyobrażam go już sobie bez Ciebie), żebyś zawsze była taka miła i pogodna jak teraz (Twoje komentarze pod moimi opowiadaniami umieją rozchmurzyć najbardziej melancholijne z dni), żeby wena była Twoją nieodłączną towarzyszką, a wasza znajomość dawała dorodne owoce Twojej twórczości i przede wszystkim, z głębi serca, chcę, żebyś czerpała szczęście ze wszystkiego, co robisz, od chodzenia do szkoły (wiem, że to prawie niemożliwe) po, oczywiście, pisanie Twoich cudownych opowiadań i wierszy!
Twoja wielka fanka,
magiap
Ja także przyłączam się do tych wspaniałych życzeń. Abyś zawsze pisała tak genialne opowiadania jak teraz, a także byś dalej rozwijała swój wielki talent. Żebyś spotykała na swej drodze jak najmniej przykrości, i abyś, będąc na blogu, zawsze czuła się doceniana, gdyż, jak sama widzisz, znaczna większość blogowiczów (w tym ja) zalicza Cię do jednych z najlepszych blogowych pisarek. A ja osobiście kocham Twoją wspaniałą twórczość, i po raz kolejny życzę, abyś nigdy, PRZENIGDY nie opuściła naszej Riordanowskiej Rodziny.
Magiap – to co zrobiłaś naprawdę mnie wzruszyło. Myślę, że gdybym była na miejscu Chione, skakałabym z radości za tak cudowny wpis. Na serio jesteś wspaniałą osobą.
I jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, CHIONE! 😀
Ja skaczę z radości!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dzięki Pallas!!! 😀
Wszystkiego naj Chione! Jesteś z nami tak krótko, a już uważamy Cię za jedną z najlepszych blogowiczek – zawsze uczynną, pełną życia i weny, świetnie piszącą!
magiap: świetne opko 😀 Naprawdę ciekawy pomysł ^^
PS: NIE, NIE WRÓCIŁAM, NIESTETY JEST TO NA RAZIE NIEMOŻLIWE, ale nie potrafiłam nie złożyć życzeń Chione 😉
[Nie może znaleźć słów, które określą jej zachwyt].
Boginko, naprawdę bardzo ci dziękuję. Jesteś kochana!!! 😉
Sto lat!
Dzięki, Hadrianie!
Chione z okazji twoich urodzin życzę Ci, abyś zawsze była szczęśliwa, bo to jest najważniejsze Nie ważne kiedy, czy teraz, czy za 20 lat, czy jak będziesz ledwo chodzącą starą babcią… Bądź szczęśliwa i spełniona. Aby spełniły się twoje najskrytsze marzenia, żebyś została najwspanialszą pisarką na świecie!
Znam Cię naprawdę krótko, ale już sprawiłaś swoimi opowiadaniami, czy po prostu zachowaniem, że mój nędzny dzień zmienił się w wspaniały!
Tak więc 1221577428886324… LAT!
Magiap, cudowne opowiadanie! Myślę, że Chione po przeczytaniu go zakręci się łza w oku… W niczym porównywalne do mojego nędznego wierszyka…
I obyś ty też żyła 1221577428886324 lat!~!!!! 😀
Moja droga Chione, w dniu urodzin chcę złożyć ci jak najserdeczniejsze życzenia 😀
Aby twój niezwykły talent przyniósł ci w życiu wiele dobrego 😀
STO LAT ,STO LAT, NIECHAJ ŻYJE NAM !!!!
(Czekam na twoją pierwszą wydaną książkę ;))
Magiap, twoje opowiadanie było wspaniałe 😀
Mam nadzieję, że Chione czytając to wzruszy się tak jak ja!
Oj, na tę książkę będziesz musiała troszkę poczekać ;).
A teraz czas, podziękować magiap!!! Dziewczynie, która jest NAPRAWDĘ NIESAMOWITA!!!
DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!
To był jeden z najlepszych prezentów, jaki mogłam kiedykolwiek dostać! :D.
Podziwiam Cię, za to że ci się chciało!. Mogłaś po prostu złożyć mi życzenia… i tyle. A ty napisałaś CAŁE opko, tak naprawdę dla mnie. O mnie… Nawet pamiętałaś, że Ewka jest moją ulubioną piosenkarką…
Jeszcze raz dziękuję!!! 😉
Pozdrawiam
Wasza solenizantka
Nie masz mi w sumie za co dziękować. Usiadła napisałam i jest. Dziękuj raczej Admince, która po raz kolejny pokazała swoją wspaniałość i zrobiła wyjątek od reguły, publikując dziś, w dzień wolny od pracy, to opowiadanie. 😀
Na wet nie wiesz jak się cieszę, że Ci się podoba. 😀 Wszystkiego najlepszego i oby Muzy zawsze były Ci przychylne! 😀
PS Jak tylko powiedziałaś, że masz urodziny, to stwierdziłam, że za Twoje wszystkie podnoszące na duchu komentarze należy Ci się coś więcej niż tylko życzenia. 😀 Gdyby nie Ty, chyba dawno przestałabym pisać. 😀
Miło słyszeć takie rzeczy, o sobie :D.
Dzięki, Adminko! Jesteś kochana!!! 😉
Jesteś zawsze miła , zabawna i pełna energii , a twoje opka są świetne, dlatego jesteś jedną z najlepszych na blogu, wszystkiego najlepszego Chione
Bądź z nami jak najdłużej
Dzięki, Świerszcz. I abyś i ty nigdy nas nie opuścił :D.
100 lat 100 lat niech żyje nam a kto Chione!!!!!!! 😀
wszystkiego naj i żebyś żyła długo i szcześliwie ^_^
by każdy dzień był po wojej myśli i żebś dostała tyle prezentów ile pomieści cały twój dom 😀 NAJLEPSZEGO!!!!!!
😀 Dzięki!!!
Chione, życzę Ci wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, PISZ ZAWSZE TAKIE WSPANIAŁE OPKA I NIE PRZESTAWAJ!!! :-*
=) 😉 ;-* ;D 😀 😛 :b
Dzięki, Grant :D.