Z dedykacją dla Boginki, Nemezis i Arachne. Pisane z myślą o… chłopaki wiedzą z myślą o czym -.-
Od zawsze uwielbiałam świt. Wtedy jest tak cicho, spokojnie, tajemniczo. Bezpiecznie. Dzisiaj zmieniłam zdanie.
Stałam razem z Eirene pod sosną Thalii, ubrana w krótkie szortowe spodenki, obozową koszulkę i grubą polarową bluzę. Czekałyśmy już tylko na Mitchella. Nie tylko na to, aby WRESZCIE wyruszyć na misję, ale dlatego, że chciałyśmy go zabić.
Zbiórka miała być o wpół do szóstej. Jest już siódma czterdzieści pięć czasu nowojorskiego. Uduszę tego synka Afrodziuni. Stanie ponad dwie godziny na tym cholernym wzgórzu nie należy do najfajniejszych rzeczy.
Słyszałyśmy już jak cały Obóz Herosów budzi się do życia. A ja byłam głodna jak wilk. Agrrr…
Eirene chodziła w kółko non stop, klnąc soczyście na Mitchella. Jej długie, rubinowe włosy były dzisiaj spięte w kucyk. Gdyby nie wieczny grymas na twarzy, mogłaby być całkiem ładna. No cóż, bynajmniej wyglądałaby na miłą. A pierwsze wrażenie jest najważniejsze.
Gdy wskazówka zegarka wskazała za pięć ósma, naszym oczom ukazał się upragniony widok. Syn Afrodyty szedł żwawo w naszą stronę. Bez słowa razem z córką Eris wyciągnęłyśmy swoją broń.
Moja towarzyszka posługiwała się specyficznym łukiem. Albo raczej kuszą. Lub procą. Yyyyy…. dobra, nie wiem co to jest. Po prostu rzuca czy tam wystrzeliwuje takimi strzałkami, po których człowiek dostaje ataku nagłej i niepohamowanej złości albo okropnej chandry. Wiem to z własnego doświadczenia. Niestety.
Moją bronią jest mizerykordia. Jest to krótki, wąski sztylet służący do dobijania rannego lub konającego przeciwnika, o mocnym sztychu oraz długiej klindze przystosowanej do pchnięcia przeciwnika.
-Gdzie ty byłeś?- wykrzyczała Eirene ze złością. Na jej czole pojawiła się pionowa kreska, oznaczająca naprawdę WIELKIE kłopoty.
-Wybaczcie, ale musiałem się uczesać i wyprasować ubrania- powiedział ze stoickim spokojem Mitchell. Szczerze? Faktycznie wyglądał bosko. Jego karmelowe włosy układały się wprost idealnie, żaden włos nie sterczał. Niebieskozielonkawe tęczówki błyszczały niesamowicie pod wpływem promieni słonecznych. Był serio przystojny.
-Że co?!- Eir podeszła do niego i już miała go zdzielić po łbie, niszcząc mu fryzurę, gdy nagle coś poruszyło się za nami. Odwróciliśmy się we trójkę gwałtownie, gotowi do ataku.
Zza krzaków wyskoczył niespodziewanie jakiś stwór, więc instynktownie wyciągnęłam mizerykordię, Eirene naciągnęła swoją… broń?, a Mitchell zaczął krzyczeć jak baba.
Córka Eris już miała wystrzelić jedną ze swoich strzałek, gdy nagle opuściła broń. Okazało się, że to jakiś satyr przyszedł do nas z jakąś informacją. Wyglądał jak zwykły nastolatek, nie licząc kozich kończyn dolnych i dwóch zakręconych rogów na głowie.
-Hej! Nie zabijajcie mnie- powiedział wyluzowanym tonem. Nosił starą hawajską koszulkę i podziurawioną czapkę ala rastafara. Miał czarne dredy i bardzo przypominał mi Boba Marleya.
-Co robisz ty… ty… IDIOTO!- wykrzyknęła Eir. Poziom jej wnerwu osiągnął poziom krytyczny. Zaraz weźmie bazookę i zacznie wszystkich rozstrzeliwać po kolei. Jestem na trzecim miejscu do odstrzału. Fajnie, nie?
-Miałem wam dać to, ale skoro nie chcesz…- ostentacyjnie odwrócił się na pięcie. Eirene nagle zbladła i rzuciła się na satyra. Tak, zaraz nas wszystkich pozabija.
-Dawaj to, ty…- zaklęła jak szewc. Zaczęła miotać się jak opętana. Pół kozioł wystraszył się na żarty i czmychnął czym prędzej w krzaki, wyrzucając jointa. A nie, to nie był joint tylko jakiś rulonik papieru. To dobrze, ile konopi by się wysypało!
-Co to jest?- zapytałam. Ani Eir, ani Mitchell nie zwrócili na mnie uwagi. Jakbym była powietrzem. Popatrzeli po sobie porozumiewawczo i skinęli głową.
-Heeeellloł? Ziemia do kosmitów! Jesteście?- Nie cierpię jak się mnie ignoruje. A nie, mnie przecież ciągle się ignoruje.
-Musimy się spieszyć- wyszeptał Mitchell. Minę miał poważną, co dodawało mu uroku.
-Gdzie?- zapytałam się. Miałam mętlik. Dlaczego oni się tak rozumieją? Szczerze powiedziawszy, byłam cholernie zazdrosna, mimo że wcale nie byłam zakochana w Mitchellu.
-Zobaczysz- szepnęła córka Eris i złapała mnie za rękę. To samo uczyniła z dłonią mojego chłop… przyjaciela. Zamknęła oczy i po chwili otoczyła nas przeraźliwa ciemność.
Yep, przeczytane. Fabuła ok, nie nudzi się. Ale znalazłam jeden błąd, który bardzo rzucił mi się w oczy, mianowicie:’krótkie szortowe spodenki’. Szorty są zawsze nad kolano, czyli są krótkie, oraz szorty czyli spodnie. Napisałaś szortowe, czyli jakie? Za kolano to rybaczki. Błędów ortograficznych nie robisz, przecinków nie wrzucasz tam gdzie nie trzeba. Ogólnie jest dobrze.
Wiesz, co o tym myślę 😀 Iście zaiste i cudowne ^^ Świetnie się czytało po raz kolejny przy „trzech kwadransach” ^^ Jestem ciekawa, gdzie Eirene ich przeniosła? Czyżby do swego miasta? 😀
Bogowie, ja kocham Eirene. A komentarze głównej bohaterki na ten temat są po prostu genialne! 😀 Napisz szybko cd, bo już się nie mogę doczekać kolejnej porcji twojej twórczości. 😀
Kocham tego słodkiego Mitchella, chętnie zajumałabym mu coś, żeby znów piszczał jak baba ^^ Dziękuję za dedykę i oczywiście czekam na cd 😀
Fajne, ale strasznie krótkie. Mizerykordia do walki wręcz jako jedyna broń? O.O Nie wiem dokładnie, jak to wygląda, ale po „Krzyżakach” sądzę, że to jakieś małe g., które raczej niezbyt nadaje się do walki, jedynie do zadawania ostatniego ciosu leżącemu wrogowi z poobcinanymi kończynami w tętnicę. xD Ogólnie mi się podoba opowiadanie, ciekawe, dzieje się coś, no i jak wspomniał ktoś wyżej, komentarze głównej bohaterki są genialne.
Hope jako córka pokoju raczej nie powinna mieć w ogóle żadnej broni, nie? Więc aby nie była całkowicie bezbronna dałam jej takie małe g**no. Zresztą jak napisałam w opowiadaniu służyła do dobijania przeciwnika. Sama nazwa „mizerykordia” znaczy tyle co „miłosierdzie”, wiec uważam, że taka broń najbardziej by jej pasowała.
No no no 😀 Super jest wciągające yyy krótkie! Czemu?
No czekam na cd
Przykro mi, ale muszę powiedzieć, że… odchodzę. Niestety, ale nie mogę znieść już kłótni osób, którym jest to opowiadanie zadedykowane.
W każdym razie dziękuję i żegnam
nie zadedykowane, tylko pisane z myślą o nich. I nie odchodź! Kto bedzie oceniał moje wypociny przed wyslaniem?
Świetne opko. Czekam na cd z niecierpliwością. 😀
WSZYSTKIEGO NAJ, CHIONE. TERAZ AŻ DO 10 LIPCA(TZN, MOICH URODZIN) JESTEŚ MOJĄ RÓWNOLATKĄ. 😀
Bardzo fajne ;).
Rozdiał est fajny. W ciekawy sposub opisujesz ucucia bochaterki.
4+ (było by 5 ale lekko za krótkie)
Też chcę tak pisać! Eir, jesteś genialna! Czułąm sie, jakbym czytałą jakaś ksiażkę czy coś! Powtarzam: genialne. Takie z nutką humoru, lecz akcji również nie brak. Nic, tylko gapić się w ekran i z zapartym tchem czytać, głowiac się, dlaczego Apollo właśnie mi nie dał takeigo talenta. >.< Uwielbiam to! Chcę CD! 😀